Kiedy wącham perfumy Piotra BLAKa, przychodzi mi do głowy, że może kompozytorzy niekoniecznie muszą zjeść zęby na wąchaniu, poznawaniu, budowaniu w głowie encyklopedii tego, co już było.
Wiem, co mówię, bo tworząc perfumy jestem zawsze pod presją – żeby stworzyć coś nowego, oryginalnego, unikatowego. No super, ale zastanawiam się, czy nie zmierzam w kierunku bazaltowej rybki i piramidy śmietany z opowiadania Witolda Zegalskiego. Swoją drogą, z genialnego zbioru „Wyspa Petersena”.
W opowiadaniu „W pracowni pisarza” chodzi z grubsza o to, że krytycy sztuki gonią za nowością premiując pomysły oryginalne, co doprowadza do dziwolągów w stylu historii o bazaltowych rybkach i piramidach absurdu śmietany. Tymczasem czytelnik pragnie kolejnej opowieści o miłości i zazdrości, i kolejnego Otella.
Kiedy Piotr stworzył Sacrum, byli tacy, co sarkali, że kolejne sakralne kadzidło… to już było… bla bla bla… Tymczasem Piotr zrobił je po swojemu i pięknie. I dał mu genialną w swej prostocie nazwę.
Potem było, oczywiście, Profanum, kontynuujące opowieść. Teraz wracamy do sacrum obrazoburczym Kardynałem.
Kardynał wkracza na scenę wydarzeń rozmodlony, okadzony jasnym kadzidłem, z oczętami uniesionymi ku niebu. I jebut! Wywala się na posadzkę.
Splecione z eterycznymi aldehydami zioła, pięknie współgrający z ziołowym akordem pieprz, słodka skórka i słodka mirra przejmują zapach. Świątobliwy mąż zbiera się z posadzki klnąc pod nosem – wcale nie świątobliwie. Delikatnymi dłońmi człowieka, który w życiu nie splamił się pracą fizyczną, poprawia szatę z najdroższego jedwabiu i płaszcz z najdroższego aksamitu.
Dokąd zmierza Kardynał?
Po pierwszym, kadzidlanym oddechu, kompozycja Piotra Blaka staje się żywiczno ziołowa. Wyraźnie wybrzmiewa w niej gorycz absyntu i słodycz żywic. Pięknie skontrastowane skrajności splatają się w rozkoszny duet – egzotyczny i zbytkowny, lecz swojski zarazem.
Zioła poprawiają jego świątobliwości trawienie, a balsamiczne kadzidło skrywa zapach absyntu, którym raczy się chętnie podczas, starannie skrywanych, schadzek z pięknymi młodzieńcami. Schadzek odbywających się w dyskretnym pawilonie, do którego prowadzi cyprysowa aleja.
Tytułowy kardynał w sumie budzi moją sympatię. Docenia życie i krzywdy nikomu nie czyni. Grzeszy sobie z przyjemnością – nieumiarkowaniem bardziej, niż pychą; pożądaniem bardziej, niż gniewem. Modnie się nosi, głos ma miły, oczy niebieskie.
Dla swoich owieczek Kardynał ma wiele wyrozumiałości, szczególnie jeśli owieczki składają szczodre ofiary. Rozgrzeszenia udziela szybko i bez marnowania czasu, który spożytkować można przecież na inne rzeczy.
Perfumy Piotra Blaka nie są tytanami trwałości. Ale czy mnie to przeszkadza?
Żyjemy w świecie, w którym wydarza się tyle rzeczy. Dni nie płyną spokojnie, a noce są równie prędkie. Lubię perfumy, które trwają wiele godzin, gasną długo po zaśnięciu i przypominają o sobie następnego ranka. Ale lubię również obserwować, jak zapach zmienia się, dojrzewa i gaśnie na skórze.
Kardynał gaśnie wyjątkowo pięknie, miękko, lekko dymnie, balsamicznie. W olfaktorycznym półmroku zasypia snem niekoniecznie sprawiedliwym, ale sytym i wygodnym.
Data premiery: 2023
Kompozytor: Piotr Blak
Nuty zapachowe:
Artemisia (Bylica Zwyczajna), ambroxan, różowy pieprz, żywica elemi, gwajak, cedr, mastyks z Maroka, skóra, olibanum z Omanu, mirra, molekuły, aldehydy, zioła, wyciągi z żywic
2 komentarze o “Warto było grzeszyć! – Kardynał BLAK Perfumes”
KOmentarz
TEst