.
Dziś zamierzam z premedytacją nadszarpnąć swój wizerunek kadzidlanego twardziela.
Czemu? Ano zmierzę się z kadzidlakiem, który na forach został zjechany nieomal jednogłośnie. Że słabeusz, że słodziak, pluszak, mięczak i ogólna porażka. I koronny zarzut: że nie pachnie kadzidłem, tylko mirrą.
Takoż ja się w sumie zgadzam, że pluszak, że bliskoskórny i miękki. Tylko czemu robić z tego zarzut?
Nie zgadzam się za to ze stwierdzeniem, że Incensed nie pachnie kadzidłem. Po pierwsze mirra to też kadzidło. Nie tylko kadzidło frankońskie mieści się w tym pojęciu. Po drugie zaś Incensed pachnie kadzidłem. Frankońskim też.
Kadzidło dla mięczaków?
W otwarciu aromaty kadzidlane są intensywne, ciężkie, prawie brzydkie. Poza słodko – gorzkim aromatem mirry mamy tu dziwnie ciepłe, brudnawe kadzidło frankońskie oraz cierpkie nieco galbanum. Podejrzewam także obecność opoponaksu, choć potem jakoś mi się ta nuta gubi. Wszystkie te aromaty w zapach kadzidlany przekształca nuta spalenizny – łagodna i swojska jak zapach palonej fajki.
Fajkowy, popielisty nieco aromat długo i pięknie trwa w perfumach w formie olejku, w których wysładzający się sukcesywnie i łagodniejący akord żywiczny przez dłuższy czas zmącony jest dodatkiem przyjemnej goryczki. Zapach jest statyczny, naturalny, prosty i kojarzy się raczej z kadzielnicą, w której spokojnie tlą się grudki kadzideł, niż z perfumeryjną kompozycją. Incensed nie lśni, nie migocze, nie wije się, nie otacza nosiciela chmurą zapachu. Incensed to perfumy kontemplacyjne, mówiące tylko do osoby, która je nosi; perfumy „do wewnątrz”, nie dla świata.
Nawet kiedy zapach przesunie się w stronę słodyczy, kiedy już pojawi się skarmelizowana wanilia i oparta na sandałowcu drzewna baza – nadal jest to aromat kadzidlany, dymny, zadumany. Dopiero ostatnia faza rozwoju kompozycji zmienia nieco mój odbiór. Po kilku godzinach wanilia staje się wyraźna, słodycz całkowicie „przykrywa” gorycz, a kadzidło ewoluuje w drzewny dymek rodem z Wenge Donny Karan.
Nieco inaczej ma się sprawa ze spirytusowym EDT. Mocne otwarcie trwa ledwie chwilkę, szybciutko oddając pole fazie drugiej, łagodnie dymnej. Popielista goryczka jest konsekwentnie, od początku do końca stłumiona i niewyraźna, słodkie kadzidła brzmią mniej naturalistycznie i miękko. Słodycz mirry ładnie splata się z wanilią i pluszowym sandałowcem, kadzidło frankońskie jest wyczuwalne jedynie jako delikatny ślad charakterystycznej chłodnej, jasnej słodyczy, która tak ładnie wybrzmiewa w Cardinalu Heeleya. I rzeczywiście, nie jest to zapach kadzidlany, lecz ledwie drzewna słodycz podbita kadzidłem.
Przyznaję, że moim zdaniem Incensed w olejku bije o klasę swego spirytusowego brata. Zarówno pod względem stężenia kadzidła, jak i trwałości. Polecam szczerze testy pierwszej wersji. Oczywiście pod warunkiem, że nie oczekujecie, że kadzidła będą Was „poniewierać” i „wybebeszać”.
To jest kadzidło pełzające; i to bynajmniej nie w boleściach.
Data powstania: 2009
Twórca: Brent Leonesio
Nuty zapachowe:
kadzidło frankońskie, mirra, wanilia, nuty drzewne
* Pierwsza ilustracja z bloga: shokai.blogspot.com
** Druga z bloga: jaquiwan.com/blog
14 komentarzy o “Incensed Smell Bent”
Kadzidło pełzające :))) Świetne!
Ja bardzo lubię zapachy podszyte słodyczą – nie jakieś słodkie ulepkowe landrynki, ale właśnie ze słodkimi nutkami, więc opis tego zapachu odebrałam bardzo pozytywnie. Niemal wyobraziłam go sobie 🙂 Nawet jeśli to czyni mnie mięczakiem – jestem z tego dumna 😀
no właśnie….;]
Tak jak już mówiłam,pisałam…dla mnie wszystkie Smell Benty to cieniasy;](tzn te które poznałam)
ps. przy okazji dowiedziałam się że przesył dotarł;p
Co Ty gadasz??? 😉
Kurczę, to ja, zasugerowawszy się opinią Skarbka, Okadzidlonym wzgardziłam, a tu taka niespodzianka! Że niby taki bezjajeczny.. Hmm, zresztą może faktycznie trafił w najlepsze możliwe ręce, biorąc pod uwagę co też wyłazi na mnie po użyciu Elfiospełniającej się Przepowiedni [skąd Brent bierze takie nazwy??]… Śmietankowy Legolasek. ;P
Konkluzja: nie zazdroszę, tylko bardzo sę cieszę, że znalazłaś kolejne nietypowe kadzidło. 🙂 Bo faktycznie, ono nie musi bezustannie ""poniewierać" i "wybebeszać"".
A jednak Ci się spodobało! 🙂
Teraz będę mieć smaka na wersję olejkową… Sabbath, jesteś mistrzynią w robieniu "smaka" 😉
Cammie, ono naprawdę jest takie… Że wiesz, nawet na kolana się nie unosi. 😉
Katalino, to bądźmy dumne razem. 🙂
Skarbku, mam chyba sporo szczęścia, bo na mnie te ich zapachy żyją, są wyczuwalne. Choć, jak to olejki, trzymają się dość blisko skóry.
Wiedźmo, tak, jak pisałam Skarbkowi – Smell Benty na mnie fajnie się układają. Choć olejowe perfumy jakieś takie z natury mało ekspansywne są, a ja lubię chodzić w chmurze… Zapachu. 🙂
Mnie z Elfa też wyszedł Elf… Ale fajny w sumie, choć nie dla mnie.
Aileen, dziękuję. 🙂 To chyba komplement był, choć z gatunku tych, za które można zebrać po nosie. 😉 Spodobało mi się i chętnie zużyję te 8 ml na okazje wewnętrzne, czyli w domu.
To zdecydowanie był komplement! A po nosie nie chcę – jest wystarczająco krzywy 😉
Eeee… Miałam na myśli to, że ja mogę zebrać po nosie za działalność wywrotową, ale rzeczywiście coś mi zdanie kulawo wyszło.
Po nosie nie dostaniesz, słowo daję! ja tez nie chcę, już raz miałam złamany. Garb dodaje charakteru, ale jeden wystarczy. ;)))
Oby nie na plecach Sabb 😉 ten garb znaczy ;]
że ja niby chwaliłam.
Ja nie kumam..Wiedźma żałuje że nie brała Incensa czy co? No nic…za późno widać na myślenie.
Sabb nic nie szkodzi,wiem że nie jest Twoim pierszoliniowym zajęciem siedzieć i klepać komenty;)
Ciekawam co za Munchkina nabyłaś, grę czy minerały? czy jeszcze coś innego…
Ja Smell Bentów nie znam w ogóle. Trzeba to kiedyś nadrobić. A jakby jakiś agar mieli, to pewnie bym szybciej zadziałała. Odczuwam przeogromny głód agarowy, taki, ze aż się sama siebie boję :/
A co do poniewierania – że zapach nie poniewiera, nie wybebesza… I dobrze. Każdy musi? Nie 🙂
Czyli jednak trzeba było olejki testować 😉
Wersje Smell Bentów alkoholizowanych raczej mnie rozczarowują, niestety. Jawią mi się jakoś tak, nie wiem, niedbale?
o, to może cuś dla mnie? 😀 Wprawdzie pełzać nie mam ochoty ale wąchać drewno przyprawione na różne sposoby to ja zawsze chętnie ;D
Matko, ale ja opóźniona jestem w odpowiadaniu na komentarze.
Przepraszam!
Pewnie już za późno na odpowiedzi bezpośrednie, napiszę więc tylko, że nie każdy zapach musi poniewierać i że olejki Smell Bent pachną lepiej, niż edt, choć także są proste i nieco siermiężne.
Left Side, rób listę – zabiorę baterię flaszek na spotkanie. Szkoda, że nie było Cię na zjeździe.