Dziś krótka opowieść o tym, że zapachy ładne i łatwe wcale nie sa na SoS niemile widziane. Bo przecież to nie uroda i „noszalność” dyskredytują Intense Cafe Montale, rzekomo oudowe Perfume Bond No.9 czy ogrodowe propozycje firmowane imieniem panicza Kiliana H.
Nie stało się nic?*
Caligna znaczy: flirt. I zapach rzeczywiście jest flirtem – zaczyna się niepoważnie: od słodkich, figowych uśmiechów ożywionych niejednoznacznie zielonym aromatem liści mandarynki i przybranych bukietem drobnych kwiatów jaśminu rodem wprost z opowieści o schadzkach w świetle księżyca.
Akord romantyczny, lecz zarazem urzekająco lekki i komfortowo niezobowiązujący.
Różnymi drogami chodzi flirt.
– Może się nie udać i wówczas opowieść nabiera cierpkości, a my uczymy się pokory.
– Może być tylko błyskiem na ścieżce życia i jak błysk minąć, zostawiając po sobie wspomnienie i uśmiech.
– Ale może też udać się i rozwinąć w uczucie, które w pamięci zostanie na dłużej, niż chwila.
Caligna to flirt, który się udał. Pierwsze spotkanie, śmiech, który uderza do głowy jak figowy poncz; zielone „oczko” puszczane do nas przez mandarynkę, która nie jest mandarynką. Kwiaty niby romantyczne, ale dzięki zielonym nutom towarzyszącym i wystawiającym swe ciekawskie główki zza jaśminowych krzaków fiołkom – lekkie i naturalne. Właściwie, nie nie dzieje się nic.
Tymczasem pod niezobowiązującym, figowym flirtem pojawiają się zielone nuty żywiczne – mastyks i elemi, wietrzna jak przelatujące przez głowę myśli szałwia, upojny jak zwycięstwo laur i róża… Róża, która serce ma cieplejsze, niż jaśmin. Kiedy spotkamy ją ponownie – w głębokiej bazie, sukienkę będzie miała zmiętą, a usta pokąsane od pocałunków.
Dokąd zmierza Caligna? Dokąd zmierza flirt?
Banałem będzie, gdy napiszę, że do lasu, ale tak właśnie rozwija się ta znajomość. Lekkie, podeszczowe nuty drzewne przemieniają przelotny romansik w relację, w której dwoje ludzi chce uciec przed światem w miejsce, gdzie będą mogli cieszyć się sobą.
Zielony aromat sosnowych igieł złagodzony został cywilizowaną, elegancką nutą cyprysu; jasny dąb rodem wprost z lutensowskiego Chene opowiada o burzy, która właśnie przeszła nad gajem; nuty zielone osiadają na pięciolinii kompozycji jak lśniące krople sprawiając, że nie sposób przysiąść na trawie bez przemoczenia ubrań.
Dlatego (a może także że skromności i młodości) metaforyczni bohaterowie opowieści Baghriche-Arnaud nie rzucą się na siebie by natychmiast skonsumować rodzące się uczucie. Będą wędrowali przez zieleń, trzymając się za ręce i uśmiechając do świata. Tylko ciepła, pogłębiona różą ambrowa baza zdradza historię ukradkowych, gorących pocałunków za kolejnymi zakrętami ścieżki.
Data powstania: 2013
Twórca: Dora Baghriche-Arnaud
Trwałość: ok 5 godzin
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: szałwia muszkatołowa, figa, róża, liść mandarynki
Nuty serca: marmolada jaśminowa, mastyks, fiołek
Nuty bazy: dąb, igły sosnowe, ambroxan (aka ambroksan)
*Nawiązania do piosenki Wilków „Nie stało się nic” celowe.
Źródła ilustracji:
- Obraz użyty jako ilustracja tytułowa to „Adam i Ewa” Petera Paula Rubensa.
- Zdjęcie figowca z treepicturesonline.com.
Kolejne trzy zdjęcia z galerii na deviantart.com. Ich autorami są kolejno:
20 komentarzy o “Jeden flirt i w życiu jakby piękniej – Caligna l’Artisan Parfumeur”
O jaka piękna opowieść..!
Już po recenzji Piratha wiedziałem że chcę takiego flirtu doświadczyć, a teraz mi się tylko wzmożyło to poczucie. Już nie zastanawiam się co zawrzeć w kolejnym zamawianym zestawie próbek jako pewniaka…
Optymistyczny impulsik. Dziękuje 😉
Przyjemność i po mojej stronie. Optymistyczne impulsiki to jest to, czym dzielę się najchętniej. 🙂
Prawda, że ładna ta Caligna? Seville a l'aube też mi się bardzo podoba, choć w sumie kwiat pomarańczy to nie do końca moja bajka. L'artisan ma ostatnio dobrą passę w lekkich perfumach. Ciekawe czy pojawią się u nas te trzy nowe o dziwnych nazwach. Delirium ? Dobrze pamiętam ? 🙂
Prawda najprwadziwsza. 🙂
I też wolę figę od kwiatu pomarańczy.
Co do l'artisanowych nowości – Amour Nocturne, Deliria, Skin on Skin – obawiam się zapowiadanej w opisach słodyczy. Ale poznać i tak pragnę. Jakże inaczej? 🙂
Jakże cudowny romantyzm schował się we wnętrzu tych perfum..
Prawda? Nazwa połączona z tak delikatną figą to nprawdę urokliwe zestawienie. 🙂
Choć róża w składzie jak zawsze mnie przeraża, nie wykluczone, że przy najbliższej nadarzającej się okazji uraczę się kropelka 🙂
Nie przejmuj się escitora, mnie też przerażała, do czasu.. 😉
A z tego co widzę (choć jeszcze nie czułem) to nie wydaje się ona tu być taka ważniara.
Escri, Narde ma rację. Róża w Calignie nie jest ważniara. Miła jest, drobiutka i małomówna. 🙂
Piękna opowieść i piękny zapach. Chciałabym częściej doświadczać takich doznań 😉
Twój komentarz uświadomił mi, że jestem szczęściarą. Mogę poznawać tyle pięknych zapachów. A doświadczanie takich doznań to naprawdę radość. 🙂
Jak dla mnie zbyt zielono i niewinnie, jednak zdecydowanie doceniam, ba! podziwiam wręcz wspaniały opis! 🙂
Ah, niewinnośc tego ostatnio szukam 🙂
Narde, zabrzmiałeś jak Wilk z "Czerwonego kapturka". :)))
…w połączeniu z wilkiem stepowym od Hesse 🙂
Czyli to taki flirt w wersji romantycznej 🙂
Kurczę, Sabbath! Przyszłam do Ciebie z nadzieję, że jakoś mi je "obrzydzisz", a tu takie rzeczy… Biję się z myślami, czy sobie tego nie kliknąć, ale właśnie kupiłam świeżą flachę Philosykos. Dostałam do niej próbkę tychże (Caligna) i kurczę… je też chcę…
Co gorsza chcę jeszcze "16" PG (kolejna figa). A to już przesada…
Haha! Jakże mi przykro, że Cię zawiodłam. 😉
Figi piękne są. Nie można przesadzić z figami. 🙂
Jestem na dobrej drodze, aby dowieść, że można 😉
ja obrzydzę, przypominają sałatkę warzywną w zalewie octowej:) ale i tak przepiękne:)