.
W poprzednich latach strasznie się starałam, żeby moje noworoczne podsumowania były rzetelne i w miarę obiektywne. Usiłowałam też objąć nimi możliwie kompletną ofertę. Skutkowało to elaboratami, przez które przedzierali się tylko najtwardsi. Tym razem będzie inaczej.
Najpierw subiektywnie i (maksymalnie) krótko o tym, które premiery 2010 roku zrobiły na mnie największe wrażenie.
Zacznę od zachwytów.
Cztery zapachy obudziły mój zachwyt i żądzę posiadania:
Like This Tilda Swinton i Etat Libre d’Orange
Wonderwood Comme des Garcons
Roots Sarah Horowitz
Coeur du Vetiver Sacre l’Artisan Parfumeur
Do plusów zaliczam także:
Black Cube Ramon Molvizar
Pink Quartz Olivier Durbano
Laurel Comme des Garcons
Sartorial Penhaligon’s
Ninfeo Mio Annick Goutal
Memoir Man i Woman Amouage
oraz całościowo nowy projekt Pierre’a Guillaume’a Huitieme Art Parfum
Poza niszą wymienię dwie nowe, udane kompozycje: Ambar Jesus del Pozo i Sensuous Noir Estee Lauder. Wspomnę też zapach, który co prawda premierę miał w roku 2009, ale do polskich perfumerii dotarł z opóźnieniem, a mianowicie She Wood Velvet Forest Dsquared2. Tu przyznać muszę, że cała seria „Woodów” Dsquared2 robi na mnie pozytywne wrażenie, choć różnice między poszczególnymi wersjami nie wydają mi się na tyle znaczące, by czuć się zobligowaną do kupowania wszystkich.
O minusach zawsze pisze się mniej przyjemnie. Możnaby długo, bo przecież naturalne jest, że statystycznie niewielka część oferty w jakiejkolwiek dziedzinie budzi nasz zachwyt. Nie będę więc biadoliła i darła szat, napiszę tylko o tych zapachach, na które liczyłam.
Po pierwsze trzeci odcinek Ekscentrycznych Molekuł ekscentrycznego gezy Schoena. Oto dowód na to, że wetiwer można zepsuć.
Po drugie Bois Naufrage Parfumerie Generale – naprawdę oczekiwałam wiele po tej kompozycji. To chyba najcięższe rozczarowanie. Po Gardenia Grand Soir oczekiwałam gardenii, więc o rozczarowaniu trudno mówić.
Po trzecie Eau d’Épices Andy Tauer. I znów: Orange Star, druga tegroczna premiera Andy’ego to zapach z założenia nie mój, więc nie doskwiera mi szczególnie fakt, że mnie nie urzekł.
Po czwarte wreszcie Angel Liqueur Thierry Mugler, który klasycznego Angela przerobił na nielota.
Zapachów, które pozostawiły mnie chłodną lub letnią jest wiele, wymienię tylko zapowiadaną szumnie jubileuszową perłę Frederica Malle Portrait of a Lady i Eau Duelle Diptyque, które okazało się pojedynkiem nieruchomych posągów.
Wśród premierowych zapachów, których nie poznałam najwięcej nadziei budzi we mnie Incense Pure by Sonoma Scent Studio, 10 Corso Como Masculine i Oud Royal Armani Prive.
Z wydarzeń okołoperfumeryjnych, ale dla normalnego miłośnika perfum ważnych cieszy mnie dynamicznie poszerzająca się oferta polskich perfumerii niszowych.
Dla Perfumerii Quality był to rok fenomenalny – udało im się nawiązać współpracę nie tylko, ze wspomnianym już Pierrem Guillaume’em i zostać dystrybutorem Hiutieme Art Perfume, ale także wprowadzić na polski rynek takie firmy jak Histoires de Parfums, Honoré des Press, Maison Francis Kurkdjian, Boadicea the Victorious, czy ostatnio ekscentryczna Majda Bekkali. A to nie koniec. Wiem bowiem, że na początek roku planowana jest kolejna duża premiera.
