Rasha Rasasi


Dziś po raz kolejny stanę się Waszą Szeherezadą i zaproszę Was w podróż do krainy baśni.
Oto kolejny orientalny olejek Rasasi i kolejna opowieść.

Przyznaję, Szeherezada ze mnie taka sobie - nie staję na wysokości zadania co noc. Ale też groźba dekapitacji o poranku to motywacja, z którą niewiele innych może się równać. Gdyby wisiała nade mną - uwierzcie, pisałabym jak natchniona.
Także pod względem rozmachu i malowniczości opisów nie będę się z małżonką Szachrijara mierzyć. Czasy nie te, kultura nie ta... A i temat jakby mniejszej skali. Toż to tylko pachnidło!

Mimo to tuszę, iż moje "Opowieści tysiąca i jednych perfum" są dla Was zajmujące. W pewnym sensie taka ze mnie Szeherezada, jak z Ciebie, Miły Czytelniku, sułtan. ;-)
Czujcie się więc dziś u mnie, jak we własnym... namiocie.



Odpoczynek wojownika


Rasha to orient prawdziwy. Bez ukłonów w stronę europejskiego nosa. Bez rozbełtywania zapachu świeżymi nutami dla łatwości, ale też bez "dosmaczania" kompozycji wszystkimi zbytkownymi składnikami, które w potocznej świadomości "robią" orient. Rasha to kompozycja przemyślana, ukierunkowana i złożona z dyscypliną. Co nie przeszkadza jej być orientalnie pyszną.

Na co, moim zdaniem, ukierunkowana jest Rasha? Na nazwę, która z pewnością nie jest przypadkowa. Rasha to po arabsku gazela. I nuty zostały tu złożone tak, by tworzyć wrażenie łagodnej dzikości, gracji bliższej naturze, niż pałacom.


Trzon zapachu stanowi akord drzewno - animalny. Czerwone, ciepłe drewno, szorstka, niezłocona ambra i pojedyncze, wplecione w tę krągłą bazę molekuły bobrowego stroju. 

Szczyt kompozycji to ciężki jak nasączona wodą szata jaśmin. Gęsty, brudny, z obłędnie wręcz wyciągniętą do przodu fizjologiczną częścią spektrum. Równie fascynujący, niejednoznaczny jaśmin spotkałam wcześniej w Jasmine Musk Toma Forda. Tu jednak brzmi inaczej: zestawiony z bogatymi nutami towarzyszącymi staje się namacalnie wręcz zwierzęcy. To jaśmin kudłaty, jaśmin na czterech smukłych nogach, jaśmin prowokujący jak zwierzę w okresie godowym, nie kwiat. 

Trzecia warstwa to owocowa słodycz. To ona definitywnie przechyla zapach w stronę orientu. Miodowe krople gęstego, owocowego soku dają Rashy łagodne, złote wykończenie. Sprawiają, że mimo prowokujących akcentów zwierzęcych postrzegamy kompozycję jako słodką, sytą i relatywnie łagodną.


Nie mylmy jednak łagodności ze słabością. Nie mylmy spokoju z niemocą. Rasha łagodna jest jak nomada śniący sny o żyznych pastwiskach i bogatych łupach. Jak smukły, śniady wojownik o długich rzęsach zmożony snem; z łukiem, nie kobietą u boku. Albo jak nieruchoma gazela gotowa do ucieczki.

Zapewne większość z Was widziała "Grę o tron" na podstawie pierwszego tomu "Pieśni Lodu i Ognia" George'a R. R. Martina. A kto czytał?
Pamiętacie noc poślubną Daenerys Targaryen i Khala Drogo? Rasha to wersja książkowa, w której potężny i groźny wojownik zamiast posiąść świeżo poślubioną, bezwolną małżonkę okazuje jej... Łagodność. Powiedzmy, że z braku lepszego określenia nazwę to łagodnością. :)


Trwający wiele, wiele godzin rozwój zapachu na skórze jest właśnie drogą ku łagodności. Ku chwili, w której słodkie przywiązanie zastąpi zwierzęce żądze. 

Nuty owocowe zyskują na znaczeniu; zapach powoli, lecz konsekwentnie zmierza w kierunku spokojnej sytości, o której wspominałam wcześniej. Zapach dojrzałych daktyli i zmarszczonych fig miesza się z subtelnym aromatem orientalnych kadzideł. Wyobraźnia maluje obraz zamkniętego, zacienionego orientalnego pawilonu albo bogatego beduińskiego namiotu. W tym ciepłym półmroku, wśród rozłożonych na gołej ziemi kobierców i futer, pomiędzy miseczkami słodyczy a stojakami z bronią... jest dom.



Nuty zapachowe:
Nuty głowy: czarna porzeczka, owoce tropikalne
Nuty serca: kardamon, jaśmin
Nuty bazy: sandałowiec, ambra

Trwałość: trwałość, że klękajcie narody. Doba, nawet półtorej.



Źródła ilustracji:
  • Zdjęcie pierwsze i ostatnie to kadry z pierwszego sezonu serialu "Gra o tron" na podstawia cyklu powieściowego "Pieśń Lodu i Ognia" George'a R. R. Martina.
  • Na zdjęciu drugim namiot sułtański z ekspozycji "Komnaty Tureckiej" w zamku elektorów w Dreźnie. Zdjęcie za portalem www.dw.de.
  • Autorką portretu Jasona Momoi w roli Khala Drogo we wspomnianym już serialu "Gra o tron" jest AniaEm czyli DalisaAnja - warszawianka, której galerię nastrojowych portretów podziwiać można na Deviantarcie: KLIK

Komentarze

  1. Oj, chcę, chcę, bardzo chcę go wypróbować!!! :D I jeszcze te zdjęcia ilustrujące aromatyczną opowieść... Zdecydowanie wiesz JAK opisać zapach, by uwieść czytelnika. Czuję się uwiedziona ^__^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kat, ja przyznaję, że sama ze zdziwieniem wielkim stwierdzam, żem uwiedziona. podoba mi się coś zupełnie nie w moim stylu. nie lubię jasminu, nie lubię nut zwierzęcych, nie lubię słodkich owoców w perfumach... Atu proszę. Podoba mi się!
      Teraz myślę o wszystkich tych pozornie nie moich zapachach Rasasi, których nie zamówiłam. :)

      Usuń
    2. Dlatego czasem fajnie jest zdać się na cudzy nos ;) Zazwyczaj z oporem przychodzi odejście od utartych przyzwyczajeń. Sama miałam kilka sytuacji kiedy zostałam obdarowana prezentem nie do końca w moim stylu, do którego nie byłam w 100% przekonana, a po pewnym czasie okazywało się, że to strzał w 10. Może więc dla pewności przetestuj także i te zapachy, które pierwotnie Cię nie zaintrygowały? ;) Zawsze to kolejne barwne opowieści do Twojej kolekcji.

      Usuń
    3. Oj prawda. Czasem pod wpływem sugestii zaufanych nosów sięgam po zapachy, które normalnie minęłabym bez emocji. I zdarza się, że jestem olśniona.
      Obym się nie zamknęła nigdy w skorupie własnych poglądów i przekonań. I upodobań. Świat jest zbyt interesujący, by w niej siedzieć. :)

      Usuń
    4. Ten zapach test cudowny! Po prostu fantastyczny!!! A jeszcze jak się ogrzeje trochę na ciele to już w ogóle poezja! Jest taki cielesny, zmysłowy... Coś pięknego!

      Usuń
    5. I jaki trwały, prawda? Też chodzi za Tobą flaszka.... Wiem już. Jeśli go kupię (a chyba na tym stanie) to definitywnie będzie poczatek nowej epoki w moim życiu. Jaśminowej. :)))

      Usuń
    6. Tak, bardzo trwały. Kolejny powód dla którego warto poznać go bliżej. A o jaśminie już chyba kiedyś rozmawiałyśmy :D Tyle że jest jaśmin i jaśmin. W moim przypadku zazwyczaj działał jak killer - bez ostrzeżenie z impetem między oczy. Tutaj jest intensywny, ale jakby... miękki? Nie wiem jak to opisać

      Usuń
    7. Ja cenię jaśmin z tym cielesnym, fizjologicznym podbiciem. Intryguje mnie. Tu natomiast ten jaśmi jest... Ciężki, jak gdyby magnesem przyciągnięty do skóry. Czai się pod innymi nutami i daje im tło. Podoba mi się i już. Nic na to nie poradzę. :)))

      Usuń
  2. Bardzo sugestywna recenzja :) A ten portret - niesamowity! Przez chwilę myślałam, że to kadr z filmu albo plakat promujący serial.

    Od jakiegoś czasu szukam zapachu dla siebie, ale mam z tym niemały problem: w przypadku większości zapachów dostępnych w drogeriach/perfumeriach, które testowałam, test "otworowy" (świetna nazwa ;)) i bloterkowy wypada ok, ale już na nadgarstku ze wszystkich wychodzi mydlano-chemiczny smrodek. Zaczęłam już wątpić czy coś dla siebie znajdę. Co ciekawe, jakiś czas temu miałam okazję testować Un Bois Vanille Serge Lutens i Botrytis Ginestet i ten problem nie występował. Czy to z moją skórą jest coś nie tak czy z zapachami? Wiesz gdzie może leżeć problem? Przepraszam za ten przydługi wywód i liczę na pomoc.
    Pozdrawiam serdecznie,
    raxa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj w moich progach, Raxo. :)

      W kwestii zapachów selektywnych obawiam się, że to może nie być złudzenia, ani kwestia szczególnie niewspółpracującej z perfumami chemii skóry. Sama odnoszę ostatnio wrażenie, ze znaczna część sephorowych nowości ma ten wspólny, dziwnie chemiczny, trochę landrynkowy akord. Nie wszystkie, ale zdecydowanie zbyt wiele, by nie rzuciło się to w nos. Nie wiem, czy to moda, czy kwestia pojawienia się na rynku nowego emulgatora czy utrwalacza? W każdym razie mam odczucia podobne do Twoich. Niestety.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sabbath, gdybyś była Szeherezadą tą opowieścią ocaliłabyś przynajmniej jeden dzień życia. Ciekam bardzo tego jaśminu, jeszcze się z tą nutą nie spotkałam w animalnym kształcie. Bywa jaśmin indolowy aż do fekalności ale zapewne nie o to Ci chodziło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to. Tyle, że ta część spektrum układa się czasem (zwykle) w sposób, który każe mi mówić o "nucie szitu u szczytu", a czasem w sposób, który kojarzy się zwierzęco. Brudno, ale nie odpychająco. I to jest ten przypadek.

      Usuń
    2. Takiego oblicza jaśminu nie znam zatem, nie chciał dotąd tak się ułożyć na mojej skórze. Tym bardziej jestem ciekawa pachnidła.

      Usuń
  5. - Pytałem, jakie są najwspanialsze rzeczy w życiu? Wojownicy pochylili się. Warto będzie tego posłuchać. Gość zastanawiał się dość długo i w skupieniu. I po pewnym czasie oświadczył:
    - Gorącza woda, dobre żęby i miękki papier toaletowy.

    /Terry Pratchett, "Blask Fantastyczny"/

    Cytatem z najsłynniejszego herosa Świata Dysku - Cohena Barbarzyńcy- chciałbym podsumować opowieść o odpoczynku wojownika. Każdy bohater powinien mieć dokąd wracać, swoją bezpieczną przystań. By móc się cieszyć chwilą spokoju pomiędzy wojnami, najazdami, wyprawami. No i z biegiem lat maleje zapotrzebowanie na przygody a wzrasta na spokój...

    Wojownik w opisanej opowieści jest szczęściarzem, bo ma dokąd wracać. Wielu marzących o bohaterskich czynach, podróżach, wyprawach zdaje się nie dostrzegać szczęścia jakiego dane było im zaznać.

    Serdecznie Pozdrawiam

    Zielony Drań (T.M.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Conan inaczej odpowiedział na pytanie "What's best in life?". :)))
      Myślę, że spokojny dom to podstawa, ale niewielu ludziom wystarcza, by czuli się szczęśliwi. Bo człowiek podstawy docenia dopiero, kiedy spojrzy na nie z pewnej odległości. I kiedy ma możliwość systematycznie z tej odległości spoglądać. Dla zachowania perspektywy. "Nie zobaczysz góry z jej szczytu".

