Dość smęcenia, dziś będą dwa zapachy „zoologiczne”.
Zupka na psich kostkach
Zanim udało mi się zapoznać z imć panem Przebiegłym Wilkiem wieść niosła, że to zapach spożywczy (no, słyszałam też, że pachnie niemytą lodówką, ale to także, jakby nie było, spożywcze skojarzenie). I ja się z tym zgodzę – jest spożywczy.
Otwarcie Mechatego Loupka pachnie jak lekki rosołek przepięknie i przebogato doprawiony wielką wiąchą ziół. Jest w nim cudownie zielona pietruszka, pachnący jak przyprawa Maggi lubczyk, odrobina selera i chyba właśnie kozieradka.
Tak pachnącą zupą, lub tak przyprawioną sałatką można by mnie skusić.
Bukiet ten trwa na skórze przez dobrą chwilę, stopniowo wzbogacając się o nutki orzechowe i cienie innych przypraw, nieco tracąc tę początkową zieloność, odrobinę wysychając, odrobinę tęchnąc…
A potem jest jak w piosence:
„To już jest koniec i nie ma już nic”.
Trwałość beznadziejna.
Nie wiem doprawdy, pojęcia zielonego (sic!) nie mam, skąd ta nazwa?!
Toż to żaden wilk, lecz ledwie speszony szczeniaczek w warzywnym ogródku!
Data powstania: 1997
Twórca: Bertrand Duchaufour