Serge Lutens Fourreau Noir

Czyli psinco w kilku zdaniach

Bo co można powiedzieć o zapachu na podstawie woskowej próbki?
Psinco.
I ten wpis, to jest właśnie dokładnie tyle.

Nie pojmuję polityki Salonów Shiseido. Nie jarzę, dlaczego, skoro wysyłają człowiekowi zaproszenia na premiery i prezentacje (oczywiście u nich, na miejscu, w Paryżu), to czemu u licha nie mogą zamiast bezsensownego kartonika z woskowymi pryszczami wysłać mu normalnej, przyzwoitej fiolki z płynem. Choć kropelką, ale w postaci, w jakiej człowiek będzie (ewentualnie) ów produkt nabywał.

Jakiś czas temu doszłam do wniosku, że wąchanie wosku z dziurki, jak to czyni większość użytkowników próbek Palais Royal, to działanie jałowe i bez sensu. Wsadzam więc palec w otworek (jak to brzmi!) i używam wypełniającej go substancji jak „solid perfume” – rozprowadzam na skórze.
Niestety, czy to wina konsystencji nośnika, czy też samego zapachu – Fourreau Noir w tej postaci nie zachwyca. Sheldrake wielkim kreatorem jest, ale akurat najnowszy zapach linii pałacowej SL nie zachwyca i już.

Niby wszystko jest na miejscu: nuty z opisu wszystkie są. Jest kalafoniowa nieco lawenda z Encens et Lavande; jest multum jasnego piżma – im bliżej bazy, tym więcej; są migdały, którym dolega ten sam naftalinowy defekt, który psuje Daturę Noir; jest bób tonka i nawet nieco cherlawy akord dymny też się znalazł, choć do szczytowej formy mu daleko, bo podśmierduje chłodnym tytoniem jak w Fumerie Turque. Poza tym mamy tu jeszcze nutę podsuszonych owoców przypominającą Bois et Fruits, mszysty cień nadający smaczku Chypre Rouge, zawiesisty akord kwiatowy, w którym najintensywniej czuć tuberozę, krztynę karmelizowanych żywic oraz zapewne sto innych składników, których na podstawie woskowej próbki nie podejmuję się tropić.

Całość bogata, prawdziwie Lutensowska, ale jednocześnie zdaje się pozbawiona ducha. I nie wiem, czy to moje przykre odczucie wynika z tego, że mój zblazowany nos zamiast objąć kompozycję całościowo rozłożył ją na nutki znane z poprzednich dzieł Sheldrake’a, czy z tego, że tym razem wielkiego Christophera rzeczywiście opuściła muza i poskładał nowy domek ze starych klocków, czy wreszcie z tego, że testuję woskową próbkę, która wypłaszcza się na skórze po pół godzinie, a nie przyzwoicie rozwijające się perfumy…
W każdym razie olśniona się nie czuję, choć typowość, „lutensowość” Fourreau Noir sprawia, że brzydkimi ich nie nazwę. Bycie zadeklarowaną lutownicą zobowiązuje.


Data powstania: 2009
Twórca: Christopher Scheldrake

Nuty zapachowe:
lawenda, piżmo, bób tonka, migdały, akord dymny

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

7 komentarzy o “Serge Lutens Fourreau Noir”

  1. Specjalnie wybrałam taki z kotkiem. 🙂

    Niestety, pałacowym dzwonkom Lutensa atrakcyjność spada na łeb na szyję kiedy próbuje się ich używać. :-/

  2. Z nut zapowiada się ciekawie ,ale nawet taki amator jak ja wie ,ze tym to się nie ma co kierować;)I tak sporo że tak powiem"wyczaiłaś" z tym palcem w dziurce..woskowej
    skarbek

  3. Jeszcze raz zobaczę zdjęcie tego flakonu, to chyba zwariuję 🙁 Pragnę go i pożądam,ale pewnie zupełnie bym się na nim zrujnowała [ile kosztują zdobione dzwońce? :)].
    Nuty 'zadeklarowane' brzmią ciekawie [lawenda i dym], choć Twoja recenzja trochę mnie przestraszyła ze względu na akord z Chypre Rouge. Mam nadzieję ,że to nie ta nuta z czarnych żelek 🙂
    Chociaż

  4. Skarbku, napisałabym, że palec w dziurce działa stymulująco na wyobraźnię i inne takie, ale nie napiszę, bo śmiałości nie mam.

    No dobra, wiem, że napisałam. :-)))

    Hisoko, nie wiem ile ta akurat.
    Ręcznie zdobiony flakon Mandarine Mandarin kosztował 800 Euro (wypuszczono ich tylko 30), zaś ręcznie malowany El Attaire kosztuje obecnie 850 Euro i dostępne jest też tylko 30 numerowanych flakonów.
    Fourreau Noir wygląda na prostszy wzór, ale nie wiem na ile to się przekłada na cenę.

    Lukrecji nie czuję. Czuję szypr.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Tabac Aurea Sonoma Scent Studio

. Już sama lektura nut wystarczy, by się podniecić.  Drewno, tytoń i skóra jako pierwsze, najważniejsze składniki, absolut labdanum, paczula i wetiwer w drugiej linii,

Czytaj więcej »

Le Labo Patchouli 24

Le Labo zaskakuje. Niekoniecznie dlatego, że ich zapachy są tak bardzo oryginalne same w sobie, do niczego niepodobne. Bardziej dlatego, że w butelkach oklejonych stylizowanymi

Czytaj więcej »