Nie znudził Was jeszcze cykl SoOudowy?
Ja przyznaję, że mnie już trochę ta własna przewidywalność męczy. Ale zanim zacznę robić skoki w bok, jeden jeszcze zapach opowiem szczegółowo. Perfumy czarne, jak węgiel. Oparte na najbardziej klasycznym (i modnym) duecie nut orientalnych: na agarze i róży.
Kanz – Skarb. Jak bardzo okaże się cenny?
Miłość banalnie niebanalna
Oczywiście, to już było. Róża z agarem nikogo nie zaskoczy. I raczej nie taki był plan Stèphane Humberta Lucasa. Cóż bowiem można jeszcze z róży z agarem wyciągnąć?
Ano, wyciągnąć można bardzo piękną, aksamitną, zmysłową różę z bardzo ciemnym, ciężkim jak czarna dziura agarem. Jeśli wciąż Was historia tego mariażu zajmuje, to proszę, posłuchacie.
Róża piękna jest, dojrzała i wyniosła. Jeszcze czas nie skradł jej barwy, jeszcze nie zmarszczył płatków, jednak Róża wie już, że piękniejsza, niż tego właśnie dnia nigdy nie będzie. Że dojrzałość przestała już być marzeniem i właśnie staje się brzemieniem.
Oud jest samotnikiem. Olśniony urodą Róży trzyma się nieco na uboczu, pozwalając jej rozpościerać aksamitne suknie i pysznić się naszyjnikiem z kropel rosy. Jego magnetyczna aura sprawia jednak, że Róża płoni się jak młoda dziewczyna. Jej precyzyjne, wystudiowane ruchy i miny zyskują niezwykłą naturalność i świeżość.
Róża nie myśli o przyszłości, Róża chwyta dzień. Oud natomiast myśli. Planuje chwile, kiedy zamknie różę w miłosnym uścisku.
Role drugoplanowe osadzone są starannie, choć czasem aktorów ponosi fantazja.
Jaśmin doskonale odgrywa rolę ubogiej krewnej. Młodsza nieco, pulchna Jaśmin w jasnej sukience wpatruje się w swoją przyjaciółkę i mentorkę z miłością i uwielbieniem.
Częsty towarzysz Oudu – Cypriol (występowali już razem w oudach Micallef, by Kilian, w nagrodzonym w tym roku nagrodą FIFI Shams Memo i wielu innych kompozycjach) próbuje błyszczeć dowcipem i zabawiać damy, jednak chmurny nastrój przyjaciela niweczy jego wysiłki i rychło przywraca towarzystwu powagę. Stąd Cypriol po jakimś czasie robi się nieco kwaśny i zgryźliwy. Kto by jednak przejmował się kolegą w zielonym krawacie?
Z roli zdecydowanie wypadł sandałowiec. Poirytowany obojętnością towarzyszy nawet nie wygłosił swojej kwestii, tylko zaszył się w kącie wraz chudą piżmową bazą.
Niezaproszona przybyła na przyjęcie paczula. Prosto z drogi. W ciężkiej amazonce i rękawiczkach przechadza się pod ścianami obserwując zazdrośnie różę i teatralnym szeptem komentując każdy jej gest i słowo.
Wszystkie te dodatkowe nuty to imponderabilia. Liczy się duet Róża – Oud.
Po kilku kwadransach rzeczywiście stają się parą. I rzeczywiście Oud bierze Różę w objęcia gniotąc jej suknię w silnym uścisku. A Róża opiera się bez przekonania i tylko pro forma. Podoba jej się moc agarowego kochanka, ulega mu więc w końcu łagodnie i z wdziękiem.
Mnie podoba się, że ulega…
Data powstania: 2010
Twórca: Stèphane Humbert Lucas
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: jaśmin wielkolistny (sambak)
Nuty serca: róża bułgarska (esencja), cypriol (nagartmota)
Nuty bazy: oud, indyjski sandałowiec
- Na wszystkich zdjęciach egzotyczna piękność Penelope Cruz oraz jej małżonek Javier Bardem
15 komentarzy o “Kanz SoOud”
Sabbath Mistrzu 😀 Niesamowita recenzja! jestem pod wrażeniem :)) róża-oud to mój ulubiony duet :)) muszę koniecznie poznać ten zapach 😀
Ciekawa jestem Twojej opinii. Może będzie mniej ostrożna, niż moja. Bo ja jednak wolę tego pana bez tej pani. Oczywiście w perfumach, bo wizualnie Penelope podoba mi się niezmiernie.
Sabbath kochanka nie lubi konkurencji 😉 znasz mnie już trochę i wiesz, że róża i oud to jest to co tygryski lubią 😀 choć przyznaję, że Oud 27 przypadł mi do gustu mimo, że nie ma tam róży 🙂
Bo to jest piękne zestawienie. Nawet taki barbarzyńca, jak ja nie może tego nie dostrzec. A Oud 27 to jest jedna z najdziwniejszych historii mojego życia. odkopałam próbkę, na podstawie której pisałam recenzję i ona nadal pachnie tak, jak opisałam. A zawartość flakonu kupionego później – zupełnie inaczej. Dziwny jest ten świat. 🙂
szukam w Empikach Twojej książki…no musisz- po prostu musisz w końcu jakąś napisać:)
:* 🙂
Mój nos mi mówi, że istnieje duże prawdopodobieństwo polubienia tego zapachu :DDD
Angel, może spodobałoby Ci się to:
http://sabbathofsenses.com/2011/08/letre-aime-parfums-divine.html
Dostępne w Polsce i cenę ma przyjażniejszą dla kieszeni.
Albo to:
http://sabbathofsenses.com/2010/10/zwedzony-urok-dekadencji.html
Albo może to:
http://sabbathofsenses.com/search/label/Sonoma%20Scent%20Studio
Ale Sonomę trzeba sprowadzić. Niestety.
Ale opowieść!!! Pięknie ujęłaś w słowa ulotność zapachu – jak zawsze. Nie wiem co napisać, bo i gdzież mi tam do mistrzyni pióra, którą jesteś 🙂
Aż tak ulotny nie jest – trochę czasu daje na pisanie.
Ale czasem zdarzają się recenzje, które piszę się łatwo i bez "wyciskania" słów jak pasty do zębów z kończącej się tubki. 🙂
Ta była łatwa. Pomysł pojawił się sam.
I nie słódź mi tu. 😉 Ty jesteś mistrzynią pędzelków, ja tylko w klawiaturę stukam.
Ha! Ale się ubawiłam 🙂 bardzo sugestywny opis choć nie wiem czy oud i róża mnie przekonają.
Śmieję się zawsze, że Penelope C. jest dla mnie ideałem urody i kobiecego piękna. Może dlatego, że tak zupełnie różna od mojej słowiańskiej urody 😛
Ha! Uwielbiam, kiedy się bawisz czytając.
A Penelope zaiste, piękna jest i ognista. Ode mnie różni się głównie tym, że piękna. :DDD
Ja wciąż z różą na bakier, ale antrakt z podziałem na role – bezcenny. Cudny. Zabawny, ale nie płytki. Słodki, ale z pazurem. Zupełnie jak Penelope.
Paczuli dałabym nagrodę za najlepszą rolę drugoplanową, bo charakter nuty w pełni dopasował się do charakteru postaci. Teoretycznie, bo przecie nie wąchałam.
Ale ta róża… jakoś….
Zaintrygowal mnie ten zapach, a zdjecia Javiera Bardem moge ogladac pod kazdym pretekstem ;-).
Javiera?! Mnie się wydawało, ze to nie on jest atrakcyjny w tym związku. :)))