Pora wrócić do blogowania.
Po długiej przerwie człowiek nie ma odwagi zabrać się za zapachy wymagające mocnych tekstów i mocnych słów. Pisanie WIELKIMI literami wymaga przygrywki. Niechaj taką przygrywką będzie nowa propozycja Amouage: Sunshine Man.
Lubię słońce. Perfumom ze słońcem w tytule trudno mi się oprzeć. Nie oparłam się damskim Promieniom Słońca wiosną, nie oprę się także męskim teraz, gdy w okna zagląda nam widmo jesieni.
Spacer bez szalika
O damskich Sunshine pisałam, że są odrealnioną opowieścią o idealnym życiu. O męskich napiszę, że… są odrealnioną opowieścią o idealnym życiu. Tyle, że tym razem zamiast wygrzewać się w słoneczku na ławeczce w ogrodzie, wstajemy o świcie i wyruszamy w świat.
Hej! Powściągnijcie rumaki! Bez przesady z tym światem.
Wyruszamy w świat niespiesznie i tylko troszkę. Przemierzamy ziołowy ogródek i klomb obsiany kocankami, przedzieramy się przez nieco rozczochrane krzewy jałowca, mijamy kilka smukłych cyprysów i przez niewielką furtkę wychodzimy wprost na wielkie pole lilowej lawendy.
Niosąc wiklinowy kosz piknikowy brodzimy w wilgotnym od porannej rosy lawendowym kwieciu. Fioletowe płatki lepią się do butów, krople wody wsiąkają w ubranie, poranna mgła mokrymi palcami muska nasze policzki i karki. Przydałby się szalik…
Nie mamy szalika. Ale nie zapominajmy o koszyku.
W wyścielonym jasnym siankiem koszu znajdujemy coś lepszego, niż szalik – flaszkę bursztynowego trunku, który rozgrzewa skuteczniej, niż wełna. Nietypowy, owocowy aromat brandy wpleciony między zimne smugi lawendy zmienia zapach. Łagodnie ogrzewa go wyciągając z kompozycji przyjemną, subtelnie dymną słodycz.
Po trzech kwadransach od aplikacji chłodny poranek odchodzi w niepamięć. Promienie waniliowego słońca ostatecznie rozpraszają mgłę. Lawendowe płatki opadają na ścieżkę i przestają czepiać się ubrania. Kolejną lampkę brandy wypijamy już nie na rozgrzewkę, lecz dla smaku. Niespiesznie kładąc kolejne krople na języku. Zagryzając cząstkami soczystej pomarańczy. Opierając się o drzewo. Patrząc w słońce.
Gdzieś w głębokiej, przygaszonej bazie kompozycji wracamy na ławeczkę. Tę znaną nam z damskiej wersji. Wracamy na wieczorną filiżankę czarnej herbaty z wanilią. W gabinecie po drugiej strony przysłoniętego koronkowymi firankami okna ktoś pali fajkę…
Data powstania: 2015
Twórcy: Fabrice Pellegrin i Pierre Negrin
Trwałość: przyzwoita
Projekcja: umiarkowana
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: lawenda, pomarańczowa brandy, kocanki
Nuty serca: bergamotka, jagody jałowca, szałwia
Nuty bazy: cedr, bób tonka, wanilia
Źródła ilustracji:
Zdjęcie pierwsze ze strony www.pcwallpapers.xyz
Autorem drugiego jest Rich Iwasaki. Zapraszam do odwiedzenia strony Autora: www.riwasaki.com
25 komentarzy o “Sunshine Man – przechadzka z Amouage”
Och, sporo się dzieje 🙂 Ale obrazek jest tak miły, że widzę w nim siebie. Jest w nim spokojne szczęście. Ja dopiero odkrywam zapachy tej marki. Niedawno zamówiłam pierwszą próbkę.
W takim razie życzę miłych testów.
