Parokrotnie już zdarzyło mi się dostać ofertę współpracy od dystrybutorów feromonów. Temat jest fascynujący i budzi sporo emocji. W gąszczu reklam, zachwytów i kpin trudno wyłowić wiadomości pozwalające na wyrobienie sobie rzetelnej opinii, dlatego postanowiłam kwestii ludzkich feromonów i ich użyciu jako afrodyzjaków poświęcić nieco więcej uwagi.
Oczywiście artykuł nie jest skutkiem przyjęcia którejkolwiek z atrakcyjnych propozycji współpracy. Nie mogę tego zrobić, bo nie mogę uczciwie polecić Wam takich produktów.
- Co to są feromony?
Feromony to pewien typ substancji semiochemicznych, czyli takich, które organizmy żywe produkują po to, by wywierać wpływ na otoczenie. Najłatwiej wyjaśnić ich działanie na przykładzie infochemicznych substancji międzygatunkowych: kairomonów i allomonów. Kiedy biedronka wydziela kocineliny – alkaloidy odstraszające potencjalnych wrogów biologicznych, jest to przykład substancji semiochemicznej działającej na korzyść organizmu, który ją wydziela. Kiedy zając zostawia ślad zapachowy możliwy do wytropienia przez lisa czy wilka, jest to przykład kairomonu – czyli substancji działającej na szkodę zająca.
Z feromonami i innymi substancjami działającymi wyłącznie na osobniki tego samego gatunku sprawa nie jest tak prosta. Samiec alfa będzie miał inny zapach, niż samiec o słabszej puli genów, stary lub zbyt młody. Pozwala to potencjalnym rywalom określić siłę przeciwnika bez ryzyka kontaktu i walki, nie determinuje jednak działania, jakie podejmie drugi osobnik po „odczytaniu” tej informacji.
- Pierwszy przełom w badaniach
Jeszcze kilkanaście lat temu jedyną obowiązującą w świecie rzetelnej nauki teorią dotycząca feromonów była ta, która mówi, że ludzie wydzielają feromony, ale nie są zdolni do ich odbierania.
Feromony odbierane są przez narząd Jacobsona zwany także organem przylemieszowym – niewielki, parzysty organ będący receptorem lotnych substancji chemicznych. Rzecz w tym, że u człowieka narząd Jacobsona uznawany był za atawizm – podobnie jak kość ogonowa, wyrostek robaczkowy czy zęby mądrości.
Przełomem okazał się program badawczy dr Ivanki Savic i działającej pod jej kierunkiem grupy naukowców ze sztokholmskiego Karolinska Institute. Opublikowane na początku XXI wieku, nagłośnione w roku 2005 przez New York Times wyniki przeprowadzonego na losowo wybranej grupie kobiet i mężczyzn eksperymentu wykazały, że nasze reakcje na substancje pochodzące od osobników płci przeciwnej są odmienne od tych, które wywoływane są przez płeć własną.
Wyniki badań dr Savic potwierdziła w 2007 roku dr Claire Wyart z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley.
- Co na nas działa?
Wyniki eksperymentów Savic i Wyart są jednoznaczne: obecny w męskim pocie i nasieniu bezwonny steroid androstadion u wąchających go kobiet powoduje zwiększenie aktywności podwzgórza i podwyższenie poziomu kortyzolu – głównego, obok adrenaliny, hormonu stresu, natomiast przez mężczyzn zapach nasienia i męskiego odbierany jest wyłącznie przez ośrodki węchowe i nie wywołuje żadnych reakcji hormonalnych.
Ekstrahowana z kobiecego moczu pochodna estrogenu analogiczne aktywuje męskie podgórze – część mózgu odpowiedzialną za bezwiedne reakcje organizmu (w tym także za popęd seksualny i reakcje emocjonalne) i nie powoduje tej reakcji u kobiet. Co ciekawe – o ile reakcja mężczyzn na androstadion była obojętna, o tyle kobiety na estrogen reagowały negatywnie – odbierały go świadomie jak zapach nieprzyjemny.
Nie wiadomo, w jakim stopniu na wynik wpłynęło pochodzenie obu użytych substancji, faktem jest jednak, że wedle badań z innych dziedzin, wonie fizjologiczne i naturalne zapachy ciała są przez kobiety odbierane zdecydowanie bardziej negatywnie, niż przez mężczyzn.
- Feromony, a homoseksualizm
Dodatkowym, niezwykle interesującym aspektem badań dr Savic jest fakt, że poddani eksperymentowi homoseksualiści reagowali na substancje pochodzące od własnej płci w sposób, w jaki heteroseksualiści reagują na płeć przeciwną. I odwrotnie – substancje pochodzenia hormonalnego ekstrahowane z potu lub moczu płci przeciwnej odbierane były przez ośrodki węchowe i nie wpływały na podwzgórze.
Wyniki te nie odpowiadają na pytanie o genezę homoseksualizmu, wciąż nie wiemy bowiem, czy reakcja związki feromonalne jest u ludzi wrodzona, czy wyuczona, na pewno jednak stanowią pewną wskazówkę. Dr prof. Dean Hamer – genetyk zajmujący się, między innymi, poszukiwaniem genu homoseksualizmu twierdzi, że reakcje te ostatecznie dowodzą biologicznych źródeł homoseksualizmu.
- Feromony działają!
Badania Savic, Wyart i kontynuujących ich dzieło akademików uruchomiły prawdziwą lawinę. Możliwość wpływania na nastrój i poziom pobudzenia seksualnego ludzi za pomocą substancji chemicznych, których obecności ofiara nie jest zdolna wyczuć to dla wszelkiej maści manipulatorów gratka nie lata.
Prowadzone zarówno przez ośrodki uniwersyteckie, jak i przez liczne laboratoria komercyjne badania potwierdzają fakt, że ludzie reagują na niektóre bodźce feromonalne. Nie są to jednak dokładnie takie reakcje, jakie obiecują firmy sprzedające feromonowe perfumy.
- Co naprawdę mówią nam feromony?
Wyniki badań dr Marthy McClintock i dr Carol Ober z Uniwersytetu w Chicago wykazały, że związki feromonalne przekazują dane znacznie ważniejsze, niż informacja o płci. To przecież możemy stwierdzić bez ich pomocy.
Na podstawie obserwacji prowadzonych w zakładach karnych dla kobiet McClintock postawiła tezę, że to feromony odpowiedzialne są za synchronizację cykli miesięcznych u stale przebywających ze sobą więźniarek. Fakt ten został uznany za koronny argument potwierdzający zdolność człowieka do odbioru tego typu bodźców.
Związki feromonalne są także, według McClintock, swego rodzaju mapą kodu genetycznego. Wchodzące w ich skład białka z ludzkiego układu odpornościowego przekazują potencjalnym partnerom seksualnym informacje o naszym DNA. To, że potomstwo rodziców o podobnym kodzie genetycznym bardziej narażone jest na ryzyko wad wrodzonych i często bywa słabsze, niż potomstwo rodziców o mocno różniących się DNA dowiedziono już dawno. I temu właśnie zapobiec mają feromony – tak u ludzi, jak i u zwierząt.
Na podstawie badań przeprowadzonych na myszach, szczurach i królikach stwierdzono, że samice tych gryzoni nie kopulują z samcami o podobnym kodzie genetycznym. By to ustalić – przed ewentualnym zbliżeniem starannie obwąchują potencjalnego partnera.
Na podobnej zasadzie działają feromony u człowieka. Pozwalają nam nie tyle zlokalizować kobietę czy mężczyznę w ogóle, lecz stwierdzić jego atrakcyjność genetyczną na wypadek poczęcia potomstwa.
Wedle dr Ober taka chemiczna komunikacja wyjaśnia nie tylko fakt, że niektórzy partnerzy wydają nam się bardziej pociągający, niż inni ludzie o pozornie tym samym poziomie atrakcyjności fizycznej, ale także wpływa na trwałość związków i płodność.
- Czy naturalne feromony „wyrwą towar”?
W kontekście feromonów sprzedawanych jako substancje mające podnosić atrakcyjność towarzyską, wyniki tych ostatnich badań mają znaczenie decydujące. Najbardziej renomowani producenci deklarują, że znajdujące się w ich ofercie feromony są naturalnego pochodzenia. Tego, że najbardziej nawet naturalne feromony świńskie na człowieka nie zadziałają raczej wyjaśniać nie trzeba. Chyba, że założymy obecność w grupie kontrolnej zoofila.
Rzecz w tym, że nawet pozyskane od najbardziej atrakcyjnych fizycznie, młodych i zdrowych ludzi feromony nie dostarczą potencjalnym partnerom wywołującej pozytywną reakcję podwzgórza informacji o kodzie genetycznym noszącej je osoby, bo pochodzą od różnych dawców z różnymi kodami. Kiedy uświadomimy sobie, jak skomplikowaną konstrukcją jest łańcuch ludzkiego DNA, nowego znaczenia nabierają opowieści o wielkich miłościach od pierwszego wejrzenia, gromach z jasnego nieba i otwierających się niebiosach. Być może to właśnie skutki „porozumienia chemicznego” organizmów o strukturze genetycznej gwarantującej wydanie zdrowego potomstwa.
Każdy człowiek przeżywa w życiu zauroczenia, spotyka osoby, które pociągają go bardziej, niż inne, budzą pożądanie na poziomie wykraczającym poza świadome decyzje. Mądrzy ludzie powiadają wówczas, że to chemia. Chemia rzadka, wyjątkowa i granicząca z magią. Większość spotykanych ludzi nie budzi w nas takich emocji – ich feromony są dla nas seksualnie obojętne, albo wręcz nieatrakcyjne.
Jakie szanse ma nabywca feromonów na to, że w jego flakonie znajdzie się ten unikalny zestaw danych, który zwabi potencjalnego partnera seksualnego? Jakie ma szanse, że nie znajdą się w nim feromony przekazujące podświadomą informację: nie uprawiaj ze mną seksu? Statystycznie rzecz biorąc… Chyba łatwiej jest strzelić szóstkę w Totka.
