Wizytę w Mood Scent Bar dzielę zwykle na kilka etapów.
Pierwszym jest selekcja. Co znam. Czego nie znam. Co znam i wiem, że chcę próbkę. Co znam i wiem, że nie chcę z powodów dowolnych.
Na tym etapie wybieram te dwie – trzy kompozycje, po które właściwie przyszłam. Właściwie.
Drugi etap to nowości. To jest moment na pogawędkę z gospodynią lub gospodarzem, oglądanie flakoników, ważenie w dłoni korków i testy na blotterkach, które potem dzielę na dwie kupki. Dużą kupkę z tym, co fajne, ale chyba nie będzie mi się chciało pisać i małą z tym, czego recenzje mnie kuszą.
Trzeci etap wizyty to etap, który nieoficjalnie nazywam „co by tu jeszcze”. Czas na zapachy przeoczone, pominięte albo takie, które nie trafiły w swój czas.
Niestety, ostatnio bywam w Warszawie rzadziej, niż bym chciała i sprawia to, że etap trzeci staje się nadspodziewanie ważny.
Dziś na Sabbath of Senses goszczą perfumy „trzeciego etapu”.
Niepozorny flakonik Moena 12 | 69 wzięłam w dłonie prawie nieświadomie. Bo koreczek drewniany. Bo nazwa nic mi nie mówi, a i marka nieznana.
Test bez oczekiwań. Bez wielkich nadziei i bez planów. Seria odruchów: rozpylenie perfum na blotter, kilka niedbałych ruchów ręką dla pozbycia się alkoholu, zbliżenie smukłego kawałka papieru do nosa – bez przerywania konwersacji i bez napięcia towarzyszącego testom perfum wobec których mamy OCZEKIWANIA.
Cóż ja uczyniłam?!
Chodzi za mną wspomnienie tego zapachu od wielu tygodni. Fascynacja walczy we mnie z poczuciem, że może nie powinnam pisać tej recenzji, bo dostępność nikła, a cena wysoka. Bo to tylko 300 flakonów, a kolejna edycja tylko jako reorder. Bo przecież czeka na mnie tyle perfum, które mogę polecać bez poczucia, że części z Was i tak nie uda się ich poznać…
Z drugiej strony, jest nie tylko zapach wart słów, ale też inicjatywa warta promocji.
Jak się te rozterki skończyły, już wiecie. Oto przed Wami Moena 12 | 69 Carta.
Moena 12|69 – pierwszy zapach marki Carta to jedyne perfumy zawierające Moena Alcanfor, rzadki olejek destylowany z bocznych gałęzi i liści drzewa Moena. Liczby w nazwie perfum odpowiadają współrzędnym geograficznym, skąd pozyskiwany jest olejek – prowincji Tambopata w peruwiańskiej Amazonii: 12,58 ° szerokości południowej, 69,19 ° długości geograficznej zachodniej. Drzewa Moena są blisko spokrewnione z poważnie zagrożonym, często używanym w perfumach palisandrem (drzewem różanym). Olejek Moena Alcanfor to nowa, bardziej zrównoważona alternatywa dająca nadzieję dla wrażliwego ekosystemu tego regionu. Wedle informacji producenta, delikatny aromat olejku moena rozpala emocje, oczyszcza duszę, inspiruje i łagodzi niepokój.
Strona firmowa informuje dodatkowo, że część zysków ze sprzedaży Moena 12 | 69 powraca do Camino Verde, jedynej organizacji na świecie, która destyluje olejek Moena Alcanfor. Perfumy Carta Moena 12 | 69 są produkowane w małych partiach i butelkowane na zamówienie. Korek zapachu wykonano w Wood Thumb w San Francisco z odzyskiwanego drewna orzechowego. Każdy flakon umieszczony jest w ręcznie numerowanym pudełku z przetworzonych, biodegradowalnych materiałów.
Że snobizm?
No ok. Taki snobizm to ja szanuję!
Kompozytorka Moeny Heather D’Angelo |
Pierwszą wonią, jaką rozpoznaje mózg jest herbata.
Mocny, ciemny, aromatyczny napar z fermentowanych liści. Zapach kipi barwą. Molekuły zapachowe wpychają się między cząstki azotu i tlenu dając rzeczywistości aurę i moc. A to dopiero początek magii.
Drugi plan to nuty drzewne.
Zadziwiająco suche, twarde, ciemne. Rzucają cień na nutę herbaty i powoli pochłaniają ją absorbując jej moc i barwę.
Kontrapunktem dla skoncentrowanych nut tworzących otwarcie kompozycji Heather D’Angelo jest imbir ze zgrzytem krojący ten mrok w grube, ciężkie plastry. Zakłócający tę gęstą ciszę na chwilę. I chwilę. I znów…
Ułożone, zblendowane perfumy Moena 12 | 69 brzmią nieco ziołowo, aptecznie. Suchy zapach wręcz szeleści na skórze przywodząc na myśl aromat herbacianego suszu, szałwii w kadzidlanych pęczkach i drewna tamboti. Nawet mech jest w tej kompozycji suchy, chrupiący, srebrzysty jak siwe włosy.
Tkwi na skórze w bezruchu i łatwiej opisać ten fenomen opowiadając nicość, niż istnienie.
Moena 12 | 69 nie jest słodka i nie wysładza się.
Nie ma w niej śladu goryczy, choć jest wytrawność przypominająca wytrawność czerwonego wina. Albo czarnej herbaty.
Zapach jest nasycony olfaktoryczną barwą, ale nie jest to zapach o żadnym kolorze. Jego gęstość jest gęstością bez częstotliwości.
Brzmi, lecz nie słyszymy dźwięku.
Dominujące wrażenie, jakie daje ten niezwykły zapach to… spokój. Gdyby cisza wydawała dźwięk, to pachniałby on jak Moena 12 | 69.
Data premiery: 2017
Kompozytorka: Heather D’Angelo
Projekcja: zapach jest mocny, ale z tych nie zwracających uwagi
Trwałość: bardzo dobra
Nuty zapachowe:
peruwiański olejek Moena, wilgotny mech, złoty imbir, parzona herbata, liście tytoniu, aromatyczne drewno
Fotgrafie niepodpisane pochodzą ze strony www.cartafragrances.com
9 komentarzy o “Podróż oczyszczająca duszę – Moena 12 | 69 Carta”
To coś zdecydowanie dla mnie.
Wszystko tu do mnie przemawia.
Dziękuję. 🙏
Nie mogę się nie zgodzić. To coś w sam raz dla Ciebie. <3
Co za wpis. Jestem oczarowana. Zapach ciszy i energia zafascynowania tym co poczułaś chwyciły mnie za serce. Idę zerknąć na stronę i zobaczymy ci wtedy powiem 😉
Taaaak. I co powiedziałaś? 🙂
Cisza… o tak. Poproszę dowolną ilość!
Też poproszę.
Zdaje się, że nasze życzenie się spełni 😉 nie w taki sposób, jakbyśmy sobie życzyli (gdyż covid 19), ale jednak. Kwarantanna mi robi dopsz na czytelnictwo 😉
Mnie robi dobrze głównie na objadanie się czekoladą. :/
Znajdź czekoladę bez glutenu… Tylko milka (niektóre) i Goplana (niedobra). FOCH! Chałwa mi zostaje, bo do tłustej chałwy mają jednak inną linię produkcyjną. Moje życie teraz to milion rozczarowań dziennie przy czytaniu kolejnych etykiet. Po wujwąsaty gluten w galaretce albo kisielu? Albo w jedynej wegańskiej zupie z kluskiem ryżowym Vifonu?