Parfumerie Generale Private Collection Cedre Sandaraque

.

Miałam nadzieję, że mi się nie spodoba.
Naprawdę na to liczyłam, bo cena nie zachęca do szaleństw zakupowych.
I tym razem przeliczyłam się, a moje nadzieje okazały się płonne.
Cedre Sandaraque jest dokładnie tak piękny, jak się obawiałam, a nawet bardziej. I nieprzyzwoicie wprost mi się podoba.

Już pierwsze chwile po aplikacji rozwiały wszelkie moje wątpliwości. To pierwszy test od kilku dni, podczas których upajałam się odpychającą wspaniałością Patchouli 24.

Pierwsza myśl: czy on musiał być AŻ TAK piękny?!

Gęsta, esencjonalna, lepka słodycz karmelizowanej żywicy na jasnej, przestrzennej cedrowej bazie. Połączenie niezwykłe. Zaskakujące i, dla mnie, po prostu rozkoszne. Dwa, pozornie zupełnie nie korespondujące ze sobą składniki, dwie całkowicie odmiennie odbierane nuty, dwa światy zespolone z sposób, który mnie urzekł.

W otwarciu mamy cedrową stodołę rodem wprost z Bois Blond, ale tym razem ustawiono w tej stodole piece, w których wypieka się słodkie, kapiące miodem ciasta. Miód skapuje na blachę opalanego drewnem pieca i z cichym sykiem zamienia się w miodowy karmel podczas gdy w palenisku równolegle syczy w żarze cedrowa żywica, którą pocą się wrzucane w płomienie jasne szczapy.

I kicham na to, że nikt normalny nie ustawiałby pieców w stodole. To jest gotowy obraz, który serwuje mi mój mózg pod wpływem tego konkretnego zapachu.
Jest w nim ciepło letniego dnia, przestrzeń prześwitująca przez nieszczelne ściany budynku, suchość rozgrzanych desek, sienny pył prześlizgujący się między kolumnami słonecznych promieni, lepka wilgoć parującego miodowego ciasta i zmieniająca się pod wpływem gorąca w aromatyczny karmel żywica. Zapach słodki, ciepły i drzewny jednocześnie. Cudo!

Nie zmienia się jakoś szczególnie. Najważniejszym procesem zachodzącym na mojej skórze jest sukcesywne przesuwanie się nut słodkich w zapachu od miodowego karmelu w stronę karmelizowanej żywicy i nut drzewnych od świeżych szczap w stronę grubszych konarów. Jak gdyby drzewo wzrastało żywiąc się słodyczą. Owocem tej niezwykłej symbiozy nut jest zapach niezwykły, nietuzinkowy i… w łatwy, oczywisty sposób urodziwy jednocześnie.
Nie dla ortodoksyjnych wielbicieli mhrrroku w perfumach, nie dla tych, którzy pragną być przez zapach sponiewierani i nie dla tych, którzy chcą zapachem wyrazić skowyt duszy czy jakieś inne głębokie przeżycia. Za to dla takich, którzy lubią, żeby perfumy były ładne – dla mnie, jak najbardziej.

Cedre Sandaraque ma tę niesamowitą zawiesistość, która urzeka w zapachach Pierre’a Guillaume’a takich jak Coze, Aomasssai czy nawet Bois de Copaiba. Leży na skórze jak przyklejony, przywiera do nosiciela szczelnie i nieustępliwie. To taki trochę pachnący natręt – jednak przyznaję, że natrętowi o tak wspaniałej urodzie wiele potrafię wybaczyć. W tym przypadku wybaczam wszystko. Nawet to, czego nie potrafiłam darować równie pięknemu, lecz mniej „mojemu” Musc Maori – tę osaczającą gęstość, która zdaje się nieomal krępować ruchy.

Nie wiem, czy będę potrafiła nosić Cedre Sandaraque globalnie na co dzień. W przeciwieństwie do swojego łagodniejszego brata Bois Blond ten zapach nie nadaje się na służbowe spotkanie, trening w siłowni, czy wypad do kina na horror klasy B. Jeśli już zdecyduję się na tę cedrową smakowitość, to w małej ilości, tak jak dziś. Dwie krople z próbki na obojczyki nad mostkiem, po kropli na nadgarstki. Wystarcza w zupełności, by otulić się ciepłym kokonem zapachu.
A i tak się człowiek robi rozkosznie rozleniwiony i głupio rozanielony…


Data powstania: 2006
Twórca: Pierre Guillaume

Nuty zapachowe:
wetiwer, cedr afrykański, żywica sandarak, zboża, pralinowana ambra (i nie, pojęcia nie mam, jak przebiega proces pralinowania ambry – podejrzewam, że na dosładzaniu, a mój nos mówi, że na karmelizowaniu także)