Tym bardziej, że do dziś nie mamy pewności, że androstadion i inne wyekstrahowane przez naukowców feromony są właśnie tymi, które wpływają na postrzeganie atrakcyjności. Ludzkie feromony bada się także pod kątem innych zastosowań: jako leki antydepresyjne, przeciwlękowe czy obniżające poziom stresu. Jednak ich działanie nie zostało jeszcze zbadane na tyle dokładnie, by stosować je w praktyce medycznej.
- Placebo – i wszystko jasne
Skąd więc pozytywne opinie na forach i, zdawałoby się, powszechne przekonanie ludzi o tym, że po użyciu feromonów stali się bardziej atrakcyjni?
Pomijając fakt, że znaczna część tych wypowiedzi to kryptoreklama – czy słyszeli Państwo o efekcie placebo? Człowiek, który uwierzy w to, że jest atrakcyjny – będzie atrakcyjny. Zmieni się mowa jego ciała, komunikaty niewerbalne decydujące o tym, czy postrzegany będzie jako osoba pewna siebie, czy wycofana.
Gdyby feromony rzeczywiście działały w sposób opisywany przez sieciowych ekspertów od szybkich numerków, gdyby były skutecznym sposobem zmuszania nieświadomych ludzi do określonych zachowań seksualnych za pomocą wziewnej chemii – czy ich producenci i dystrybutorzy nie powinni stanąć przed sądem?
- Tekst zilustrowany został kadrami z filmu Woody’ego Allena z 1972 roku „Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o seksie, ale baliście się zapytać”.
Interesujące linki:
http://berkeley.edu/news/media/releases/2007/02/06_sweat.shtml
http://chemse.oxfordjournals.org/content/34/6/529.full
http://www.livestrong.com/article/315167-pheremones-exercise-depression/
http://www.pnas.org/content/105/30/10273.full
61 komentarzy o “Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o feromonach, ale baliście się zapytać”
Świetny artykuł! Powiem szczerze, że nosiłam się z zamiarem zakupu małego flakonika rzekomych "feromonów", tylko po to, żeby sprawdzić, czy to faktycznie działa, ale teraz widzę, że nie ma to większego sensu 🙂 Dziękuję za rozwianie wątpliwości moja Ty zapachowa guru!
Jest mi miło, ze uznałaś tekst za przydatny. Co do zakupu – wolałabym kupić sobie ładne perfumy. Poza tym, gdyby feromony faktycznie miały szansę zadziałać, czułabym się zażenowana nie mając pewności, czy osoba zauroczona mną naprawdę lubi mnie, czy moją chemiczną protezę. Czy to znaczy, ze jestem zarozumiała? 😉
O tym samym myślałam czytając ten wpis. Czy takie ukrywanie "prawdziwego ja" ma sens, czy potencjalny partner poznając nasz charakter nie da już się omamić za pomocą tej "protezy" jak to określiłaś. I jak żyć z myślą, że kogoś kręcą nasze perfumy a nie coś więcej, coś co naprawdę pochodzi od nas.
Może taka proteza nie służy do tworzenia związków, tylko do zwiększenia skuteczności podbojów jednorazowych?
Rzecz w tym że narząd Jacobsona nie ma połączenia z mózgiem. Można dyskutować o roli narządu Jacobsona w niektórych reakcjach u niemowląt ale z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić można że u ludzi dorosłych jest on całkowicie uwsteczniony.
Jeśli więc to narząd Jacobsona jest receptorem feromonów to po prostu nie mogą one oddziaływać na dorosłego człowieka z przyczyn czysto fizjologicznych.
Część badań, na których wyniki się powołujesz nie do końca jasno operacjonaliuje co właściwie jest ich przedmiotem. Niekoniecznie feromonów trzeba by -oczywiście nieświadomie- wywąchać czy potencjalny partner zapewni odpowiednią zmienność genetyczną albo czy posiada wartościowe z punktu widzenia reprodukcji cechy.
Ale feromon nie jest pojęciem związanym wyłącznie ze sferą seksualną. Feromony mogą być odstraszające, agregacyjne, będące skutkiem stresu czy wyższości gatunkowej. Dlatego pisałam o badaniach nad lekami na depresję czy łagodzącymi stres.
Badania, na których wyniki się powołuję wykazały, że na te konkretne substancje jakoś reagujemy. Istoty tej reakcji nie opisuję, nie piszę, ze reagujemy podnieceniem, bo tego badania nie stwierdzają. I mam wrażenie, ze to wyraźnie wynika z tekstu. Nie wynika?
Stawiam też tezę, że w przypadku substancji ekstrahowanej z moczu znaczenie może mieć jej pochodzenie.
Ogólnie temat stwarza więcej pytań, niż daje odpowiedzi.
Moje pytanie sprowadza się do czegoś innego- jak reagujemy, jaki jest mechanizm tej reakcji skoro narząd właściwy do recepcji feromonów jest "nieczynny"?
Istnienie ludzkich feromonów wciąż nie jest potwierdzone, jakiś zespół badaczy podał czas temu jakiś klasę związków chemicznych o których mógłby należeć feromony- ale to wciąż hipotezy.
Postuluję że nie wszystko to na co na drodze węchowej reagujemy musi być od razu feromonem – i tylko tyle.
Jasne, nie musi. Znaczące są badania obszarów kory mózgowej aktywowanych przez poszczególne związki. Część lotnych substancji aktywuje wyłącznie ośrodki zapachowe, część podwzgórze, część obie te strefy. Okazuje się, ze to, co na potrzeby tych badań nazwano feromonami, stref węchowych nie aktywuje zupełnie, a na ludzki mózg działa. Nazwa "feromon" jest kojarzona z "Tymi specyfikami, co "rozkładają laskom nogi" (przepraszam, to cytat), ale przecież feromon to substancja semiochemiczna niosąca jakieś dane dla innego członka tego samego gatunku. Czy jeśli spojrzymy na to w ten sposób nie okaże się, że nasza dysputa dotyczy głównie nazewnictwa? Masz pomysł na inną nazwę dla tej szerokiej i niezbadanej grupy substancji? Bo rzeczywiście określenie "feromony" nabrało obecnie znaczenia dośc konkretnego. Zbyt konkretnego, jak na to, co na ten temat wiemy.
Takie informacje należy rozpowszechniać, dzięki za tę notkę! Aż dziw bierze jak ludzie dają się robić w balona i wierzą w moc feromonów – a tanie to przecież nie jest…
Ludzie chcą wierzyć w to, ze łatwo i bez wysiłku dostaną to, czego chcą. Dlatego wierzą w cudowne specyfiki odchudzające, warsztaty, które w dwie godziny zrobią z nich profesjonalnych perfumiarzy, w feromony, które wyrwą dla nich każdy towar i w to, że wygrają w Totka. Kiedyś wierzyli we wróżki i złote rybki. Taka nasza natura.
No jasne 🙂 W sumie to się cieszę, że mnie z wyżej wymienionych tylko totek dotyczy… czasami 🙂
Hahaha! Piękne. 🙂
Mnie dotyczy wiara, że jakimś cudem wyśpię się w trzy godziny, jeśli jeszcze parę rozdziałów połknę… 🙂
Bardzo ciekawy post o wysokim poziomie merytorycznym, tym bardziej że zawsze z dystansem podchodziłam do tego typu spraw.
Bo człowiek czuje intuicyjnie, ze to nie może działać w ten sposób. 🙂 A już na pewno nie może tak działać i być legalne. 😉
Nie wiem czy sięgnęłabym po feromony nawet jeśliby miały okazać się celne – tak czy śmak to poniekąd oszustwo 😉
Ale ciekawie byłoby móc zrobić jakieś badania na grupie kontrolnej i w miarę możliwości wyłapać, czy istnieje jakiś konkretniejszy klucz genetyczny określający, że ciągnie nas do takiej czy innej osoby. Staram się sobie przypomnieć, czy doświadczyłam czegoś podobnego i nasuwają mi się tylko "odwrotne analogie", kiedy czyjś zapach mnie odpychał. Oczywiście nie mówię o męskich perfumach, bo dobrze pachnący mężczyzna przyciąga nieodmiennie 🙂 Szkoda, że niewielu zwraca na to uwagę 🙁
Dokładnie. Oszustwo. Pisałam wyżej, ze nie czułabym się dobrze nie mając pewności, czy osoba uznająca mnie za atrakcyjną naprawdę tak myśli, czy właśnie ją oszukałam za pomocą chemicznej protezy. O nie. jestem na to zbyt dumna. 😉
przydatny artykuł, zwięźle, logicznie i zrozumiale.
(a najbardziej podoba mi się zdanie "Chyba, że założymy obecność w grupie kontrolnej zoofila.") 😀
Dziękuję. i tak wyszedł długi, ale starałam się choć po łebkach złapać wszystkie aspekty zjawiska. A i tak można by dodać sto rzeczy…
Cieszę się bardzo, że podjęłaś ten temat. Zastanawia mnie tylko jedno. Te feromony we flakonach zawierają związki chemiczne. Owe związki chyba nie mają "zmuszać nieświadomych ludzi do określonych zachować seksualnych" a jedynie tworzyć aurę np. "pociągającego mężczyzny" poprzez odpowiednią ilość "męskich składników". Tak mi się wydaje, choć moja wiedza jest znikoma. Nigdy nie próbowałem takich produktów, choć kusiło mnie : )
Tak są opisywane: będziesz bardziej pociągający dla płci przeciwnej, ludzie będą cię lubili i szanowali, staniesz się atrakcyjny/na. A kryptoreklama dodawana przez podstawionych "zwyczajnych userów" forów internetowych mówi: "żadna laska ci się nie oprze, wszystkie staną się łatwe". Oczywiście, nie dotyczy to tylko zachowań seksualnych, ale tak szcerze, jak sądzisz, jaki procent sięgających po feromony osób robi to po to, by zdobyć autorytet? 😉
Dzięki za fajny artykuł, ale z jednym nie mogę się zgodzić badania nad androstadienonem udowodniły, że zwiększa on postrzeganie atrakcyjności męskiej przez kobiety niezależnie od tego jak wyglądał mężczyzna. Dodatkowo mimo wszystko bagatelizujesz rolę urody bo i tak według Ciebie chodzi o DNA .
