Więcej małpy! - Fig Eleii Maison Incens


Zacznijmy od tego, że figowe perfumy Maison Incens nazywają się Fig Eleii i Fig Aoudii - przynajmniej na stronie firmowej. I na flakonach też są nazwy jak wyżej.
Ale już na serwisie Fragrantica i na stronach niektórych sklepów i blogach nazywają się Figue Eleii i Figue Aoudii.

Wobec powyższego pisząc te recenzje pewnie będę używała nazw tak, jak mi będą ładnie wyglądały w zdaniu i narobię onomastycznego bałaganu, ale... zostaliście uprzedzeni więc mogę sobie onomastycznie bałaganić.

Twarz kobiety pomalowana na czarno z białymi wzorami
Myśl, która stała za visualem dla tych perfum jest dla mnie totalną tajemnicą.
Tak tylko wspominam...


W starciu z tuberozą większość nut skazana jest na sromotną porażkę. I serio - nie ma to tamto - tuberoza bije prawie wszystko.
O tym, czego nie bije, na końcu recenzji.

Pięknie zielona, subtelnie mleczna, cierpka figa skazana jest na porażkę, choć duet kompozytorski Gogodot i Zhurikhina-Nesa naprawdę postarał się o to, by walka wyglądała na wyrównaną.

Jednak właściwości obu tych urodziwych esencji są takie, że nawet ładnie zbalansowana przy skórze kompozycja figowo tuberozowa - w odległości kilkudziesięciu centymetrów od skóry będzie wyczuwalna już tylko jako zielonkawa tuberoza. I warto o tym pamiętać, kiedy nosi się Fig Eleii: kiedy my wyczuwamy zieloną, liściastą figę z tuberozą, ludzie wokół zarejestrują głównie tuberozę. Co nie jest wadą wcale, bo to bardzo ładna tuberoza jest. I do twarzy jej w zielonej sukience.


Czas także nie sprzyja figom.

I perfumiarze tworzący tę kompozycję mieli tego świadomość. Po prostu wiedzieli, że zmysłowa tuberoza w końcu zrzuci figową sukienkę i spróbuje stanąć przed światem naga, blada i absolutnie onieśmielająca w swojej bezwstydnej krasie.


Na pomoc figowemu chłopcu wysłali przemyślaną i dobrze dopasowana chemię w postaci kwiatowo zielonego antheru, zielonego oktanolu i, prawdopodobnie, heksanalu czyli aldehydu C6. To bardzo miły aldehyd. 😊

Z czasem dwa wiodąca akordy splatają się  i dzieje się to w sposób nietypowy dla obu nut: tuberozy i figi. Gdzieś pojawia się nietypowa, woskowo ziemista nutka, która może być efektem wplecenia w zapach akcentu orzechowego, choć ja obstawiam acetat geranylu.

A potem przychodzą syntetyczne piżma. Kochane i nienawidzone. Zawieszone zapachowo gdzieś między aromatami animalnymi, a kosmetyczno mydlanymi. Fiksolid czy galaxolid to taka małpa w kąpieli. I tu jest to średnio niewielka małpa w dużej kąpieli.



Akord animalny w Fig Eleii zbalansowany jest idealnie. Jest wyczuwalny, ale nie brzmi na tyle niszowo, by straszyć. W złożeniu z cierpką figą i więdnącą tuberozą tworzy... coś niezwykłego.

Zapach, zielony, kwiatowy, animalny i czysty zarazem. I jednocześnie tak właściwie niezielony, niekwiatowy i wcale nie taki czysty. Oraz zupełnie nie animalny, bo małpa w pianie wygląda po prostu jak niszowej urody człowiek. Że tak to oględnie ujmę. 😁

Wbrew wszystkim moim niepoważnym porównaniom, Fig Eleii to nie jest kompozycja groteskowa czy przerysowana. Wręcz przeciwnie - największym problemem jest tu umiarkowanie. Bo gdyby Gigodot i Zhurikhina-Nesa wrzucili do flakonu więcej małpy albo dali tuberozowej pannie bardziej rubensowskie kształty - kompozycja byłaby ciekawsza i bardziej... jakaś.

Niestety, w ostatecznym rozrachunku jedyną nutą, której nie bije tuberoza okazuje się mydło i to mnie nie cieszy. Kibicowałam małpie.


Data premiery : 2014
Kompozytorzy: Jean Claude Gigodot i Irina Zhurikhina-Nesa
Trwałość: no bardzo fajna, no

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: figa, nuty zielone, cytrusy
Nuty serca: owoce, irys, orzech, tuberoza
Nuty bazy: akord zwierzęcy (piżmo tonkijskie, cywet, kastoreum), cedr, piżmo, sandałowiec

Komentarze

  1. nawet jeśli małpa jest małpą cichą i dobrze wychowaną, to i tak chętnie ją poznam <3 a wykąpaną w tuberozie to już w ogóle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest bardzo fajna małpa. Naprawdę. Tylko nieduża. :)

      Usuń
  2. Porównania są przednie! :) Siedzę w aucie przed domem pacjenta i turlam się ze śmiechu! Bardzo Ci dziękuję za spaniały pozytywny poczatek kolejnego morderczego dnia, od razu czuję się lepiej :) Co do samego zapachu to jakoś zestawienie nut nie przemawia do mojej wyobraźni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I o to chodziło. O uśmiech, którego zawsze Ci życzę. Miłego dnia. :)

      Usuń
  3. Troche w tym wszystkim szkoda figowego chłopca 😢

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda!
      Jak dla mnie to mógłby być po prostu chłopiec z małpą. I byłabym zachwycona. Ale to byłyby zupełnie inne perfumy i zupełnie inna historia...

      Usuń
  4. Z przyjemnością przeczytałam próbując sobie wyobrazić zapach po tak obrazowym opisie :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam słabość do figi. Darzę ją miłością…dziwną. Uwielbiam zapach fig w pomieszczeniu, uwielbiam zapach roztartego liścia, za to na sobie, nie bardzo, a nawet bardzo nie bardzo.
    Zapach tuberozy kojarzy mi się ze zwalistą, głośną panną, która zawłaszcza sobie całą przestrzeń.
    Mam pewne obawy, choć ta tuberoza raczej lekko „odchudzona”. Tylko po co to mydło :)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobnie wyobtażam sobie tuberozę. Pisałam kiedyś o ten nucie wpis pod tytułem "Nierządnica perfumiarstwa", a po nim cykl recenzji o różnych krągłych pannach. Niektóre są piękne, ale faktem jest, ze Tuberoza nie należy ani do chudych, ani do skromnych, ani do cichych panien. I za to ją kochamy. Albo nie. ;) ;) ;)

      Usuń
    2. Zachęcona przeczytałam tekst „Nierządnica perfumiarstwa” i chyba wszystkie teksty o Tuberozie:)
      Coś mi się widzi, że próbaski Cacao Azteque i Tubereuse Animale przede mną.
      Ale póki co, nie pozostaje mi nic innego jak przypomnieć sobie Cesarzową i Twilly.
      Z tego co pamiętam w Twilly nie czułam imbiru a Cesarzowa skojarzyła mi si się z Tresorem, który uwielbia moja mama.
      A tak na koniec, mały smuteczek mnie ogarnął kiedy dowiedziałam się ile pąków potrzeba do uzyskania 10 dkg absolutu, a kwitnie tylko raz :(

      Usuń
    3. Ja mam zawsze smuteczek kiedy widzę kwiaty cięte - bo one po prostu umierają stojąc. Ale w przypadku kwiatów używanych dla tworzenia absolutu czy attaru myślę sobie, że dzięki temu stają się wieczne. Zyskują nowe życie.

      Usuń
  6. O, rany! Figa. Cała się uśmiecham myśląc o zapachu figi :) Wracam pamięcią do wakacji w Sozopolu i pewnej przecudownej figowej alei prowadzącej nad morze. Nic nie pachniało równie pięknie. Słodko i świeżo w tym samym momencie a smak.... nieporównywalny z niczym. Ach, te zapachowe wspomnienia. Tylko na myśl o tuberozie cierpnie mi skóra! Serio. Nie wiem dlaczego, ale to dla mnie zapach odchodzenia i śmierci. Zupełnie nie wiem skąd to skojarzenie, ale to pierwsza myśl kiedy czuję tuberozę. Jednym słowem całkowicie kibicuję małpie. No i jak siebie znam to oczywiście obwącham małpę w kapieli ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w sumie nie wiem, dlaczego nie lubię tuberozy. To dla mnie zapach stereotypowo pojmowanej kobiecości, takiej rozłożystej, pulchnej i skupionej na atutach cielesnych. Nie lubię takiej wizji i chyba dlatego nie lubię tuberozy. Choć doceniam, ale jest mi obca.
      W ogóle nie lubię zapachów stricte stereotypowych. Kwiatuszkowej kobiecości i kolońskiej męskości. Ani w perfumach, ani w życiu.
      Jak dla mnie małpa z figą byłaby fajną opcją. ;)

      Usuń
  7. Oj figa zagłuszona przez tuberozę już mnie nie ciekawi, może figa Aoudii będzie bardziej kusząca :) Ale ciekawi mnie co to za nitropiżma, cóż to takiego i jak je rozpoznać w kompozycjach i odróżnić od innych piżm ? Szukać małpy w kąpieli ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Syntetyczne piżma to w sumie temat na długą rozprawkę.
      Część substancji udających piżmo w perfumach to molekuły naturalnie występujące w piżmie. Jak muskon na przykład.
      Ale część polipiżm to molekuły stworzone po to, żeby odwzorowywały ten aromat i jest ich kilka i mają różny balans akcentów animalnych, mydlanych, pudrowych i ambrowych. Albo nawet kwiatowych jak w galaxolide.

      Same nitropiżma jako takie, są teraz zakazane, bo kumulują się w organizmie i są podobno rakotwórcze. Nitropiżmami nazywa się więc (nieprawidłowo, co w sumie zrobiłam i poprawiłam, ale nie jestem z poprawki zadowolona bo nie brzmi) piżma policykliczne PCM czyli polipiżma: Traseolide, Celestolide/Crysolide, Fixolide/Tonalide, Vulcanolide, Versalide, Galaxolide/Pearlide i pewnie kilka innych.

      Pachną zwykle właśnie tak nie do końca animalnie: trochę pudrowo, czasem mydłem, czasem z nutą ostrawą. Dla mnie różnią się od piżm roślinnych właśnie tym mydlanym niuansem, który akurat na mojej skórze mocno wyłazi.

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty