.
Nie, nie odchudzam się. Nie jestem na diecie i nie mam niedoboru cukru.
Nie, nie jestem w ciąży i nie zmienia mi się wrażliwość zapachowa.
Nie, nikt mnie nie podmienił, to ciągle ja.
Tak na wszelki wypadek odpowiadam na pytania, które pewnie zadacie po tej notce, bo dziś będzie słodko. 🙂
Wpis pojawia się przy okazji cyklu recenzji Huitième Art Parfum – nowego projektu znanego, między innymi z kompozycji Parfumerie Generale, Pierre’e Guillaume’a.
Tym razem kolej przyszła na Sucre d’Ebene – Hebanowy Cukier. Z czym Wam się kojarzy ta nazwa?
Mnie jednoznacznie z Burnt Sugar Comme des Garcons. Wąchany w fiolki Sucre d’Ebene zapowiadał się na słodkiego pluszaczka podobnego do cukrowego CdG.
I rzeczywiście – jest słodki, jest przyjemny, jest miły, jednak nie do końca tak prosty, jak zdawała się to zapowiadać pierwsza nuta.
Po zdjęciu koreczka z atomizera Sucre d’Ebene wita nas aromatem waty cukrowej. Pomyślałam w pierwszej chwili, że Guillaume skopiował swój własny pomysł wypuszczając na rynek kolejne Cuir Venenum, które testowałam kiedyś w Galilu i zapamiętałam jako pachnące dokładnie tym słodkim smakołykiem. A jednak nie do końca.
Gdybym miała opisać Sucre d’Ebene na zasadzie porównań, to mieści się ten zapach gdzieś pomiędzy Cuir Venenum Parfumerie Generale, a Burnt Sugar Comme des Garcons. Ponieważ jednak żadnego z powyższych nie recenzowałam – dziś krótko o wszystkich trzech.
03
Cuir Venenum
Parfumerie Generale
Cuir Venenum to posłodzony zamsz. Pierwsze akordy są słodkie i lekkie, pachnące dokładnie jak gdyby ktoś dłonią w cieniutkiej, zamszowej rękawiczce przesypywał cukier puder. Czuję nieomal wzbijany w powietrze słodki pył.
Z czasem aromat skóry staje się wyraźniejszy, wciąż jednak jest to zapach miękki, delikatny, urodziwy – zupełnie niepodobny do spleśniałych buciorów z Cuir d’Iris.
Delikatny, wyczuwalny podprogowo nieomal aromat kwiatowego pyłku – kuszący i lekko miodowy, daje kompozycji lekkość i łatwą urodę, ciepła mirra nadaje jej pluszowej głębi, miodowe piżmo, czymkolwiek w istocie nie jest, wydaje się pachnieć jak słodzone mleko skondensowane: bezpiecznie, słodko i kusząco.
Czytałam, że Cuir Venenum potrafi rozwinąć się w zapach mocno żywiczny, wytrawny, trudny. Na mnie to od początku do końca słodziak – w miarę upływu godzin coraz mniej jednoznacznie cukrowy, coraz ciemniejszy i bardziej skórzasty, jednak nietypową słodycz otwarcia czuję do końca i szalenie mi się ona podoba.
Jedyna niepokojąca nuta to tkwiące gdzieś w tle ślady cytrusów – pamiętam momenty, kiedy obawiałam się skwaszenia zapachu. Ponieważ jednak nie przydarzyło mu się to – mam w planach kolejne testy i przyznaję, jest szansa na to, że będę się starała o własne kilka mililitrów.
Data powstania: 2004
Twórca: Pierre Guillaume
Nuty zapachowe:
skóra, absolut z kwiatów pomarańczy, mirra, cytrusy, cedr, kokos, miodowe (miodowane?) piżmo
Burnt Sugar
Comme des Garcons
Burnt Sugar z serii Sweet Comme des Garcons to zapach słodki, mleczny, kremowy, z delikatną kwiatową nutą sprawiającą, że nie czuję się jak Krówka (cukierek Krówka, nie mała rogacizna).
Od razu uprzedzam – to nie jest skomplikowany zapach. Przynajmniej nie robi wrażenia wielopiętrowej, misternej kompozycji. Testowany na nadgarstku wykazuje odrobinę charakteru, mieni się nutami przyprawowymi, nieco pikantnymi i korzennym cynamonem, ale już użyty globalnie od pierwszego akordu jest po prostu miły. I mam wrażenie, że tak właśnie ma być, że takie było zamierzenie.
Mleczno – krówkowa słodycz Burnt Sugar jest po prostu urocza. Przywodzi na myśl dzieciństwo i sobotnie wieczory, kiedy po gorącej kąpieli, opatuleni w puchaty szlafrok piliśmy ciepłe mleko z miodem, w domu pachniało świeżym ciastem, świat był poukładany i bezpieczny.
Najbardziej urzekają mnie w tej kompozycji właśnie nuty mleczne – zapach swoisty, niezwykły, łagodny. Zestawiony z wanilią, miodem i ciastkowo – karmelową nutą przypominającą cukierki Krówki mógłby stać się uciążliwy i trudny do uniesienia, gdyby nie został z wielkim wyczuciem „podniesiony” nutami przyprawowymi i śladem aromatu kwiatu pomarańczy. Dzięki tym dodatkom kompozycja staje się przyjazna, łatwa, otulająca i lekka jednocześnie. W swojej kategorii – perfekcja.
