Perfumy do użytku wewnętrznego?

.

To było nieuniknione. Na perfumeryjnych zlotach, upojona oparami wąchanego spirytusu i tknięta skutkami hiperwentylacji prorokowałam to już dawno: perfumy w tabletkach!

Japońska marka Pillbox proponuje zupełnie nowy sposób noszenia zapachów. Zamiast nanosić perfumy na skórę, możemy je… połknąć.

 

Pachnące tabletki nazywają się Kaoru i zawierają skoncentrowane substancje zapachowe, które po rozpuszczeniu się kapsułki w żołądku przenikają do organizmu i powodują, że skóra na całej swojej powierzchni wydziela delikatny aromat. Zapach zaczyna być wyczuwalny po pół godzinie od połknięcia kapsułki i, w zależności od szybkości przemiany materii i aktywności fizycznej w trakcie „trawienia” zapachu, wydziela się stale przez sześć do ośmiu godzin.

Nie są to na razie jakieś szczególnie skomplikowane kompozycje zapachowe, lecz proste, nieuciążliwe zapachy kwiatów lub owoców. Na stronie Pillbox znaleźć możemy Kaoru o zapachu róży, cytrusów i gruszki, zaś magazyn Osmoz donosi, że istnieją także Kaoru sernikowe.

Na podobnej zasadzie działają gumy do żucia i cukierki Fuwarinka produkowane przez firmę Kanebo. Też japońską.

Słodycze Fuwarinka pojawiły się na amerykańskim rynku już w 2006 roku i, wedle informacji z sieci, kosztowały zaledwie 1,5$ za paczuszkę. Nie zrobiły jednak wielkiej furory. Być może dlatego, że smakowały w znacznej mierze podobnie, jak miały pachnieć. 

O ile na smak Fuwarinek cytrusowych skarg w sieci było niewiele, o tyle różane, czy brzoskwiniowo – jaśminowe zbierały fatalne recenzje. Nie pomogło oryginalnemu produktowi Kanebo nawet wzbogacenie go w witaminę C, kolagen i kwas hialuronowy.

Na temat mocy zapachu opinie nie są jednoznaczne, zauważyłam jednak pewną prawidłowość: osoby, które czuły go bardzo dyskretnie uznawały zapach róży czy mięty za miły, zaś osoby czujące go wyraźniej pisały, że jest płaski i nieznośny.

Szersze sprawozdanie z używania tych gum znajdziecie na blogu Gastronomy 101.

Pomysł na produkty pachnące od wewnątrz wydaje się tyleż ciekawy (można pachnieć na plaży czy na basenie), co ryzykowny. Jakież bowiem musi być stężenie tych olejków wędrujących przez nasz organizm, żeby zapach był wyczuwalny w sposób, w jaki wyczuwalne są perfumy? Róża to nie czosnek – nie ma siły rażenia gazu pieprzowego.

No i druga kwestia: czy ludzie będą chcieli pachnieć od wewnątrz, skoro pachnienie od zewnątrz tak dobrze się sprawdza?

W temacie perfumeryjnej wynalazczości: następne będą tabletki na pachnące kupy. Mówię Wam… :]

Strona z produktami Pillbox: http://www.pillboxjapan.com/kaoru.html

Strona z produktami Fuwarinka: http://www.kracie.co.jp/products/fuwarinka/

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

13 komentarzy o “Perfumy do użytku wewnętrznego?”

  1. A ich wynalazca zbije fortunę ;)))

    A na poważnie, ja lubię nowinki, pewnie gdybym miała możliwość, sprawdziłabym takie pachnące tabletki na sobie :)))

  2. Kochana, podobno dieta pszeniczno-wodna wystarcza, by twoje odchody miały miły, trawiasty zapach. Nie próbowałam – ale za to wiem, że wystarczy mi brać jakiś czas leki, żebym cuchnęła nimi pod niebiosa. Zwłaszcza radę dają antybiotyki. Powstrzymam się więc od spożywania pachnących kapsułek, bo efekt może być makabryczny 😀

  3. Skarbku, Cammie, Kat
    Hhihi, zbije fortunę, albo i nie. Bo kto to będzie łykał? Może przed jakimś romantycznym wyjazdem?
    Ja chyba wolę pośmierdywać, niż tak sobie mieszać w przemianie materii. Ale ja chyba jestem umiarkowanym tabletkofobem. Unikam.

    Jo, co to, u licha, jest dieta pszeniczno – wodna?! Jesz pszenicę i popijasz wodą? Bleh!
    To pewnie jest tak, jak z niemowlęcymi kupkami, które wedle niektórych mam, pachną przyjemnie. Noż… Nie rozumiem.
    A co do antybiotyków czy innych leków: prawda. Ale one przecież nie są obojętne dla organizmu i chyba trzeba brać je dłużej, niż jeden raz żeby wydzielać zapach.

