Miękki, złoty pył – Sable Fauve Yves Rocher

Chciałam zrecenzować całą kolekcję Eaux de Parfum, ale lockout wszystko pokitrasił i chyba nie dam rady z kakaowymi Cuir de Nuit, które są urokliwe i zasługują na słów więcej, niż parę, ale niestety – w salonie (sklepie, butiku, jak zwał – tak zwał) Yves Rocher w mojej okolicy próbek nie ma, a i flakonów „na wybiegu” aktualnie nie ma i żeby przetestować jakiekolwiek perfumy, trzeba poprosić mocno naburmuszoną panią, żeby wyjęła flaszkę z szuflady i – nie wypuszczając cennego szkła z ręki – psiknęła na blotterek. Ja poprosiłam o test na skórze i to dopiero była jazda, bo zostałam postawiona przed wyborem: jedno naciśnięcie atomizera – na skórę albo na blotter.

Noż kurczaczki, na podstawie takiego testu to ja recenzji nie napiszę. Ale mogę dać sygnał, że perfumy brzmią bardzo przyjemnie; waniliowo i kakaowo i szczerze polecam testy.

Mogę za to z czystym sumieniem napisać recenzję Sable Fauve, które – obok paczulowych Noveau Genre – są moim faworytem w kolekcji. I od razu zaznaczam, że to niekoniecznie są najlepsze perfumy tej linii, a mój wybór wynika z moich upodobań zapachowych. Wybrałam paczulę i tonkę, choć uczciwie przyznaję, że na przykład Matin Blanc czy Sel d’Azur to kompozycje równie dobre. Słowo!

Sable Fauve

Po pierwsze: porzućcie marzenia o ekstremalnej niszy. Nuty wymienione to tylko część zapachowego spektrum Sable Fauve, które wcale nie są żywicznym killerem usmolonym w labdanum i okopconym benzoesem.

Sable Fauve to olfaktoryczna rzeźba z czerwonego drewna ledwie inkrustowana żywicą. Opleciona złotą nicią słonecznej tonki i jasną wstążką nut kwiatowych. A w środku, jak w cennej szkatule – ambra i wanilia. I ślad kadzidlanej mszystości rodem wprost ze starszych edycji Shalimara. 

W sercu zapachu Sable Fauve nabierają kremowej miękkości. Rozświetlone siankową kumarynką labdanum wybrzmiewa jak miękka skórka podbita jasnym aromatem przypominającym irysowe masełko. Butny, przyciężkawy akord orientalny świetnie równoważy tę nowoczesną lekkość. Charakteru i retro sznytu dodaje kompozycji mszysty, nieco szorstki benzoes. I brzmi po prostu bardzo dobrze.

Nosząc te piękne, eleganckie perfumy nie potrafię zapanować nad wrażeniem, że tworząc je Marie Salamagne troszkę zabawiła się koncepcją kolekcji Eaux de Parfum, która to kolekcja miała być serią zapachów… prostych. W miarę prostych.

Sable Fauve to nie jest prosta kompozycja. Jest ładna, nawet piękna, na swój niezwykły sposób jest także łatwa – bo czerpie z wzorcowego przepisu na zeuropeizowany orient – ale nie jest prosta konstrukcyjnie. I to zupełnie, ale to zupełnie nie jest zarzut.

Data premiery: 2019
Kompozytorka: Marie Salamagne
Projekcja: poprawna i nic więcej
Trwałość: no niestety, to największa wada sable fauve. Ze cztery godziny.

Nuty zapachowe:
Nuta głowy: bób tonka
Nuta serca: labdanum
Nuta bazy: benzoes

Recenzje pozostałych perfum z serii:
Garden Party
Plein Soleil
Matin Blanc
Tropicale Tentation
Sel d’Azur
Autour de Minuit
Nouveau Genre

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Diptyque Eau Lente

. No i mamy trzecie perfumeryjne nawiązanie do Aleksandra Wielkiego w moim ogródku. Plącze mi się ten Macedończyk po wyobraźni. Nie tylko perfumeryjnej, ale także

Czytaj więcej »