Pachnąca Barcelona 6: Les Topettes

Nos szefa kuchni jest podobny do nosa perfumiarza – powiada współzałożyciel Les Topettes Oriol Montañés. Skąd wie?

Wie, bo zanim został pełnoetatowym miłośnikiem perfum, pracował jako szef kuchni w renomowanej restauracji.

Wedle opowieści Oriola, swoją pasję odkrył dzięki pracującemu w tej samej restauracji cukiernikowi wnoszącemu do kuchni niezwykłe, egzotyczne aromaty – niekoniecznie kulinarne. Rozmiłowany w niszowych perfumach cukiernik trzymał w tajemnicy nazwy swoich perfum, szef kuchni rozpoczął więc własne dochodzenie, które w końcu zaprowadziło go do Raval de Barcelona, na ulicę Joaquim Costa.

W podłej dość dzielnicy, przy ulicy wyglądającej trochę jak z opowieści o upadających metropoliach mieści się nastrojowy sklepik pełen cudów.

Les Topettes wcale nie jest perfumerią bardzo małą. Jak na warunki miasta, lokal jest wręcz przestronny.

Wrażenie to potęguje bardzo oszczędne umeblowanie i jasna kolorystyka wnętrza.

Punktem centralnym jest stół zastawiony stylowymi mydełkami, pastami do zębów, naczyniami (raczej łaziennymi, niż kuchennymi) i sprzętami służącymi do zabiegu retro golenia. 🙂

Od razu przyznaję, że wszystkim tym fancy przedmiotom poświęciłam niewiele uwagi. Bowiem przede mną od lewa do prawa pełno było perfum. 🙂

Poza markami świetnie u nas znanymi, jak Diptyque, Robert Piguet czy Etat Libre d’Orange (w bardzo ograniczonym asortymencie), Les Topettes oferuje sporo marek naprawdę, naprawdę niszowych.

Od niesamowitych, etnicznych, sugestywnych Gri Gri począwszy:

Przez świetne zapachy Jardins d’Ecrivains, ciekawie klasyczne Papillon Artisan Perfumes (Salome kopie zadek zwierzęcymi nutami!) po generyczne dość, bardzo proste kompozycje Erika Kormana z Aromatisches Blog.

 

Pierwsze, na co zwróciłam uwagę była jednak Whisky. To znaczy… Już się poprawiam. Pierwsze w oczy rzuciły mi się perfumy marki Jimmy Boyd. Ta raczej średniopółkowa marka w dość wysokich cenach nie rzuciła mnie na kolana. Pomimo nazwy nazw.

Zupełnie nie urzekły mnie kompozycje Scent on Canvas. Z wyjątkiem Ocre Dore pięknie łączącego galbanum z ziemistym aromatem mate.

Zauroczyły za to absolutnie perfumy marki Bravanariz. Autor wszytskich trzech kompozycji Bravanariz – Bosc, Cala i Muga – Ernesto Collado opowiada swoimi zapachami surowe krajobrazy Ses Salines, rzeki Muga i górzystego półwyspu Cap de Creus.

Bravanariz to marka obecna w Hiszpanii dość szeroko. W samej Barcelonie spotkałam ją w jeszcze jednaj perfumerii. Tej mojej ukochanej, o której na końcu serii.

Przy okazji wspomnę o sposobie ekspozycji zapachów w Les Topettes. Zamiast, kosztownych na wielką skalę, blotterów czy eleganckich lejków, obok flakoników poustawiano zlewki. Po prostu zlewki, w które rozpylić można wybrane perfumy. Teoretycznie każda zlewka przypisana jest do flakonu, ale zdybałam kilku wędrowniczków.

Podoba mi się ten pomysł. Wymaga czujności i zaufania do klientów albo bardzo słabego ruchu i to ostatnie chyba jest kluczem do sukcesu zlewek w Les Topettes. Spędziłam tam dooooobrze ponad godzinę i nie przeszkodził mi nikt. Zupełnie nikt.

Wracając do asortymentu: na półkach także niedobitki Olivier & Co.

Oraz ultymatywny powód, by Les Topettes odwiedzić: własny zapach perfumerii, którego próbkę mam gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie. Fajny był!

Pod koniec wizyty pobuszowałam trochę po zapleczu i za ladą; ogłuszona nowymi doznaniami zadając coraz mniej sensowne pytania.

W końcu zrobiłam to, co zrobiłby każdy na moim miejscu. Zabrałam robotę do domu. 

W następnym odcinku zaproszę Was do perfumerii Regia i muzeum perfum. A potem wielki finał i najpiękniejsze wspomnienie z Barcelony.

Do poczytanie wkrótce. 🙂

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

12 komentarzy o “Pachnąca Barcelona 6: Les Topettes”

    1. Klaudia Heintze

      Jest niesamowity. Zerknij, recenzowałam. W sumie recenzowałam wszystkie zapachy Gri Gri. Uwielbiam tę markę!

    2. Siedlisko perfum

      Nie miałam jeszcze styczności z marką, a widzę, że zapachy mogą być naprawdę intrygujące.

      Zaraz poczytam:).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Wiosenne porządki

Przepraszam, post poniższy trochę jest nieporządny, ale mam potrzebę dokonania kilku krótkich update’ów. Zaiste, nie jest to najbardziej elegancka, forma komunikacji z Czytelnikiem, ale obiecuję,

Czytaj więcej »

Sense Dubai 1, 2, 3

Oto pierwsza odsłona cyklu recenzji perfum linii Sense Dubai, którą z takim przejęciem zapowiadałam. I tyle mam do powiedzenia. Te zapachy mówią za siebie. Sense

Czytaj więcej »

Nasomatto Absinth

. Ledwie parę dni temu, przy okazji testowania Absinthe Verte By Kilian pisałam, że nieszczególnie lubię absynt w perfumach. I to prawda. Ale ten jest

Czytaj więcej »