Pamiętacie majowy „Przegląd perfum z nutą oud” i szybki „Aneks z proszkiem”, który zawdzięczamy Forevermore79 z O Perfumach? Wspominałam wówczas o orientalnych perfumach Les Déserts d’Orient marki Guerlain i o tym, że dwie z trzech kompozycji tej serii zawierają oud.
Kiedy na Allegro pojawiły się firmowe próbki zapachów z serii Les Déserts d’Orient, nie zastanawiałam się czy kupić, tylko ile. Dziś opowiem Wam, czy… Oj, no kurczę… Oczywiście, że było warto!
Mini cykl orientalnych opowieści inspirowanych kompozycjami Thierry’ego Wassera uważam za otwarty!
Mit o kobiecości
Otwierające zapach złożenie aldehydów z kadzidłem jest… genialne. Wytrawne, przestrzenne, nowoczesne. I nieskazitelnie eleganckie zarazem.
Po chwili, jak to zwykle w perfumach bywa, kompozycja zaczyna wypełniać się, komplikować, zaokrąglać. Zaczynamy dostrzegać detale: wytrawny, szorstki jak złote opiłki szafran, miękkie neroli i najpiękniejszy na świecie mech… Mech mszysty, szlachetny, ciemny, drzewno – leśny, szyprowy… Mech, który daje tej nowoczesnej w sumie kompozycji, ten szczególny, klasyczny, guerlainowski sznyt.
A gdzie orient?
Wyobraźcie sobie, że nuty, które opisałam powyżej są ledwie jasnym woalem – gęsto tkanym, lecz lekkim; lekko szorstkim; nieco sztywnym. Woal ten, w pierwszych minutach stanowiący istotę namalowanego przez Wassera olfaktorycznego obrazu, powoli opada ku lśniącej, bursztynowej powierzchni. Miód. Ambra. Subtelne, waniliowo – tytoniowe nuty dymne. Oleista, leniwa róża. Orient.
Na styku tych dwóch niezwykłych akordów znajdujemy zapach iście magiczny. Olfaktoryczną „Baśń tysiąca i jednej nocy” w wersji, którą najbardziej kochamy – bez przemocy, strachu, miecza Damoklesa nad głową Szeherezady. Z czarującą nas opowieścią kobietą wolną i pewną siebie.
Gęsta, leniwa słodycz powoli wsącza się w zapach, zmienia go, dociąża, nasyca barwą jak wilgocią. Pojawiające się w sercu nuty zwierzęce przyklejają go do skóry, dociskają do piersi, ud i ust. Subtelnie tytoniowe nuty dymne połączone z wanilią i neroli przesuwają zapach w kierunku perfumeryjnych klasyków z pierwszej połowy XX wieku. Głęboka, zmysłowa baza zachowuje się trochę jak Habanita w sułtańskim pałacu. Coraz śmielsza, zmysłowo obniżająca głos, coraz bardziej prowokująca…
Encens Mythique D’Orient to perfumeryjny majstersztyk. Kompozycja w harmonijną i piękną całość łącząca cechy pozornie przeciwstawne: nowoczesność i klasyczny sznyt, orient i szypr, wytrawność i słodycz. Znakomita interpretacja perfumeryjnego orientu, zachowująca jednocześnie cechy estetyki klasycznych „Guerlainów”. Klasa!
Data powstania: 2012
Kompozytor: Thierry Wasser
Trwałość: 6 godzin dobrej projekcji plus ślad na skórze przez kolejne 6
Nuty zapachowe:
aldehydy, neroli, mech, szafran, perska róża, ambra, piżmo, kadzidło
Źródła ilustracji:
- Pierwsze i ostatnie zdjęcie z katalogu darmowych tapet na pulpit na: wallpapersus.com.
- Drugie to kolorowane zdjęcie vintage. Kolor dodany przez Thelemę z Thelema’s Vintage Box.
27 komentarzy o “Najpiękniejsze pustynie świata – Guerlain Les Déserts d’Orient część 1. Encens Mythique D’Orient”
Ale opis! Będę zaskoczona jeśli ktokolwiek po jego przeczytaniu nie zapragnie poznać tego zapachu!
Będzie mi miło, jeśli zapragnie. Poznać. Zawsze chodzi o poznanie…
A ja, sadystycznie dość, zdradzę, że pozostałe zapachy z serii również są bardzo udane. 🙂
Katalina, zgadzam się w 100%. To z resztą kolejny opis, który budzi we mnie żądzę wypróbowania. Lista jest co raz dłuższa, a przeprowadzki nie sprzyjają nabywaniu perfum, więc zdecydowanie będę musiała ją zweryfikować. Ale ten zapach to pewniak!
Kupione, zobaczymy tę Szecherezadę. 🙂
Na taką klasyczną, puchną i zestrachaną to nie licz. 🙂
A na zimną krew i spryt? 🙂
Pewnie też. 🙂
Widzę, że już zdecydowałaś dać jej szansę. Moim zdaniem warto!
Oj, tak! Choć przyznam, że prawie zawsze wolę, żeby zapach ze współcześnie podanymi aldehydami nie rozwijał się, żeby nie spoczął na tej złocistej podusze z frędzlami
Ależ to jest bardzo ładne poduszka. Ta guerlainowska – z klasą – żadna tam tandeta.
I przyznaję, ja lubię poduszki. Może nie złote, ale czarne…
A idź ty w buroki, jak mawia moja Siostra w momentach szczególnej irytacji ;P
I co ja teraz zrobię? Polecę na Allegro przepuszczać pieniądze (mimo szlabanu) i szukać próbek. Pędzikiem ^^
Akiyo – uwielbiam Cię! ::D
Namiętnie. 😀
I dozgonnie! 😀
Ten komentarz został usunięty przez autora.
ehh,Musiałem skasować poprzedni komentarz bo zdecydowanie za dużo błedów różnej maści popełniłem, aż raziło.
Ja cię kręce…aldechydy podane na nowo i to z kadzidłem.!
Całość buduje wyrafinowany obraz z nutką powagi.
I mnie allegro nie ominie, oszaleję za dużo tych cudów 😉
Oj, jak bardzo masz rację… Za dużo cudów, za dużo dobrych zapachów…
Ludzie pytają mnie, czemu tak mało u mnie negatywnych recenzji… A komuż chciałoby się narzekać, kiedy wokół tyle piękna! 🙂
…no i próbka w moim koszyku.. Jak nic czeka mnei bankructwo 😉
Będziemy się wspierać, kiedy już obie zbankrutujemy. 😉
Mrrrrrrrrrrrr. Brzmi cudowwwnie….
Jest cudownie. Zapach nie jest łatwy, nie jest banalnym, normalnym słodkim orientem. Ale jest genialny. Nie najładniejszy, za to najciekawszy w serii.
Warto. Oczywiście, że warto!
Z całej serii znam co prawda tylko ten jeden zapach, lecz już na samej jego podstawie daje się zauważyć, że projekt wart jest uwagi.
Już w ogóle pomijając fakt, że aldehydowe kadzidło to wyjątkowo przebiegły pomysł. 😉 Już wyjaśniam, czemu: otóż jak zauważyłam, często (często, czyli nie zawsze?!) miłośnicy "perfumowych staroci", gdzie aldehydy grają główną rolę oraz fani drzewnych dymności to grupy pokrywające się w niewielkim tylko stopniu. Tymczasem wrzucenie ich do jednego wora i nakaz, żeby się jakoś dogadali to fantastyczny antropologiczno-olfaktoryczny podstęp! 😉 Oczywiście generalizuję, choć trudno nie zauważyć, że w tej myśli coś może się kryć.
Cieszę się, że zdecydowałaś się napisać coś na temat tych pięknych kreacji od Guerlaina. Wszystkie trzy kompozycje to dla mnie kunszt perfumiarstwa. Moimi faworytami są Bois d'Ete oraz Encens Mythique D'Orient, choć Rose Nacree du Desert też mnie uwodzi. Wszystkie trzy są dla mnie uniseksami i wspaniale pachną także na mężczyźnie, bez wyraźnego podążania w stronę kobiecości (choć mnie osobiście taka inkilnacja nie przeszkadza, a czasami wręcz intryguje). Wszystkie Twoje opisy, jak zwykle, piękne, a same kompozycje udowadniają, że marka Guerlain to nadal genialny dom perfumiarskim, a T. Wasser sobie radzi. Bois d'ete chwilami przypomina mi Leather Oud Diora.
Testuję właśnie – to faktycznie prawdziwe dzieło sztuki – świetne połączenie retro ze słodkim orientem w wersji gourmet – kompozycja aż skrzy się od przenikania składników. Jestem w tej Szecherezadzie absolutnie zakochana, choć przyznam, że mogłabym być posiadaczką całej trójki. Wszystkie mają znaną mi wcześniej old-fashioned "guerlainowską bazę" ale w wydaniu WOW!
Kupiłam te perfumy – mój wymarzony zapach, czyję się królewsko :). Pięknie opisane ! Zazdroszczę umiejętności tak plastycznego przedstawienia zapachu :).
Przepiękny, wymarzony zapach. Zrujnowałam się i kupiłam – czuję się po królewsku :)..zazdroszczę umiejętności tak pięknego opisu zapachu :).
Testowałam pozostałe dwa zapachy tryptyku , ale tenjest właśnie mój :).
Ps.
Genialny blog- bardzo w moim klimacie :).
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Nie wiem, czy masz jakiś system powiadamiania o komentarzach do starych postów, ale i tak napiszę.
Kiedy – po przeczytaniu Twojej notki – nabyłam próbkę tego zapachu, spodobał mi się, ale najwyraźniej nie na tyle, by głębiej zapaść mi w pamięć. Wszystko zmieniło się około miesiąca temu, kiedy podczas robienia kosmetycznych porządków odnalazłam zagubioną fiolkę. Skropiłam się tak jak stałam – akurat miałam na sobie piżamkę – i przepadłam.
Zapach – podobnie jak miało to miejsce bezpośrednio po zakupie – przypadł mi do gustu, ale sprawa nie rozwinęłaby się zapewne, gdyby nie owa piżamka, a konkretnie, kilka kropel perfum, które znalazły się na jej dekolcie. Każde jej założenie było jak kolejna dawka narkotyku. Każde poruszenie głową powodowało napływ tych wciągających aromatów. Kompletnie nie potrafiłam się od tego zapachu uwolnić, ale – niestety – próbka się skończyła.
W związku z powyższym: czy znasz miejsce, w którym można nabyć to cudo w wersji pełnowymiarowej? Oczywiście natychmiast po dodaniu komentarza sprawdzę listę polecanych przez Ciebie perfumerii i jeżeli znajdę – zamelduję. Wiem, że może powinnam zrobić na odwrót – czyli najpierw poszukać, ale nie potrafiłam wytrzymać – musiałam się podzielić swoją historią. 🙂
Pozdrawiam! 🙂
Jeszcze raz ja. Znalazłam oferty na e-bayu, ale nie wiem czy to oryginał. Czy można się u Ciebie poradzić?