Polska przestała być perfumeryjną prowincją. Wydaje się, że dekady minęły od czasów kiedy Lutens był marką egzotyczną i niedostępną, a o Nasomatto czytało się na zgranicznych portalach jak o misji na Marsa. Wykopywane przeze mnie niegdyś z informacyjnego niebytu perfumy Oliviera Durbano, Kiliana Henessy czy Thorstena Biehla można obecnie bez kłopotu przetestować i nabyć stacjonarnie. Liczba dostępnych na polskim rynku marek niszowych solidnie już przekroczyła setkę. Czyż nie jest to powodem do radości?
Wspominam o tym, bo oto do Polski zawitała kolejna marka nie tylko niszowa, ale też szalenie ekskluzywna. Xerjoff.
Xerjoff to marka, której założyciel – Sergio Momo przywiązuje wagę do nie tylko do zawartości flakonów (najwyższej jakości surowce, zaawansowane techniki destylacji, stosowanie dającej niezwykłe efekty ko-destylacji i ko-ekstrakcji), lecz także do ich wyglądu.
Indywidualne, sygnowane nazwiskami uznanych artystów projekty flakonów dla każdej serii zapachów, cenne materiały (szlachetne kamienie i metale, szkło Murano, kawałki meteorytów), niezwykła staranność wykonania. Dzięki temu flakony Xerjoff są nie tylko opakowaniami skrywającymi dzieło sztuki perfumeryjnej, ale też arcydziełami designu.
Można tego typu zabiegi lubić, albo nie. Artystycznie wykonany, cenny flakon można uznawać za wartość dodaną albo element niepotrzebnie zawyżający cenę zawartości. Nie podejmuję się rozstrzygać tych kwestii. Dla mnie liczy się zapach i dlatego na zapachach się skupię.
Kiedy dotarła do mnie wieść o wprowadzeniu marki Xerjoff do oferty Perfumerii Quality byłam właśnie w trakcie procesu sprowadzania próbek zza granicy. Nie spodziewałam się, że zanim doprowadzę tę akcję do końca, perfumy Xerjoff staną się dostępne na wyciągnięcie ręki. Ręki trzymającej solidny plik banknotów, niestety…
***
Miałam spory kłopot z wybraniem zapachu inaugurującego serię. Ostatecznie, usiłując zachować pozór porządku zdecydowałam się na jedyny uniseks, którym aktualnie dysponuję. Żeby zadowolić i panie, i Panów.
Metoda dobra, jak każda inna. Proszę o wyrozumiałość – będą kolejne recenzje zapachów Xerjoff.
Macie jakieś sugestie? O którym z dostępnych w Quality Xerjoffów chcielibyście poczytać?
Regio
czyli
Gdzie serce twoje
Regio stworzone zostały jako perfumeryjna opowieść o regionie wokół Morza Śródziemnego. O Śródziemnomorzu – tyglu kulturowym, w którym klimat jest łagodny, a ludzie twardzi.
Jego granice nie są zakreślone w przestrzeni ani w czasie. Nie wiadomo, jak je wyznaczyć, na jakiej zasadzie. Nie mają natury gospodarczej ani historycznej, państwowej ani narodowej: przypominają koło kredowe, które ciągle zakreśla się i zaciera, które fale i wiatry, dzieła i natchnienia poszerzają albo zacieśniają.
Wzdłuż wybrzeży Morza Śródziemnego przechodził szlak jedwabiu, tu krzyżowały się drogi soli i przypraw, oliwy i zapachów, bursztynu i ozdób, narzędzi i broni, sztuki i wiedzy, umiejętności i poznania. Emporiami helleńskimi były targowiska i poselstwa. Rzymskimi drogami szerzyła się potęga i cywilizacja. Z terenu Azji przybywali prorocy i religie. Na Śródziemnomorzu poczęła się Europa.*
Kompozycję otwierają jasne, rozważne cytrusy i eleganckie, dystyngowane wręcz zioła. Ładnie, poprawnie, bez wielkich uniesień. Ale to dopiero początek. Widok z okna.
Podziwiamy go chwilę ledwie. Nie po to tu przyjechaliśmy, żeby tkwić w oknie.
Zbiegamy po kamiennych schodach, z rozmachem otwieramy ciężkie, malowane na biało drzwi i… teraz dopiero czujemy Śródziemnomorze.
Pierwszy, poprawny akord rozwarstwia się jak promień przechodzący przez pryzmat. Cytrusy stają się czyste, słoneczne i osobne. Cierpki grejpfrut, żółciutka, delikatna cytryna, cieniutko cięta bergamotowa skórka.
Akord ziołowy nabiera charakteru, wytrawności, wyrazistości. Świeże, twarde gałązki rozmarynu i miękkie, „paputkowate” listki bazylii, eteryczny kardamon, chłodny aromat początkowo przypominający szałwię, a potem pięknie, płynnie przechodzący w szlachetną, eteryczną, przestrzenną lawendę.
I oto stoimy w ogrodzie. Po kostki w lawendowych kwiatach, w łagodnym cieniu kwitnących cytrynowców.
Kiedy już napatrzymy się w światło, nacieszymy słońcem i chłodnym wiatrem znad międzykontynentalnego morza – spoglądamy za siebie. Bo Śródziemnomorze to parcie do przodu i jednoczesne oglądanie się wstecz.
Tam dom twój, gdzie serce twoje – powiada przysłowie. I w Regio sercem zapachu jest dom. Jasna, śródziemnomorska willa z wyprażonego słońcem kamienia otoczona ogrodem, w którym poza wspomnianą już kwitnącą lawendą, ziołami i młodymi cytrynowymi drzewkami rosną róże i goździki, pod ścianami stoją donice z geranium.
W tym ogrodzie, na plecionym hamaku spędzamy długie godziny.
Dopiero kiedy nadejdzie zmierzch, ponownie otwieramy ciężkie, drewniane drzwi i wchodzimy do chłodnego wnętrza. Cienista, kakaowa paczula i elegancki, czysty akord piżmowy dają nam poczucie spokoju, bezpieczeństwa, porządku. Gdzieś w sąsiednim pokoju, na przykrytym białym obrusem stole stygnie placek ze śliwkami i prawdziwą wanilią… Ale my pozostajemy w ciemnej sieni, przy wygaszonym kominku, z kubkiem wystygłej, lawendowej herbatki w dłoni.
Bez względu na miejsce urodzenia czy pobytu można stać się człowiekiem Śródziemnomorza. Tego się nie dziedziczy, to się zdobywa. Bycie człowiekiem Śródziemnomorza to jedynie cecha, nie zaleta. W grę wchodzi nie tylko historia czy tradycja, geografia czy strony rodzinne, pamięć, dziedzictwo czy wiara. Śródziemnomorze to przeznaczenie.*
Miło jest być człowiekiem Śródziemnomorza.
Nie będę próbowała wmówić Wam, że jest Regio kompozycją rewolucyjną. Nie jest.
Jego wyjątkowość nie polega na eksperymentach olfaktorycznych, odkrywczym zestawianiu nut czy przełamywaniu schematów. Wyjątkowa w Regio jest trwałość i precyzja kompozycji poskładanej z nut oczywistych – tak, jak „Brewiarz Śródziemnomoski” Matvejevića poskładany został z historii i opowieści znanych od wieków.
Data powstania: 2011
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: kalabryjska bergamota, grejpfrut, kwiat cytrynowca, lawenda
Nuty serca: goździk (kwiat), geranium Bourbon, kardamon, śliwka, róża damasceńska, opcjonalnie ylang-ylang
Nuty bazy: piżmo, indonezyjska paczula, wanilia, piżmian właściwy
Trwałość: 8 godzin przyzwoitej, kulturalnej projekcji, ślad zapachowy na skórze wyczuwalny jest prawie przez dobę
*Predrag Matvejevic „Brewiarz Śródziemnomorski” Przekład: Danuta Cirlić-Straszyńska
Źródła ilustracji:
- Pierwsze trzy zdjęcia – reklamowe
- Czwarte zdjęcie z bloga projektantki ogrodów Magdaleny Markiewicz: Ogrody Markiewicz.
- Piąte zdjęcie pochodzi z artykułu o ogrodach śródziemnomorskich na stronie Ogrody Marzeń.
- Szóste z wpisu o ogrodach śródziemnomorskich (a jakże!) na blogu Extra Ogród.
- Ostatnie zdjęcie z bloga o niezwykłym tytule: Gardening In the Mediterranean Climate of the SF Bay Area.
15 komentarzy o “Xerjoff Casamorati: Regio”
Eh, ja chcę z powrotem na wakacje! 😉
Ja bym chętnie poczytała o Bouquet Ideale – drewno, tytoń, wanilia, przyprawy – to brzmi ekstra.