Przecież jednak Atrakcyjni ludzie ogólnie podobają się wręcz miażdżąco większości populacji, co za tym idzie bardzo wiele osób chce się z takimi ludźmi umawiać i spotykać. Mogło by to świadczyć raczej o tym, że to uroda jest wyznacznikiem w jakiś sposób naszego dobrego bądź złego DNA. Zresztą w przypadku, niektórych chorób w sumie tak jest. Poza tym kolejne badania pokazują, że androstadienon zwiększa pozytywny nastrój kobiety i znowu chyba niezależenie od DNA, skoro działało, to praktycznie w każdym przypadku. Pytanie brzmi raczej czy w danym produkcie znajduje się ta substancja? Zgadzam się, co do jednego, to nie działa jak afrodyzjak.
jednak wpływa korzystnie na te cechy, które mają znaczenie przy doborze partnera
Nie nie nie. Nie bagatelizuję tego. Uznałam to za kwestię oczywistą, a artykuł dotyczy feromonów, więc na nich się skupiłam.
Znaczenie urody jest ogromne, ale to temat na osobny, obszerny wpis. O tym, dlaczego niektóre cechy fizyczne uznawane są za atrakcyjne (tu mamy przyczyny biologiczne i kulturowe, które nie zawsze są zgodne), o tym, jak zmienia się pojęcie atrakcyjności w miarę rozwoju cywilizacji i zmiany warunków życia, o tym, jak skomplikowane są zasady doboru naturalnego w wyniku których partnerzy podobnie atrakcyjni zwykle wiążą się ze sobą. Fascynujący temat, ale pominęłam go ze względu na zakres materiału. Rzecz wydała mi się oczywista. Może niesłusznie, ale to jest wpis o feromonach, nie o dobieraniu się w pary. 🙂
A może poleciłabyś jakaś bibliografię dla kogoś kto chce zgłębić tę wiedzę ale nie bardzo się na tym zna? Interesuję się właśnie tematyką doboru naturalnego ale to tylko tak amatorsko i na tyle na ile w ręce czy uszy wpadną mi jakieś informacje.
Wydaje mi się, że podobne kwestie porusza ta książka:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/70961/przetrwaja-najpiekniejsi
Czytałaś może? Ja planuję po nią sięgnąć 🙂
Czytałam. Przy czym ja ogólnie przyznać muszę się do sporej ilości literatury fachowej z dziedzin pokrewnych "spożytej" w czasie studiów. Bo filozofia to nie jedyny kierunek, jaki studiowałam. Taki ze mnie amator studiowania. :)))
Tak, tylko, że napisałaś o feromonach właśnie bardziej w takim kontekście czyli dobierania się w pary.
Bo badania wskazują, ze tak działają. Tyle, ze nie są rzeczywiście najważniejszym czynnikiem.
Oczywiście, że te wszystkie reklamy tych produktów, to pic na wodę. Ba bardzo wiele tych produktów w ogóle nie zawiera, wymienionych przez siebie rzekomych feromonów.
Tego nie wiem, ale wiem, ze niegdyś reklamowano perfumy z szalenie skutecznymi feromonami świńskimi. Hmmm… Kogo miałyby uwieść? 😉
Maciorę jedno psiknięcie i każda jest twoja.
Ugh. Jakież to cyniczne. :)))
Ale to prawda adnrostenol tak działa na samice świń.
Oczywiście, że nie są i tu się zgadzam w 100%, ale może są tą kropką nad i. Najważniejszy jest wygląd tu nie mam wątpliwości.
Wygląd jest najważniejszy przy pierwszym spotkaniu. potem znaczenia nabierają kwestie kulturowe i inne cechy. Inteligencja, pozycja społeczna, majątek, osobowość, uśmiech… Wreszcie dostępność, prawda? I ta kropka nad I. Ale ostatecznie badanie przeprowadzane w warunkach, w których pozycja i majątek nie mają znaczenia pokazują, ze ludzie najbardziej atrakcyjni fizycznie łączą się z najbardziej atrakcyjnymi, a mniej atrakcyjni z tymi mniej atrakcyjnymi. W sumie… to przykre. Dobrze, ze w życiu można powalczyć osobowością. 😉
Można, ale rzadko, bo zazwyczaj jesteśmy skreślani od razu. Bardzo często także jeżeli nawet możemy zrobić kolejne wrażenie, to jest już za późno, bo lodujemy z odpowiednią etykietką zazwyczaj tylko kolega.
Przyznam się, że zamówiłem koncentrat androstadienone. Ciekaw jestem efektów. Co do feromonów z polskich stron nawet jak wpisane są składniki odradzam zamówiłem także z amerykańskich również działania nie zaważyłem. Jednak nigdy nie testowałem feromonów z androstadienonem, chyba najlepiej przebadanych potencjalnym ludzkim feromonem. Wiem przynajmniej czego się spodziewać, myślę także, że jeżeli pojawią się efekty, to je dostrzegę tym bardziej, że nie ,, grzeszę urodą".
Przyznaję, ze ciekawa jestem, efektów. Choć… Znam siebie. Jeśli napiszesz, ze działają i teraz jesteś Casanovą XXI wieku, pewnie zacznę rozważać, czy możliwy jest efekt placebo i zwyczajne zwiększenie pewności siebie i poprawa samopoczucia. Tym niemniej szalenie jestem ciekawa= rezultatów. Odezwiesz się? Dasz znać, jak wypadły testy?
A co do grzeszenia urodą – naprawdę nie przeceniaj tej cechy. Ja sama "nie grzeszę", a znaczna część znajomych uważa mnie za osobę atrakcyjną. Tymczasem ja jestem tylko (albo aż) interesująca. To zasadnicza różnica, ale ludzie nie zwracają na nią uwagi, jeśli tylko wystarczająco dużo się uśmiechasz.
Powodzenia!
Oczywiście, że opiszę moje wrażenia. Sadzę jednak, że paczka z tym specyfikę przyjdzie mi dopiero za miesiąc. Myślę, że odróżnię zwyczajne działanie pewności siebie, ponieważ nawet jak jestem pewny siebie w dobrym nastroju, to zbyt wielkich rezultatów nie osiągam właśnie, przez barak urody. Niestety pierwsze wrażenie, to kluczowe wrażenie. Zobaczymy co wyjdzie.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Pozdrawiam wzajemnie. 🙂
I czekam na relację z eksperymentu.
Choć największą mam nadzieję, że okaże się niepotrzebny, a Ty poczujesz się pewny siebie bez chemii wspomagającej. Czego Ci szczerze życzę. 🙂
Jesli mezczyzna spedza choc czesc dnia czytajac forum wydawaloby sie kobiece…mysle ze jest interesujacy na tyle, by zamienic z nim slow wiecej niz dzien dobry:) poza tym nie zapominajmy, ze czasem kocha sie za wady;) jedne kobiety szaleja za szczuplymi elfami inne wola wikinga…p.s. a jesli pewnego ranka obudzisz sie obok kogos i skoncza Ci sie feromony?
Podkradłaś mi pytanie z posta niżej. 😉
Ogólnie zaś masz rację. Ważne jest, żeby człowiek był interesujący. Piękny być nie musi. Znam sporo szalenie atrakcyjnych (także intelektualnie i emocjonalnie) kobiet, które kochają brzydali. Sama także mam gust… niszowy. Nie tylko do perfum. 😀
I tak nie mogę spać, a jutro rano do pracy. Muszę się troszkę wypowiedzieć. Po pierwsze nie jestem nieśmiały, jeżeli mam ochotę, to wychodzę się pobawić itd. Po drogie, ja wręcz kocham mówić.
Odpowiem na pytanie, moją ideą nie jest, to, że feromony mają zrobić ze mnie super samca, albo coś w tym stylu. Brak feromonów jeżeli nawet zadziałają nie będzie dla mnie tragedią. Po prostu zapewne po jakiś czasie dojdzie do czegoś takiego jak uwarunkowanie. I tak dana osoba nada mi pozytywne cechy i będzie je kojarzyć zemną i to będzie niezależne od feromonów.
Dla mnie jednak cala ta otoczka haczyka naukowego brzmi nieco jak z ksiazki Cialdiniego…jakby robic z czliwieka jeden chodzacy chwyt marketingowy, ktory przez wpojenie potem pewnych cech (ktore przeciez uzywajacy moze miec jedynie w teorii) w pewny sposob po prostu….oszukuje biedne i niewinne dziewcze:)
Szlag. Stworzyłam najdłuższy chyba komentarz w życiu w odpowiedzi na post Sargona i mi go zeżarło. 🙁
Spróbuję raz jeszcze, ale tyle tego raczej nie będzie.
Sargonie, po pierwsze, jestem przekonana, że fakt, ze kobiety nie angażują się w relacje z Tobą w sposób, w jaki oczekujesz nie wynika wyłącznie z tego, jak wyglądasz. Co więcej, jestem przekonana, że im dłużej trwa znajomość i im większą mamy możliwość oddziaływania na drugą osobę innymi cechami, o których pisałam wcześniej (ze szczególnym naciskiem na szeroko pojmowaną osobowość), tym mniejsze znaczenie zaczyna mieć wygląd.
Co decyduje, pojęcia nie mam. Mam przyjaciela, który jest wyjątkowo przystojnym mężczyzną o ponadprzeciętnej inteligencji i fantastycznym poczuciu humoru. I jest w podobnej sytuacji, co Ty. Może chodzi o budowanie dystansu, może o to, że zbudowałeś w swojej głowie mur, który kobiety bezbłędnie wyczuwają?
