Penhaligon’s Opus 1870

 

Opus = dzieło

Naprawdę

Zaczyna się nutką pieprzu – pierwsze wtulenie nosa w nadgarstek kończy się takim małym „psik”.

To świeżo zmielony, czy raczej zmiażdżony czarny pieprz w kulkach.

Same kulki też świeże, jeszcze lśniące, nie ma w nich jej kurzowej nuty pieprzu, który kupuje się w stanie zmielonym i przechowuje.

To popieprzone otwarcie wzbogacone jest nutką skórki cytrusowej (raczej gorzkawą, niż musującą) i zapachem kolendry (nie świeżej zieleniny, lecz takiej suszonej w pęczkach).

Wszystkie składniki kuchenne,

a zapach… piękny.

A potem jest tylko lepiej: po kilkunastu minutach pojawia się bogactwo korzennych przypraw (korzennych zwanych korzennymi, nie zaś będących korzeniami w sensie botanicznym): miałki cynamon wygładzający świdrujący w nosie pieprz, takie ledwo dosuszone goździki ze śladem kwiatowej miękkości, pozbawiony słodyczy zapach miodu, może raczej pierzgi…

I wreszcie nuty drzewne: cedr w pięknej postaci umiarkowanie wyschniętego żywicznego drewna, sandałowiec zaznaczający swą obecność wyrafinowanym aromatem przywodzącym na myśl misternie rzeźbione w drewnie kwiaty, plus jakiś szczególny, gładki, prawie aksamitny dodatek, który kojarzyłby mi się z Orientem, gdyby nie to, że nie ma w sobie tej orientalnej ciężkości i lepkości.

Zapach niezwykły: wytrawny, ale nie przysadzisty, korzenny, ale nie słodki, głęboki, ale wciąż lekki.

Dzieło sztuki!

Zupełnie poza wrażeniami zapachowymi zaznaczyć wypada, że fachowcy w Penhaligons zrobili coś, na co, niestety, nie wpadli ludzie odpowiedzialni za flakony Lutensów: pod oplatającym szyjkę zwieńczonego (plastikową) kulką flakonu sznureczkiem ukryli atomizer. Rzecz niezwykle ważna i dla wygody użytkowania, i dla trwałości perfum.

Data powstania: 2005

Nuty zapachowe:

nuta głowy: czarny pieprz, yuzu (owoc cytryny), kolendra

nuta serca: cynamon, kadzidło, angielska róża goździkowa

nuta bazy: australijski sandałowiec, drzewo cedrowe, piżmo, cytrusy

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

4 komentarze o “Penhaligon’s Opus 1870”

  1. Stylistka Tekstu

    Przyszłam na Twój blog, żeby sprawdzić, czy i co napisałaś o tym zapachu, bo zaczęłam go dziś testować.
    Próbka trafiła do mnie jakieś 3 miesiące temu i sama nie wiem, czemu dopiero dziś jej użyłam? Niby od razu powąchałam i to, co poczułam spodobało mi się, ale dopiero dziś miałam okazje poznać wszystkie "odsłony" Opusa i naprawdę jestem pod wrażeniem. Nie spodziewałam się po Opusie aż tyle…

  2. Stylistko, wybacz, przeoczyłam Twój komentarz.
    Cieszę się, że i na Tobie Opus zrobił wrażenie. Przyznaję, że i ja nie oczekiwałam po kompozycji Penhaligon's tak nietypowej urody.

  3. Opus znam i lubię, choć nie należy do moich ukochanych zapachów. Miałam dziś natomiast okazję powąchać nowy zapach Penhaligon's – Juniper Sling na bazie jałowca i brandy. Szukałam dziś letniego zapachu (Kardynał, choć ukochany już chyba do grobowej deski, jest za ciężki na obecne temperatury) i po pierwszym powąchaniu Junipera poczułam znajome motyle w brzuchu, pojawiające się tam tylko wtedy, kiedy zapach dotyka mnie i przemawia do mnie niemal zupełnie. Zauroczył mnie kompletnie, ale nie odwzajemnia mojego uczucia, bo nie chce trzymać się mojej skóry 🙁 Jestem ciekawa, czy i kiedy o nim napiszesz i jakie będą Twoje wrażenia 🙂 Pozdrawiam serdecznie z oparów Diptyque Eau de Lierre, które zdecydowanie lubi mnie bardziej niż eteryczny Juniper.

    1. O! Nie znam jeszcze, ale jestem zaintrygowana. Zwrócę uwagę na Juniper Sling. Uwielbiam zapach jałowca, a alkohole w perfumach wychodzą nadspodziewanie interesująco. Dziękuję Ci. Myślę, ze to może być coś mojego. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Wielka mała zmiana

Czy wchodząc na Sabbath of Senses zdarza Wam się spoglądać na pasek adresowy? Jeśli spojrzycie teraz, oto co na nim zobaczycie: sabbathofsenses.com Tak, zrobiłam to. 

Czytaj więcej »