Te perfumy musiały się pojawić na Sabbath of Senses i powód ku temu jest jeden – ale jest to najważniejszy z powodów do napisania recenzji. Są to perfumy niezwykłe. I już. Więcej wstępu nie będzie.
W materiałach prasowych Vio-Volta opisywane są jako perfumy bogate i ziemiste, w których „nuty drzewne pogłębione zostają przez gęsty, hipnotyczny woal akordu ambrowego, który łagodzi brzmienie kompozycji dając jej miękkość i ekspresję”, a „fiołek daje zapachowi eleganckie wykończenie”.
Na stronie DS & Durga opis nut jest zwięzły i nie do końca spójny z opisem prasowym. Głosi on, że akord głowy jest elektryczny, akord serca wibrujący, a bazowy fiołkowy.
Ja nosząc Vio-Volta usłyszałam: ale pachniesz cukierkami. Choć osobiście byłam przekonana, że pachnę asfaltem.
Jeśli te trzy „wersje wydarzeń” Was nie zaintrygowały, to już chyba nic…
Vio-Volta to perfumy nowoczesne. Vio-Volta wpada na skórę jak po ogień i na „dzień dobry” woła: jestem nowoczesny!
Vio-Volta pachnie żużlem i syntetyczną ambrą, która wcale nie ma ambicji udawania ambry naturalnej; ani czegokolwiek naturalnego. Pośmierduje nadpaloną płytą MDF i podkładami kolejowymi.
Jest gorzki.
Jest słodki.
Jest słony.
Jest… okropnie fascynujący.
Jak gdyby stara lokomotywa wjechała w szopę pełną słonej lukrecji. Gdyby stare lokomotywy jeździły po żużlu.
Gdzie w tym składzie fiołki, zapytacie? Ależ są i fiołki – tak samo tupeciarsko oszukane, jak wszystkie inne akordy tej kompozycji. Sztuczne! Z recyklingowanego plastiku. Barwione nadmanganianem potasu.
Zupełnie nie fiołkowe.
Cały ten techniczny skład woni nie kładzie się na skórze, nie ogrzewa, nie oswaja. Trwa w zawieszeniu milimetry od ciepłego ciała – jak bardzo wyraźna zjawa.
Niepokojąca.
I to jest moja wersja opowieści. Moja. A zaznaczam to, bo akapit, którym rozpoczęłam recenzję nie znalazł się tu przypadkowo.
Vio-Volta to olfaktoryczny shapeshifter. Zapach – bogin. Perfumeryjny test Rorschacha odczytywany i interpretowany na dziesiątki sposobów. Pachnie fiołkami. Pachnie smołą. Pachnie drewnem. Pachnie benzyną. Jest kwiatowy albo zielony albo elektryczny albo dymny. Opisywany jako piękny albo paskudny. Ok, powiedzmy uczciwie – statystycznie częściej opisywany jest jako paskudny. Ale nie na Sabbath of Senses. 🙂
Data premiery: 2017
Kompozytor: David Seth Moltz
Trwałość: bardzo dobra
Nuty zapachowe:
amberwwod ((Amber Xtreme ™), cedr, kadzidło, paczula, fiołek, rabarbar
- Tekst zilustrowałam zdjęciami piroluzytu z zasobów sklepu z minerałami Mente et Malleo. Piroluzyt jest znacznie bardziej fotogeniczny, niż żużel.
9 komentarzy o “Elektryczny fiołek – Vio-Volta DS & Durga”
Niuchnął bym 😀 musi to być zjawisko!
Jest w Mood Scent Barze. I jest dziwny. 🙂
Na razie mam zupełnie nie po drodze, ale kiedyś się na pewno wybiorę 🙂
Czyli to fiołek industrialny? Taki najpierw pieczołowicie montowany przez roboty a później sadzony na hałdzie? I podświetlany, żeby lokomotywa jechała w jarzeniowym blasku?
Och, chcę. Może jakaś życzliwa perfumeria sprzedaje już próbki…
Mood Scent Bar – stamtąd mam flaszkę.
Co do fiołka – ja nie czuję kwiatowego fiołka, tylko plastikowy. Ale czytałam opinię, że niby "green, harsh violet", więc nie wiem, co poczujesz Ty. 🙂
Dziękuję za namiary, przejdę się do MSB na spotkanie z żużlowym fiołkiem.
Sama jestem ciekawa, co zrobi: słodkości wysładzam dodatkowo, zaś industriale robią się na mnie żywiczne. Może być pięknie.
Kolejna super nisza,co tam super pokręcone, pachnące coś… Hmm, asfalotwe cukierki to jest coś 🙂
Prawda?! Od razu wyobraziłam sobie gryzienia żużlu jak landrynek. 🙂
No to VIO!
To musi być odlot, koniecznie muszę przetestować. Ogromnie mnie zaintrygowałaś 🙂