Nie mylić z gatkami. 😉
Właściwie niewiele mam do napisania o każdym z tych zapachów z osobna, ale tak ostatnio poszalałam z długością opisów, że tym razem, dla odmiany, będą short stories.
Parfums 06130
Cedre
Zapach jest piękny.
Nie tego się spodziewaliście po takim wstępie, prawda?
Absolutnie śliczny cedr, żywcem wyjęty z opianych przeze mnie jakiś czas temu „cedrów dekady„: Bois Blond i He Wood. Czyste, jasne, wiórkowe nuty drzewne wyciągnięte do przodu i delikatnie podkręcone przyprawowymi dodatkami i ocieplone ambrą. Obecne w składzie cytrusy nie ujawniają się na mnie, podobnie jak w He Wood, za to subtelny, ledwo wyczuwalny akord fiołkowy przypomina nieco damską wersję cedrowca Dsquared 2 – She Wood (który to zapach także zaliczam do kompozycji wyjątkowo udanych, szczególnie w nutach serca i bazy).
Ogólnie jednak najbliżej Cedrowi Parfums 06130 właśnie do He Wood – także pod względem niezłej mocy nie idącej jednak w parze z inwazyjnością zapachu i całkiem przyzwoitej trwałości. Różnica najbardziej widoczna jest w nieco w Cedre ciemniejszej bazie.
Tak więc moja ocena jest pozytywna, ale w przypadku łatwiej dostępnego brata jest „pozytywniejsza” ze względu na cenę.
Nuty zapachowe:
cedr, sandałowiec, piżmo, wetiwer, gałka muszkatołowa, kardamon, bergamota, fiołek, mandarynka, ambra
Byredo
Chembur
Z Chemburem postanowiłam uwinąć się w tym poście, trochę na chybcika, bo po pierwsze próbka mała i może wyschnąć (zdarzyło mi się z Cedre Sandaraque PG coś takiego – zanim fiolka do mnie dotarła, nic w niej nie było), a pod drugie… czy ja wiem, czy chce mi się ten zapach kontemplować jakoś szczególnie?
Nie, żeby Chembur był jakąś perfumeryjną pokraką. To dość przyzwoity przyprawowo – kadzidlany zapach z dominującą nutą gorzkawego labdanum. Jednorodny, spójny, konsekwentnie wytrawny.
Nuty cytrusowe są tu bardziej skórzane, niż owocowe i w połączeniu z nieco terpentynowym elemi i intensywną, szorstką gałką muszkatołową dają otwarcie dość nietypowe – pachnące jak gdyby nie było otwarciem, lecz od razu nutą serca.
Labdanum i ślad kadzidła tworzą drugi plan zapachu płynnie i bez jakiejś szczególnej zmiany jakościowej ujawniający się, kiedy nos oswoi się z przyprawowym pyłem. Ambra i piżmo w bazie są równie suche jak reszta składników. Ogólnie Chembur to zapach – deska. Płaski, twardy, z wyczuwalną fakturą, ale dość monotonny.
Trwałość nader przeciętna.
Twórca: Olivia Giacobetti
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: bergamota, cytryna, elemi
Nuty serca: imbir, kadzidło, gałka muszkatołowa
Nuty bazy: labdanum, ambra, piżmo
Brandy
Brandy
Brandy?
To żart jakiś?
Nazwa jest trafiona jak pewien sławny karny Beckhama…
Brandy koło brandy nie stało, nie leżało, ani niczego nie robiło. Twórca zapachu wpadł na pomysł zrobienia Apple Peach Brandy, zapomniał jednak nie tylko wydestylować mocny aklohol z jabłkowo – brzoskwiniowego wina, ale i w ogóle sfermentować moszcz.
Mamy więc w Brandy kwaskowate jabłka (z ogryzkami i koniecznie zmiażdżonymi pestkami) z dodatkiem brzoskwiniowych, puchatych skórek, doprawione mocno zsuszonymi rodzynkami, cukrem i odrobiną goździków, cynamonu, muszkatu czy czego tam jeszcze. Cała ta przyjemna w sumie, aromatyczna mieszanka zostaje przez ludzką skórę przerobiona nie na alkohol, ale na całkiem smakowite nadzienie do tarty albo szarlotki.
Ciepły, nieskomplikowany i niewymagający, jesienny zapach dedykowany raczej paniom, niż panom.
W sumie uroczy.
Nuty zapachowe:
jabłko, brzoskwinia, ziołowe nuty serca, przyprawy
Lea St. Barth
Lea limited „Extreme”
Migdały, wanilia, karmel, wanilia, migdały, brązowy cukier, wanilia kwiatowa, wanilia w ciemnych laskach, białe migdałowe płatki, puchaty krem waniliowy z migdałami, mniam, mniam, mniam (…) olejek sandałowy, wanilia, ciepła baza, migdały i wanilia.
Oto w skrócie historia tego zapachu na skórze.
Może to i dobrze, że zniknął już z oferty, bo o ile Lea klasyczna wydała mi się zbyt budyniowa, to ta wersja mogłaby mnie skusić. A po co? Mam już kilka waniliowych zapachów, kolejny jest nie tylko niepotrzebny, ale nawet niewskazany.
Jednak mimo niechęci do zakupu, przyznać muszę, że Lea Extreme to jeden z bardziej przyjemnych, prostych, puszystych i niemdłych słodziaków, jaki znam. Jest w nim, co prawda, ślad syntetycznej waniliny, która straszy w zapachach Comptoir Sud Pacifique, ale jest to ledwie maleńka „rysa na puszystości”. Szczególnie, że Lea zachowuje swoją migdałowość aż do schyłku nie kończąc się wanilinowym koszmarkiem, w który przeradza się na przykład Vanille Amande.
Nuty zapachowe:
migdały, wanilia, piżmo
Il Profumo
Encens Epice
To miał być pewniak. Zapach idealny. Miał zachwycić.
Tymczasem pojąć nie mogę, jakim cudem z takich składników udało się zrobić coś tak… Nie bardzo nawet wiem, jak to określić: radykalnie, dogłębnie, dotkliwie i osłupiająco „plebejskiego”.
I nie, nie jest to manifestacja żadnych poglądów politycznych, ani społecznych. Po prostu Encens Epice pachnie (niech będzie, że pachnie) jak koszmar z epoki najgłębszego i najrealniejszego socjalizmu. Mroczny wiek kremów do golenia Wars i wód kolońskich Brutal (choć tu mnie pamięć trochę zawodzi, i nie wiem, czy Brutal nie był jednak mniej brutalny dla nosa) staje mi przed oczami i zdominowanym ostrą, żrącą nieomal wonią nosem jak żyw!
Hipermęskie, hiperkolońskie, hiperinwazyjne otwarcie, nieco tylko mniej hiper… rozwinięcie i zalatująca mydłem i skwaśniałymi petami baza.
Wypomadowany „elegant” z najgorszej dzielnicy.
Kapituluję.
Data powstania: 2004
Nuty zapachowe:
cyprys, modrzew, kadzidło, szyszki sosnowe, nasiona kolendry, liście paczuli, opoponaks, tytoń
.
5 komentarzy o “Szorty czyli krótkie gadki”
Uwielbiam short stories…:D A ile w nich jednocześnie szczegółów:) Żałuję tylko, że przeczytałam recenzję Lei Extreme, bo teraz je chcę:D
Za późno na Leę – skończyła się.
Bąkałam kiedyś o flaszce, bo tania była jak barszcz, ale nikt nie chciał (a całego flakonu wanilii bym nie zmogła), a teraz jest już "po ptokach".
Szorty może wrócą jeszcze w tej formie, choć na razie zirytował mnie pewien szalenie popularny blogger robiąc u siebie plagiat moich gadek – gatek. :-/
Brak mi słów…Jak mu nie wstyd!
Sabb, a próbowałaś Patchouli Noir Il Profumo? Właśnie ostatnio stałem się posiadaczem flakonika. Przepiękne. Księżna Paczula wraz z siostrami – ambrą i wanilią, wsparta na ramieniu cedrowego Księcia wiruje w tańcu 🙂 Najpiękniejsza ze znanych mi paczul, bardzo podobna do czystego olejku z Waranasi 🙂
Chocolat też bardzo fajne. Moja mama używa, to zapach jakby skrojony dla niej na miarę.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Testowałam kiedy jeszcze były w Douglasach. Pamiętam, że te dwa właśnie zwróciły moją uwagę, ale nie miałam okazji do poważniejszych testów. Nie nadążam. :/