Lorenzo Villoresi Patchouli

.

Że Patchouli śmierdzi nie miałam wątpliwości od pierwszego kontaktu.
Tak, naprawdę użyłam tego słowa.


Problemem było znalezienie porównania, osadzenie zapachu w kontekście. Z pomocą przyszła mi Aggie, autorka bloga Zapachem i historią malowane (w linkach po prawej). Otóż to Aggie znalazła porównanie idealne i nie będę Jej tego honoru odbierać.
Patchouli śmierdzi starą kanapką. Nie „starą kanapką” taką sobie zwyczajną, ale zjawiskiem, z którym znaczna część z nas miała okazję zetknąć się przynajmniej raz w życiu: śniadaniem szkolnym zapomnianym w ostatnim, przedwakacyjnym dniu lekcyjnym i odnalezionym w tornistrze czy plecaku po dwóch upalnych miesiącach. Pamiętacie?
Ostry, kwaśnawy, smród zaparzonej, ciepłolubnej pleśni. Brrr…

Fakt, że wytrzymałam testy i w ogóle mogę cokolwiek napisać o rozwoju zapachu wynika wyłącznie z przemożnej chęci podzielenia się tą rewelacją.
A rozwój zapachu przebiega, jak gdyby te kanapkę z woreczka wyjęto i zostawiono w niedużej, źle wentylowanej kuchni. A wrześniowa pogoda (mamy wrzesień – w końcu po coś zaglądaliśmy do tego tornistra): upał i wilgoć sprzyja leżakowaniu w intensywnie „aromatyczny” sposób.

Oczywiście obecność paczuli w tym zapachu nie ulega wątpliwości. Jest, tak jak w opisie, w każdej fazie, od pleśniawego otwarcia, przez gorzkawą, pachnącą trochę jak wysypisko starych leków nutę serca, aż po drzewną bazę doprawioną czymś, co przypomina mi gaz pieprzowy i drapie w gardle.

To jeden z najbardziej antypatycznych typów w perfumeryjnym uniwersum.
Moim zdaniem, oczywiście.

Data powstania: 1996
Twórca: Lorenzo Villoresi

Nuty zapachowe:
Nuta głowy: paczula, lawenda

Nuta serca: paczula

Nuta bazy: paczula, sandałowiec, wetiwer, drewno cedrowe, mech dębowy, benzoes, piżmo

* Na dowód, że nie jestem wrogiem paczuli jako takiej kilka linków do moich poprzednich paczulowych wynurzeń:
Patchouli 24 Le Labo
Patchouli Patch l’Artisan Parfumeur i Patchouly Etro
Patchouli Empire I Hate Perfume
Patchouly Profumum

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

5 komentarzy o “Lorenzo Villoresi Patchouli”

  1. Lepiej bym tego nie wyraziła! Bardzo dziękuję za tę recenzję, bo o zgrozo, podczas gdy ja miałam zdecydowane wrażenie, że Patchouli ŚMIERDZI, mój mąż i dzieci były nim zachwycone :-O. Teraz już wiem, że z moją głową wszystko w porządku. Nigdy wcześniej tak nie szorowałam nadgarstka ostrą gąbką z płynem do naczyń. Potem jeszcze wysmarowałam kawą, żeby zabić ten porażający smród :-|.

  2. Oj tam oj tam.
    Z tym zdjęciem na górze to przesada :))))
    Uwielbiam Twoje mięsiste posty z gatunku FUJ'ów, jak ten powyżej, ale od początku nie mogę się nadziwić, że taki Zacny Nos stawiający czoła największym wyzwaniom, trudno zNOSi paczulę.
    Powyższy zapach miałam dziś okazję przetestować przy okazji warsztatów w Missali i zachwyciłam się niezmiernie.
    Villoresi Patchouli to klasyk, wzorzec paczuli w Sevres pod Paryżem, paczula w postaci czystej i niezakłóconej. To zapach z dawnych punkowych czasów, gdy znaczna część znajomych używała olejku paczulowego w charakterze perfum. Poezja! No, taka czarna poezja.
    Nie wiem, czy używałabym go na co dzień. Jest arcytrudny, zwłaszcza otwarcie. Nie jestem paczulocholikiem jak pewna znajoma Małgosia, ale też nie boję się paczuli w żadnej chyba postaci.
    Tutaj, po jakimś czasie, znika pleśń i zostaje paczula – z całym swoim surowym pięknem.
    Tak, jakby tę spleśniałą kanapkę oskrobać, wywietrzyć i wrzucić na 3 sekundy do mikrofalówki do lekkiego odświeżenia.

