Madagaskar już się pojawiał na Sabbath of Senses. Na przykład przy recenzji Patchouli Nosy Be, w której pisałam o niezwykłych na tej wyspie plantacjach paczuli i jej niesamowitym, kakaowym zapachu.
Tę kakaową, nieautochtoniczną na Madagaskarze paczulę oraz – także sprowadzoną – ręcznie zapylaną wanilię znajdziemy w Grande Ile.

Słów kilka o pochodzeniu roślin.
Zazwyczaj nie zgłębiam tego tematu -pochodzę przecież z kraju europejskiego, którego najobficiej zjadanym warzywem jest Solanum tuberosum czyli ziemniak, pochodzący z Ameryki Południowej.
Bez skrępowania piszę więc o arabskim jaśminie – choć jaśmin pochodzi z Chin. Piszę o włoskich cytrusach, choć pomarańcze czy mandarynki pochodzą… tak, oczywiście, z Chin. Choć absynt kojarzy się z europejską bohemą, wiem przecież, że sam piołun pochodzi z Ameryki Północnej.
Na Madagaskarze od wieków uprawia się rośliny przywożone przez Chińczyków, Arabów i Europejczyków – i aktualnie stanowią one większość upraw. I materiały marki mówią wyraźnie, że perfumy tworzone są z esencji z roślin uprawianych na danym terenie, a nie autochtonicznych dla danego terenu.
Nie czepiamy się więc ani tej ręcznie zapylanej wanilii (na Madagaskarze nie występuje gatunek pszczół zapylający kwiaty wanilii), ani pochodzących z Indonezji goździków, ani paczuli, która uprawiana na Madagaskarze daje olejek o szczególnie delikatnym aromacie.

Wielka Wyspa – Grande Ile to kompozycja ciepła, łagodnie zmysłowa, otulająca. Ale zaczyna się pikantnie. I wcale nie od pieprzu.
Nuty zapachowe zapowiadaja pieprzną eksplozję w otwarciu. Tymczasem pierwszy pojawia się eteryczny goździk. Cała garść eterycznych goździków z mocno podbitą kwiatową częścią spektrum zapachowego. Bo goździki, to przecież pąki kwiatów czepetki pachnącej i nie ma nic dziwnego w tym, że pachną kwiatami. Choć często zapominamy o tym skupiając uwagę na eterycznych, przyprawowych aspektach zapachu tej niezwykłej rośliny.
Pod czepetkowymi pąkami tli się nutka pieprzowa, ale niespodziewanie – zupełnie nie dominuje ona zapachu i właściwie jest… pomijalna.
Bo tuż za kwiatowymi goździkami pojawia się wanilia. Obłędnie kremowa, zmysłowo krągła, złocista. Z charakterystycznym dla odmiany Burbon tytoniowo-arakowym cieniem i znów – jak w przypadku goździków – z wyciągniętą do przodu kwiatową częścią spektrum.
W efekcie otrzymujemy złożoną z gourmandowych nutek kompozycję, która zupełnie nie jest gourmandem. Jest hymnem ku czci tropikalnej roślinności. Mięsistych kwiatów i wiotkich pędów. Powietrza gęstego jak zupa, listków śliskich jak wosk, ziemi puszystej jak czekoladowe ciasto i mgły ślizgającej się wzdłuż pnączy.

Drzewna baza złożona klasyczne – z paczuli, wanilii i cedru – dzięki dodatkowi gwajaku nabiera dymnego charakteru i ten przyjemny, nieoczywisty niuans pięknie komponuje się z tytoniową wanilią i nieoczywistym, eterycznym akordem przyprawowym przypominającym nieco Douce Amere mistrza Sheldrake’a.
Przyprawy, wanilia, drewno. Oczywista oczywistość. Banał nieomal.
Tyle, że ten „nieomal banał” złożony został z najwyższej jakości banalnych składników z najwyższej klasy niebanalnym wyczuciem.
Dzięki położeniu akcentu na kwiatowe aspekty w niekwiatowych zazwyczaj nutach Grande Ile brzmi szlachetnie – nie tracąc leniwie komfortowego charakteru. Włączenie w klasyczny akord bazowy dymnego gwajakowca daje kompozycji Franka Voelkla charakter nieco melancholijny.

Z czym kojarzy się Madagaskar? Lemury, kameleony i baobaby. 🙂
Lemurów i kameleonów w Grande Ile nie odnalazłam, ale nastrój tych niesamowitych pejzaży, na których wyniosłe korony baobabów wynurzają się z mgły jak wyciągnięte ku rdzawemu niebu ręce… Ten nastrój, ta melancholia, to spokojne piękno… Może urzec.
Data premiery: 2023
Kompozytor: Frank Voelkl
Projekcja: z gatunku tych solidnych, ale tak milusich, że zupełnie nieodczuwalnych i nieuciążliwych. Chyba, że trafimy na kogoś, kto nie lubi wanilii, ale ja nie trafiłam.
Trwałość: dobra, ale nie jakoś wybitna
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: goździk z Madagaskaru (przyprawa), czarny pieprz, różowy pieprz
Nuty serca: wanilia Bourbon
Nuty bazy: gwajak, paczula, cedr
8 komentarzy o “Nissaba Grande Ile”
Można pomarzyć echhhhhhhhh……..
Ech… można. Chciałabym kiedyś…
Cześć 🙂 !
Fajna wycieczka, ale ja czekam na Twoje recenzje innych pyszności. Smakowitości w sensie metaforycznym, ale i dosłownym. A mianowicie tych od Azman Perfumes.
Pozdrowionka –
Cookie
Ależ mnie rozgryzłeś. 🙂 Wzięłam z SD parę próbek, w tym dwie Azman. Bo biorę tylko to, co planuję zrecenzować. Przy czym marka w ogóle jest świetna.
Tak coś – nomen omen – czułem pismo nosem ;).
Czekam zatem na recenzje (czyżby Majnoon i I am Darkness?).
Coookie! Nie wiem, czy tak łatwo mnie rozgryźć, czy po prostu też uznałeś, że to najlepsze kompozycje marki, ale czytasz ze mnie jak z otwartej księgi. Dokładnie te dwie – przy czym Majnoon naprawdę uważam za majstersztyk, a I Am Darkness wzięłam nie tylko dlatego, że mi się bardzo spodobały, ale też dlatego, że Darkness to moja ksywka w środowisku postapo i pacnęło mnie w sentyment. 😉
Naprawdę chciałbym być aż taki przenikliwy, ale to raczej głos rozsądku, bo to w moim odczuciu – tak jak piszesz – dwie najbardziej wyróżniające się pozycje z mocnej i równej oferty Azman Perfumes.
Czekam zatem na recenzje. Suspens narasta…
Ok, to w tajemnicy 😉 wyjawię Ci, że dobiję do końca Nissaby (choć jednej próbki nie mam, jak się okazało), mam rozpoczęte serie nowości od Sense Dubai i wybór perfum Floraiku (zrecenzowane mam trzy, ale będzie więcej). Będą też dwa nowe Missale, coś od Edwarda Bessa. Mam też set próbek z perfumeryjnej wymiany i też będą. A! No i muszę porecenzować swoje nowe flaszki. Też z perfumeryjnej wymiany.
Ogólnie dzieje się bardzo. I ogromnie Ci dziękuję, że przeczekałeś moją literacką czkawkę i wciąż tu ze mną jesteś. <3