* Pierwsza ilustracja: Dariusz Górski: „Niebiańska łąka”. Pierwsza nagroda w konkursie fotograficznym Polskiego Związku Fotografów Przyrody 2001.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

13 komentarzy o “Parfumerie Generale Private Collection Cedre Sandaraque”

  1. Niedobra Sabbath, niedobra, narobiła mi smaka 😉 Zapach do przetestowania – moja faza na drzewa trwa i trwa, i spycha na dalszy plan kadzidła 🙂 I nawet mnie to nie martwi 😉

  2. Aj, jaka jestem niedobra! 🙂
    Ale on jest naprawdę piękny. I słoooodki. Nie wiem, czy Cię zęby nie zabolą. 😉

    Zaś w temacie faz powiem tylko, że u mnie faza na kadzidła i faza na drewna nie wykluczają się wzajemnie. Skądże! Kadzidło to głównie żywice, a żywice to też nuty drzewne w sumie. Oud też drewno.
    Drewno żondzi! :-)))

  3. Ano żondzi, żondzi 🙂 Drewniaki mnie otulają, mogę się w nich schować, kadzidła bardziej zwracają uwagę. Nie mam ostatnio ochoty zwracać uwagi 🙂 Mam ochotę na drewniane drewna :p

  4. Mam nadzieję, że ten nastrój nie wiąże się z jakimś dołem…
    A drewniane drewna są tak piękne (niektóre), że też zwracają uwagę. I komplementa jakiego można załapać nawet. 😉

  5. Sama nie wiem, czy to dół, czy zmęczenie 😉 A może pojawia się już stres związany z przyszłą nieodległą zmianą w życiu 🙂 A może wszystko razem 😀
    Ja od dawna nie słyszę komplementów za zapach 🙁 Tzn. mąż komplementuje, ale miałoby się jeszcze ochotę usłyszeć coś miłego od kogoś jeszcze 😉
    A nie, usłyszałam jakiś czas temu komplement przypadkowy. Musiałam udać się z kotem do weterynarza, lekarka bada małego i nagle mówi, że on dziwnie pachnie, jakimiś kadzidełkami. Ja na to, że na pewno moimi perfumami, bo maluch siedział przytulony na rękach (zagarnął trochę Tam Dao). Wetka stwierdziła, że piękny zapach 😀

  6. Oj. Mam nadzieję, że ta zmiana pozytywna będzie. Podobno każda zmiana jest na lepsze…
    Będę trzymała kciuki.

    Komplement od pani wet bardzo przyjemny. Podoba mi się.
    A Twojego kota zapisałam sobie na dysku. Jest zachwycający!
    Czy mogę go kiedyś "użyć" w recenzji? Z podpisem: "Kot Escritory" oczywiście. 🙂

  7. Będzie pozytywna 🙂 I związana z odkrywaniem "nowego". W sumie nie mogę się już doczekać.
    Oczywiście, że możesz moją paskudą zobrazować jakąś recenzję 🙂 Cheddar będzie zachwycony 😉

  8. I jak się smakowicie nazywa. :-)))

    Za zmianę i odkrycia trzymam kciuki. I pozytywnej energii mogę wysłać paję, choć Tobie akurat pozytywnej energii nie brakuje.
    Powodzenia!

  9. Her Majesty Marionette

    Sabbath!

    Czytuję Cię odkąd dobre pół roku temu znalazłam link w sygnaturce na wizażu. Mogę dodać Cię do linków na moim blogu? Co prawda mój blog ma inny temat, jednakże bardzo, bardzo chciałabym Cię polecić wszystkim 😀

  10. Witaj Her Majesty Marionette. Wlazłam na Twojego bloga, teraz czytam i czytam.
    Będę zaszczycona!
    A do Ciebie zamierzam zaglądać systematycznie.

  11. Left Side of the Moon

    Czy trzeba powąchać Cedre Sandaque by poczuć przyjemność?
    Nie.
    Wystarczy dać się ponieść poetyckiemu opisowi i poddać urokowi starannie dobranych zdjęć…:) To uczta dla zmysłów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

O dziegciu słów kilka

Przy okazji pisania o drewnie w perfumach wspominałam o dziegciu, jednak od początku towarzyszy mi przekonanie, że składnik ten zasługuje na więcej, niż kilka słów.

Czytaj więcej »

Maria Amalia Morris

. Wstęp będzie dziwaczny, dotyczy bowiem recenzji na blogu Fragrancebouquet, którą to recenzję poznałam na długo przed zapachem i która zwróciła moją uwagę głównie ze

Czytaj więcej »