Na pierwszy ogień po recenzenckim urlopie pójdzie zapach, który towarzyszy mi niemal codziennie od paru tygodni: Dhanal Oudh Nashwah Rasasi. Dla miłośników orientu charakterem – must niuch. Po prostu.
Gdzie Europa spotyka Orient
W otwarciu prym wiodą nuty przyprawowe. Intensywny aromat świeżej gałki muszkatołowej dopełniony szczyptą miażdżonego angielskiego ziela, kminu, pieprzu i kurkumy. Gdzieś w tle czai się zadziorne ciepło świeżego cynamonu i charakterystyczny aromat schnących ziół.
Drugi plan stanowią nuty drzewne – relatywnie jasny oud z wyraźnym skórzastym akcentem; surowy i bogaty zarazem; rozpełzający się po skórze niezauważalnie jak rozgrzany w ciepłych dłoniach olejek do masażu. Albo jak stado owiec po sawannie. Jest bowiem Dhanal Oudh Nashwah orientem pierwotnym, przywodzącym na myśl barwne obozy arabskich nomadów, nie kapiące złotem pałace sułtanów.
W centrum zapachu, zawieszony jak żółtko w jajku, otoczony nutami przyprawowymi i drzewnymi tkwi akord słodki i miękki: łagodny, pozbawiony trudnych, szorstkich akcentów zapach miodu złożony z nietypowym, „papierowym” aromatem kwiatu nieśmiertelnika.
Niezauważalny w pierwszych kwadransach rozwoju zapachu, charakterystyczny zapach jałowca zyskuje na znaczeniu w miarę, jak opada chmura nut przyprawowych. I przyznać muszę, że jego złożony aromat został tu wygrany genialnie. Eteryczny, delikatnie żywiczny szczyt zapachowego spektrum gra jeszcze w sekcji przyprawowej. Niejednoznaczna, jagodowa słodycz pięknie ożywia kwiatowe jądro. Drzewna, iglasta część spektrum sięga głęboko w bazę tworząc wraz z (także iglastym) cedrem idealną przeciwwagę dla ciemniejącego stopniowo oudu i tworzącego głęboką podstawę kompozycji akordu ambrowo -skórzanego.
Urzekła mnie struktura tej kompozycji. Fantastyczne połączenie mocy kompozycji agarowo – drzewnej z łagodnością słodko – kwiatowych orientów i energią kompozycji przyprawowych. Idealny mariaż nut ciężkich i eterycznych poskładanych tak, by zapach był jednocześnie ekspansywny i otulający, orientalny i zarazem doskonale noszalny dla Europejczyka ceniącego umiar.
***
Na koniec słów kilka o opakowaniu.
Flakony Rasasi są dobrej jakości,
lecz europejskiej estetyce często się wymykają. Albo przez nadmiar
błysku i „nieumiarkowaną” ornamentykę, albo przez nienaturalną,
wymuszoną oszczędność formy. Flakon Dhanal Oudh Nashwah jest… Idealny.
Prosta
forma, oszczędna kolorystyka, subtelny ornament i nazwa wykaligrafowana
po arabsku, powtórzona na całym flakonie „czarno na czarnym” – lśniące
litery na matowym tle. Do tego starannie wykonany, drewniany korek, a
zamiast pudełka bardzo estetyczna tuba z materiału imitującego cienki
płat drewna. Idealny mariaż prostoty z orientem. Podobnie jak sam zapach.
Jestem osobą, która nie miewa „ciągów” zapachowych. Rzadko zdarza mi się nosić te same perfumy dwa dni pod rząd. A tymczasem Dhanal Oudh Nashwah noszę od kilku tygodni niemal codziennie. I dziś znów go założę…
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: miód, gałka muszkatołowa, oud
Nuty serca: olejek z nieśmiertelnika, olejek z jałowca kolczastego, oud
Nuty bazy: cedr, skóra, ambra, oud
Źródła ilustracji:
- Zdjęcie pierwsze i trzecie: www.telegraph.co.uk.
- Zdjęcie drugie: KLIK.
44 komentarze o “Dhanal Oudh Nashwah Rasasi”
Oj zapach nie dla mnie 😉 Nie przepadam za nutami drzewnymi 😉
A ja chyba w poprzednim wcieleniu byłam kornikiem. 🙂
Sabbath zaintrygowałaś mnie tym zapachem 🙂
Jak zawsze piękna recenzja 🙂 dziękuję za orientalną podróż :* kolejny zapach do poznania z perfumerii yasmeen :] już mam długą listę i wcale nie skończona bo perfumeria wciąż kusi nowościami 😉
To prawda. Yasmeen idzie jak burza. I przyznaję, że kibicuję im jak tylko mogę. Właścicielka, Pani Justyna naprawdę kocha to, co robi.
Ciekawa jestem jak pachnie. Próbuje sobie go wyobrazić i nie jestem w stanie, ale skoro aż tak przekonał Cię do siebie musi być wyjątkowy 🙂
Jest wyjątkowy, ale nie rewolucyjny. Mocno drzewny, wyrazisty, z wyczuwalną gałką muszkatołową. Poszukam Twojego adresu i sprawdzisz sobie, jak pachnie. 🙂 Choć moim zdaniem nie przebije Rashy. Nie u Ciebie.
Ech, Rashę w ogóle traktuję osobno 🙂 Nie chcę przyrównywać tego zapachu do jakiegokolwiek innego bo to byłoby niesprawiedliwe.
A ja jak wyzdrowieję to pisze recenzje kolejnego zapachy dla ciebie:)
zapach… Ciekawy:) jestem ciekawa czy by mi sie podobal:)
Nie mogę się doczekać!
No i zapałałem chęcią posiadania 🙂 Na szczęście niedostępny w Yasmeen, póki co 🙂
Sabb, czy testowałaś może Dhan Al Oudh Safwa? Hmm, jakoś tak czuję, że może być niezły… jestem ciekaw.
Pozdrawiam Maru
Pałaj, Maru, pałaj. myślałam o Tobie nosząc go i podejrzewam, ze może Cię urzec.
Dhan Al Oudh Safwa mam próbkę gdzieś. planowałam zrecenzować, ale… Nie nadążam.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Brzmi jak coś dla mnie. Dodatkowo ten nieśmiertelnik, który zawsze mnie ujmuje. Dziękuję za recenzję.
Proszę bardzo. Myślę, ze mógłby być dla Ciebie. Na mnie robi wrażenie uniseksu z ukłonem w męską stronę. Ze względu na przyprawy i to jasne, męskie drewno towarzyszące agarowi.
O, ja pierdziu. Jeśli nie ma "zjełczałych" nutek, które w Rasasi się zdarzają, to musi być pięknie. I flakon – faktycznie, mistrzostwo. Miałam Bushrę i wiem, skąd twoja uwaga :).
Hihi, flakon Bushry jest zaiste "pojechany". Ja mam Oudh Al Methali. Flakon jest ciężki, starannie wykonany i… Nieznośnie "nadźgany". :)))
Co do zjełczałych nutek – w przypadku oudu nigdy nie ręczę. na mnie nie wychodzą, ale wąchałam black Afgano na koleżance… I nie dam grosza na to, ze się nie skwasi.
Masz rację, must niuch 🙂
Będzie okazja, mam nadzieję.
po Twojej recenzji pozostaje mi tylko czekać, aż będzie znowu dostępny w Yasmeen 🙂 Tymczasem zamawiam kilka próbek 😉
Mam nadzieję, że testy będą przyjemne.
Rasasi ma kilka zapachów brzmiących "europejsko", ale ja przyznaję, że celowo skupiam się na oriencie. W końcu to perfumy z samego serca innej kultury. Warto poznać.
dzisiaj próbki dotarły (Dhan Al Oudh Nashwah ma być w marcu).
Pierwsze niuchy wskazują, że Dhan Al Oudh Al Nokhba i Dhan Al Oudh Al Safwa są w klimatach które do mnie mówią 🙂
Jak tak dalej pójdzie, to nabędę kilka pełnowymiarowych flakonów 😉
Sabbath, rozumiem, ze zapach jest dla Ciebie wciągający? w wolnym tłumaczeniu zwie się on transem oudowym 😉
Tak, to dobra nazwa. 🙂 Tyle, że trans oudowy r=trwa u mnie od kilku lat. Mój trans jest inkrustowany innymi drewnami i żywicami, ale ogólnie jestem dość monotonną zapachowo osobą.
trans orient trwa u mnie od kilku lat, nie tylko zapachowo. Wśród zapachów to właśnie oud wiedzie prym. Cóż, właściwie to mam fisia na jego punkcie 😉 Z resztą, o ile dobrze pamiętam, to u Ciebie natknęłam się na opis tej substancji 🙂
tzn u Ciebie pierwszej, wcześniej żyłam w nieświadomości. Od 2 lat używam olejku oud + róża damasceńska. Kupiony w Damaszku. Ten zapach hipnotyzuje i wciąga mnie w czarną oudową otchłań (bo to któryś z czarnych oudów jest, ciężkich, brudnych i pierwotnych). Niestety, już się kończy, a perspektywy ponownego odwiedzenia Syrii… nie ma ich wcale.
Oferta Yasmeen jest więc dla mnie wybawieniem 🙂
To ja jestem zaszczycona i uszczęśliwiona, że u mnie. Lula Lu, znasz Midnight Oud Juliette Has a Gun? Fantastyczna róża z oudem. Po prostu piękna.
to był mój pierwszy oud. Właśnie się ostatnio zastanawiałam dlaczego ja nie mam flakonu? Nie potrafię tego wyjaśnić 😉
Czyli trafiłam z propozycją. Choć za późno. 🙂
Flaszki nie masz pewnie dlatego, że w Polsce Douglasy tego akurat zapachu JHaG nie miały. Teraz, z tego, co pamiętam, ma go w ofercie Mon Credo.
Jakie jeszcze oudy lubisz?
oudy w perfumach to w tej chwili dla mnie początek. Na razie próbowałam samych oudów znajdowanych w Syrii i Turcji. Aczkolwiek doskonale wiem, ze były to gorszej jakości oudy. Cóż, na przygodę z olejami z plantacji agarowych w Assamie mnie jeszcze nie stać 😉
Mnie też nie. Ale korci mnie kupienie sobie choć jednego wiórka prawdziwego agarowego drewna…
Co do oudów "lokalnych" – jest z nimi chyba tak, jak z wszystkim – zdarzają się lepsze i gorsze. sama kiedyś przywiozłam takie olejki i używałam z radością. niestety, mimo przechowywania w szczelnych buteleczkach, po dwóch latach zapach arabskich olejków zniknął. szkoda, bo taki miałam obłędny jaśmin…
Właśnie nieomal nie kupiłam, tylko czerwone "brak" mnie przed tym powstrzymało. AAAAAAA to chyba pierwszy raz jak w ciemno z miejsca coś postanowiłam zakupić. Mam ciary na plecach jak czytam reckę
Jeśli tylko wyrobię czasowo (i chorobowo, bo znów mnie łapie), postaram się rozjaśnić Twój zakup w ciemno. 🙂
hihi, Pola, ja też chciałam go kupić w ciemno 🙂 I zrobię to, jak ponownie się pojawi
Flakon jest świetny choć w pierwszym momencie miałam wrażenie, że to jakaś edycja Juliette has a Gun. Jakby jednak nie patrzeć w porównaniu do innych wypada na super plus
W porównaniu do Juliette Has a Gun też wypada na plus.
Ja niestety odkryłam, że Rasasi raczej nie dla mnie. Jednak europejska przestrzenność zapachów bardziej do mnie przemawia. Za gęsto, oleiście, ciężko. Z Yasmeen wyszłam raczej przytłoczona, i pobiegłam testować Black Cube ulicę obok. 🙂
Rozumiem. Nie mam tak, ale doskonale rozumiem, bo tego typu orient to bardzo szczególny typ doznań. A Black Cube… Marzy mi się. Od lat. Nawet nie wiesz, jak mnie serce bolało, kiedy wysyłałam konkursowy flakon… 🙁
"Ciągi zapachowe" 🙂
To musi być chyba kwintesencja orientu. Trzeba w końcu przełamać się i wpaść na małe wąchanko 🙂
Przestałam wierzyć, że uda mi się poznać wszystkie warte poznania zapachy… i wszystkie agary świata. Bo lista oudów do przetestowania jest już długa jak cały równik!
I to cieszy! Prawie tak, jak Twoje odwiedziny. 🙂
Wiem, że za rzadko odwiedzam, ale obiecuje częściej 🙂 Tym bardziej, że jakaś dziwna, niezrozumiała nadal dla mnie awersja do testowania, próbowania, poznawania nowych zapachów (tym samym czytania czy pisania o nich) minęła (mam nadzieję całkowicie!) 🙂
Och, jak dobrze tu wpaść 🙂
No to ja jestem jakaś chyba z Marsa, bo w próbce wyczułam … tytoń! 😀 Który to tytoń przezacny natychmiast wywołał u mnie skojarzenie z Tobacco Vanille. Zapach, który mieć muszę. Koniecznie. Nieodwołanie. Tak, bo tak. A Yasmeen również kibicuję i wspieram:) Na różne sposoby:D
Nie jesteś z Marsa. A może i jesteś, ale w takim razie to bardzo fajna planeta. 🙂
Za tytoniowe nuty (też coś w ten deseń czuję) odpowiada najprawdopodobniej labdanum.
Właśnie zakupiłem parę ml tego zapachu. Kolejny zapach oudowy, który mi się spodobał. Uwielbiam orienalne kompozycje, a ty wydaje mi się Idealna na chłodniejsze dni. Kto wie, czy kiedyś nie skuszę się na cały flakon tej cudownej mikstury.