Brzmi ekstra. Zapach nie mój, ale muszę przyznać, że jest więcej, niż dobry. W typie Xerjoffów, oczywiście – czyli zachowawczo i bez trzęsień ziemi. 🙂
O żadnym? 🙂
Pisz dla Czytelników, nie dla perfumerii.
Pozdrawiam,
ruda
Skoro nie chcesz czytać tego, co piszę, to po co poświęcasz czas na siedzenie tutaj? Szczerze radzę – zrób coś, co lubisz. Będziesz szczęśliwsza. 🙂
Ciekawa jestem czy któryś z tych zapachów by mi się spodobał w sumie wcale nie jestem wybredna ale z drugiej strony ostatecznie tak totalnie mało co mi się podoba. Klimat Śródziemnomorza jest kuszący. Nieśmiało od jakiegoś czasu poszukuję czegoś takiego… no nie wiem jakby wziętego z powietrza i słońca z nutami morskiej bryzy. Tyle, że te skojarzenia dla każdego są unikalne i jak na razie to co innym się podobnie kojarzyło nie zrobiło na mnie wrażenia :). Serię Xerjoff na pewno kiedyś wypróbuję ( pewnie sto lat po wszystkich innych :P) ale zabijać się o nie nie będę luxus i meteoryty w pudełkach mnie troszkę przytłaczają.
Te meteoryty to zupełny absurd. :]
Zgadzam się. Mam parę próbek zapachów z serii Shooting Stars i dwa są fajne. Ale koncept z meteorytami mnie raczej zniechęca. Podobnie jak cała otoczka marketingowa marki i ceny. Ale ja przyznawałam się już, ze na "ekskluzywność" flakonów jestem odporna.
Z resztą, akurat flakony z serii Casamorati nie zachwycają mnie urodą.
Odnosząc się do dywagacji Poli – to chyba zależy, czego szukasz. Xerjoffy są dobrze poskładane, trwałe i dobrze brzmią na skórze. Ale świata nie zmieniają. Przynajmniej te, które znam. A nie znam serii agarowej na przykład.
Najbardziej "mojo" brzmią nutki Casamorati Mefisto, Shooting Stars Uden i Shooting Stars Lua
Uden będzie na pewno, spodobał mi się. mefisto budził nadzieję, ale ostatecznie okazał się kompletnie "nie mefistowy". Ale i tak lepszy, niż Lucyfery Basha. :)))
Super! Czekam z niecierpliwością 🙂
…a ja tutaj troszke z innej planety…szukajac nosa, ktory moglby cokolwiek powiedziec o Tam Dao Diptyque trafilam w Twoje progi…od lat uparcie wdziewam na siebie L'ombre Dans….nie lubie zmian, za to uwielbiam swiezosc porzeczki….niestety ostatnio aura malo sprzyjajaca i zaczelo mi brakowac ciepla….po Twojej recenzji drewienko na pewno zamieszka na moich nadgarstkach…ciekawam bardzo co sadzisz o moim dlugoletnim przyjacielu….niestety nie znalazlam nawet najmniejszej wzmianki o nim tutaj….czyzby byl az taki nie do zniesienia jak twierdzi gros wachajacych >??? :)))
Witaj,
nie nie nie… Nie chodzi o to, że L'Ombre dans l'Eau jest straszny. Ba! Bardzo ładny jest. Po prostu nie nadążam z pisaniem o wszystkim, co mi się spodoba i kiedy wybieram zapach do recenzji, często jest to kadzidło, oud, drewno, przyprawy – nuty, które lubię najbardziej. Albo zapach, do którego mam gotowe skojarzenie, jak powyżej.
Ostatnio rozważam wrzucenie recenzji porzeczki od Mad et Len i też brakuje mi czasu. Przepraszam, jeśli Cię to rozczarowuje, ja po prostu jestem drewnolubna. 🙂
Shooting Stars Uden wygląda szalenie zachęcająco jeśli chodzi o nuty serca i bazy… ciekawam tylko jak cytruski w otwarciu Ci spodobały:)
Da się znieść. 🙂
Ok, Uden będzie następny. 🙂
Pewnie nie zaskoczę Cię moim wyborem: Shooting Stars Uden (kawa ♥) 🙂
Ale i Mefisto zapowiada się ciekawie.
Twój opis Regio przypomina mi wakacje w Chorwacji. Za rok, dwa znowu tam pojedziemy 🙂