Eliksir mocy
Santal de Mysore to mój numer jeden wśród zapachów Palais Royal de Shiseido.
Słodki, ciężki, a zarazem rzeczywiście mocno przyprawowy i drzewny. Kompozycja aż gęsta od treści.
Bardzo charakterystyczna dla perfum sygnowanych przez SL baza została tu pogłębiona, wygładzona i wyciągnięta do przodu. Jeśli kogoś ona męczy – tym razem zamęczy go na śmierć.
Ale… po kolei.
Po pierwsze Santal de Mysore jest zapachem względnie statycznym, nie zmienia się, nie ukazuje różnych oblicz, nie wyskakują z niego żadne niespodzianki w postaci żelek w lesie, czy rabarbaru na gałęzi.
Od początku jest przyprawowo – drzewny, mocny, charakterny. Siecze ostrymi korzennymi nutami wzmocnionymi dodatkiem karmelizowanej żywicy, wali obuchem nut drewnianych i omamia kadzidłem. Naprawdę można zaliczyć odjazd.
W miarę jak zapach zadomawia się na skórze, granice nut zacierają się, poszczególne elementy zapachu splatają się w ciężki warkocz, osiadają na człowieku jak leniwy tygrys – pozornie nieruchawe, a jednak pełne utajonej siły; z wierzchu miękkie, a jednak z ostrą, drapieżną nutą. Nie jest to zapach w typie pokojowego kotka.
Warto zaznaczyć, że mimo niewątpliwej słodyczy – nie jest to aromat spożywczy, wyczuwalne w nim przyprawy nie są kuchennymi ingediencjami, a drewno nie jest drewnem grzecznie oheblowanego kuchennego taboretu.
Muszę przyznać, że z moją skórą zapach ten współgra idealnie. Jak dym, który osnuwa, przenika ciało i wtapia się w nie tak, że nie sposób odnaleźć zapachu tego, czym było przed tym szczególnym zespoleniem.
To sprawia, że nie czuję tej bogatej, barokowej wprost kompozycji tak intensywnie, jak bym chciała. Jest jednak wyczuwalna dla otoczenia, choć trzyma się dość blisko „nosiciela”.
Podsumowując:
niezwykły, potężny, fascynujący, hipnotyczny – po prostu obłędny!
Data powstania: 1997
Twórca: Christopher Sheldrake
Nuty zapachowe:
sandałowiec z Mysore, kmin, przyprawy, żywica styraks, karmelizowany benzoes
9 komentarzy o “Serge Lutens Santal de Mysore”
„Nie wyskakują z niego żadne niespodzianki w postaci żelek w lesie, czy rabarbaru na gałęzi.” – Sabbath, dzięki za chwilę radości przed monitorem! Naturalnie wiem, że te żelki to aluzja do Lutensowskiego Chypre Rouge 😉 Nie odniosę się do samego zapachu, bo dopiero czekam na wspólne zakupy, po których dochrapię się odlewki, ale brzmi, no cóż, frapująco 😉
Rabarbar na gałęzi to Atlas Cedar Brosseau. 🙂
Cieszę się, że skusiłaś się na odlewkę, choć szkoda, że w ciemno. Trzeba było dać znać.
Swoją drogą, mam wrażenie, że wykopałam ten zapach z niebytu. Nikt prawie go nie zna, ale wspólnozakupowa flaszka została rozdrapana jako pierwsza. 🙂
Podobnie z niebytu wyciągnęłam kiedyś Safran Troublant, który Quality sprowadzało po raz pierwszy na moją prośbę.
Mam nadzieję, że Santal de Mysore Cię nie rozczaruje.
Chyba wąchałam Santal de Mysore podczas Twojej krótkiej wizyty w W-wie, ale na pewno nie globalnie. Cóż… bez ryzyka nie ma zabawy 😉
Ja dzisiaj zaczęłam agitować panie w Quality pod kątem Lutensów jako takich i zamierzam ponawiać te agitacje, zwłaszcza jeśli znowu kiedyś spotkam tam panią Missalę 😉
Z panią Missalą pod kątem Lutensów to chyba co druga osoba z forum rozmawiała. 😉
Kłopot nie w tym, że oni nie chcą, tylko w tym, że Palais Royal szuka większego dystrybutora, takiego jak niemiecki Douglas na przykład. Quality to dwa punkty handlowe – PR nie opłaca się podpisywać z nimi umowy, bo w ten sposób zamkną sobie rynek.
Sabb, właśnie odebrałam swoje wspólnozakupowe 5ml z kolejnego rzutu Lutków i muszę się podpisać pod Twoją recenzją obiema rękami (za jej sprawą podjęłam też decyzję o przygarnięciu Santal :-))Korzenny i barokowy idealnie oddają klimat Lutka. Ja jednak wyczuwam w nim te przyczajone żelki, które atakują mnie tym intensywniej im dłużej zapach trwa na skórze 😉
Soulie, bardzo się cieszę, że się nie rozczarowałaś.
Żelki wykopałam z Chypre Rouge – tam je czuję. I wcale mi nie przeszkadzają. 🙂
Może ten słodki, lekko spożywczy zapach to karmelizowany benzoes? Miałam kłopot z określeniem go dopóki nie odkryłam tej samej, szczególnej nuty w Un Bois Vanille. Porównałam składy obu zpachów i… Voilla! Karmelizowany benzoes. 😉
Kolejne dwa zapachy na liście do testów. Żelki ♥
Szczególnie złote misie Haribo 🙂
A czytałam już ! 😛
Och Boże muszę powąchać!!!!!!!!!!!!