  4. Ja chyba też bym się nie zdecydowała na "pachnienie" od środka. Po pierwsze nie cierpię brać leków, o innych specyfikach nie wspominając. Nawet witamin nie cierpię łykać.
    Po drugie, miałabym obawy co do działania tychże na mój organizm.

    Natomiast pachnąca kupa … no cóż, czasami przydałoby się komuś taka tableteczkę wrzucić. Zwłaszcza w pracy 😀

  5. Co za pomysł:D Jestem zdziwiona, nie myslslam że coś takiego wogóle istnieje. Pomysł ogólnie bardzo ciekawy chooć sama na sobie nie testowałabym – dokladnie tak jak mówisz – nie wydaje mi się zdrowe łykanie "perfum" w kapsułkach;)

  6. Favkes, ja też napisałam, ze jestem jestem umiarkowanym tabletkofobem. No nie lubię mieszać w swoim organizmie.
    A wrzucanie tabletek na pachnące kupy komuś… Czyż to nie podstępne faszerowanie go chemią?
    Z drugiej strony, w pewnych okolicznościach można to chyba podciągnąć pod działanie w samoobronie. ;)))

    Kokosowa Panno, ludzie wymyślają takie rzeczy, że czasem… Mogliby sobie odpuścić. I nie mam tu na myśli powyższych pastylek.

    Kleopatre, witam Cię pięknie na moich pachnących śmieciach. 🙂

  7. Hm, dziwny pomysł, mam mieszane uczucia 😀 Takie pozbawienie zapachu i całego rytuału pachnienia magii. Może jestem sentymantalna, ale lubię te piękne buteleczki, dźwięk psiknięcia, mgiełkę perfum na skórze, inne pachnące specyfiki, które pozwalają nam zanurzyć się w magii zapachu i poświęcić chwilę czasu sobie 😮 A taka tabletka to zero romantyzmu…

  8. Ja staram sie uwazac co przyswajam i raczej nie zjadlabym tabletek perfumeryjnych. Wiadomo, ze czlowiek sie poci i wtedy nie pachnie najladniej, ale od czego mydlo i woda. A po dobrym prysznicu, milo sie skropic ciekawymi perfumami dobranymi do osobowosci, okazji i pory roku.

  9. Niesamowite O.O!
    Gdyby te pachnące piguły były bezpieczne, sądzę że też bym spróbowała pachnieć od środka 😉
    Strasznie to ciekawe!
    A jeżeli chodzi o pachnące kupy to jestem za ;P

  10. Yennefer, podczas rozmowy o tym poście na Facebooku pisałam, że nie chcę rezygnować z rytuału towarzyszącego używaniu perfum: flakonik, to "psiknięcie", mgiełka na nagiej skórze, kropla spływająca między piersi… Żadna tabletka, ani guma mi tego nie da. 😉
    Zgadzam się z Tobą całkowicie.

    Zosiu, poci się człowiek, to prawda. Ale tak, jak napisałaś, od czego mydło i woda? Naturalny zapach świeżego potu zdrowego ciała nie jest brzydki. Powiem szczerze, że ja go lubię. Na sobie i na swoim mężczyźnie także. Mogę sobie pozwolić na lubienie, bo oboje jesteśmy czyściochami i wiemy "od czego mydło i prysznic". 🙂

    Iwetto, ja chyba też spróbowałabym raz czy dwa. Eksperymentalnie. Ale z lękiem, bo tak szczerze – nawet gdyby mi kto wielkimi literami napisał, że to bezpieczne – i tak pewnie byłabym nieufna. No i jeszcze kwestie, o których napisałam w dwóch komentarzach powyżej. Ważne. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Clive Christian Crab Apple Blossom

Clive Christian to jedna z tych marek, w przypadku których wysoka cena jest zaletą – nie mankamentem. To segment, w którym klient kupując perfumy dostaje nie tylko zapach, ale też pewność, że „byle kto” nie będzie używał tych samych perfum. Na tej samej zasadzie Ferrari zawyża ceny swoich samochodów i ogranicza sprzedaż najbardziej ekskluzywnych modeli.

Czytaj więcej »

Nissaba Sulawesi

Paczula to nuta, która niewielu pozostawia obojętnymi.
Charakterna, niszowa, złożona – w Sulawesi gra pierwsze skrzypce niepodzielnie i… no cóż… Można ją kochać. Wręcz należy. 🙂

Czytaj więcej »