Wielki sukces świętuje też Galilu Olfactory: za ich sprawą do Polski zawitały zapachy Editions de Parfums Frederica Malle. I tu także kolejny rok zapowiada się niezwykle atrakcyjnie, oczekujemy bowiem, między innymi, na polską premierę Odin.
Ja osobiście z zapowiadanych na 2011 nowości z największą (upartą) nadzieją wyglądam Incense Oud by Kilian.
A teraz właściwa zmiana formuły noworocznych wpisów.
Zdarza się, że docierają do mnie maile z pytaniami osobistymi, nie dotyczącymi stricte perfum. W takich przypadkach zwykle próbuję uników, bo kiedyś, dawno temu założyłam, że będę tu pisała o perfumach, nie o sobie i staram się tego trzymać. Blogów będących osobistymi dziennikami jest w sieci wystarczająco wiele i jestem pewna, że jest mnóstwo ludzi, którzy potrafią opowiadać o sobie bardziej zajmująco i ładnie, niż ja.
Z okazji Nowego Roku zamiast standardowego podsumowania odpowiem na trzy najczęściej chyba pojawiające się w Waszych listach pytania, które z tematyka bloga wiążą się bardzo luźno (albo wcale).
Czy blogowanie nie zabiera mi za dużo czasu, nie utrudnia mi pracy i życia?
Zabiera mi czas, życia nie utrudnia.
Pracuję głównie siedząc przed monitorem i mozolnie stukając w klawiaturę. Ustaliłam sobie zasadę, że jeśli odwalę plan pracy na dany dzień/noc – w nagrodę mogę napisać coś o perfumach. Jeśli odwalam – piszę, jeśli nie uporam się z pracą – wpisu nie ma. Przyznaję, zajmuje mi to sporo czasu, ale jest też motywujące. Naprawdę lubię swoje mini wyprawy w świat zapachów i perspektywa nakarmienia zmysłów i puszczenia wodzy fantazji zwykle sprawia, że pracuję z entuzjazmem, bo wiem, że czeka na mnie coś przyjemnego. Najczęściej czas na blogowanie wykradam z godzin snu i to źle. Niedobrze się też czuję, kiedy w czasie wolnym, który spędzam z rodziną czy przyjaciółmi telepie mi się po głowie myśl, że na blogu zastój i powinnam coś napisać. Staram się przeganiać te natrętne myśli, żeby blog nie stał się dla mnie obowiązkiem, lecz pozostał przyjemnością.
Jakie jest moje drugie (pierwsze) hobby, o którym wspominam?
Fantastyka. Możecie się śmiać, mnie to kręci. Jeśli ktoś nie rozumie, jak fantastyka może być pasją wymagającą czasu i aktywności, niech wygoogla sobie określenie „fandom” i pokrewne.
Dlaczego nie staram się, żeby mój blog stał się bardziej popularny? Dlaczego nie piszę o perfumach, które wszyscy lubią, dlaczego nie wrzucam notek tak zwanych „obyczajowych”?
Staram się, w miarę narzuconych sobie granic i (tak myślę) na miarę wymagań moich Czytelników. Ale nie było moim celem tworzenie popularnego magazynu i docieranie do przypadkowego czytelnika. Chciałam i nadal chcę stworzyć miejsce dla pasjonatów, miłośników woni niezwykłych, dziwnych, czasem dziwacznych.
Miejsc, gdzie można poczytać o perfumach normalnych opisywanych w sposób normalny jest wiele. W katalogu Kosmetyk Wszech Czasów nowe zapachy pojawiają się błyskawicznie i towarzyszą im nie tylko opisy, ale i recenzje, sporo perfumerii sieciowych ma swoje blogi i strony z poradami, reklama dociera wszędzie nieomal – nie sądzę, by jedna osoba była w stanie ogarnąć to wszystko i stworzyć konkurencję dla profesjonalnych firm. Szczególnie osoba, która nieszczególnie ma serce do kultury czy sztuki z kręgów popularnych. Dlatego SoS pozostanie blogiem niszowym, dla Osób, które mają ochotę przystanąć na chwilę i spojrzeć na perfumy jak na coś więcej, niż miły gadget.
Jeśli macie ochotę wraz ze mną wędrować po wąskich i często ciemnych ścieżkach perfumeryjnej niszy, w dymie kadzideł wypatrywać wizji i bawić się poznawaniem perfum, które nie pachną perfumami – zapraszam. Wasze towarzystwo daje mi mnóstwo radości.
* Autorem pierwszych dwóch zdjęć jest (oczywiście) Nathan Branch. Link do bloga zawsze w moi blogrollu po prawej.
** Trzecie i czwarte reklamowe.
*** Piąte zdjęcie, pod tytułem „Klepsydra” autorstwa Jacka Włodarczyka prezentującego swoje fotografie pod pseudonimem Vladi. Adres galerii: www.vladi.pl
31 komentarzy o “Podsumowania nie będzie :)”
Ja tam bardzo lubię formułę Twojego bloga, mimo iż z perfumami niszowymi mam niewielką styczność. Ale podoba mi się Twój sposób pisania, ciekawe posty ozdobione pięknymi zdjęciami działają na wyobraźnię.
Życzę nieustającej radości z prowadzenie bloga i oczywiście szczęśliwego nowego roku :*
Yenn
2011 zaczyna sie tekstem w Twoim blogu jak zwykle uduchowionym. Sabbath: uwielbiam Twoj blog i ostatnio moze bardziej lubie czytac recenzje niz wachac 😉 Ciesze sie, ze pisanie sprawia Ci duzo przyjemnosci, wiec prosze idz dalej swoja i przez siebie wyznaczona droga i tempem. Czytam duzo blogow w roznych jezykach lecz Twoj wylania sie z wszystkich sila ducha i swoistym pieknem.
A jezeli chodzi o zapachy to dziele calkowicie zachwyt do Like This! Sklep AZLD Wuchsa (atrakcyjne cena tego zapachu) korci bardzo zamowieniem calej butelki, ale jak na dzisiaj ciesze sie odlewka z flacon ambaric. Trzymaj sie cieplutko i dbaj o siebie. Michasia
Oud Armaniego – też mam chętkę. 🙂 Ze sporą częścią podsumowania się zgadzam, z paroma punktami – mniej, ale nie o tym chciałam.
Kiedy napisałaś, że dostajesz pytania bardzo nie-perfumowe, to moja szalona informacja przeszarżowała. 😉 Zaczęłam się bać, co też ludzie potrafią wymyślić. Dlatego po przeczytaniu pytań odetchnęłam. 🙂 Pozwoliłam sobie połączyć konteksty Twych odpowiedzi na dwa ostatnie pytania. W ramach najczystszej fantastyki razu pewnego Sabbath zaczęła nosić się na różowo, słuchać Dody czy innego pedoFeela oraz zachwycać śliczniusimi perfumkami od Britney Spears lub limitowanymi Escadami.
Nic, tylko wzywać egzorcystę. 😉
P.S.
Ja w tym samym czasie zacznę odmawiać różaniec w Radiu M-ryja. 😉 I wyleję wszystkie perfumy, to narzędzie szatana i liberalnej żydomasonerii. 😉
Przeszarżowała wyobraźnia, nie informacja. Nie wiem, skąd ona się przyplątała.