Od razu uprzedzam: Amouage to marka ekskluzywne, nie niszowa zapachowo. ich kompozycje nie są ekstremalne. Oczekuj przyjemnego luksusu, nie wyrazistego charakteru. Nawet kadzidlane, ciemniejsze zapachy Amouage (męskie zazwyczaj) to przede wszystkim perfumy eleganckie. 🙂
Dziękuję bardzo za opinię :))
Jesteś z powrotem! 🙂 Zaglądam tu codziennie z tą samą nadzieją i niespodzianka 🙂 Miło Cię znow czytać.
A recenzja…bardzo ożywcza, piękna i optymistyczna opowieść na koniec lata. Rozświetliła moj wieczór 🙂
Recenzja optymistyczna, bo i ja optymistyczna. Polcon nam się udał, a potem byłam na wakacjach. Teraz sukcesywnie wrzucam fotki na Instagrama. I myślę, czy nie zrobić jakiejś relacji na blogu. Tyle, ze nie byłaby zapachowa za bardzo. :/
Zrób, zrób! I z Polconu i z wakacji! 🙂 Gdyby nie to, że miałam zawodowo ciężki okres no i niestety fakt, że nie miałam z kim (małżonek nie lubi takich spraw) pojechałabym na Polcon.
Szkoda, że Ci się nie udało. jestem naprawdę zadowolona z imprezy.
Co do relacji – z Polconu jest ich sporo w sieci. Ale z mojej podróży nie ma. 😀
Jakże miła to dla oka (i nosa prawdopodobnie też) opowieść. Szczególnie przy pogodzie takiej jak dziś 🙂
Sunshine sprawdzi się zacne w upały. Ta lawenda jest naprawdę chłodna.
ależ się cieszę, że wróciłaś!
Ja także się cieszę, że wróciłam.
I że jest tu ktoś, kto czekał. Dziękuję. <3
Ooo, lawenda- uwielbiam lawendę! Ciekawe, czy mojemu partnerowi by pasował zapach, on lubi rześkie, cytrusowe zapachy- ten wygląda właśnie, że nie jest zbyt ciężki dla niego potencjalnie.
On jest bardziej lawendowy, niż cytrusowy. Elegancki, lecz nie bez charakteru. I piszę to ja – człowiek, który nie znosi lawendy.
Mam nadzieję, że w tekście tego nie widać. 🙂
Nic dziwnego, ze lubisz slonce, kaaazdy je lubi 😉 swietna recenzja 😉 pozdrawiam i zapraszam 😉
Dziękuję.
To prawda. każdy lubi. Ja lubię… bardziej. Nie przeszkadzają mi nawet czterdziestostopniowe upały. 🙂
Hym, męskie Słońce wydaje się być bardziej interesujące niż damskie…
Oba są fajne. Żadne nie rusza świata z posad, ale miłe są oba. 🙂
Miło widzieć Cię na nowo w akcji 🙂 I miło czyta się kolejną pachnącą opowieść!
Miło widzieć Cię tutaj. <3
Bardzo miło że do nas wróciłaś. 🙂
Opowieść czyta się bardzo lekko i też kompozycja właśnie taka się wydaje. Szukałem swego czasu zadowalającej lawendy a że Amouage zapachy ma nie-lipne to może tutaj ją odnajdę. Ostatnio wąchana w propozycji Laboratorio Olfattivo tylko mnie swą płaską sztucznością zniesmaczyła.W moim ideale powinno być żywo i świeżo dokładnie tak jak chwilę przed zerwaniem, ziołowo-cytrusowym akcentem i kwiatowym tłem… 🙂
Mnie również miło wrócić. Kolejny wpis inspirowany jest Twoimi zachwytami nad Palo Santo. Inspirujesz mnie. 🙂
Ooo, naprawdę… 🙂 Na to wychodzi że wzajemnie się inspirujemy, jakie to budujące i wzmacniające 🙂
I jakie miłe. 🙂
No i po co ta lawenda w nutach? Nie znoszę lawendy… 😉 PS. Widziałem Cię w Teleexpressie, tzn. nie tylko widziałem, ale i też słyszałem 🙂
zapach piekny – relaksujacy, uspokajajacy. kiedys nie znosilem lawendy. ostatnio jednak zauwazylem, ze swietnie na mnie dziala i moj nastroj:)