  3. Teraz dopiero znalazłam ten komentarz.
    Dla mnie Paczula Villoresiego nie jest zapachem czystego olejku paczulowego. czysta paczula to (moim zdaniem) Patchouli Empire IHP.
    Gdybym miała wybierać paczule najbardziej poruszające, to byłyby to zapachy Mazzolari i Reminiscence. Ale tak, jak piszesz, nie jestem paczulofilna, więc moje ulubione paczule nie sa paczulowe. 🙂
    Myślę o tych wyzwaniach… Wiesz, to nie jest tak. ja nie stawiam czoła trudnym zapachom. Używał samych łatwych. 🙂 Kadzidła, drewno, spalenizna, smoła nawet – to dla mnie zapachy ładne i łatwe. Trudna to jest róża. Myślę, ze to podobnie jak z muzyką: ludzie mówią, ze słucham trudnej muzyki, a dla mnie ona jest łatwa i naturalna. Disco, to dopiero ciężka do zniesienia oprawa dźwiękowa. 🙂

  4. O, a ja dopiero znalazłam Twoją odpowiedź 🙂
    Sab, chyba zdajesz sobie sprawę jakby to brzmi – same łatwe: kadzidło i smoła :)))) Pewnie jeszcze oud? Ale chyba wiem, o czym mówisz i w pełni się zgadzam. Jeśli się lubi kadzidła to większość zapachów kadzidlanych jest po prostu ładna, bo pachnie kadzidłem. Nosi się je lekko i z czystą przyjemnością. Z muzyką jest podobnie, pewnie z gustem teatralnym, filmowym albo wnętrzarskim też. Dla mnie naturalne są czerwone ściany, ktoś inny woli szpitalną biel. Albo disco.
    Ze stawianiem czoła to chyba bardziej miałam na myśli rozwój. Czasem z czasem odkrywa się nowe oblicze trudnych dla nas nut i zaczynamy je może nie lubić, ale np. darzyć respektem. Sama chyba kiedyś wspominałaś, że uczysz się róży. Ja odkryłam lawendę w Gris Clair.
    Dlatego po raz kolejny powtórzę jak się cieszę, że tu trafiłam.
    Ze smołą zupełnie mi nie idzie, a jeszcze bardziej ze spalenizną – właśnie pozbyłam się w wymianie Patchouli Le Labo i Tar'a CdG.
    Dzięki za podpowiedzi paczulowych zapachów. Pozdrawiam.

  5. POdobnie to widzę: łatwe jest dla nas to, co podoba nam się bez przygotowania, uczenia się i pracy nad zrozumieniem. U mnie ta łatwość jest po prostu trochę obok tego, co za łatwe uważają inni. Ale żadna w tym przecież moja zasługa.. 🙂

    W którymś z klasycznych "Panów Samochodzików" był fragment o uczeniu się sztuki. O tym, ze ludzie uczą się czytania, pisania, nawet chodszenia i uwazają to za normalne, ale na uczenie się sztuki czasu nie poświęcą, choć na przykład Picasso ewidentnie wymaga chwili na zrozumienie jego prac.
    Uczę się nie tylko róży. Uczę się zrozumienia zapachów, które nie sa intuicyjnie moje. Nosić ich pewnie nie będę, ale wielką jest dla mnie przyjemnością fakt, że zaczynam je doceniać, podziwiać, lubić.

    I tak uczciwie: ja też się cieszę, że tu trafiłaś. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Maisam Rasasi

Pachnidła arabskie to, przede wszystkim, olejki. Używane do pielęgnacji i aromatyzowania ciała, włosów i bród. Broda to też włosy, ale jako człowiek włosów na brodzie

Czytaj więcej »

Boxeuses Serge Lutens

. Nazwanie perfum „Bokserkami” to, przyznajcie, nietypowy koncept. Oryginalny, ale też trochę ryzykowny, bo nazwa kojarzy się raczej mało pachnąco… I bokserki w znaczeniu „kobiety

Czytaj więcej »