Wspomnienie wakacji – Flash Back Olfactive Studio

Mam kryzys, ogólnego doła i do tego zgubiłam próbkę Woody Arabian Oud. Nie z powodu trwającego wciąż remontu, ale dlatego, że od kilku dni nosiłam ją przy sobie, wąchałam i starałam się powstrzymać przed wylaniem na siebie całej przed napisaniem recenzji. No i mam za swoje.

Być może pisanie w tym nastroju nie jest najlepszym pomysłem, ale od czego mamy aromaterapię? Radosny, pogodny zapach powinien pomóc, czyż nie?

Rabarbardzo radosne wakacje

Flash Back opisywany jest jako zapach wspomnień. Tak, żywych, że wręcz namacalnych. Slogan „Memory in motion” dotyczyć ma dzieciństwa, babcinej tarty, poczucia bezpieczeństwa. Z resztą – rozmawialiśmy o tym na Facebooku.

Ja, nauczona doświadczeniem z Autoportrait, Chambre Noire czy Still Life tej marki, obawiałam się wspomnienia kolejnych perfum – nie na zasadzie luźnych skojarzeń, lecz olfaktorycznej reprodukcji. 

I rzeczywiście – pierwsza nuta natychmiast poskutkowała wspomnieniem – skojarzeniem. Rhubarb Comme des Garcons. Rychło jednak poniechałam malkontencji – użycie nuty świeżego, aromatycznego, chrupkiego, tryskającego sokiem rabarbaru w perfumach nie oznacza przecież plagiatu. CdG nie ma monopolu na perfumeryjny rabarbar. I bardzo dobrze! Bo rabarbar w perfumach to nuta śliczna i zdecydowanie niedoceniana.

Pierwszy akord to czysta, żywa (bardzo żywa) radość życia. Świeży rabarbar, cierpka nutka przypominająca kudłate owoce twardego jeszcze agrestu i… zielone jabłko, o którym mogłabym peany napisać, bo nutka ta zachowując całą archetypiczną prostotę swego aromatu, jednocześnie przybrana została w sposób, który zupełnie nie kojarzy się z, będącym hitem głębokiej komuny, szamponem Zielone Jabłuszko. Po prostu świeże, twarde, zielone jabłko.

Przed wrażeniem obcowania z perfumeryjną sałatką owocową ratuje Flash Backa akord grejpfrutowy. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że grejpfrut to także owoc, ten jednak jest inny.

Wytrawny, sowicie skropiony pięknym, lśniącym petitgrain, ułożony na potężnej porcji jasnego cedru; z czasem wzbogacający się o akcenty przyprawowe. Nie tylko różowy, łagodny pieprz, ale też musujący imbir, zapach świeżych, elastycznych jeszcze liści lauru i gniecionych kuleczek angielskiego ziela. I znów – akord złożony w znacznej mierze z nut spożywczych upleciony został tak, by kompozycja nie stała się jednoznacznie, nachalnie gourmand. Artysta Cresp daje nam szansę zachować klasę. Doceniam.

Akord grejpfrutowy to swego rodzaju wstęp do serca zapachu. Za nim podążają bardziej wyraziste nuty przyprawowe i drzewne. Pieprz (tym razem czarny), złożony, głęboko kłąkowy, ziemisty, dymny, olśniewająco piękny wetiwer, tlący się leniwie benzoes i zadziwiająco lekki, roślinny akord ambrowy, który sukcesywnie zyskuje moc i powoli przykrywa nuty owocowe.

Przeczuwana początkowo jako intrygująco ostra nutka w tle baza przenosi nas do kolejnego etapu opowieści. O ile w otwarciu rzeczywiście można dostrzec ślad rabarbarowej tarty i czasów, kiedy jako dzieci podjadaliśmy niedojrzałe, twarde owoce z ogrodowych krzaczków, o ile w sercu czai się wspomnienie popołudni spędzanych na podmokłych, upstrzonych kwiatami koniczyny łąkach, z policzkiem przytulonym do ziemi i palcami dłoni wplecionymi w trawę, o tyle baza to już perfumy. Abstrakcja.

