Proszę państwa oto Pszczoła.
Pszczoła bzyka.
Serio. 😁
Stworzone przez przystojnego Cristiano Canalego perfumy są słodkie, ciepłe, cielesne i także w nieoczywisty sposób zmysłowe. I ewidentnie nie jest to przypowieść o pszczole robotnicy w ciężkim znoju popylającej z wiadrami pyłku od świtu do zmierzchu.
Nie jest to też opowieść o leniwej Pszczółce Mai, której nie chciało się w ciężkim znoju popylać z wiadrami pyłku od świtu do zmierzchu.
Bee to opowieść o leniwej Pszczółce Mai, której nie chce się pracować, ale w sumie chce się robić inne rzeczy.
Miód w Bee jest nutą wiodącą. Zagraną wielowymiarowo, sprytnie i w sposób daleki od złocistego banału znanego na przykład z Lady Million. Przynajmniej w otwarciu.
Zapach jest gorzko słodki, bardzo naturalistyczny. Kremowy i szorstki zarazem.
Podbity świeżą pikanterią imbirowego syropu pachnącego jak ekscytujący drink.
Gdzieś w tle migocze kwaśna (zapewne) pomarańcza. Ale rychło gaśnie i chyba nikt za nią nie tęskni.
Drugi plan kompozycji to złota jak miód mimoza. Charakterystyczny aromat o konturach roztartych wanilią jak słońcem.
I wreszcie to, co decyduje o naturze tych perfum. Akord żywiczny. Nieprzyzwoita siostra miodowego otwarcia.
Pulchny benzoes i balsamiczne labdanum. Lepkie jak miód, słodkie i szorstkie w sposób podobny, a jednak tak bardzo niepodobny. Brudzi zapach i ściąga go ku ziemi. I, jak już napisałam, wcale nie po to, by tyrać w trudzie i znoju.
We wczesnym serduchu, kompozycja Canalego jest lekko cielesna, lekko mydlana i lekko animalna. Subtelnie przechylona w stronę zmysłowości, jednak nie w sposób oczywisty. Pszczoła jest niedosłowna, ma słodką naturę i nie przekracza granic. Cokolwiek wydarza się w tej opowieści – w złocistym mimozowym chruśniaku, dzieje się poza kadrem i raczej metaforycznie.
A kiedy już się metaforycznie, niedosłownie i poza kadrem wydarzy albo nie wydarzy, Pszczoła się nudzi, sadza pulchną pupę na puchatym kwiatku i siedzi.
I siedzi.
I siedzi tam przez kilka dobrych godzin w ponętnym bezruchu, który jest… nieruchomy. I ponętny, jeśli ktoś lubi ten typ.
Data premiery: 2019
Kompozytor: Cristiano Canali
Trwałość: dobra i cóż z tego
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: pomarańcza, syrop imbirowy, akord mleczka pszczelego
Nuty serca: heliotrop, mimoza, kwiat pomarańczy
Nuty bazy: benzoes, labdanum, piżma syntetyczne (perfumy Zoologist są cruelty free), drewno sandałowe, tonka, wanilia
14 komentarzy o “W mimozowym chruśniaku – Bee Zoologist Perfumes”
Co prawda do uwodzenia i klimatów MM mi tak daleko, jak to tylko możliwe, ale miodek i słodkie kwiatki lubię, więc zwrócę na Pszczółkę większą uwagę przy następnej wizycie w Lului.
To jest taki pulchny miodek i pulchne kwiatki. Dla miłośników tego typu. 😉
Mam Pszczółkę i lubię ją, ale używam raczej do miksów, samej nie noszę. Nuta miodu w perfumach jak najbardziej do mnie przemawia, zwłaszcza kiedy jest to nuta brudna i naturalistyczna i w Bee życzyłabym sobie więcej tego smrodku 😉 Na chwilę obecną Bee najlepiej zgrywa mi się z Wald od Euphorium Brooklyn, nawilża suche nuty bazy i połączenie to jest bardzo blisko mojego wymarzonego i, do tej pory nie odnalezionego, zapachu wysuszonych letnim słońcem ziół.
Wald to jest piękny zapach. I faktycznie zestawianie go z Pszczołą brzmi jak dobry pomysł. Dla mnie perfumy stricte miodowe, waniliowe czy skórzane to w ogóle jest fajny sposób doprawienie innych perfum.
…tja, nie polubilibyśmy się z Pszczółką. XD
Ja polubiłam, ale to nie mój typ. Ła ładna, za spolegliwa, za leniwa.
Mam i lubię….jedna kropla mnie uszczęśliwia..
Wspaniale mieć takie perfumy. Szczęście w płynie. Zdrowsze, niż dragi. 😉
A pszczółeczki to ja nie znam, ale tak ją opisałaś, że powąchałabym.
Ja miodek znam jedynie z wąchania w JPG Scandal i tam mi się podobał.
Ja najbardziej chyba lubię w Bois Lumiere Lebretona. Ale Eau de Hongrie Viktoria Minya czy Tonka od Reminiscence też są śliczne.
No i Batrytis, oczywiście. I Mur Slumberhouse.
Śliczna jest Lamsa Arabian Oud.
I, oczywiście Oliban Keiko Mecheri, który nawet kupiłam.
Miód to fajna nuta. Słodka, ale zarazem niejednoznaczna.
Ech.. miodku w perfumach nie lubię. On zawsze bywał taki mdły. Ale benzoes i labdanum przyciągają mnie jak pszczółkę do miodu. Kiedyś dotrę na testy i zobaczymy, ale miodek dalej lekko straszy.
Był kiedyś wątek o paczulach?
Jeśli miodku nie lubisz, to Pszczółka raczej Cię nie zachwyci. To są perfumy ładne, łatwe i przyjemne i koło Miel de Bois na przykład nie stały.
Paczula jest w indeksie składników, ale to jest tekst pisany dawno. Samego cyklu paczulowego nie było i może powinien być…
Mam już pomysł na "dziwne paczule".
W ogóle… byłoby tak: piękne paczule, paczulowe paczule i dziwne paczule.
Konkluzja jest następująca: wątek paczulowy musi powstać. 😉
Jestem nówką paczulolubną. Kiedyś nie znosiłam. Oj pokombinuj i napisz następny tryptyk. U mnie byłyby to : boskie paczule, wymiotno-mdło-ulepne paczule i dramaty z lochu.
Tylko czy warto się męczyć z wymiotnymi? W sensie… ja nie chcę wymiotnych. Nie ma we mnie krztyny masochizmu. Lubię, jak jest przyjemnie. O.o