Pierwsza myśl po rozpyleniu Hummingbird na skórze: wreszcie jakieś zwierzę, które pachnie tak, jak powinno!
Swoim triem z 2014 roku marka Zoologist Perfumes przyzwyczaiła nas do niespodzianek. Chuda Panda, Bóbr w salonie, zadumany Nosorożec w klapkach… Po Kolibrze spodziewałam się co najmniej krowiego placka. Tymczasem Hummingbird pachnie kwiatuszkami i słodkościami. Prawie nie wierzę!
Chude grubego początki
Koliber pachnie bzem. Świetny pomysł, bo drobne kwiatki i urokliwy zapach bzu doskonale pasują do drobnego i urokliwego ptaszka.
Mimo zapowiadanego w opisie nawału nut ze śliwką, wiśnią, gruszka i kwiatami – w pierwszej fazie Hummingbird jest zapachem lekkim. Otwierające zapach bez z tulipanem rychło zyskują sympatyczne towarzystwo w postaci lekkich nut owocowych. Listki fiołka dają kompozycji charakterystyczną, chrupką cierpkość, która ładnie unosi zapach.
W otwarciu Koliber jest totalnie kolibrem: kwiatem w locie.
W sercu Hummingbird nasyca się leniwą słodyczą. I oto widzimy, jak Koliber zawisa nad kwiatem wiciokrzewu i raczy się słodkim nektarem. Uroczo?
Do czasu, bo mam wrażenie, że zanadto się raczy. Po godzinie, dwóch – mógłby przestać jeść. Brzuszek Kolibra i kompozycja zaczynają zapełniać się za bardzo. Do owocowo – kwiatowego akordu otwierającego dołączają kolejne nuty. Wspomniane już miodowe kapryfolium, słodka gruszka, mimoza, kremowe ylang-ylang, ambroksan w duecie z kaszmeranem, mydlane (zbyt mydlane) piżmo, złota kumaryna, tłuste nuty drzewne i wreszcie ziemisty, podprawiony paczulą mech.
I nadal jest ładnie. Tyle, że gruby koliber to dziwny pomysł.
Gruby koliber siada pod krzakiem. Najpierw dopycha posiłek podskubując leżące na ziemi, dojrzałe czereśnie, potem zastyga przycupnięty między opadłymi kwiatami.
I na tym etapie sama już nie wiem, czy Hummingbird jest ładny, czy niekoniecznie. Niby wszystko ślicznie i milusio: kwiatki, owocki, krzaczki, miękki mech pod krzaczkami… I koliber, który zostawia w mchu ślady jak mały prosiak. Prosiaki są urocze. Ale nie latają.
Aby oddać sprawiedliwość kompozycji i jej autorce napisać muszę, że po pewnym czasie Koliber znowu chudnie. Ale wiecie, jak to jest z odchudzaniem – trwa i trwa.
Za to jak już schudnie – trzyma wagę… przez wieczność. Zapach wżera się w skórę na dobę, dwie, nawet trzy. Nie pomaga mycie mydłem, spirytusem, ani wodą utlenioną, która zwykle sobie z pozostałościami perfum radzi. Hummingbird to Koliber – Matuzalem. I w pewnym, sensie jest to zaletą. A w innym sensie nie jest.
Jeśli pulchność Kolibra Was nie zraża i jeśli macie upodobanie w słodkich, kwiatowych zapachach – warto poobserwować ten swoisty, olfaktoryczny efekt jo-jo. Jeśli nie macie upodobania i Was zraża – wybierzcie ostrą jazdę z Nosorożcem, Herbatkę z Bobrem albo wieczór z Nietoperzem (o którym wkrótce).
Data powstania: 2015
Twórczyni: Shelley Waddington
Trwałość: za dobra
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: jabłko, wiśnia (choć moim zdaniem czereśnia), cytrusy, bez, konwalia, gruszka, śliwka, liść fiołka
Nuty serca: miód, wiciokrzew (kapryfolium), mimoza, tulipan, ylang-ylang
Nuty bazy: kumaryna, bita śmietana, ambra, mech, piżmo, sandałowiec, jasne drewno
Źródła ilustracji:
- Bez ze strony tapetus.pl. Pewnie kradziony.
- Cudny, onyksowy koliber na drugim zdjęciu uchwycony przez Keitha Bauera. Strona autora naprawdę warta odwiedzenia: keithbauer.smugmug.com
- Koliberek przycupnięty autorstwa ,fotografującej dla almostdailynews.com, Kimberly Mason.
- Ostatnia ilustracja to, jak we wszystkich recenzjach Zoologist – firmowy visual zapachu.
35 komentarzy o “Gruby koliber – Hummingbird Zoologist Perfumes”
O, taka była i moja pierwsza myśl! Że koliber taki kolibrowy, bez dziwactw. I w zasadzie, tak szczerze, to on mi się podoba najbardziej – choć to i tak nie całkiem mój zapach.
Może nie gruby mi się wydał, w sensie – ciężki, ale taki jakiś strojny nadmiernie jak na kolibra. Z tym bzem i bitą śmietaną, słodkimi owocami i ylang-ylang. Za to do portreciku, gdzie ptaszyna w kwiatach i niedzisiejszej sukni – pasuje jak ulał.
Niech będzie i bogaty. Choć dla mnie to bogate serce jest przytłaczające.
Ewidentnie zapach do aplikacji w ilościach homeopatycznych. 😉
Może nazwa to ukryta wskazówka w kwestii aplikacji… 😉 😀
Dobre! 😀
Hahah.. "Hummingbird to Koliber – Matuzalem." Padłam i ciężko mi powstać. 😀
Trzy doby się go nie mogłam pozbyć. :/
Jeśli bez, to muszę powąchać:) A przypomniała mi się taka kreskówka o śwince z kosmosu, która potrafiła latać 😀
O! przegapiłam?
Ja pamiętam tylko "Pigs in Space". 😀
To chyba to:) Dawno to było, mogłam coś pomieszać;) Aaaa, jeszcze świnie w kosmosie w Muppetach 😀
"Pigs in Space" to właśnie "Świnie w kosmosie" z Muppetów. Uwielbiałam. 🙂
Alem kurde ciekawa wlasnie tego i batmana 😀
Mnie najbardziej korcił Nosorożec i Nietoperz właśnie.
Oooo znam osobę, która kocha kwiaty bzu…
Parafrazując internetowy mem: każdy zna taką osobę, która… kocha kwiaty bzu.
Jak to nie kochać?
w oczekiwaniu na nietoperza aldehydowy bóbr wiedzie prym wielkiej chęci poznania. Widziałem, że na lulua nie wszystkie zoologist dostępne są w próbkach, gdzie w takim razie można zamówić komplet?
Może im się skończył tester któregoś ze zwierzaków?
Można poczekać. Można też zadzwonić. maja naprawdę miłą obsługę.
dla mnie zbyt słodkie i kwiatowe
Dokładnie tak to widzę. 🙂
Ale prowadzenie bloga zobowiązuje. 😉
Czyżby pasował idealnie do tonącej w gotówce rosyjskiej kiczowatej laluni? 'narde
Nie nie nie! A skąd! To naprawdę ładny zapach. Przeładowany w sercu, ale raczej w kontekście nazwy, która sugeruje kompozycję lekką.
Aaaha to lekko poleciałem ☺
Zawsze masz wysokie loty. 🙂
Dobry jest ten koncept marki Zoologist. Czekam na płynnego wilka (nosiłabym!).
Ooo! Wilk bardzo tak. I lis – taki rudy zapach. 😉
Może kiedyś zrobią.
"(…) urokliwy zapach bzu doskonale pasują do drobnego i urokliwego ptaszka." To wcale nieprawda… (._.)
Nie?
Hi,hi. Ja chcę go poznać! Bez lubię,a nazwisko mnie chyba zobowiàzuje. Normalnie ptasie radio! I to pulchne.
Taaak… powinnam użyć słowa "puszysty", a nie "gruby". 🙂
Po wstępnych testach stwierdzam, ze gruby koliber to idealne określenie. Pomimo wagi zapachu i ptaszyska kompozycja mnie urzeka. Cudnie, ze mogę testować.
Nie wiem co myśleć, bo jakoś ciężko mi sobie wyobrazić ten zapach. Nie brzmi po mojemu, mimo że lubię pewną dozę słodyczy (innej słodyczy, warto dodać). No ale wszystko jest dla ludzi 😉
Pewnie. W sumie większość zapachów nie brzmi po naszemu. Na tym polega gust. 🙂
Dziewczyny, ja nie lubię wydawać na perfumy dużo, kupuję avon albo coś celebryckiego jak mi się spodoba. Często jednak czytam coś że w avonie jest kilka bardzo dobrych kompozycji, albo w oriflame. Wiem że nie ma zapachów które się podobają wszystkicm, ale czy można gdzieś przeczytać które konkretnie kompozycje avonu czy oriflame z punktu widzenia fachowca polecacie jako dobre? Szlachetne? Ciekawe? Bo avon jednak ma to siebie że ma ogrom zapachów które pachną wyłącznie avonem, kompletnie nic ciekawego.
I chętnie bym przeczytała o Elizabeth arden Green tea, to najukochańszy zapach mojej mamy, niezliczone buteleczki od wielu wielu lat , ucieszy się jak jej powiem o tym wybitnym perfumiarzu 🙂
I chętnie bym przeczytała o Elizabeth arden Green tea, to najukochańszy zapach mojej mamy, niezliczone buteleczki od wielu wielu lat , ucieszy się jak jej powiem o tym wybitnym perfumiarzu 🙂
Nie przepadam aż tak bardzo za słodyczą, ale ze względu na bez pewnie bym próbowałaby się do niego przekonać. Bzy to moje ulubione kwiaty, bo pięknie kwitną, intensywnie pachną i umierają tak nagle…
Dlatego nie potrafię doczekać się maja. Pamiętam, jak byłam mała, to całe wiosenne wieczory spędzałam na wąchaniu i zrywaniu dzikich bzów. Musiałam daleko iść, bo rosły one trzy kilometry od mojego domu, w byłym PGR-ze, ale to mi nie przeszkadzało. Zbierałam je do byłego roku, kiedy zostały one ucięte w czasie największego rozkwitu, żeby paść tam świnie. Pamiętam, że podeszłam do właściciela tego miejsca i powiedziałam mu wprost, że nie powinien ich tak nagle niszczyć. Oczywiście uznał mnie za blond wariatkę, bo po co komu jakie śmierdzące chaszcze? Niestety, człowiek upadł dlatego, bo wybrał zysk zamiast piękna i dobra.
Myślę, że Los/Karma/Bóg się zemścił na nim, bo interes upadł po trzech miesiącach, kiedy się zdawało, że najlepiej mu szło.
Ale moich ukochanych bzów nie ma. Muszę znaleźć inne miejsce albo… zasadzić własne drzewko.