Kawa, papierosy, hasz i rum - Maxed Out 4160 Tuesdays
Jest jesień.
Definitywnie, nieodwołalnie i nienegocjowalnie. Przyszła i jest i będzie jeszcze przez czas jakiś - póki nie zastąpi jej jeszcze bardziej szara, jeszcze bardziej bura i jeszcze bardziej błotnista zima. Deal with it.
Można tę nieszczęsną jesień spędzić aktywnie, zdrowo i na trzeźwo, ale po co się męczyć? Dlatego odpalam dziś perfumeryjną serię używkową sponsorowaną przez 4160 Tuedsdays.
Tylko, że nie. 😁 Bo Sarah McCartney i jej 4160 Tuesdays nie mają pojęcia o moim blogu, a próbki podarowała mi cudowna Przyjaciółka z Barcelony. Z którą się wiecznie nie zgadzam i którą niezmiennie kocham. Także za to, że się ze mną wiecznie nie zgadza.
Dziś, moi Mili, idziemy na całość. Kawa i tytoń to tylko preludium, bo
po nich nadchodzi marihuanina (jak mawia mój cudnie błyskotliwy -
szczególnie po marihuaninie - znajomy) i rum. Rrrrrum! KLIK
No to jazda!
Trochę już zaspojlerowałam opowieść we wstępie, ale nie jest to spojler szczególnie bolesny, bo każdy, kto poszukiwał kawy w perfumach wie, że jest to nuta/esencja, która wyłazi od razu w otwarciu i szybko stygnie znika.
Maxed Out nie jest tu wyjątkiem. Pierwsza nuta, która się pojawia na skórze to kawa. Mocna, lekko karmelowa, waniliowa. Drugi oddech i wyłazi limetka. Nieproszona i niekochana, bo kto kiedykolwiek pił kawę z cytryną wie, że... no najgenialniejszy pomysł świata to to nie jest. 😳
Za limetką wlecze się kokos w szlafroku i z fajką. I koktajlem brzoskwiniowym w dużej szklance.
Koktajl jest gęsty, owocowy i sowicie doprawiony brązowym rumem. I ten kokos w szlafroku z fajką i rumowym koktajlem siedzi sobie na moim ramieniu. Obok stygnie kawa a ten kopci, popija i zastanawia się, co by tu jeszcze...
I im bardziej ten kokos siedzi, tym większą mamy pewność, że ten szlafrok to nie przypadek, a rumowy koktajl robi za klina. Bo wczoraj było grubo. Tak grubo, że kokos się nie kąpał.
I tu szybki rzut oka na zdjęcia z wczorajszego wieczoru nuty zapachowe i już wiemy, że ta historia została tak właśnie napisana. Sarah McCartney z premedytacją doprowadziła kokosa do stanu, w którym nie był w stanie się wykąpać, a dziś potrzebuje klina. Bo kmin. I piżmo. I wszystko jasne.
Kiedy już rum wszedł wystarczająco, pora na śniadanie. Późne.
Na śniadanie serwuje McCartney brownies z haszyszem i chłodną już kawę. I więcej rumu. Tym razem już bez soczku, bo nigdy nie wiadomo, czy nadmiar witamin jednak nie wpłynie jakoś na układ.
I tak sobie siedzimy. Ja, kokos, wystygła kawa, faja i szklanka rumu. I kmin, który co prawda też się nie kąpał, ale poci się bardzo sexy.
Na drugiej kanapie cedr wyglądający jak amator opium. Lekko senny i lekko suchawy po gębie, ale dopalony kawą i rumem i haszem i brązowym cukrem (naprawdę cukrem!) trzyma się nadspodziewanie dobrze i uczestniczy w konwersacji.
![]() |
Gdyby ktokolwiek miał wątpliwości: na wszystkich zdjęciach Jim Morrison, a na ostatnim też on, tylko z kolegami |
I oto nagle, niespodziewanie i zupełnie poza kontrolą zrobiła się z tego impreza. O 14. We wtorek.
Trochę podejrzewam, że ktoś tu walnął jako klina syropek przeciwkaszlowy - bo był. Ktoś wrzucił wapno musujące do kawy - żeby zabić smak limetki. Ktoś nakruszył tytoniu do rumu, ale... zupełnie mi to nie przeszkadza. Niewymuszona, lekko senna atmosfera. Fajne towarzystwo i duuużo dobra. Wiecie. Dobra. 😉😉😉
Tak to ja mogę czekać na wiosnę.
Data premiery: 2015
Kompozytorka: Sarah McCartney (ta od Makaka)
Trwałość: no i tu jest pewien problem, bo ta miła impreza za szybko się kończy. Ale przy tej ilości "dobra" można to było przewidzieć.
Nuty zapachowe:
kokos, wanilia, rum, limetka, tytoń, kanabis (konopie indyjskie zwane marihuaną), kmin, piżmo, cedr, kawa
Mam pointę tej opowieści.
Otóż testuję i siedzę w pracowni sowicie wyperfumowana i recenzuję. Maxed Out właśnie.
Mój syn wchodzi do pokoju i mówi:
- Jak ładnie pachnie!
- Łomatulu - myślę sobie - Ten to ma gust...
I tu następuje najlepsze.
- Dżem malinowy - powiada moje dziecko - pachnie jak bardzo dobry dżem malinowy.
Nie pytajcie proszę, jakimi dżemami go karmiłam jak był mały.
Cieszę się, że się podobało. Wiedziałam, ze Ci się spodoba wiec chyba podważyłam Twoją teorię, iż zawsze się nie zgadzamy. 🤣
OdpowiedzUsuńTak jest! Zgadzam się z Tobą! :D
Usuńo nie, teraz muszę znaleźć kogoś, kto dałby się wypsikać, bo na mnie kokos zje wszystkie pozostałe nuty.
OdpowiedzUsuńNie zje. Choćby pękł, nie da rady! ;)
Usuńwięc pęknie i zaleje i zadusi wszystkie pozostałe nuty D: niestety kokos u mnie radośnie wyrąbuje sobie drogę na przód i nie daje dojść do głosu nikomu innemu. No nic, najwyżej powącham sobie na bloterze.
Usuńna marginesie: ze dwa dni temu zostawiłom komentarz pod recenzją Bestial Collection, ale dostałom powiadomienie, że musi zostać zatwierdzony. Czyżby Blogger go zjadł?
Oj ni. Mam zatwierdzanie komentarzy do starszych postów włączone, bo pojawia się spam. Oraz żeby nie przegapić.
UsuńPędzę zatwierdzać i czytać, co napisałoś. <3
Cóż za recenzja! Kocham, kocham, kocham! Gdzie mogę się sztachnąć???!!! ;)
OdpowiedzUsuńMarka jest z Londynu. Ja mam próbki z Barcelony, ale perfumeria już nie istnieje.
UsuńOraz... Będzie jeszcze jedna kawa, a potem whisky. ;)
Świetna, rozweselająca recenzja :)
OdpowiedzUsuńNo jakże nie miałaby być rozweselająca, skoro w niej tyle DOBRA. ;)
UsuńMłodzieniez zawsze na propsie :-D ciekawe co ja bym poczuł, jeśli on poczuł dżem malinowy *kwik*
OdpowiedzUsuńUwielbiam jesień, moim ulubionym miesiącem jest listopad :-P także teges, kawa i tytoń, bez rumu, za to z zapachem mgły i gnijących liści (mniam!).
Oddam Ci wszystkie moje listopady. Za darmo. Choć mogę wymienić na jakieś lipce i sierpnie. Szczególnie te upiornie upalne, co to nie lubisz.
UsuńChętnie. Mój poziom szczęśliwości wewnętrznej wzrósł ostatnio z powodu pogody, natomiast zewnętrznej zdechł, bo ludzie to złamasy... W znaczącej większości, niestety...
UsuńW znacznej większości to oni są po prostu zwyczajnie głupiutcy. I złamasami są z głupiutkości. :(
UsuńOsz kuwa , gruba biba była 😁jak to moja przyjaciółka mówi, a co ja jedna tam piłam 🤣
OdpowiedzUsuńAleż skąd? Byłam tam z Tobą przecież. :)
UsuńOsz kuwa , gruba biba była 😁jak to moja przyjaciółka mówi, a co ja jedna tam piłam 🤣
OdpowiedzUsuńBosko napisane ! Ale dżemik ukradł całość. ;-)))
OdpowiedzUsuńWyobrażasz sobie moją minę?
UsuńNa zasadzie: czyjetodziecko i czemuzpatologicznejrodziny :D
Może trochę spóźniona, ale i ja się wpraszam na tę imprezę! Tego mi właśnie trzeba w deszczowe popołudnie...
OdpowiedzUsuńJa bym w sumie odpuściła papierosy. Ale resztę bardzo chętnie. Brownies to w sumie nawet bez haszu bym wciągnęła...
Usuń