Było ostatnio na SoS ogniście: najpierw Prometeusz, potem Wulkan. A dziś, moi Drodzy, dla odmiany spalimy coś szczególnego. 🙂
Recenzje perfum z serii Addictive State of Mind zapowiadałam przy okazji opublikowania wywiadu z Kilianem Hennessy, który miałam przyjemność przeprowadzić w lipcu. I oto przyszła pora na uzależnienia, o których Kilian mówił, że „niektóre są jego, a o niektórych słyszał, że ludzie je miewają”. Oczywiście. Ja też słyszałam.
Trawa bardziej zielona
Smoke for the Soul to kompozycja, której nutą przewodnią jest marihuana. Tak, ta marihuana. Konopie. Trawa. Grass. Gandzia. Maria Janina poufale zwana Maryśką. Zieleń. Albo ziele. Albo siano. Żur. Buchawa. Chwast. Baśka. Gandzia. Skun. Loco. No, stuff po prostu.
Jak zwał, tak zwał, wiadomo, o co chodzi. 🙂
Najpierw mamy do czynienia z zieleniną. Zieloną zieleniną, prosto z krzaczka, albo i na krzaczku jeszcze. Zapach marihuany nie jest zbyt intensywny – prym wiedzie eukaliptus doprawiony cytrusami, które z czasem pozwalają się zidentyfikować jako grejpfrut. Tak po kwadransie może. Na tym etapie czas płynie jeszcze całkiem normalnie.
A potem przyspiesza.
Zieleń schnie w chwil kilka, ewoluując w siankowo – kumarynowy, lekko błotnisty aromat mate. Nie zrażajcie się jednak, bo oto zaczynamy jarać. Jointa, nie się.
Joint skręcony został z fantazją i kreatywnie. Mam nieodparte wrażenie, że poza „grudą” czyli wyglądającymi jak sowie wypluwki kwiatostanami, ktoś w grubaśnego, kosmatego skręta zwinął liście pomarańczowego drzewka, wspominany wyżej eukaliptus, odrobinę tytoniu (dobrej jakości) i herbatę. Dużo herbaty.
Dawno, dawno temu miałam kumpli, którzy w ramach eksperymentów próbowali palić herbatę. Nie oregano. 🙂 Herbatę Earl Grey. Nie byli idiotami, po prostu wpadli na pomysł, że skoro tytoń to liście i gandzia to liście, to czemuż by nie poeksperymentować z innymi liśćmi.
Opowieść o paleniu herbaty nie ma pointy. Nikt nie umarł. Nie było nawet dużego, kolorowego ptaka. Po prostu kiedy powąchałam Smoke for the Soul, przypomniał mi się aromat palonej bergamotki.
Kompozycja Pellegrina z normalnym paleniem trawy ma tyle wspólnego, co posiadanie akwarium z rybołówstwem. Zamiast naturalistycznego, szorstkiego zapachu palonego w ukryciu (bo przecież nielegalnie), bezkształtnego skręta otrzymujemy długą, idealnie przejrzystą lufkę w kolorze bladej zieleni i starannie ugnieciony kłaczek świeżego ziela.
Nutki dymne układają się w wiotkie smużki, które tworzą abstrakcyjne koronki zamiast zwijać się w puchate motki. Ma to swój niezaprzeczalny urok. Jasny, spokojny, elegancki dymek z zieloną herbatką w tle. Ładny jak jak zdjęcie poprawione w Photoshopie. Niby wszystko jest tak, jak powinno – Maria Janina dojechała i nawet okazała się ładna – ale jakoś klimatu nie złapała.
Ale co ja tam wiem? Panicz Kilian na pewno pali marihuanę inaczej, niż ja. To znaczy… Słyszał o paleniu inaczej, niż ja słyszałam. 🙂
Data powstania: 2014
Nos: Fabrice Pellegrin
Trwałość: Pierwszy etap, gdy zapach jest dobrze wyczuwalny trwa do 4 godzin. Ślad zapachowy trwa godzin kilkanaście. Ale wymaga przytknięcia nosa do skóry.
Nuty zapachowe:
eukaliptus, grejpfrut, tytoń, mate, brzoza, drzewo kaszmirowe, konopie indyjskie (cannabis), kardamon
Źródła ilustracji:
- Pierwsze zdjęcie to fotografia promocyjna kolekcji Addictive State of Mind. na zdjęciu Kilian Hennessy.
- Drugie zdjęcie z galleryhip: KLIK
- Trzecie zdjęcie z artykułu o marihuanie i alkoholu na stronie Shauny news, który to artykuł polecam: KLIK
- I kolejne zdjęcie z dobrego artykułu – tym razem o związku palenia z inteligencją, na The Health Site: KLIK
- Na ostatniej fotografii Audrey Hepburn w „Śniadaniu u Tiffany’ego” na podstawie opowiadania Trumana Capote.