Nie zamierzam namawiać Cię do rezygnacji z eksperymentu z androstadionem. Może to właśnie androstadion zburzy mur w Twojej głowie?
Poza tym trochę mi przykro, kiedy ewentualnego sukcesu androstadionowego związku upatrujesz w warunkowaniu. Nie przyszło Ci do głowy, że kiedy kobieta pozna Cię bliżej, doceni i polubi Twoją inteligancję, wiedzę i troskliwość (na przykład), wtedy uzna Cię za wartościowego partnera bo po prostu Cię doceni, a nie dlatego, że dojdzie do uwarunkowania?
Wiem, ze wyszło mi sztywno, ale mam przykre odczucie, że na odległość nie potrafię Ci pomóc. 🙁
Nie wiem dlaczego tak upierasz się, że to nie uroda? Ja bardzo dobrze wiem, że chodzi o urodę i nie rozumiem dlaczego, tak trudno, to zaakceptować? Dlaczego z góry zakładasz, że to problem osobowości, że ta substancja nie działa i nawet jeżeli doszło by do zmiany, to chodziło by zapewne o kwestie placebo? Oczywiście nie wiem, czy ona zadziała, a nawet jeżeli, to czy to zauważę, ale wiem na pewno, że odziaływuje ona na podwzgórze kobiet, czyli nie jest tak, że w ogóle nie ma znaczenia. Z tym uwarunkowaniem, to źle napisałem faktycznie, bardziej chodzi o tą kwestię, którą przedstawiłaś w tym komentarzu. Wracając do zagadnienia urody, jeżeli się słyszy z ust kobiet, że nie jest się w ich typie w sensie fizycznym, to raczej ciężko mówić tu o osobowości. "Nie należy mnożyć bytów ponad potrzebę" i zganiać w wszystko na pewność siebie i osobowość, gdy wytłumaczenie jest dużo prostsze i znacznie bardziej realne.
W sumie nie wiem, dlaczego się upieram. Może dlatego, ze się nie upieram, tylko szukam innego wytłumaczenia? 😉
Naprawdę trudno mi w to uwierzyć z powodów wielu, ale w porządku – nie będę się kłócić, bo przecież nie znam Twojej sytuacji tak dobrze, jak Ty. Wiem tylko, że nawet bardzo nieurodziwi ludzie bywają uznawani za atrakcyjnych i miewają duże powodzenie. I tyle w sumie mam do powiedzenia na ten temat. 🙂
Co do androstadionu – też nie wiem, czy zadziała w zauważalny sposób, a jeśli zadziała, to jak. Jestem równie ciekawa, jak Ty. Jeśli zechcesz napisać po fakcie o swoich doświadczeniach, będę wdzięczna. To fascynujący temat.
To ma drugie dno. Do momentu, gdy czlowiek nie wyda ostatniego grosza by kupic u oszusta feromony- nie widze w tym nic zlego. Oczywiscie mam na mysli jedynie przypadki czysto motywujace. To jak z odchudzajaca pigulka. Bierzesz- wierzysz…masz 'kopa'…to w jakims sensie motywuje do dalszej pracy, cwiczen…mam tabletke…i dieta latwiej przychodzi.moze feromony pomoga komus wyjsc z domu i nabrac pewnosci siebie? Kwestie robienia ludzi w balona przez koncerny pomijam…
Myślałam o tym. I także o tym, czy takie protezy naprawdę poprawiają samoocenę w sposób trwały. Bo nawet jeśli nieśmiały człowiek użyje feromonów, wyjdzie do ludzi i okaże się interesujący, zabawny i miły, to w jakim stopniu przypisze tę zasługę sobie? Czy będzie miał świadomość, ze to jego zalety, a nie działanie chemii? Czy na trwałe stanie się bardziej otwarty i pewny siebie, czy tylko uzależni się od wyrobów zawierających… Dowolną substancję w sumie.
Co do pigułki odchudzającej – wiedzę na ten temat mam jeszcze mniejszą, niż o feromonach, ale w tym konkretnym przypadku wydaje mi się, że bardziej prawdopodobną wersją wydarzeń jest "łykam pigułki, więc mogę jeść i ie muszę się ruszać, bo przecież one odchudzają".
Miałam podobną sytuację z kumplem, któremu poleciłam odżywkę na budowanie masy. Wcinał ją jak wściekły, a potem przybył z pretensjami, ze tylko mu od niej brzuch rośnie. Zapytałam go więc, jaki ma program ćwiczeń. A on na to:
– To trzeba jeszcze ćwiczyć?!
🙂
Zważ jednak, że są tabletki na odchudzanie, które działają niekoniecznie legalne i zdrowe,ale zamierzony efekt przynoszą.
Bardzo ciężko mi wytłumaczyć o co mi chodzi z feromonami, a konkretniej z tą substancją, którą wymieniłem w wcześniej.
Może tak ląduję najczęściej w worku tylko kolega i jest to ewidentnie wywołane przez mój wygląd, co do tego nie mam wątpliwości. Moja uroda działa jak mur i niezależenie jak pozytywnie jestem oceniany, ta bariera nie pozwala mi przejść dalej. Liczę, że androstadienone zrobi taką niewielką dziurę przez, którą będę mógł się przecisnąć.
Może przedstawię na skali powiedzmy, że wielu przypadkach do sukcesu brakuje mi jednego punktu, którego nie mogę zdobyć bo odejmuję mi, go cały czas uroda. Po prostu mam nadzieje, że ten potencjalny ludzki feromon znacznie z neutralizuje negatywne działanie urody bądź sam będzie dodatkowym punktem.
Poza tym naprawdę jestem ciekaw działania androstadienone tyle badań o nim wyczytałem, że po prostu chcę zobaczyć jak to zadziała.
Wiem, że to trochę metaforyczne, ale inaczej nie potrafię tego przedstawić.
.jestem sceptyczna ale wpadlam na cos jeszcze innego…jak taka substancja, zakladajac ze dziala…zadzialalaby w…zwiasku? Czy cos nowego by odkryla, czy wrecz przeciwnie…czy bylaby w stanie zmodyfikowac obraz rugiej polowy, czy tylko bylaby w stanie wytworzyc go u nowo poznanej osoby….
Ja jakiś czas temu natknęłam się na ciekawy artykuł:
http://kobieta.newsweek.pl/perfumy-podkreslaja-naturalny-zapach-ludzkiego-ciala,83201,1,1.html
A tak ogólnie bardzo ciekawe podsumowanie i film je ilustrujący jest jednym z moich ulubionych.
A ogólnie to ja nie wierzę w żadne sztuczne substytuty kobiecości czy męskości. Wierzę że płeć przeciwna wyczuwa stężenie hormonów, kobiety w trakcie owulacji czy mężczyźni z wyższym testosteronem zwracają uwagę. Nie ma jednak eliksiru sexapilu. Każdy ma to w sobie albo nie więcej lub mniej i żadne perfumy z feromonami czy bez tu nie pomogą :P.
Płeć ta sama też wyczuwa – stąd ta synchronizacja cykli menstruacyjnych.
Inna kwestia, ze kobieta w okresie płodnym po prostu wygląda lepiej: poprawia się cera, włosy, znika opuchlizna etc. To też może mieć znaczenie, szczególnie w przypadku kobiet, które w trakcie menstruacji po prostu źle się czują.
przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem. bardzo ciekawy wpis!
Dziękuję. 🙂
brawo czarna siostro 🙂 świetny wpis i bardzo dogłębnie rozprawiający się z feromonowym guślarstwem, które choć bardziej przypomina wróżenie z fusów i handlowi odpustami – wciąż mąci ludziom w głowach… 😉
z równą skutecznością co w feromony można wierzyć w garbate aniołki, bóstwa wszelakie, niepokalane poczęcia, świętego Mikołaja i śpiewające wiewiórki – gdyż od samych feromonów silniejsza jest właśnie autosugestia (efekt placebo) i wiara, która czasem dosłownie przenosi góry… a czy człowiek poszukujący partnera potrzebuje czegoś więcej niż pewności siebie?
ściski pirath
Pewność siebie, to temat rzeka. Ba nawet nasza aparycja w pływa jak ta pewność siebie będzie odebrana przez drugą stronę.
W końcu ktoś z sensem wyjaśnił o co w tym wszystkim chodzi. Część już wiedziałam ale kilka tygodni temu na wizażu szukałam z ciekawości informacji, czy perfumy z feromonami działają. Za dużo mądrych wypowiedzi tam nie było a wiele śmierdziało właśnie kryptoreklamą, dlatego nic z moich poszukiwań nie wyniosłam. Odpowiedź pełną logicznych argumentów znalazłam u Ciebie 🙂
Dokładnie takie mam wrażenie – gdziekolwiek pojawi się temat związany z feromonami, tam pojawiają się "naganiacze" piszący, ze całe życie się po takiej aplikacji zmienia.
Ja do niedawna byłam nastawiona wybitnie sceptycznie. Że nie działa i basta. Ba! Jednej z firm proponującej mi współpracę (to był okres feromonowej ofensywy, pisali do mnie wszyscy chyba, którzy mogli) obiecującej mi, że po użyciu feromonów w perfumach stanę się atrakcyjna towarzysko, będę lubiana i pewna siebie odpisałam buńczucznie, ze w takim razie nie zauważę różnicy wobec sytuacji, kiedy feromonów nie używam. Nie odpisali. :)))
Trochę mi wstyd, ale… Chyba trochę mnie irytuje taki marketing.
Choć w artykuje starałam się zachować obiektywizm i nie "pojechać" tematu. Mam nadzieję, ze to widać.
Podstawa to bycie lepszym sobą; cechy negatywne tnijmy i doklejajmy pozytywy, żeby gość bardziej pewny siebie nie był naszą maską ale naszym prawdziwym obliczem. Wtedy dopiero osiągniemy sukces (tak wiem łatwo się pisze:)). Sam nad tym pracuje (regularnie wspomagam się feromonami z http://pherowin.pl ) i życze powodzenia wszystkim próbującym.