Jak gdybyśmy po wakacyjnym dniu spędzonym na hasaniu po polach i wspinaniu się na pokryte niedojrzałymi owocami drzewa powrócili do domu. Osmagane wiatrem i zaróżowione od słońca policzki oraz starannie wyszorowane gąbką obdarte kolana przypominają nam o dzikich harcach na łonie natury, jednak otoczenie jest już diametralnie inne. Eleganckie panie w eleganckich, lekkich sukienkach oraz eleganccy panowie w letnich garniturach prowadzą przyciszone rozmowy. Porcelanowe filiżanki z grejpfrutową herbatą podzwaniają o spodeczki. Jest elegancko.

Na szczęście drzwi na taras pozostawiono otwarte, powietrze jest rześkie, a towarzystwo rozbawione. Brzękowi porcelany towarzyszy dźwięczenie kostek lodu delikatnie uderzających o brzegi kieliszków wypełnionych rabarbarowym koktajlem na wytrawnym szampanie.

Warto bowiem podkreślić, że perfumeryjna abstrakcyjność bazy Flash Back nie odbiera kompozycji lekkości i pogody. Drzewno – ambrowy akord doskonale splata się z doprawionym pieprzem i laurem grejpfrutem nie przeciążając zapachu, nie zmieniając jego charakteru. Flash Back do końca pozostaje wspomnieniem wakacji. Przynajmniej dla mnie.

 

A skoro już wpadłam w pułapkę porównań do Rhubarb CdG napiszę wprost: Flash Back Jest inny. Podobnie jak Rhubarb należy do zapachów rześkich i pogodnych, jest jednak zdecydowanie mniej dosłowny, bardziej wytrawny, złożony, drzewny. I trwalszy! O wiele godzin trwalszy.

Data powstania: 2013
Twórca: Olivier Cresp
Trwałość: fenomenalna jak na ten typ kompozycji. Bite 8 godzin zauważalnej projekcji na mojej, niezbyt dobrze podtrzymującej zapach skórze.

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: rabarbar, grejpfrut, pomarańcza
Nuty serca: różowy pieprz, jabłko Granny Smith
Nuty bazy: wetiwer, cedr, ambra, nuty piżmowe

Źródła ilustracji:
Pierwsze zdjęcie z artykułu poświęconego wakacjom w Anglii na stronie Travel Blat: KLIK.
Drugie z poradnika uprawy rabarbaru na stronie HGTV: KLIK.

Autorką obrazu wykorzystanego jaki ilustracja trzecia jest Blair Gold – pejzarzystka i portrecistka, która swoje prace prezentuje (między innymi) na blogu Blair Gold Art.
Rabarbarowy cocktail Miss Piggy z Cocktail Remedy.

Zdjęcie ostatnie pochodzi z bloga Lawendowy Ogród.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

23 komentarze o “Wspomnienie wakacji – Flash Back Olfactive Studio”

  1. przydałby mi się jakiś nowy miły świeżak na lato. na pewno przetestuję jeśli będę miała okazję 🙂

    1. A ja czekam na Twoje wrażenia. Zajrzę do wątku, gdybyś pisała, ale będę wdzięczna za słówko u mnie. Trochę się boję, że Was rozczaruję… On jest wytrawny. Mocno.

    2. no i dotarła próbka! uprzedzam że nie jestem mistrzem rozpoznawania nut 😉 pierwsze minuty baaardzooo mi się podobają, rabarbar jest tam prawdziwy, żywy (wczesniej miałam tylko do czynienia z posłodzonym, lub tylko przypominający rabarbar przy dużej dozie dobrej woli), szkoda że to trwa tak krótko, dla mnie mógłby tak pachnieć cały czas. potem wychodzi wytrawność wetiwerowa, jest ładna i jest jej dużo, przy czym jest lekko męskawa jak na mój nos (nie żeby mi to przeszkadzało). jutro sobie całościowy test zafunduję 😉

    3. no i dotarła próbka! uprzedzam że nie jestem mistrzem rozpoznawania nut 😉 pierwsze minuty baaardzooo mi się podobają, rabarbar jest tam prawdziwy, żywy (wczesniej miałam tylko do czynienia z posłodzonym, lub tylko przypominający rabarbar przy dużej dozie dobrej woli), szkoda że to trwa tak krótko, dla mnie mógłby tak pachnieć cały czas. potem wychodzi wytrawność wetiwerowa, jest ładna i jest jej dużo, przy czym jest lekko męskawa jak na mój nos (nie żeby mi to przeszkadzało). jutro sobie całościowy test zafunduję 😉

    4. no i dotarła próbka! ostrzegam że nie jestem dobra w rozpoznawaniu nut 😉 pierwsze minuty baaardzooo mi się podobają, rabarbar jest tu taki prawdziwy, żywy (dotąd miałam do czynienia tylko z posłodzonym albo przypominającym rabarbar tylko przy dużej doli dobrej woli). szkoda tylko że to się tak szybko kończy, dla mnie mógłby tak cały czas pachnieć. potem wychodzi wytrawność wetiwerowa, której jest dużo i jest ładna, przy czym jest lekko męskawa jak na mój nos (nie żeby mi to przeszkadzało). jutro sobie test całościowy zafunduję 😉

    5. Test całościowy wypada jeszcze lepiej, moim zdaniem. Ale i tak muszę Aedas de Venustas obsmarować. Próbkę już znalazłam.

    1. 😀

      Nie wiem, czy będzie w Twoim typie, bo on zupełnie niesłodki jest. Ale na lato będzie hit. Tak myślę. 🙂

  2. Ja mam ukochanego rabarbarowca – Aedes de Venustas Signature. Piękny, cierpki, podbity wetiwerem, trwały – jako że tego typu zapachów mam bardzo mało, nie miałam oporów przed kupnem dla siebie całej setki.

    1. Odpowiadam dopiero teraz, bo jak tylko przeczytałam twój komentarz, to przypomniałam sobie, ze mam próbki i miałam KONIECZNIE recenzować daaawno daaawno temu – poszłam więc przekopywać się przez pudła ze swoimi perfumeryjnymi zasobami i… nie znalazłam. Ale jeszcze znajdę i opiszę, bop AdV są prześliczne.

    2. ha, ja się nawet o recenzję upominałam – ale skoro nic nie pisałaś, uznałam, że to nie Twoje "klimaty"

    3. Może i nie moje, ale w tym kontekście wolę uznać, że moje klimaty to piękne perfumy i w ten sposób AdV się łapie. 🙂

    1. Dziękuję Ci bardzo! Spróbuję jednak znaleźć, ale jeśli mi się nie uda, pozwolę sobie poprosić Cię o próbaska. Mam jednak nadzieję, ze nie będę musiała wykorzystywać Twojej życzliwości. Przecież musi się znaleźć. Nie wynosiłam jej z domu, nie wrzucałam do kąta – musi być w którymś pudle z próbkami! W przyrodzie nic nie ginie.

      Tak wiec postaram się nie korzystać, ale i tak jest mi niesamowicie miło przeczytać taką propozycję. :*

  3. Ja chyba będę musiała się przeprosić z tymi perfumami 😛 Tak fujałam na przerost formy nad treścią. No cóż z opisu wynika że może mi się spodobać. Uwielbiam rabarbar i też to są wspomnienia z dzieciństwa choć ostatnio w szale upiekłam dwie blachy ciasta z rabarbarem ( btw. jeszcze trochę wewnętrznych napieć i mój dom zamieni się w cukiernię).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Czyżby ńjusy? ;-)

. Zwykle nie robię tego. Nie wrzucam tu postów informacyjnych typu: „W grudniu po południu firma X wypuści na rynek zapach Y o przewodniej nucie

Czytaj więcej »

Serge Lutens Gris Clair

Dziś będzie kontrowersyjnie. Oceniam perfumy uznawane przez niektórych ludzi za najpiękniejszy, czasem jedyny godny uwagi zapach z oferty Palais Royal. Rzeczywiście, przyznać muszę, że na

Czytaj więcej »