Bardzo spodobała mi się ta notka, zwłaszcza jej końcowa część ;). Podziwiam Cię i szanuję za to, że konsekwentnie trzymasz się wytyczonego na początku planu i piszesz o tym co TY czujesz, a nie tworzysz populistycznej papki, której jest pełno na pierwszym lepszym serwisie. Właśnie Twoje odmienne i świeże spojrzenie jest tym, co przyciąga tutaj ludzi 🙂 A że są też inne, być może popularniejsze miejsca w sieci… cóż, Uważam, że lepiej być wyjątkowym, niż jednym z wielu :).
A fantastyka i jej moc wciągania nie powinna dziwić nikogo kto choć raz wziął taką lekturę do ręki – momentalnie się przepada 🙂
Yennefer, dziękuję. Oprawę graficzną też wybieram starannie i zgodnie ze swoim, dziwnym gustem.
Dziękuję też za życzenia. I wzajemnie życzę… tego samego. 🙂
Michasiu, właśnie odpisałam na maila. 🙂
Tak sobie zamierzam we własnym tempie grzebać się we własnym perfumeryjnym grajdołku. Zawsze miło jest, jeśli ktoś jeszcze ma ochotę w nim posiedzieć. 🙂
A Like This mam drugi flakon już…
Wiedźmo, tak to jest, że czasem się zgadzamy, a czasem nie. I dobrze. 🙂
Bardziej jeszcze nieperfumeryjne pytania też dostaję, ale przecież nie będę o tym tu pisać. Nie jestem jakoś szczególnie tajemnicza, ale ten blog nie jest po to, żeby się lansować, tylko po to, żeby obcować z czymś, co bardzo lubię (kocham to wielkie słowo). Między innymi dlatego piszę używając nicka, a nie nazwiska. Moje nazwisko zarezerwowane jest dla spraw pozaperfumeryjnych.
W kwestii twojej fantastyki: kiedyś na forum jedna dziewczyna napisała, że śniło jej się, że ubrana na różowo i ufarbowana na blond biegałam po jej domu panicznie szukając zagubionego Britney Spears Fantasy. nawet potem dostałam od niej małą pojemność. :))) Ale nie skłoniło mnie to do zmiany kolorów. Na razie przynajmniej. 😀
Może skoro jest Was już dwie, to znaczy, że pisana mi taka metamorfoza? :p
Katalino, masz rację. A nawet kilka racji w tej wypowiedzi. 🙂
W kwestii bycia oryginalnym – ja dodałabym jeszcze, że autentycznym. I w kwestii niesamowitej mocy fantastyki. Można wpaść po uszy i nie chcieć "wypadać".
Tak przy okazji, dumam, gdzie jeszcze jesteśmy zgodne. Ostra muzyka, fantastyka, poczucie estetyki… Co dalej? 🙂
To i ja trochę wazeliną posmaruje ;P
Zacznę o kwestii technicznej – Twój blog jest moim ideałem pod względem przyjaznego układu (nie wiem jak to inaczej nazwać?), chodzi mi o zrównoważony rozkład tekstu, etykiet, reklam, i innych takich, szczególnie etykiety są b. dobre i czytelne. Czesto na zagranicznych blogach (ale też na naszych krajowych) ten element kuleje, bo albo nie ma w ogóle tagów tylko trzeba szukać jakiegoś okienka do wyszukiwania, albo szukac na podstronie jakiegoś spisu recenzji, albo spis jest rozdrobniony na pojedyńcze posty o jednym zapachu (zamiast markami) i rozwleczony na wiele długości strony, u Ciebie jest idealnie – tekst na środku, etykiety po prawej – zdefinowane w sposób jasny, klarowny i sensowny.
Teraz treść – za największy atut uważam to że znalazłaś swoją niszę i jej sie trzymasz, a że jest ona zbieżna z moimi zapachowymi zainteresowaniami to tym bardziej sie cieszę czytając Twoje posty. Masz wyraźny, sprecyzowany ust i dobrze że recenzujesz zapachy ze swojej bajki. Nie rozumiem po co pisać o popularnych, "popowych" jak sugerują niektórzy? Tylko żeby nabić negatywnych czy neutralnych recenzji dla równowagi?
Oprócz pisania o nasamowiecie ciekawych zapachach, robisz to jeszcze w świetnych stylu, inteligentnym, zrównoważonym, ciekawym, z charakterem – idealne połączenie.
Tyle wazeliny i pozdrawiam 😀
PS: pytanie do Wiedźmy w nawiązaniu do twojego wpisu o perfumach jako nadzędziu szatana i zydomasonerii 😀 Kiedyś (chyba) obiło mi sie o uszy że w pruderyjnych czasach królowej Wiktorii używanie perfum było zakazane jako bezeceństwo i niemoralność, wiesz coś może na ten temat. Tak pytam bo wydajesz sie biegła w sprawach historii
Sabbath, bardzo milo jest, korzystajac z Twojego zaproszenia, wedrowac po Twoich bezdrozach i wyboistych szlakach. 🙂 Bede to robic w tym roku z taka sama przyjemnoscia jak w poprzednim! Masz talent do oddawania slowem zapachow i to w sposob pobudzajacy wyobraznie do tego stopnia, ze probuje, od czasu do czasu, skonfrontowac powstaly w mojej glowie obraz z olfaktoryczna rzeczywistoscia. W tej chwili na przyklad sni mi sie seria Huitieme Art Parfum a w szczegolnosi Fareb, ktorego probka mam nadzieje dotrze do mnie w krotce niesiona na skrzydlach poczty polskiej. No i jeszcze Traversee du Bosphore, ale to juz chyba w nastepnym probkobraniu. 😉
Tak, dym, tak, poproszę 😉
Gdy poznaję jakiś zapach, zdarza mi się, że w głowie pojawia się myśl "a ciekawe co myśli o nim Sabbath…" i w wolnej chwili szukam i czytam. Nie jesteś dla mnie wyrocznią, ale ważnym głosem, choć jesteśmy osobami z innych bajek, bo gdy ja lubię leżeć na sianie, łaskotać sie po nosie irysem i zajadać waniliowe ciasteczka w słonecznej Felanilli, to Ty w tym czasie zapewne pogrążona jesteś w otchłani gotyckich katedr lub zgłębiasz bogactwo popiołów lotnych. Dla mnie fantastyka to moje marzenia. Dla Ciebie jakiś drugi świat 🙂 Ubraniowo różnimy się totalnie, ja latem założę welurowe fioletowe mokasynki a Ty czarne glany.
Ale lubię ten blog, bo jest elegancki i gustowny. Zawsze pięknie zilustrowane notki. Bardzo cenię pracę jaką w to wszystko wkładasz.
Pisz tak dalej. Nie zmieniaj się. Jest pięknie. Dziękuje.
Ja na żadne podsumowania się nie porywam – za cienki w pęcinach Bolek ze mnie.
Oudy i kilianowski, i od Armaniego dorwać muszę, inaczej się uduszę. O!
Zaczarowany Pierniczku, sam szablon wybierałam tak, żeby był energooszczędny. Głupio to zabrzmi, ale staram się na co dzień podejmować drobne decyzje, które są przyjazne środowisku. Zakręcenie wody przy myciu zębów, minimalizowanie chemii, energooszczędne żarówki, w miarę możliwości segregowanie śmieci, odkręcenie butelek PET przed wyrzuceniem itd. Ciemne strony zużywają mniej energii. Pomieszałam tylko z kolorami szablonu, żeby było jak najmniej pstrokato.
Etykiety dopracowywałam z czasem. Najpierw były tylko firmy, potem zaczęłam dostawać sygnały, że wygodniej byłoby uzupełnić je o inne, bardziej ogólne. Edytowałam więc każdy post po kolei i dodawałam ewentualne dodatkowe. FAQ wykluło się w ogóle z procesie dyskusji z Left Side of the Moon – cały ten cykl to Jej pomysł.
W kwestii treści, pierwsze recenzje pisałam na forach i zwykle były to opisy perfum, których po prostu używam, bo lubię. Napisanie recenzji zapachu, który mi się nie podoba jest o tyle trudne, że żeby to zrobić, trzeba go "ponosić" trochę. No sorry, ale ileż można? Masochizm jest mi obcy. Mogę się zmierzyć z zapachem brzydkim, ale ciekawym. Natomiast noszenie zapachu, który wydaje mi się mdły i nijaki? Dziękuję, w życiu robimy tyle nijakich rzeczy z obowiązku, że akurat perfumy zostawię sobie w szufladce z etykietką "przyjemności".
Ogromnie dziękuję Ci za wpis: to dla mnie piękny noworoczny prezent, przeczytać tyle miłych i ważnych słów napisanych tak "do rzeczy" i konkretnie. Dziękuję!
W kwestii pytania do Wiedźmy, pozwolę sobie małe słówko. Wedle przekazów historycznych, sama królowa Wiktoria używała perfum, pisano, że perfumowałam się tuż nad, albo tuż pod kryzą, na szyi. Mam wrażenie, że w jednym z tekstów Conana Doyle, Irene pachniała perfumami, a przecież kurtyzaną nie była. Zakazane więc nie było, ale wiesz, jacy są ludzie. Wszystko posuną do skrajności, więc możliwe, że w pewnych środowiskach było potępiane.
Brombap, dziękuję. 🙂
Zapachy HAP są ciekawe, choć oczywiście, nigdy nie jest tak, żeby wszystkie kompozycje z oferty marki nam pasowały. Mnie zostały dwa do zrecenzowania, ale te dwa akurat nieszczególnie mi się pchają na klawiaturę. 🙂 A Traversee… Nie oczekuj fajerwerków. On jest po prostu bardzo miły i bardzo dobry. To też nie jest wada, bo nie zawsze człowiek chce powalać zapachem. 🙂
Piotrze, dym dwa razy, poprosimy. 🙂
Łukaszu, ta serio – w wyrocznie perfumeryjne nie wierzę. W sumie w żadne nie wierze tak do końca. W kwestii piękna operujemy zawsze na "widzimisię" i o ile można liczyć się z czyjąś opinia, to nie sposób zakładać, że spodoba nam się zawsze to samo.
W kwestii gustu zaś niewątpliwie łączy nas jedno – każde z nas ma własny. I dobrze. 🙂
Pozdrawiam. 🙂
Escritoro, jak tez muszę. Jeden z nich już wyrusza do mnie w postaci próbkowej. Przebieram raciczkami. :)))
Sabb, to mamy podobne dziwne gusta szablonowo-blogowe 😉 Ja wręcz nie trawię pstrokatych, migających blogów – choćby nie wiem jak bardzo były ciekawe to niektóre szablony mnie odstraszają. Dlatego czerń i porządek są dla mnie tak atrakcyjne 🙂
Ja również pochwalę!
Oprawa jak najbardziej mi się podoba, jest dobrym dopełnieniem tekstu. Ogólnie szatę graficzną ujęłabym w dwóch słowach : stylowy minimalizm.
Świat zapachów interesował mnie już od dawna ale od strony czysto chemicznej, dopóki nie wlazłam dnia pewnego na Twojego bloga. Opisy zapachów jakie tutaj znalazłam totalnie mnie pochłonęły, podziałały na moją wyobraźnię. Poza tym odkryłam świat perfum niszowych, o którym nie miałam pojęcia, a który ciekawy jest niezmiernie:)
Pozdrawiam serdecznie!
Yennefer, nasze szablony wyglądają nieomal identycznie, tylko Twój tekst nie jest taki wyciągnięty. Czerń i porządek – tak. Czerń i umiar. Czerń i brak krygowania się. Niechaj tak zostanie. :)))
Lynko, dziękuję. 🙂 Bardzo podobają mi się Twoje dwa słowa, zamierzam używać ich w potrzebie. 🙂
Bardzo mnie cieszy, że udało mi się dorzucić swój kamyczek do twojego perfumeryjnego ogródka. zapraszam nieustająco. 🙂
Pytasz "co dalej?" z pewnością jeszcze by się wynalazło kilka wspólnych mianowników ^__^. Ale niezależnie od podobieństw i różnic lubię tutaj do Ciebie zaglądać, bo akurat o perfumach mam jako takie pojęcie, a Ty otwierasz tutaj przed nami kompletnie inny świat 🙂 Właśnie coś a la taką perfumiarską fantastykę 🙂
Twoj Blog jako jedyny z ktorych znamposiada-ten "pazur" (jak Autorka!!!!),to slynne,szlachetne "cos",czego nie znalazlam w innych,sprawiajac,ze wracam zawsze-poza tym zarazilas mnie,zagorzalego "maistreama" nisza,i teraz krece w perfumeriach czesto nosem na "plaskosc" i wtornosc wielu polularnych zapachow-wkurza mnie najbardziej to,ze wypuszcza sie na rynek drogie zapachy,ktorych dobre 80% ceny to marketing,wsciekla reklama -ostatnio dobija mnie niesamowicie nudny,ryczaco przereklamowany Gucci Guilty,boje sie juz,ze gdy otworze deske klozetowa,wyskoczy Rachel Evan Wood i zacznie sie wic kuszaco na podlodze w mojej lazience….
W niszy odkrylam wiele bajecznych doznan,jestem zaskakiwana-nie zawsze pozytywnie,ale zawsze ciekawie (Honore De Pres I Love NY na przyklad-nie podoba mi sie zaden,ale podziwiam kreatywnosc i nowatorskosc autorow-w zyciu bym na cos takiego nie wpadla!!!),no i znajduje krok po kroku "nowych" pachnacych "przyjaciol-wielu z nich wlasnie dzieki Tobie!
Sabby,kocham Twoj Blog i ani mi sie waz zmieniac tu cokolwiek,jest jedyny w swoim rodzaju,czytam zachlannie i zagladam codziennie,i zamierzam to robic jak dlugo bedziesz pisala!!!!
Sciskam Ci az kosci trzeszcza!!!!!
Katalino, perfumeryjna fantastyka… To byłoby coś. Powąchać takiego na przykład cyber punka albo postapo… Choć większość ludzi i tak wybiera fantasy. I do czytania, i do wąchania. 🙂
Tygrysico, aż się nadęłam troszku i nad fotelem uniosłam z dumy i szczęścia. :)))
Reklamy to osobny temat. Nie lubię, unikam, jeśli uniknąć nie mogę – ignoruję. Bywa, że nie lubię reklamy, ale lubię produkt – bo reklam zwykle nie lubię, a produktów jednak jakichś używam. 🙂
W kwestii niszy mam podobnie – uwielbiam dziwolągi i lubię, kiedy zapach okaże się czymś, czego w życiu się nie spodziewałam we flakoniku perfum. A że nie zawsze to, co zaskoczy musi automatycznie się podobać… Życie. 🙂
Ściskam wzajemnie trzeszcząc. :)))
Bardzo mi przyjemnie,jezeli moglam sprawic Ci przyjemnosc! Zawsze do uslug!!!Tym bardziej ze do Ciebie moje "kadzenie" zawsze jest szczere.
Co do reklamy-tez staram sie unikac-szkopul w tym,ze tych najnamolniejszych niestety nie da sie zadna miara uniknac…Jaki magazyn otworze,do jakiej przecietnej perfumerii nie wleze,ostatnio nawet w TV-wszedzie wije sie albo gapi na mnie powloczyscie babsko od Gucci…przysiegam,ze jak ja kiedys spotkam na ulicy(raczej nie grozi…;>)to trzepne ja tak jej plakatem ze do domu poleci bez samolotu….Grrrr…..Nie do zniesienia…
Czaje sie teraz na Montale Mukhalat-a jak dojade do Paryza to posuwam jak nic do Palais Royale-tak to sie nazywa?-po Rahat Loukum o ktorym marze namietnie….Aaaach…
Och sorry,Alina to ja,niechcacy zalogowana bylam kontem corki….