      Usuń
    2. Dowód otwartego końca końca, dobrze pamiętam?Bo że to z Diuny tom pewna.
      Przepraszam za wcięcie się.

      Usuń
    3. Ależ wcinaj się, wcinaj!
      Tak, to Diuna. Całość brzmi:

      Każda przebyta do końca droga prowadzi dokładnie donikąd. Wdrap się na górę tylko tyle, by sprawdzić, że jest górą. Nie zobaczysz góry z jej szczytu.

      To wstęp do jednego z rozdziałów pierwszej "Diuny". Sprawdziłam: Muad'Dib, uwagi o rodzinie.

      "Diuna" przeryła mi mózg kiedyś. Miałam ze 13, może 14 lat... Od tego czasu wiele cytatów z "Diuny" stało się moimi życiowymi maksymami. Na przykład ta:
      Jeśli musisz coś czcić, czcij życie. Każde życie.
      :)

      Usuń
  6. Sabb, jak Ty pięknie opisujesz zapachy... Jaśmin w tej wersji jest niesamowity... Rasha to przepiękny zapach.
    Pozdrawiam Maru

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ to radocha skonfrontować swoje wizje i odczucia z innymi wizjami i odczuciami i zobaczyć, że są podobne. Pisanie o zapachach znanych czytelnikom to wielka frajda.
      Dziękuję, Maru!

      Usuń
  7. Pięknie opisane, chyba zacznę częściej Panią odwiedzac jak Pani mnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Recenzja naprawdę inspirująca. Nie mogę się tylko pozbyć wrażenia, że Rasha pachnie jak Attar Montale :) wiem, że ma inny skład, jednak przedstawiona przez Ciebie wizja namiotu beduinów przesiąkniętego orientalnymi zapachami od dawna tłucze mi się po głowie właśnie w kontekście Attara. :)
    Strasznie ciekawa jestem teraz Rasha i konfrontacji - bo podejrzewam, że w gruncie rzeczy te zapachy siebie nie przypominają :)
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O... A ja nie pamiętam Attaru Montale. Po prostu nie pamiętam go. Może i kiedyś niuchnęłam w przelocie, ale nie mam żadnego wspomnienia zapachu.
      Czasem bardzo dotkliwie uświadamiam sobie, że nie jestem w stanie poznać,a tym bardziej zapamiętać wszystkich pachnideł, które warte sa poznania i zapamiętania. trochę w usystematyzowaniu tej wiedzy pomaga mi ten blog, ale przecież to i tak ułamek tego, co wącham. I dodatkowo, pisanie recenzji tak naprawdę ogranicza moją "przepustowość" testową.

      Postaram się pamiętać o tym Attarze przy okazji warsztatów zapachowych, na które wybieram się 10. Naprawdę się postaram. :)
      Dziękuję za trop.

      Usuń
  9. Ach, och i ojej. Rozmarzyłam się. :)
    Czytało się naprawdę bardzo przyjemnie - też dlatego, że w Twoje wrażenia okazały się zbliżone do moich. ;) Ten spokój i łagodność, ta nasycona miękkość, no i cielesny jaśmin. Tylko Tobie udało się lepiej przekazać wrażenia. Naprawdę wciągająca kompozycja - i opowieść. :)
    Nie masz wrażenia, że anonimowy perfumiarz/perfumiarze Rasasi w jakiś sposób zaklinają nuty owocowe, by pachniały zupełnie jak nie one? ;) Bo ja tak, i to jest bardzo fajne wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Wiedźmo, trafiłaś w sedno z tymi nutami owocowymi. Właśnie jestem po testach kolejnego zapachu Rasasi i znów owoce wyczyniają tam sztuki niesłychane.

      Co do rashy, sama siebie zadziwiam, ale nosi mi się fenomenalnie. Mogłabym mieć. Choć najpierw skuszę się na Oudh Al Methali. Pożądam go... Tylko jeszcze testuję pozostałe Oudy, żeby wiedzieć, czy przypadkiem któregoś nie pożądam bardziej.

