Rosam Edition Rare Histoires de Parfums


Sabbathowej powieści w odcinkach ciąg dalszy. Po "Historii salwy armatniej" i "Powitaniu Królowej Morloków" nadszedł czas na to, by zakończyć tryptyk Edition Rare Histoires de Parfums. Kłopotem nie lada jest dla mnie fakt, że wielki finał opowieści zapowiada się... niezbyt efektownie. Cóż bowiem może nam opowiedzieć kolejna róża z agarem? 



I żyli długo i szczęśliwie


Pierwsze sceny opowieści ukazują nam Królową na tronie: smukły kwiat w strojnej sukni czerwonych płatków i ciężkiej koronie złocistego szafranu. 

Przez chwilę zdaje się, że pewnej zadziornej lekkości dodadzą temu monumentalnemu obrazowi cytrusowe promyki kładące się lekko na królewskich ramionach, jednak położenie słońca zmienia się po kilku ledwie minutach... A może ktoś zaciągnął zasłony?

 Tę żywą, świeżą różę, która z widocznym wysiłkiem tkwi w bezruchu, opromieniona bogactwem nut przyprawowych, otumaniona wczesnymi nutami kadzidlanymi i drzewnymi obserwuję z żalem, dostrzegam bowiem, jak w towarzystwie coraz ważniejszych i możniejszych osobistości róża tężeje, traci miękkość i niewinność, staje się... Różą purpurową, wyniosłą i królewską.


Łatwo jest być królewską różą w towarzystwie dostojnego agaru. Znacznie ciekawiej byłoby, gdyby udało się skontrastować miękkość płatków z ciężarem czernego złota. Niestety, finał tej pięknie zapowiadającej się opowieści jest taki, jak zawsze. Królowa robi to, co musi, nie to, na co ma ochotę.

Dlatego piękne, głębokie połączenie agaru z różą, które być może spodobałoby mi się w innym kontekście, w tej serii zapachów rozczarowuje. Bo oud i róża to para u schyłku potężnej fali oudomanii wręcz banalna. Jak Jaś i Małgosia, Flip i Flap, Dr Jekyll i Mr Hyde... Naprawdę wizji trzeba, by z tego złożenia nut wyciągnąć jeszcze coś wyjątkowego, unikalnego lub przynajmniej w miarę oryginalnego.


Nie pomaga tej historii pulchny, tłuściutki sandałowiec tulący się do królewskiej sukni. Nie pomaga paczula przeganiająca z sali tronowej grajków i komediantów. Nie pomaga nawet intrygantka ambra wywlekająca na światło dzienne wszystkie dworskie brudy.

Królowa będzie żyła długo i szczęśliwie, bo tego wymaga etykieta i taki jest jej królewski obowiązek. A bardzo przyzwoicie poskładane, umiarkowanie mroczne i umiarkowanie trudne Rosam pozostanie dla mnie najmniej ekscytującą częścią tej perfumeryjnej trylogii. I nie będę udawać, że się tego nie spodziewałam...


Data powstania: 2011
Twórca: Gerald Ghislain
Trwałość: 8-10 godzin i więcej

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: płatki róży, cytrusy
Nuty serca: szafran, kadzidło, róża (absolut)
Nuty bazy: ambra, sandałowiec, paczula, oud 


  • Wszystkie zdjęcia są oficjalnymi fotografiami aktualnie panującej Królowej Wielkiej Brytanii Elżbiety II.

Komentarze

  1. No cóż może w fali tego banału jednak każdy znajdzie swoją idealną parę - róża -oud? Z tego co tu czytam ta para to nie twoi faworyci. Na pewno jest im trudniej. Startują nie dość, że podobni do wielu innych różano- oudowych par, to jeszcze tu w tej serii wespół zespół z takimi indywidualnościami jak Ambrarem i Petroleum.

    Mimo wszystko czytając twoją recenzję mam wrażenie, że sporo osób pokocha Rosam :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też. Myślę nawet, ze więcej, niż poprzednie zapachy serii. Bo róża z oud to fantastyczny duet. Tyle, że... Niezbyt już odkrywczy.

      Usuń
  2. A swoją drogą świetnie ilustracje - taka młoda delikatna dziewczyna i tony szat i klejnotów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Miała 25 lat, kiedy włożyła na głowę koronę i od tego czasu robi, co musi i robi to konsekwentnie i z klasą. Wyznam szczerze, że naprawdę współczuję jej takiego życia. I to nie jest sarkazm. Podziwiam, ale nie chciałabym tak żyć, tak ciągle "musieć".

      Usuń
  3. Nie zostawiłaś na biedactwie suchej nitki... Ale kiedy tak o tym wszystkim pomyśleć, to nachodzi mnie refleksja, czy rzeczywiście jest jeszcze coś, czego nikt wcześniej nie odkrył i nie przelał do fiolki? Stworzyć zapach zupełnie oryginalny i odkrywczy jest chyba na tym etapie bardzo ciężko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio nie zostawiłam?! Wydawało mi się, ze to jednak pozytywna recenzja. Tyle, że bez zachwytu oryginalnością kompozycji.
      Zapach jest naprawdę ładny, tylko już niestety tyle ich było... No i poprzednie "odcinki" (szłam alfabetycznie), nie ułatwiają...

      Usuń
    2. No właśnie to miałam na myśli ;) I nie był to zarzut - w żadnym razie - po prostu szkoda troszkę że w zestawieniu z pozostałymi elementami serii ten wypadł blado.

      Usuń
    3. Jak gdyby był nie do kompletu. :)
      Ale Pola może mieć rację - s[poro osób powinno go polubić. Więcej, niż pozostałe. Pytanie, na ile taki zapach w takiej serii przebije się do ludzkiej świadomości.

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty