Hermes Elixir des Merveilles
Słońce z pomarańczy
Zapach jest gęsty, słodki, rozleniwiający.
Pierwszy akord tego niezwykłego eliksiru to rzeczywista, sugestywna kandyzowana skórka pomarańczowa w jeszcze bardziej sugestywnej czekoladzie. Skórka soczysta, chrupiąca, pieczołowicie wysmażona do przezroczystości niemal; czekolada zaś mleczna, słodka, rozgrzana, półpłynna.
Po kilkunastu minutach nuty zaczynają się mieszać, pogłębiać, dochodzą akordy kremowe, bardziej żywiczne, czasem cierpkawe - jednak nie na tyle, by zaburzyć tę otulającą, miękką, balsamiczną słodycz.
Rozwinięcie zapachu przesuwa go nieco w stronę drzewności. Drzewności jasnej, świeżej, ale nie zielonej.
I przez cały czas jest to zapach w niezwykły, naprawdę cudowny sposób słodki.
Wedle mojej osobistej klasyfikacji Elixir des Merveilles to "ulep" - czyli słodycz totalna.
To, co w tej słodyczy najpiękniejsze to fakt, że nie jest mdła, ani też żywcem z talerza wzięta, jak wytwory Comptoir Sud Pacifique czy nieszczęsne Cotton Candy Demeter, nad którym pastwiłam się gdzieś wcześniej.
Dodać jeszcze wypada, że to jeden z najbardziej trwałych znanych mi zapachów. Przez wiele, wiele godzin tak samo otulający i tak samo poprawiający nastrój.
Data powstania: 2006
Twórca: Jean Claude Ellena
Nuty zapachowe:
Twórca: Jean Claude Ellena
Nuty zapachowe:
kandyzowana skórka pomarańczy w czekoladzie, klementynka, karmel, wanilia, bób tonka, kremowe mleko, drzewo sandałowe, kadzidło, żywica, ambra, balsam Peru, balsam Siam, dąb, paczula, cedr.
Recenzja tak smakowita i plastyczna, że aż zgłodniałam :) Nie żartuję, słodko i pomarańczowo było mi w czasie tej lektury. Sabbath, ja przez Ciebie utyję! ;-)
OdpowiedzUsuńAragonte
Piękny,soczysty opis.Nabrałam ochoty na poznanie wersji Elixir.Znam tylko Eau-nie mogę nosić,przeszkadza początkowa słonawa mdła nuta.Ciekawa jestem jakie widzisz różnice między Eau i Elixir?Wyobrażam sobie że Elixir jest bardziej energetyczny.Flakon jest bajeczny.Świetny blog!afterburn
OdpowiedzUsuńAragonte, teraz dopiero doczytałam. :-D
OdpowiedzUsuńJakoś się Twojego tycia nie obawiam. jesteś szczupła jak śledzik.
Afterburn, ja przyznaję, że do Eau des Merveilles stosunek mam ambiwalentny.
Z jednej strony - kiedy go poznałam, uznałam, że jest ładny. po prostu ładny i nie mój.
Kiedy poznałam Elixir zaczęłam odbierać Eau tylko i wyłącznie jako rozrzedzoną morską wodą wersję totalną. To chyba ta słona nuta, o której wspominasz.
A jednak, niespodziewanie w tym roku, podczas powrotu z wakacji psiknęłam sobie Eau na nadgarstek w sklepie na lotnisku i... Nie wiem, czy to kwestia afrykańskiego upału, czy dwutygodniowego taplania się w morzu, czy kwestia faktu, że przez kilka tygodni nie miałam dostępu do swojej pomarańczowej kuli, ale zdał mi się naprawdę piękny. I to nie tylko rozbełtanym pięknem Elixiru, ale własnym...
Myślę, że przetestuję Eau raz jeszcze, ale chyba Elixiru nie przeskoczy.
Gdybyś miała ochotę na próbaska Słońca z pomarańczy - skrobnij do mnie PW. Z przyjemnością przeczytam Twoje porównanie tych zapachów.
Dziękuję:)Elixir jest mocniejszy.Otwarcie to pomarańcza tak realna że można dotknąć.Soczysty,gęsty i zwarty.Dopamina pulsuje pomarańczowymi falami.Gdzieś pojawia się ta słona nuta(jednak jest..)lekko mdła.Jest konar wyrzucony przez fale morskie i dużo grubego cukru.Elixir bardziej charakterny,Eau też piekny.Zbiorę wrażenia i jak poukładam napiszę recenzję.
OdpowiedzUsuńSweet dreams Sabbath:)Piękne zdjęcie!
Fajnie, że próbka dotarła bezpiecznie.
OdpowiedzUsuńWrażenia mamy podobne, jak widzę, choć na mnie, na szczęście słona, mdła nuta znana mi z Eau nie występuje.
Dziękuję Ci bardzo za ten opis.
Elixir rzeczywiście jest chyba bardziej charakterny, choć to charakter łagodny dość... ;-)
Właśnie, przez przypadek, trafiłam na Twoje recenzje i... dziękuję, że piszesz! Z niektórymi opiniami się zgadzam, z innymi nie, o innych zapachach nie mam zielonego pojęcia. I właśnie cd. tych ostatnich- zachęcasz do poszukiwań, do pójścia drogą trochę inną niż wszyscy. Kusisz ;) głównie dlatego, że w przypadkach kiedy się z Tobą zgadzam w ocenie jakiegoś zapachu, Twoje opisy są po prostu niezwykle zmysłowe, takie jak uczucia tuż po "zakochaniu" się w jakichś perfumach.
OdpowiedzUsuńOlu, ten miły post w prima aprilis każe mi się zastanowić nad tym, czy w ogóle zasługuję na taką opinię.
OdpowiedzUsuńNawet jeśli to żart, dziękuję szczerze, bo Twoje określenie mojego stanu, jako zakochanie w zapachu jest trafne. Reaguję czasem jak zabujany dzieciuch. ;-)
xD Fakt, napisałam to w prima aprilis, ale tak mi się coś wydaje, że nawet nie spojrzałam na datę.
OdpowiedzUsuńA komentarz był na poważnie.! Nie śmiałabym żartować, bo sama kocham perfumy.
Wobec powyższego dziękuję jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńA zamiłowanie do perfum rzeczywiście świetnie ubarwia życie. Zwykły wieczór w domu może stać się wyprawą w inny świat. Prawie jak z książką, tylko inną drogą trafia do nas ta wirtualna rzeczywistość.
Miło mi, że znów mnie odwiedziłaś. :-)
A mi miło, że Tobie miło ;)))
OdpowiedzUsuńBo mam zamiar odwiedzać "sabbath of senses" kiedy znajdę czas na przyjemności. Niestety nie mam go za wiele, ale jednak czasem się taki pojawia...
Uwielbiam je ( dobrze wiemy, kto mnie nimi zaraził). Powiem szczerze, że od kilku miesięcy mam problem jak je sklasyfikować:) Dla mnie one nie są słodkie, ulepne. Soczyste też nie. Są doskonałe w swej "pełnośći". Tak bym je określiła - jako "pełne", skończone, bogate. Nie umiem oddać tego bardziej precyzjnie. A przy tym ich zapach niesamowicie poprawia mi humor:)
OdpowiedzUsuńTeraz na to wpadłam - więc się jeszcze dopiszę:) One są dla mnie idealnie - pomarańczowe. Tak - dla mnie to pomarańcza idealna - nie podprawiona słodkością, cukrem, ale też nie kwaskowata i musująca - jak w letnich perfumowych propozycjach na lato.
OdpowiedzUsuńI wyczuwam w nich jeszcze cudowną skórkę mandarynki:)
Słoneczna pomarańcza podziałała na moje zmysły, zwłaszcza, że rozwinięcie i dopełnienie jest drzewne i nie ma nic wspólnego z lukrowanym ulepkiem ;). Może mój Ci on jesienną porą, kiedy plucha za oknem i słońca tak bardzo potrzeba? Czy został z Tobą na stałe czy jednak okazał się zbyt gęsty i słodki? :)
OdpowiedzUsuńPozostał, a jakże.
OdpowiedzUsuńFlakon stoi na półce, używany sporadycznie i raczej w warunkach domowych (muszę dbać o swój image twardziela ;)), ale nie oddałam.
Próbkę Elixiru dopisuję do listy.
:D Dziękuję serdecznie :))
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUdało mi się ostatnio zrobić konfiturę cytrynową, która oprócz standardowej dla tego typu wyrobów słodyczy, rozpuszcza się w ustach z lekko gorzkawym posmakiem.
OdpowiedzUsuńGdyby zamiast cytryn użyć kandyzowanej skórki z pomarańczy i całość doprawić solidną łyżką soli morskiej.... byłby elixir ;)
Pomimo soli bardzo je lubię. Zapach trwały i otulający. Otulajacy nie grubym kominem, a lekkim szalem, na tyle jednak do ciała przylegającym, że nie straszny mu delikatny wiatr niosący zapach morskiej bryzy. Bo taki jest dla mnie elixir. Jak upalny koniec lata na morskiej plaży- ale nie na ręczniku, w stroju kąpielowym, ale w letniej sukience, kapeluszu, siedząc na drewnianej werandzie i czytając Mrożka.