Czytając nuty ucieszyłam się z pieprzu w składzie. O tak – pomyślałam – popieprzonego, animalnego oudu mi w tej serii brakowało!
A potem psiknęłam Amber na skórę i pomyślałam, że kolejny niepopieprzony oud też byłby ok. Tymczasem bergamota zeżarła pieprz.
Pierwsze akordy ambrowej piosenki są, jak na album Purely Orient, bardzo nietypowe. Zamiast sintiru, oudu, gambudu i darbuki słyszymy całkiem europejską gitarę. Nutki sypkie jak koraliki.
Wytrawna bergamotka – europejsko mszysta i wcale nie jakoś szczególnie intensywna.
Za nią niedługimi kroczkami drobi róża w satynowych balerinach. Różowych. Nieprzypadkowo.
Piżmowy sweterek nie ogrzewa atmosfery i zupełnie, ale to zupełnie nie wygląda na orientalny.
Zmysłowo czerwony palisander… poszedł na wagary. 😒 Razem z oudem, którego obecności się spodziewałam i którego absencja mnie uraża.
Obraz Jean Haines podczas tworzenia |
Druga zwrotka to nadal ten sam klimat.
W trzeciej pojawia się słonawy akcent ambrowy, który też nie pachnie tak, jak powinien pachnieć w tej serii.
Siedzę więc przy biurku urażona nieobecnością oudu i fatalnym zachowaniem pozostałych nut drzewnych i wtedy wchodzi mój mąż. Cały na czarno. Że śliczne perfumy i słodkie (?!) i w ogóle cud, miód i orzeszki. I uwierzcie mi – w tym momencie już wiem – bez żadnych wątpliwości, że Amber to zapach nie z mojej bajki. Bo powiadam Wam, mój mąż ma fatalny gust. Uwierzcie mi, znam jego żonę. 😉
No dobrze, żarty na bok.
Amber to perfumy o mocno europejskim otwarciu i zaskakująco zdystansowanym rozwoju. Ewoluujące w nienatrętny jakby orient – zaskakująco lekki, jak na tę serię.
Tytułowa nuta brzmi chłodno. Dość syntetycznie, dość blado. Na jej korzyść przemawia towarzyszący jej subtelny akcent mineralny, rzeczywiście popychający odbiór zapachu w kierunku spokojnego morza.
Jean Haines „Venice” I przy okazji jest to okładka albumu z pracami tej popularnej malarki. |
Kiedy perfumy uleżą się na skórze robi się z nich taki trochę olfaktoryczny landszafcik. Pola kwiatów zbyt dużych, jak na dziko rosnące i słoneczko jak blada pomarańcza. Jakieś kamienie nad jakimś morzem, ale wszystko to jest cywilizowane i dość europejskie. Bardziej Wenecja, niż Dubaj. I to nie jest zły obrazek. Rzecz w tym, że wszystkie te miłe rzeczy namalowane zostały akwarelą, a ja w tej serii oczekuję oleju. Nasyconych barw, farby kładzionej grubo i przestrzennie. Oczekuję odwagi, ciężaru, gęstości.
Nope. Akwarelka. Sielanka zamiast romantyzmu.
Jean Haines przy pracy |
Amber to najnowsza premiera Purely Orient Collection. Niby rok debiutu rynkowego ten sam, ale do dystrybucji trafiły te perfumy później, niż reszta. I może to o to chodzi? Marka dostała sygnał, że perfumy kolekcji PO są do siebie zbyt podobne stylistycznie (z małymi wyjątkami) i postanowiła poszerzyć spektrum? Dotrzeć do klientów oczekujących czegoś innego? Wypuścić perfumy znacząco odmienne od reszty kolekcji?
I nie chcę tu pozować na wszechwiedzącą i wszechogarniającą, ale… można to było zrobić inaczej. Można było sypnąć pysznymi aromatami kwiatowymi i przycisnąć je czerwonym drewnem. Można było rzucić tę bergamotkę w światło, doprawić jakimś daktylem czy winnym gronem dla konsekwentnego zachowania wrażenia orientalnego przepychu. Można było.
Szanuję markę Ajmal i bardzo cenię tę kolekcję. Naprawdę.
I nawet, tak chłodno przeze mnie potraktowane, Amber to nie są perfumy złe. W którejś z bardziej europejskich, mniej bezkompromisowych serii sprawdziły by się pewnie całkiem dobrze. Rzecz w tym, że w Purely Orient Collection one po prostu… odstają. Od briefu serii i od reszty kompozycji ją tworzących.
Ale może tak miało być. W końcu Ajmal jest na rynku od lat i wiedzą, co robią.
Data premiery: 2019
Trwałość: nie ma wstydu, ale to nie jest kaliber pozostałych perfum serii
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: bergamota, pieprz
Nuty serca: jaśmin, róża, palisander
Nuty bazy: piżmo, sandałowiec, ambra, oud
Na zakończenie zapowiadam z przyjemnością: jeszcze jedną recenzję oraz rozdanie kompletnego setu próbek kolekcji Purely Orient, która dostępna jest w Sense Dubai (polecam zakładkę „Polecam”).
Zostańcie ze mną. Jest na co czekać!
4 komentarze o “Pieprzyć to! Amber Purely Orient Ajmal”
Każdy byt ma swój sznyt (i komuś przypadnie do gustu). Mnie ten akurat nic a nic, zatem przybijam piąteczkę i idę wytracać kontrast z ustroju 😉
O to to!
Jako miłośnik dziwolągów i killerów nie mogę mieć do marki żalu o to, że robi perfumy po prostu ładne.
A ten kaszalot bardziej słono-mineralny czy raczej benzoinowo-waniliowy na słodko?
Słono – mineralny. Ale taki niezbyt stężony.