      Usuń
  10. Czuję się uwiedziona Twoją opowieścią :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że nie jestem mężczyzną. Myślę, że byłby ze mnie niezły Casanova. Tyle pięknych kobiet pisze mi miłe rzeczy... ;)

      Usuń
  11. Za takie recenzje w pełni zasługujesz na miano Szeherezady. Za takie recenzje Cię uwielbiam, choć wiem, że wszyscy to tu piszą :) Co zapach - to historia.
    Piękności.
    Zapachu nie znam, jaśminu nie lubię. Ale skoro róża umie być męska to może i jaśmin potrafi zwierzęcy? Masttraj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myszo, Ty się zastanawiasz nad trajem, a my z Maru (który wylosował komplet próbek, napisał piękną opowieść o Rashy i okazał się niezwykle atrakcyjnym korespondentem mailowym) wpadamy w rozpacz, bo obojgu nam się tego jaśminu chce więcej. To nienormalne, powiadam Ci. :)))

      Usuń
  12. Dobór zdjęć mnie powalił... Zarówno mój wzrokowiec jak i zapachowiec zostały zaspokojone ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę nie przyznać, że także mój wzrokowiec jest tymi widokami ukontentowany. :)

      Usuń
    2. Swoją drogą, ciekawe jak pachnie Khal Drogo? Myślę, że to było by dobre pytanie na jakiś konkurs ;D

      Usuń
    3. Mam mieszane uczucia. To znaczy - wyglądał na czystego. I był królem. :) Z drugiej strony ludy koczownicze często pachniały zwierzętami, z którymi ich ludzie większość czasu. Koń nie pachnie źle, ale już stary koński pot na ciuchach tak. Czy on się czymś namaszczał Martin chyba nie pisał... Albo ja nie pamiętam.

      Usuń
  13. Za bardzo nie wiedziałam o jaki zapach walczę w Twoim konkursie. Coś mi tam mówiły wypisane nuty ale to wciąż było mało by stworzyć jakieś wyobrażenie o tym zapachu. Dobrze, że pojawiła się ta recenzja. Perfumy jeszcze bardziej mnie zaintrygowały. Chyba mają w sobie coś dzikiego, coś chcę by mnie otuliło i dodało mi pewności siebie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mają w sobie coś dzikiego i coś łagodnego. I coś oswojonego. Na mnie zrobiły wielkie wrażenie i dumam nad zakupem flakonu. Bo we własnym konkursie startować nie mogę, niestety.

      Usuń
  14. Poczułam się jak w tym namiocie, niemalże czuję zapach... Odurzający :) pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  15. Poczułam się, jakbym naprawdę była w tym namiocie... czuję zapach, jest odurzający, budzi instynkty i intuicję. Bardzo sugestywna jest Pani opowieść, tworzy rzeczywistość. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Taki sobie kiedyś wymyśliłam sposób opowiadania o mało znanych perfumach: uzupełnienie opisu nut obrazkiem, czasem opowieścią. Ciągle nie daje to Czytelnikowi możliwości powąchania perfum, ale za to karmi wyobraźnię. :)

      Usuń
  16. Hej Saab,
    miło odezwać się do Ciebie duszo piękna.
    Zanurzyłam się w arabskich woniach właśnie, zakochałam się w nich i chwilowo odstawiłam niszowy świat (no może poza Olivierem Durbano, ale to po prostu poważny związek, a nie chwilowa miłostka :-) ).
    Także dzięki za recenzję, bo pójdę tym tropem wiedziona za Twój nos i za moją, niestety, kieszeń. Trudno.
    Kolejne arabskie perfumy w kolekcji, kolejne niemożliwe do odczytania robaczki na flakoniku, i mam nadzieję, że kolejny zachwyt.
    Pozdrawiam, Ila al-liqa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem prawie pewna, że nie będziesz żałowała. To kompozycja, która uwodzi nawet najbardziej zdystansowanych Europejczyków.
      Napisz proszę, jak przewtestujesz, czy ci się spodobała. Dobrze?

      Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do kolejnych wspólnych wędrówek. :)

      Usuń
  17. Doskonały opis! Czuje się skuszona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję się bezwstydnie, że kusić zamierzałam. Daję słowo - warto poznać! :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty