Pierwsze wrażenie powala. Mnie przynajmniej.
Jakaś ciężka, syntetyczna, zwarta jak polimer nuta kojarząca mi się z zalaminowanym, w niemożliwy sposób utrwalonym powietrzem drgającym nad rozgrzaną ebonitową płytką. Wiem, że to paradoks, ale to właśnie przychodzi mi do głowy.
Po otrząśnięciu się z tego nienormalnego wrażenia nos zaczyna odróżniać przeplatające się ze sobą, mieniące się i wijące nuty słodkiej kandyzowanej skórki cytrusowej, kawowych pralin, oleju maszynowego i kostki dezynfekującej do WC. Jestem pewna, że za tę ostatnią zapachową niespodziankę odpowiedzialny jest imbir – coś podobnego, choć nieporównywalnie łagodniejszego pojawiało się we Fresh Ginger Demeter. Po zmieszaniu aromaty te dają efekt umiarkowanie odpychającej pasty (a może płynu) do podłóg. Przy czym zadziwiające jest to, że ta umiarkowanie odpychająca woń jest jednocześnie umiarkowanie pociągająca. Człowiek siedzi z nosem w zgięciu łokcia i tropi elementy składowe tego niesamowitego efektu. Czasem, kiedy oddalimy receptory od bezpośredniego źródła zapachu pojawia się na mgnienie oka piękna, pomarańcza. Czasem coś w rodzaju chłodnej miętowo-rumiankowej herbatki. Czasem daleka woń jakiegoś orientalnego olejku. A jeszcze innym razem po prostu biurowy korytarz po dezynfekcji.
Przyznaję, że do samego końca frapująca, stymulująca zmysły niejednoznaczność tego zapachu działa człowiekowi na wyobraźnię. I na nerwy.
Bo naprawdę trudno mi orzec jednoznacznie, czy ostra nuta znacząca zapach jak rysa, to piękne, alkoholowe Amaretto, czy Lizol. Nie wiem też, czy ta lśniąca warstwa politury to perfekcyjnie oczyszczona, utwardzona żywica, czy po prostu rozgrzany jeszcze syntetyk. Czy nuty drzewne to nadpalony mahoń, czy podwędzane podkłady kolejowe. I wreszcie trudno mi rozsądzić, czy nuta skórzana to rzeczywiście lakierowana skóra, czy lakierowana imitacja.
Moje opinie o Bois de Copaiba zmieniają się nie tylko z dnia na dzień, z aplikacji na aplikację, ale dosłownie z minuty na minutę. W przeciągu pół godziny z dwadzieścia razy zmienia mi się odbiór tego zapachu i ostatecznie nie potrafię zdecydować, czy jest ładny, czy nieładny. Wiem za to z całą pewnością, że jest niezwykły.
Twórca: oczywiście Pierre Guillaume
Nuty zapachowe:
skrystalizowany miąższ pomarańczy, czerwony imbir, amaretto, copahu (żywica drzewa copaiba), mahoń, mirra, sandałowiec