Data powstania: 2005
Nuty zapachowe:
Nuta głowy: chiński gwieździsty anyż, kwiat pomarańczy, cynamon
Nuta serca: przyprawowe ciastko, miód, jaśmin
Nuta bazy: wanilia, gorące mleko
Sucre d’Ebene
Huitième Art Parfum
O pierwszej, cukrowej nutce już wspominałam. Jest na tyle ładna, że pozwoliła mi, po pobieżnym teście, zakwalifikować Hebanowy Cukier do trójki faworytów wśród próbek Huitième Art Parfum. To ten zapach, który miał Was zdziwić.
Zaaplikowany na skórę Sucre d’Ebene najpierw pachnie grylażowymi cukierkami, potem na moment pojawia się aromat lukrecji, wreszcie zapach stabilizuje się na akordzie karmelowo – waniliowym. Karmel jest tu ciemny, podpalany, wanilia początkowo nieco wilgotna i skórzasta rychło przesycha, łagodnieje, dostosowuje się do słodkiego towarzystwa i zaczyna pachnieć spożywczo. Także nutka karmelowa z czasem łagodnieje, rozjaśnia się, zmienia w aromat mlecznych karmelków.
Przed nudą i banałem ratuje przyrządzonego przez Guillaume’a cukierka nietypowa, przyczajona nuta żywiczna – miękka, przyjazna i wcale nie niszowa. Stawiam na balsam tolu, być może w towarzystwie balsamu peru, prawdopodobnie także mirry. Jeszcze głębiej, przycupnięty pod słodką pierzynką znajdziemy bazujący na suchym cedrze akord (akordzik) drzewny. Nie stanowią one istoty kompozycji, nie zmieniają znacząco jej charakteru, wpływają jednak na odbiór zapachu, który choć ewidentnie słodki, nie jest prostacki.
W noszeniu globalnym może być trudny w sposób, w jaki trudne bywają ekstremalne słodziaki – tym razem bowiem Guillaume nie rozrzedził kompozycji dodatkiem cytrusów czy kwiatów. Jest ona rzeczywiście matowa, nieruchoma, odrobinę tępa. Nie na tyle jednak, bym miłośnikom perfumeryjnych pluszaków nie poleciła testów. Z zastrzeżeniem jednak, że te, przyjemne w sumie, perfumy ja osobiście uważam za najsłabszą z trzech dzisiejszych propozycji.
Data powstania: 2010
Twórca: Pierre Guillaume
Nuty zapachowe:
* Pierwsza Ilustracja ze strony: www.alibaba.com
** Druga znaleziona na: www.poradnikzdrowie.pl
*** Trzecia pochodzi z bloga na: www.juliemorris.net
**** Karmelki zas przyrządzono na: www.mojegotowanie.pl
11 komentarzy o “Trzy porcje cukru: Cuir Venenum PG, Burnt Sugar CdG i Sucre d’Ebene HAP”
Nikt Cię nie podmienił, to zima się nieśmiało skrada (jak Buka) 😉
Ja o tej porze roku zawsze mam przeogromną ochotę na słodkości, szczególnie takie z wartością dodaną – żywicznym ogonkiem lub przyprawowym wibrato 🙂 (dzieło PG?).
Na chłody za oknem wszelkie słodkości – zapachowe także – są jak najbardziej mile widziane! Szkoda tylko, że przeziębienie uniemożliwia mi rozkoszowanie sią jakimikolwiek zapachami :/
No właśnie nie jest tak do końca…. Zawsze było, a w tym roku nie.
Wczoraj pozbyłam się dwóch słodkich flaszek i mam wrażenie, że mnie zupełnie do słodkich zapachów nie ciągnie. Ciągnie mnie za to do czekolady… I niestety nie wąchanie mam na myśli. Może jestem przesłodzona jedzeniowo? 🙂
Magdo, które dzieło PG? Pierwsze? Polecam. I jeszcze Musc Maori. tez PG. 🙂
Katalino, zdrowiej. :*
Zatem muszę potestować oba, bo lezę do tych łakoci, jak mucha do lepu. Może dlatego udaje mi się wytrwać bez konsumowania czekolady, o! 😀
Testuj, jeśli Ci się uda, oba piękne są. Musc Maori bardziej dosłowny, czekoladowy, Cuir Venenum mniej jednoznaczny, ale wystarczająco "słodyczowy", by zaspokoić potrzebę dosładzania się jesiennego.
W kwestii konsumowania czekolady – ja zwalam na niedobór magnezu i opycham się bez umiaru. Mogę sobie pozwolić, bo ogólnie należę do ludzi, którzy nader często zapominają o jedzeniu – potrafię dwie doby ciągnąć tylko na kawie.
Jakie apetyczne obrazki, Matkośfinta:D
No, ciastka to nie są… Tym bardziej nie niszowe. 😉
A czy ciastka nie mogą być czasem po prostu ciastkami?:D
Mogą, ale po co się ograniczać? 😀
Mnie do słodyczy nie ciągnie. Ale gorzka czekolada…to zawsze…Albo śliwki w gorzkiej czekoladzie…albo pomarańcze…:D Ależ mi zrobiłaś smaka komentarzem… 😉
Mleczne krówki również chętnie oddam innym… ;D
Ja czekoladę tylko mleczną… A jeszcze chętniej nugat. Ale raczej wewnętrznie, niż zewnętrznie jednak. 🙂