Pana Wielbłąda poznać chciałam bardzo. Bardziej, niż wypada przyznać damie.
Zrozumcie jednak: „perfumeryjna okolica”, z której pochodzi ma mnóstwo zalet. Niebanalni mieszkańcy w niebanalnych sztafażach. I – co najważniejsze – niebanalne o nich opowieści, które snuły mi się po wyobraźni od chwili, w której pachnące ZOO pojawiło się na pachnącej mapie świata.
Pragnęłam romansu. Najpierw liczyłam na Pana Nietoperza. Ba! Pewna byłam zauroczenia; jeśli nie wręcz miłości. Niestety, Pan Nietoperz okazał się miłym chłopcem, a miłych chłopców, to ja lubię w życiu, nie w perfumach.
Pewne nadzieje budził Nosorożec. Choć niewielkie, bo to jednak gruboskórny gość. Ostatecznie jednak gruboskórność wybaczyłabym mu łacniej, niźli chłód.
Zaliczyłam kilka schadzek z bardzo miłym Makakiem, jednak najbliższa mojemu sercu okazała się Cyweta. Zrozumcie jednak – nie sposób pokazać się publicznie z babą w futrze.
Padło więc na Wielbłąda. Bo jak nie Wielbłąd, to kto?
Pierwsze spotkanie z Wielbłądem.
Ręce drżą.
Serducho przygotowuje się do śpiewu. Gdyby serducho występowało w operze, piłoby surowe jajko przed tym występem.
Jak się jednak domyślacie, serducho w operze nie występuje, a w sumie i jajo mogło sobie darować. Wielkiej arii z wysokim B obwieszczającym zwycięstwo nie było. Ale też nie pożegnałam Wielbłąda w ciszy. Rozmawiało nam się dobrze i zabrałabym gościa na kawę kiedyś… może.
Co do nadziei na romans – Ćma nie nosi futra.
Wróćmy jednak do spotkania z Wielbłądem.
Pan wielbłąd wkracza na scenę deklamując arabską poezję. A może wcale nie jest to poezja? Przecież nic nie rozumiem, ale dźwięczne gardłowe głoski i perfekcyjne przydechy sprawiają, że jego słowa robią wrażenie. Jest orientalny na wskroś i klasyczny na tyle, by nikomu nie przyszło do głowy kwestionowanie klasyki jego stylu i zamiłowania do tradycji rodzimych, lecz zarazem tak, by nie brzmieć na prowincjusza, co to w wielkim świecie nie bywał i nie wie, jak prowadzić Ferrari. W automacie. 🙂
Camel otwiera mieszanka suszonych, podwędzanych owoców, nut żywicznych i przyprawowych z umiarkowanie subtelnym, ciepłym tchnieniem wielbłąda. Orient. Pełnym pyskiem.
Co prawda piramida nut sugeruje, że ten „oddech” to cybet, ale co oni tam wiedzą. Małe gryzonie tak nie sapią. To musi być wielbłąd.
Drugi plan jest ciepły i miękki jak wielbłądzia wełna. Ambrowo złocisty, waniliowo miękki i lekko dymny. Z charakterystycznym, matowym, mlecznym aromatem lanoliny. Jak wielbłądzia wełna.
Przyznaję, na tym etapie zastanawiałam się, czy lubię tego pana. Czy nie nazbyt matowy i nie nazbyt tradycyjny.
Pochodziliśmy sobie jednak pod rękę, pogawędziliśmy o życiu i śmierci, o hodowli wielbłądów i o Ferrari (niekoniecznie) w automacie i przestałam się zastanawiać. Bo owszem – Wielbłąd jest tradycjonalistą, ale tolerancyjnym. I owszem – nie lubi manualnych skrzyń biegów, ale przecież życie to nie tor przeszkód, a technika idzie do przodu.
A poza tym – to nie była poezja.
Data premiery: 2017
Kompozytor: Christian Carbonnel
Projekcja: przyzwoita w obu znaczeniach tego słowa. Camel nie jest ani nieprzyzwoicie słaby, ani nieprzyzwoicie morderczy
Trwałość: dobra, czasem bardzo dobra, ale nie nieprzyzwoicie dobra. Taki to przyzwoity Wielbłąd.
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: daktyle, suszone owoce, róża, olibanum
Nuty serca: ambra, jaśmin, mirra, kwiat pomarańczy, kadzidło, cedr, cynamon
Nuty bazy: piżmo, oud, sandałowiec, bób tonka, wanilia, wetiwer, cybet
- Na zdjęciach Omar Borkan al Gala – pochodzący z Iraku model, o którym swego czasu chodziły słuchy, ze został deportowany z Arabii Saudyjskiej za „bycie zbyt przystojnym”. Oczywiście plotki te są bzdurą, jednak ich upowszechnienie znacząco wsparło karierę Omara. Zdementował je dopiero po dwóch latach,. kiedy i tak już nie miało to wielkiego znaczenia, bo legenda poszła w świat. 🙂
14 komentarzy o “Orient pełnym pyskiem – Camel Zoologist Perfumes”
Obłędnie piękny ten Wielbłąd ����
A my ciągle o perfumach…? 😉
Oczywiście 😉
W automacie! *kwi*
Dzięki! od razu misie poprawiło, a zapowiadał się taki piątek raczej jak środa ze wszystkimi jej uciążliwościami 😀
ajlofju! ♥
No! Jak Ci poprawiłam dzień to mogę iść spać. Misja wykonana. <3
:-*
Chcę go i już :3.
Najpierw testuj.
Wybieram się po próbkę, poznałem Camela jednorazowo i nie udało nam się w pełni poznać. Omyłkowo zakupiłem inny sampel – Civet, w którym to ostatecznie się zakochałem. A że od dziś w Kato będzie możliwość poznania Ćmy i Hyraxu to zgranę przy okazji trzy pokemony. 🙂
Ha! Dla mnie też Civet na razie najlepszy, choć nie w moim stylu.
Mam wielkie nadzieje związane z Ćmą, choć powoli oswajam się z myślą, ze żaden Zoologist nie jest dla mnie wystarczająco ekstremalny.
Koniecznie muszę zdobyć próbkę!
Na szczęście to nie jest trudne. 🙂
To muszę iść obwąchać tego wielbłąda
W każdym innym miejscu to zdanie brzmiałoby dziwnie. 😀