al02
Zabójcza wspaniałość
Przynajmniej wedle opisu producenta. ^^
Pierwszy, krótki akord jest jasny, owocowy i przyjemny. Łatwy i nie budzący podejrzeń.
Drugi jest ciemniejszy – pojawia się jaśmin i róża. Po kilku ledwie oddechach owoce z otwarcia dojrzewają, przejrzewają, ociekają sokiem, marszczą się, zsychają – robią to jednak wytwornie i z wdziękiem. Z różą w zębach, rzekłabym.
I znów ledwie kilka oddechów, tym razem głębszych zdecydowanie, dzieli nas od kolejnej wolty: pojawiają się nuty przyprawowe. Pikantne, ostre, bolesne niemal, perwersyjnie rozrzucone na ciemnych różanych płatkach, zmysłowo osnute dymem orientalnych kadzideł.
Największe wrażenie robi na mnie właśnie akord przyprawowy, na który składa się nawałnica cynamonu rodem wprost z lutensowskiego Rousse oraz ekspansywny zapach świeżo utłuczonego kardamonu. Kiedy wybrzmią nieco, odkrywamy statyczną, głęboką bazę złożoną z nut żywiczno – kadzidlanych (mirra, opoponaks, labdanum) i drzewnych (sandałowiec i olejek sandałowy, paczula, suchy wetiwer) umoszczonych na piżmie i wanilii jak na miękkiej kanapie.
Widzę al02 jako metaforę kobiecości.
Najpierw, przez jedno mgnienie wiosny widzimy młode dziewczę – słodkie i niewinne. Niestety, jak większość słodkich dziewcząt – i nasza metaforyczna istota marzy o tym, by być kobietą: „oszukiwać, dręczyć, zdradzać”. I w drugim etapie dąży do tego odziewając się w purpurę i wcierając w ponętne ciało pachnące olejki. I szybko nadchodzi moment, kiedy ma już „pół kilo biżuterii”, „kapelusze takie duże” i nos zadarty z wdziękiem.
Na szczęście rychło przychodzi pora, na „jakiś romans niebanalny” i oto w kłębach cynamonowego pyłu, w oparach opoponaksu i mirry nasza kobieta staje się „występna i zdradziecka” i przyznaję, ma to pewien urok. Szczególnie, że robi to nie tracąc urody damy z drugiej fazy i nawet zachowując odrobinę dziewczęcej słodyczy z otwarcia – ślad róży i śliwki jest bowiem wyczuwalny aż po sam kres tej niezwykłej olfaktorycznej opowieści.
Opowieści, która dodam jeszcze, piękny ma koniec – gaśnie bowiem nutami ciepłymi jak uśmiech zasypiającej w ramionach niebanalnego kochanka niebanalnej kochanki. Że zbyt banalnie? No to co?
Najprościej określiłabym kompozycję Landiego jako nowoczesne retro – wariację na temat klasycznych kompozycji w stylu klasycznych Guerlainów czy Chaneli. W nutach serca nawet z pewną przejściową słabością do Habanity. Ewidentnie nie dla mnie, ale jakże go nie docenić?
Data powstania: 2007
Twórca: Arturetto Landi
Nuty zapachowe:
mandarynka, cytryna, bergamota, brzoskwinia, śliwka, jaśmin, róża, goździk, kardamon, cynamon, kadzidło, labdanum, bób tonka, wanilia, wetiwer, paczula, sandałowiec, białe piżmo
eo02
High class colonial style
Z wyraźnym zastrzeżeniem, że „colonial”
oznacza tu nie „kolonialny”, lecz „koloński”.
Otwarcie to przyprawowe cytrusy w typie klasycznych, męskich wód kolońskich.
Centrum kompozycji to świeży, aczkolwiek dość złożony akord ziołowy podkręcony wyraźnycm gożdzikowym podmuchem oraz dodatkiem jodły i odrobinę tylko przypudrowany nutką kwiatową. Całość w typie klasycznych, męskich wód kolońskich.
Baza nadal przyprawowa, mocno eteryczna, ustabilizowana nutami drzewnymi z przewagą suchego cedru i paczuli, z dziwnie ozięble brzmiącym akordem ambrowym i kosmetycznym piżmem. Dla odmiany… Bardzo w typie klasycznych, męskich wód kolońskich.
I co ja mam napisać?
Pozostaje mi tylko stwierdzić z entuzjazmem nieszczerym, że jesli ktoś szuka klasycznie klasycznej i męsko męskiej wody kolońskiej, to niech już nie szuka.
Tylko trwałość eo02 nie wystawia tej męskości nazbyt dobrego świadectwa…
Data powstania: 2007
Twórca: Egon Oelkers
Nuty zapachowe:
bergamota, grejpfrut, galbanum, kardamon, kolendra, tymianek, davana, sosna, róża, jaśmin, goździki, cedr z Atlasu, paczula, sandałowiec, kadzidło, wanilia, cynamon ambra, piżmo
* Cytaty w pierwszej recenzji z „Być kobietą” Hanny Banaszak z tekstem Magdy Czapińskiej
** Trzecie zdjęcie jest zdecydowanie bardziej atrakcyjne, niż zapach, który ilustruje, ale czemu miałabym sobie żałować? ^^
6 komentarzy o “Biehl Parfumkunstwerke: al02 i eo02”
Ja zapachy Biehl..dopiero poznaję, co tam poznaję, jeden poznałam, a drugi jeszcze w świecie 😉
Co do Angela, mogłabym nosić i ja , w sumie, a tymczasem Bleu Lagon wypuszczam w świat…może muszę zrobić przerwę…
Sabbath – sugeruję test porównawczy eo02 i NEMO CACHAREL. Ciekaw jestem Twoich wrażeń. Klasyczna męska kolońska?? Kurcze – z moim nosem jest chyba coraz gorzej miast być coraz lepiej…a może masz błędnie opisaną próbkę?
A który poznałaś Skarbku?
Angel to naprawdę kompozycja dekady. Jeszcze jako kompletny laik powąchałam podsuniętego przez chłopaka w perfumerii (on chyba w ramach egzorcyzmów zaproponował mi coś o tej nazwie ;)) i… Wyszłam z gwiazdką. Od pierwszego niucha wiedziałam, że to jest coś.
A w czym chcesz robić przerwę?
Fqjcior, może ja źle definiuję słowo "koloński"? Dla mnie oznacza to nie tyle świeżo cytrusowy, co taki… Typowo męski, z nutą, którą nazywam kolońską, obecną w wielu przedpotopowych wodach kolońskich, a obecnie na przykład we Frank No.2. Baza zgodna z opisem producenta w ogóle się na mnie nie pojawia. 🙁
Ach, jeszcze!
Nemo rzeczywiście ma tę nutę w otwarciu, na szczęście na mnie mocno się zmienia. I trwa na tyle długo, że warto przeczekać. A eo02 nie chce…
Ja faktycznie odnoszę określenie "kolońska" bardziej ściśle do archetypu Fariny, a potem Muelhensa i jego 4711, czyli do wód stricte cytrusowych. Jednak rzeczywiście eo02 nie można odmówić klasycznej (choć nie do końca cytrusowej) męskości. Dodam, że na mnie leży bardzo komfortowo i całkiem długo, choć ogólnie rzecz biorąc nie powala. Jest dla mnie zbyt zachowawcza. Może zadziała lepiej, "gdy będę miał 65…" 🙂
Fqjcior, a myślisz, że jak będziemy mieli po 65 to nagle coś nam się odmieni? Bo ja bym chciała, żeby jednak nie. Żeby nie dopadło mnie nagłe stetryczenie intelektualne, żeby nie urwało mi gustu i charakteru i żebym w wieku 65, 75, 85 i tak dalej nadal była sobą, tylko starszą.
Czego sobie i Tobie życzę. :)))