Marka In Astra (W Gwiazdach) zdobyła moje serce od pierwszego zdania opisu.
In Astra to włoski, niszowy dom perfumeryjny założony po to, by połączyć nasze zamiłowanie do sztuki perfumeryjnych z zamiłowaniem do nauki, jaką jest astronomia.
Nauki!
Jestem solidnie zdystansowana do wszelkich wzmianek o astrologii, a tego w perfumach znacznie więcej, niż astronomii. Kiedy doczytałam informację o marce, spojrzałam na nazwy kompozycji i konsekwentny design oraz odwiedziłam facebookowy fanpage pełen rzetelnych odwołań do astronomii (nie astrologii) decyzję mogłam podjąć tylko jedną. Perfumy In Astra muszą znaleźć się na moim sceptycznym, racjonalnym blogu. Nawet gdyby były kiepskie.
Na szczęście nie są kiepskie. 😊
Antares – pierwsza kompozycja In Astra, o której opowiem – nazwę swoją wzięła od najjaśniejszego punktu gwiazdozbioru Skorpiona – α Scorpii. A α Scorpii swoje imię zawdzięcza Ptolemeuszowi, który nazwał ją antyaresem (anti Ares) ze względu na moc świata i barwę przypominającą Marsa. Utożsamienie Marsa z Aresem przestaje dziwić, kiedy przypomnimy sobie, że Ptolemeusz był Grekiem prowadzącym swe astronomiczne badania w Imperium Rzymskim.
Czym pachnie AntiAres?
– Tuberozą!
Na zdjęciu Elizabeth Taylor – gwiazda prawdziwa |
Jak to jest przewrotnie pomyślane!
Ares, jako bóg wojny musi kojarzyć się z wonią ekspansywną, ostrą, twardą. Cóż może się tym skojarzeniom przeciwstawić?
Mordercza kwiatowość. Miękkość upojna, grząska jak bagna. Kremowość zabójczo otulająca. Tuberoza jako przeciwieństwo wojny. Gnuśna, zbytkowna, rozpustna wręcz. Gruba antyteza chudych lat. Nieruchoma, senna obojętność.
Nierządnica perfumiarstwa. Pyszna, chciwa, nieczysta, nieumiarkowana, i leniwa. Tylko gniew został Aresowi. Wszystko inne mu zabrała.
Tuberoza w Antaresie jest wielowymiarowa. Gorzka u szczytu spektrum, podbita upojną, mięciutką słodyczą pomarańczy. Ukorzeniona, osadzona nisko przy ziemi, że śladem brudnej zieleni i cieniem ostrożnego zwierza. Bez śladu świeżości, bez przeciągu. Otulona muślinowym frangipani barwionym w szafranie.
Jej pulchność podkreśla blady sandałowiec – tłuściutki jak masło, miękki jak puch.
Antares moc na potężną. Nawet bóg wojny nie da rady się podnieść w starciu z wszechogarniającą, ociężałą gnuśnością Królowej Samozadowolenia. Despotycznie przytulnej, władczo otulającej, hardo kremowej.
A kiedy już przegra, to nawet on nie oprze się łagodniejącej kremowej ciszy, która zmierza ku rozkosznej nieskończoności.
Na zdjęciu Elizabeth Taylor – gwiazda prawdziwa |
Antares to zapach, który chce być statyczny. I nie zastanawiamy się, czy mógłby się poruszyć. Bo on nie chce. Ta potęga samozadowolenia i ogólnego ukontentowania jest po prostu nieodparta. Nie wynika z niemożności, lecz właśnie z możności.
Otulona AntyWojną trwam w spokoju i pokoju ze sobą – jak pointa bez suspensu, jak uśmiech bez kota – i donikąd się nie wybieram, bo tak mi dobrze. Jestem gwiazdą. Jestem doskonała i ta chwila też jest doskonała.
Mam moc.
Mogę robić co zechcę. A chcę robić nic i to właśnie uczynię.
Data premiery: 2020
Kompozytor: Sofia Bardelli
Koncentracja: EDP (woda perfumowana)
Projekcja: potężna
Trwałość: niesamowita, powyżej doby i z kazdą chwilą jest piękniej
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: różowy pieprz
Nuty serca: tuberoza, frangipani
Nuty bazy: ambra, sandałowiec
9 komentarzy o “Amor vincit omnia – Antares In Astra”
Świetna recenzja… chyba jestem targetem 🙂
Dziękuję! <3
Ja nie znoszę tuberozy, a i tak chyba jestem targetem, bo jej się nie sposób oprzeć. 😉
uwielbiam tuberozę, jestem targetem tak, że bardziej się nie da.
gwiazdy też uwielbiam. W pewnym momencie w mojej rodzinie krążył dowcip, ze w końcu będę całe w gwiazdki. To już nie dowcip.
Aaach, być w gwiazdki jest na pewno cudnie. A ta tuberoza jest tak piękna, że nawet ja ją pokochałam. Choć nie jestem targetem.
jest, choć na moje jeszcze za mało tych gwiazdek ;D
Jeszcze cały kosmos przed Tobą. <3
Wspaniała recenzja! Naprawdę pobudza wyobraźnię!
Dziękuję 🙂
Kupiłem W dobrej cenie,na dniach przyjdzie,obyś miała rację co do zapachu,koniecznie sprawdź bogue maai,to jest dopiero tuberose.