Ten komentarz został usunięty przez autora.
dla mnie w 2010 największymi zapachowymi objawieniami było:
1. Laboratorio Olfattivo Alambar
2. Serge Lutens Boxeuses
3. Miller et Bertaux OM
4. G.Nejman Emir
5. Laboratorio Olfattivo Daimiris
6. Carthusia 1681
olbrzymim rozczarowaniem 2010:
1. CommeDesGarcons Wonderwood (niestety)
2. Amouage Opus 1,2,3
3.Micallef Shanaan (z 2009r?)
Baby, kadzenie to ja lubię. 🙂
Mukhalat nie znam, ale Rahat Loukoum rzeczywiście w Twoim stylu. Wiesz, co jest najlepsze? Że mnie się RL podoba. naprawdę! Cuda. Cuda się dzieją. :)))
Jarku, chodzi o nowo poznane, tak?
W kwestii Wonderwooda, test z próbki mnie nie powalił. Duuuuża dawka z flakonu to dopiero odjazd. Już marzę o drugiej flaszce (jedną już nabyłam).
A Bokserki bardzo ładne. Postaram się w najbliższym czasie wziąć się za nie.
Tylko i wyłącznie nowości z 2010.
w 2010 było więcej objawień zapachowych, ale z poprzednich lat.
a Bokserki to najlepsza śliwka Z jaką miałem styczność,Więc czekam na recenzję.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Szkoda że z wszystkich zapachów które wymieniłaś, znam ledwie 2 🙁
Wonderwood i Ninfeo Mio
Gratuluję flakonu Wonderwooda.
Marzę o poznaniu go na kimś innym, bo mnie jednak nie kocha 😀
Bokserki będą. Już odgrzebałam próbkę. Tez mi się podobają, a śliwka kojarzy mi się z tą z Feminite du Bois. czyi lepiej się nie da. :)))
Wonderwood natomiast pachnie na mnie dobrze tylko w ilościach ogromnych – z 10 do kilkunastu psików. Wtedy ma moc. Ale zużywa się z gwizdem dosłownie… 🙁
Lubie u Ciebie bywac bo przez pare chwil moge poczuc sie w jak innym wymiarze;))
Nie wazne,ze niektorych zapachow nie znam badz nie chce poznac poniewaz piszesz tak sugestywnie,ze dajesz mozliwosc oderwania sie od rzeczywistosci.To tak jakby zanurzyc sie w innym swiecie,ktory przenosi Nas w nowe,nieznane rejony.
Czasami stajesz sie inspiracja,pobudzasz ciekawosc i sprawiasz,ze "tego czegos" sie chce!
O perfumach mozna pisac na wiele sposob,Ty robisz to wspaniale i tego sie trzymaj:)
Twoj blog sie wyroznia i zycze Ci aby tak zostalo!
Pozdrawiam :*
Podpisałabym się pod komentarzami, że czasami wystarcza sam opis 😀 by zanurzyć się w świecie zmysłów choć na chwilę, nawet nie czując zapachu 🙂 I to jest piękne 🙂
Co do hitów, może będzie kiedyś okazja by powąchać pierwszą czwórkę 🙂 Jest bardzo ciekawa składowo! :))
Hexx, Left Side of the Moon – dziękuję Wam. Czasem zdarza mi się przeoczyć komentarze, ale w końcu do nich docieram – jak dziś. I wtedy jest mi miło bardzo. Naprawdę dziękuję. To, co napisałyście jest dokładnie tym, o czego przeczytaniu marzę.