26 komentarzy o “Addictive State of Mind – Smoke for the Soul by Kilian”
O, to chyba jeden z tych zapachów, których nie czuję. Kiedy… słyszałam o paleniu trawki, nigdy nie mogła… wyobrazić sobie tego zapachu 😀
🙂 Jak te plotki szybko się rozchodzą. Wszyscy słyszeliśmy… 🙂
Czyli jednym słowem – miało być szokująco, a wyszło jak wyszło 🙂 Bo z Twojego opisu wynika, że zapach bardziej należy do gatunku "średniawych", niż "zachwycających". W przeciwieństwie do Killiana na zdjęciu :>
To przecież Kilian. On nie robi rewolucji.
Zapach jest bardzo ładny. Zdjęcie Audrey znalazło się tu nieprzypadkowo. 🙂
Ale jest tez (zapach) mało konopny, ładnie zielony. Konopie to dla mnie zapach z tego samego gatunku, co zapach chny – specyficzny, trudny, lecz dający się lubić. Tu jest ładnie. i czuję herbatę. 🙂
Ciekawe ….czy ta Marysia aż tak podnosi walory perfum czy to tylko kolejny chwyt marketingowy? 🙂
Chwyt marketingowy. Jak nic.
Marihuana ma specyficzny zapach – jak pewnie też słyszałaś. 🙂
Dla mnie to jest ten typ woni, co zapach chny. Pozornie niepiękny, ale niebanalny i można polubić. Jednak nawet jeśli polubisz, pozostaje niszowy.
Tu zapach konopi stanowi pretekst do stworzenia ładnych, eleganckich perfum. Marketing na 100%. Nota bene świetny marketing!"
Wiesz… Można pustynię przemierzać na wielbłądzie albo quadem. Tu podróżujemy klimatyzowanym jeepem ze skórzaną tapicerką i zamiast w namiotach, śpimy w luksusowym hotelu. Niby też pustynia.. To znaczy… Niby tez gandzia… Ale inaczej. 🙂
Koniecznie bierta ją do Krakowa żeby humor dopisywał nam na warsztatach 😀
Uwierz mi, Prometeusz bardziej poprawi Ci humor. A Prometeusz będzie. 🙂
Czytałam na Wizażu i strasznie się cieszę, bo jeszcze przed premierą, po przeczytaniu zapowiedzi miałam ochotę Go poznać 😀
Ja się zakochałam. Choć fenkułu nie cierpię. 😉
Taka Maryśka, ale bez zębów i pazurów, bez pary 😉 No cóż… w każdym razie ja wciąż przeżywam tamten ogień z poprzednich recenzji 😉
LOL!
No w sumie z zębami, ale to jest trochę tak, jak gdyby ktoś obiecał Ci koncert reggae, a na scenę wyszedł chór dziecięcy. 😀
Panicz mię do tej pory za serce nie chwycił. A do gandzi mi jego wizerunek nie pasi. Zasłyszałaś dużo. Ileż to można się poprzez uszy dowiedzieć 😉
Prawda? Ileż to ludzie gadają… 😉
Nie podjarałam się zapachem ;-D bo dla odmiany o Bvlgari myślę nieustannie 🙂
LOL. Tez się nie podjarałam. A Bvlgari warte grzechu! I podjarywania się, a jakże!
Pal diabli Maryśkę, ale ten Kilian………:)
Jestem pewna, że nie będzie mi dane powąchać tego pachnidła a szkoda, bo cały czas chcę się uczyć i próbować, chociaż perfumy Toma Forda mnie przerosły 🙂 Pozdrawiam!
O! Porównanie z Tomem Fordem bardzo trafne. Obie marki to perfumy bardziej ekskluzywne, niż niszowe.
Które Fordy wąchałaś?
Próbowałam Black Orchid,Velvet i Saharę, przykro mi bardzo bo choć doceniam ich klasę, to ja nie mogłabym ich nosić na co dzień, ale…może zdobędę jakieś próbeczki na testy domowe
Sahara jest dość bezkompromisowa, rzeczywiście.
I faktycznie zapachy Forda często brzmią "z klasą". To kolejne trafne określenie.
Ze zdobywaniem próbek ciężko bywa. Douglas konsekwentnie nie robi. Nie lubię tego.
Czyli nie to co tygryski lubią najbardziej, a miałem jednak nadzieję chociaż po Kilianie raczej nie mogłem spodziewać się dosłowności i porażającej głębi. Dotychczas na to wychodzi, większość kompozycji z tą nutą w składzie 'nie sprawdziła' się – podejrzana sprawa. Niech ja no w końcu dopadnę czystą esencję to pokaże im jak to się robi 😉 Mimo wszystko przetestuję bom ciekaw a nuta herbaciana mnie przekonuje… zresztą też ją paliłem na dachu swojego kolosa w młodzieńczym stadium eksperymentów. 😉
Bo to jest bardzo fajny zapach. I jest w nim nutka konopi, Tyle, ze to nie jest ten klimat. za to cygara wyszły doskonale. Cygara i kawa są bardziej w stylu Kiliana. Kawę słodzi cztery łyżeczki. 🙂
Hey!
I really enjoyed your article, i learned alot from your article, keep writing quality articles
Thanks!
M. Saqib Qureshi
Hello, welcome. Nice to see you here. 🙂
Cholera, ja też jarałem herbatę 😛 ale wtedy się jeszcze nie znaliśmy 😉
A Black afgan nosomatto?