Tibet ur Bottom $ Smell Bent

.

Podążając kadzidlanym tropem, dziś poświęcę chwil kilka kolejnemu zapachowi Brenta Leonesio opartemu na aromatycznych żywicach.

Paradoksalnie, pasują mi do siebie te dwa zapachy: Incensed z 2009 roku i o rok młodszy Tibet ur Bottom $. Paradoksalnie, bo o ile wczoraj towarzyszyło mi kadzidło przytulone do ziemi i człowieka, o tyle dziś przyszło mi opowiedzieć o zapachu swobodnie unoszącym się w przestworzach, odrealnionym, oderwanym od rzeczywistości. Łączy je pewna statyczna łagodność, zaduma. Oba zapachy medytują…

Droga do nirwany

Otwarcie zaskoczyło mnie. Solidnie i wcale nie wiem, czy na plus.

Wersja w olejku jest ekspansywna, chłodna, eteryczna. Przypomina połączenie sosnowej żywicy z odrobiną mięty pieprzowej. W pierwszych sekundach wyczuwałam także pewną chemiczną nutę przypominającą Garage Comme des Garcons, ale na szczęście trwa ona na skórze ledwie moment.

Tibet ur Bottom w stężeniu EDT jest łagodniejsze, nieco słodsze, cieplejsze i bez chemicznej nuty. Tym razem plus dla EDT. Ale tylko w otwarciu.

Po kwadransie lub dwóch obie wersje zupełnie się „rozchodzą”, przestają przypominać się wzajemnie. EDT z prędkością ponaddźwiękową (ponadzapachową?) zmierza w stronę bazy. Rozwija się na zasadzie: błysło, świsło i zgasło. Nawet nie zagrzmiało… Na skórze zostaje delikatny, słodko miętowy ślad zapachu i nic więcej.

Tymczasem wersja olejkowa dopiero się rozkręca. 

Najważniejszą zmianą jest stopniowe, konsekwentne „żywicznienie” nut ekspansywnych. Niekreślony, okołodrzewny akord eteryczny ewoluuje w kierunku mieszanki żywic, na tym etapie nie do końca przypominających sosnę. Moje podejrzenia zmierzają w kierunku drewna drzewa żelaznego: mianem tym określa się bowiem wiele różnych gatunków drzew o twardym drewnie, między innymi eukaliptus. I im dłużej wącham Tibet ur Bottom $, tym bardziej pewna jestem, że to właśnie zapach eukaliptusa „robi” charakterystyczną dla tej kompozycji przestrzeń.

 

Kolejną miłą memu nosowi nutą pojawiającą się w tej kompozycji jest kardamon (który, gdyby nie ściąga w postaci nut być może wzięłabym za imbir). Musujący, rześki, na eukaliptusowym dopingu.

Dopiero pod tym chłodnym jak górskie powietrze perfumeryjnym dwudźwiękiem czai się spokojne, zadumane kadzidło. Dla zrównoważenia chłodnego „szczytu” kompozycji użył Leonesio żywic ciepłych, słodkich, łagodnych: mirry i prawdopodobnie sandaraku lub niewielkiej ilości opoponaksu. Po kolejnych paru kwadransach pojawia się ślad kadzidła frankońskiego, wyczuwalnego dopiero kiedy przycichnie eukaliptus i opadnie kardamon, raczej z dystansu, niż z nosem przy skórze, ale obecnego niewątpliwie.

Rozwijając utkaną w pierwszych zdaniach metaforę, spróbuję raz jeszcze porównać opisywane wczoraj Incensed z moim dzisiejszym bohaterem.

Jeśli rzeczywiście uznamy oba zapachy za medytacyjne, to wczoraj medytowaliśmy z Buddą – człowiekiem. Mądrym, dobrym nauczycielem, który podarował ludziom zafascynowanym ascezą akceptację własnego ciała i miłość do świata. Dziś medytujemy z buddyjskim mnichem, który poszukuje nirwany, wyzwolenia od własnej cielesności i pragnień.

Droga rozwoju Tibet ur Bottom $ podobna jest do drogi doskonalenia duchowego w religiach dharmicznych: im dalej nią podążamy, tym łatwiejsza i bardziej naturalna się wydaje.

Od razu powiem: nirwany nie osiągnęłam. Być może dlatego, że jednak nie jest to moja droga.

Data powstania: 2010
Twórca: Brant Leonesio

Nuty zapachowe:
trzy rodzaje kadzidła, gałgant chiński (dziki kardamon), drewno drzewa żelaznego

* Wszystkie ilustracje pochodzą z projektu „Ashes and Snow”, ktorego autorem jest Gregory Colbert. Więcej informacji TU.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

7 komentarzy o “Tibet ur Bottom $ Smell Bent”

  1. piękne zdjęcia

    testowałam wersję EDT – bardzo mi się podoba, ale trwa rzeczywiście nikczemnie krótko 🙁

  2. Te zdjęcia są naprawdę piękne, Od dawna czekałam na zapach, który do nich pasuje. Warto wygooglać sobie więcej: cuda, mówię Wam!

    Magdo, szkoda, że wersje edt takie są kiepskie. Naprawdę szkoda, bo jednak olejki uciążliwe bywają. Pachną parę dni i nic ich nie rusza. Jak tu testować coś nowego? 🙂

  3. Powiem Ci tak. 3 cienie są bardzo perłowe. A ten, który na zdjęciu jest najciemniejszy, jest tak delikatnie perłowy, że wcale tych błysków nie widać. Używam go do podkreślania brwi. 🙂
    Pozdrawiam,
    N.

  4. No cóż… wychodzi na to, że do Nirvany mi daleko, bo ani eukaliptus ani mięta jakoś mnie nie nęcą 😉 hehe. Ale co tam, zawsze zostaje mi poprzednie kadzidełko 😉

  5. Wielka Niedźwiedzica

    dwa ptaki karmi słodkie
    drugi skrzydłem jezioro bije

    (kawałek tekstu piosenki nieznanego mi z nazwiska rosyjskiego artysty)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Raport wysyłkowy

Melduję, że wczoraj rano wszystkie paczki urodzinowe zostały nadane.  Poszły także próbki: Organza Indecence dla Rzeki, M7 dla Krzyśka oraz powtórnie słodkości dla Viollet.  W

Czytaj więcej »

Black Vetyver Café Jo Malone

Zacznę nietypowo. Wiecie, że kocham perfumy… „Kocham” to wielkie słowo i używam go metaforycznie i w cudzysłowie. Nie uważam rzeczy za obiekty warte miłości, ale

Czytaj więcej »