Sacrum BLAK Perfumes

Zamierzałam zacząć tę recenzję od lekkiego żarciku, anegdotki o muzyce i drobnego śmieszkowania. Ale kiedy poznałam Piotrka Blaka zrozumiałam, że należy mu się ode mnie takie podejście, z jakim on sam podchodzi do swojego tworzenia. Z sercem, pasją, bez kompromisów.

Sacrum to jest utwór powstały z potrzeby serca. Z natchnienia -jakkolwiek poetycko by to nie brzmiało.
Nie dla sławy, nie dla zysku, nie dla zasięgów.
Sacrum to sen opowiedziany zapachem.

Każdy flakon tworzony jest indywidualnie. Z nabożeństwem i starannością.
Każdy flakon to praca Piotra i czas, który ten eliksir dostaje na dojrzewanie.
Każdy pakowany jest w ręcznie robioną skrzyneczkę, otulany trocinkami i płatkami róż.
Do każdego Piotr dodaje liścik do odbiorcy. Nie użytkownika, tylko właśnie odbiorcy. Bo Sacrum to utwór, opowieść, przesłanie.

Zapach oczarował mnie od pierwszego wdechu. Jeszcze przed wzięciem w rękę flakonu, przed rozpyleniem oleistej, gęstej substancji na skórze.

Kadzidłem i drewnem pachnie cała przesyłka.
Po rozcięciu pudełka zapach jest upojnie mocny. Wśród wstążek jasnego drewna i płatków róż znajdujemy drewnianą skrzyneczkę z osobistym listem od Piotra.
W skrzyneczce znów – wstążki drewna i płatki róż. Zapach narasta i ja już wiem.

Sacrum to potężne, chłodne, mistyczne kadzidło. Olibanum słodkie, pachnące błękitem i przestrzenią. Zapach opowiedziany już wielokrotnie: w Avignon, Cardinalu, Rock Crystal, Full Incense czy nawet L’Orpheline. Po aplikacji szukamy kontekstu dla tej nuty – szukamy opowieści.

Opowieść nadchodzi wraz z drugim oddechem. Ziołowa swojskość, ślad żywiczności bardziej zielonej, niż olibanum. Balsamiczna sosna, może cedr. Zapach robi się cudownie leśny, wilgotny, żywy.

Obawiałam się kolejnej kamiennej świątyni wypełnionej obecnością boga z oczami pełnymi cierpienia. Obawiałam pustki.

Perfumy Piotrka Blaka to dla mnie sacrum pierwotne. Bliskie natury. Piękniejsze, niż najpiękniejsza nawet świątynia. Strzeliste filary namalowane zapachem są żywe i zwieńczone rozedrgana mozaiką zieloności. Kolumny błękitnego dymu roztapiają się wprost w błękicie nieba.

Pięknie żywiczne, drzewne kadzidło ogrzewa się na skórze powolutku i spokojnie. Dąży ku ciepłej drzewności, ale nigdy do niej nie dochodzi – do ostatnich chwil zachowując kadzidlaną przestrzenność. Sacrum Blaka nie pozwala się zamknąć ani dopowiedzieć.

I oczywiście: jest to prosta kompozycja bez wielkich szaleństw i ekscesów. Jest to także kompozycja mieszcząca się w kadzidlanym trendzie, który już od dawna nie szokuje. Ale czy mnie to przeszkadza? Skoro odnajduję w Sacrum charakter i piękno. Skoro odnajduję w nim opowieść i zachwyt. Skoro potrafię dostrzec tę metaforę, którą utkał Piotr Blak?

Może moja metafora jest inna, niż zamierzył? Może moja opowieść jest opowieścią, której nie zaplanował? Może inaczej widzę sacrum w Sacrum?

Cóż z tego?
Każdy z nas ma prawo do przeżywania sztuki po swojemu. Każdy ma prawo do przefiltrowania jej przez własną wrażliwość i zbudowania na jej bazie własnej wizji. Artysta jest jak demiurg: kreuje „dzieło”, ale w chwili gdy wypuszcza je z rąk, staje się ono odrębnym bytem. I wraz z każdym odczytaniem zyskuje nową twarz i nową opowieść.

Wiem jedno – Sacrum zostanie ze mną. Nie oddam go nikomu i jeszcze nie raz posłucham tej dymnej, pogodnej baśni. Pełnej spokoju i pogody.

Data premiery: 2021
Kompozytor: Piotr Blak
Koncentracja: perfume oil – na moje oko bardzo wysoka, będzie koło ekstraktu.
Projekcja: zamaszysta, olśniewająca
Trwałość: bardzo dobra. Na ubraniach trzyma się dziesiątki godzin. Na skorze znika do czysta – bez tego chemicznego śladu, który zostawia wiele współczesnych perfum.

Nuty zapachowe:
olibanum (kadzidło frankońskie), nuty leśne, tymianek, kardamon, kaszmeran, attar Choya Loban (czyli w sumie benzoes)

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

5 komentarzy o “Sacrum BLAK Perfumes”

    1. Klaudia Heintze

      Nibi, ja Ci powiem, ze miałam miłość od samego wyjęcia skrzyneczki z pudła. Byłam potwornie chora, nic nie czułam – poza tym, że czułam się okropnie. I już sama skrzyneczka pachniała tak, że… <3
      Trzymałam ją zamknięta, nierozpieczętowaną dopóki nie wyzdrowiałam, żeby choroba nie wpłynęła na pierwsze wrażenie. Warto było czekać.
      To jest prosty soczek. Żadna wielka chemia, ale… no do mnie trafił. Ja takie lubię. Bardzo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Ceruję dziurę w sieci

Nie jest to cerowanie artystyczne, ale lepsze to, niż dziura. 😉 Jaką dziurę mam na myśli?  Brak zdjęć flakonu nowego Idole de Lubin.    Zdjęć

Czytaj więcej »