Chodź tu miła, będziesz z mną... Kissing Burns by Kilian


Estee Lauder kupiła sobie Kiliana.


W sumie żadna to rewelacja, bo kupiła sobie (ta kompania) także Toma Forda, Jo Malone (z którymi Jo Malone od lat nie ma już nic wspólnego) oraz... uwaga, uwaga: super niszowe Le Labo i super ekskluzywne Editions de Parfums Frédéric Malle.

Zdziwieni?

Pewnie nie bardzo.


Jednym z pierwszych sygnałów zapowiadających zmiany było wycofanie mniej chodliwych zapachów by Kilian, które poprzedziło wielkie przemeblowanie polegające na pogrupowaniu kompozycji w nowe serie i linie. Przemeblowanie, które trwa nadal, o czym się wkrótce przekonamy.

I kiedy już... już wydawało się, że pojawianie się produktów do ciała, pomadek i pachnącej bielizny jest wielką rewolucją - hiperekskluzywny Kilian, wraz ze swoimi siedmioma warstwami lakieru i flakonami mającymi trwać po wieki wieków, wszedł do Sephor i Douglasów.


Perfumerie selektywne - tak zwany główny nurt - mają swoje prawa. Poza kompozycjami wyrafinowanymi i powiedzmy wyrafinowanymi, na półki trafić musiały także kompozycje bardziej przystępne. Cenowo i zapachowo.

Plonem tej polityki jest linia My Kind of Love, której mniejsze pojemności kupić można już za, bagatelka, trzy stówki skromnych (coraz skromniejszych z powodu inflacji) polskich złotych.


Tytuły miłosnych opowieści By Kilian, już nie by Kilian, są oczywistym puszczeniem oka do młodego klienta.

I niektóre są naprawdę fajne. Na przykład Yes I Was Madly In Love, But That Was Yesterday albo I Don't Need A Prince By My Side To Be A Princess (jeśli założymy, że każdy chce być księżniczką). Niektóre są prowokujące: Let's Settle This Argument Like Adults, In The Bedroom, Naked. Inne są mniej fajne jak, powielające szkodliwy i głupi stereotyp, Bad Boys Are No Good But Good Boys Are No Fun.



My dziś zajmiemy się opowieścią o tytule fajnym. A powód jest taki, że tę właśnie (piękną, pięciomililtrową, w pudełeczku) próbkę dostałam do zakupów w Douglasie. Może i wzięłabym inną i napisałabym inną recenzję, ale rozumiecie... polityka firmy jest taka, że dają co mają.



Kissing Burns 6.4 Calories A Minute. Wanna Work Out?



Po pierwsze podejrzewam, że pocałunki spalają więcej, niż 6,4 kalorii na minutę. Nawet więcej, niż 6,4 kilokalorii, która to jednostka - skracana dla wygody do kalorii - standardowo używana jest do liczenia wartości kalorycznej potraw i kosztu kalorycznego czynności życiowych.

Po drugie... Perfumy.


Pierwszy akord to kwiaty. Bladobiałe, niezdecydowane, niespełnione. Takie kwiatowe podlotki - nie do końca rozwinięte i nie do końca świadome tego, czym są.

Kiedy dojrzeją - najpierw staną się pąkami udającymi dorosłe kwiaty, a zaraz potem dorosłymi kwiatami udającymi pąki. Kissing... by Kilian zatrzymuje się gdzieś pomiędzy tymi fazami.


Białe kwiaty otulone białą watą cukrową. Konwalie wykonane z cukrowej pianki, gwiazdki jaśminu i różowa gardenia. Zebrane w krągły bukiet omotany cukrem. Okrągły, na patyku.

Miękkość i spokój kompozycji dają nuty laktonowe - śliczny akord mleczny bez irytującej słoności przytrafiającej się mu w wielu zapachach. Łagodny, matowy, ciepły jak rozespane ciało.

I już.
I już?
I już.

Żadnej namiętności, żadnych żartów, żadnego spalania kalorii.
Pocałunki łagodne i czułe. Dotyk niewinny. Myśli... no nie wiem. Za myśli nie ręczę, ale jeśli zapach opowiada jakieś fantazje i podteksty, są to fantazje waniliowe i nieśmiałe.


Kissing Burns 6.4 Calories A Minute to perfumy młodzieńcze i urocze. Proste i ładne. Miłe. Pachnące początkowo jak Barbie scenty czy inne perfumy dla bardzo młodych dam; z czasem tracące słodycz na rzecz miękkiej, mlecznej wanilii. Trochę nie na temat a trochę... właśnie na temat, bo przecież młodym i bardzo młodym ludziom często zdarza się chojraczyć w sprawach miłosnych. Bagatelizować, trywializować, udawać, że wcale nie są przejęci. Pocałunkiem, dotykiem, bliskością.

Może zdecydują się zażartować ze "spalania kalorii". Może zamiast wielkich słów i wielkich wyznań wybiorą "wspólny trening". Tymczasem prawda jest taka, że wobec pierwszych miłości każdy jednakowo jest jak mleczna pianka. Słodki i miękki.


Data premiery: 2018
Projekcja: w sam raz
Trwałość: bardzo dobra

Nuty zapachowe:


Według strony Douglas:
ciepłe mleko, słodkie cukierki, konwalia


Wedug Fragrantica:
Nuty głowy: bergamota
Nuty serca: konwalia, róża, nuty zielone
Nuty bazy: mleko, cukier, wanilia

Komentarze

  1. Czuję jakieś zawirowania na placu zabaw panicza.
    Poza tym bardzo dobrze wchodząca recenzja.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty