Karnawał wylądował. Mam więc dla Was opowieść doskonale pasującą do czasu beztroski i zabawy.
Kiedy przed Świętami sklep agito.pl zaproponował mi selektywny zapach do recenzji, nie wahałam się. Od dawna miałam chrapkę na recenzję Euphorii. Planowałam opowiedzieć Wam o niej w grudniu, jednak okoliczności nie sprzyjały pisaniu. I może to dobrze, bo Euphoria nie jest zapachem na rodzinne, zadumane, śnieżne święta (przyznaję, z tymi „śnieżnymi” nie do końca się w tym roku udało). Euphoria to zapach na karnawał. Karnawał radosny i syty – taki, jakim lubimy go najbardziej.
Kobieta kobieci się na okrągło
Euphorię kocha się od pierwszego wdechu. Jej uroda jest łatwa i oczywista. I w żadnym razie nie jest to wada. Czyż ktokolwiek ośmieliłby się zarzucać kobiecie, że jest za piękna? Policzkom, że zbyt gładkie? Piersiom i biodrom, że nadto krągłe?
Nie, nie musicie odpowiadać. Pytania były retoryczne. I na podobnej zasadzie nie sposób zarzucić Euphorii urody zbyt łatwej i zbyt bujnej. Bo taka ma ona być. Urodziwa.
Metaforę opisującą zapach wybrałam nieprzypadkowo. Euphoria to bowiem perfumy kobiece i dla kobiet. Dla kobiet będących przede wszystkim kobietami – definiującymi się przez swoją kobiecość i kobiecością swoją jawnie ukontentowanymi.
Euphoria metaforyczna, spersonifikowana, obdarzona krągłym ciałem na pytanie – Kim jesteś? odpowie zawsze – Jestem kobietą.
Nie przedstawicielem handlowym, nie studentką, nie naukowcem, nie matką i nie człowiekm także. Choć, oczywiście, kobiecość nie wyklucza żadnej z powyższych ról, a bycie człowiekiem wręcz implikuje. Jednak kobieta wybierająca Euphorię ze sporym prawdopodobieństwem określi się w ten właśnie sposób – z przyjemnością i ujmującym samozadowoleniem.
Złożone, owocowo – kwiatowe otwarcie złamane zostało niepoważną i zarazem niebanalnie pikantną nutą zieloną dającą zapachowi nie tylko uśmiech, ale też charakter. Wczesne, kremowe serce zakwita w sposób, w jaki barwy nabiera papierek lakmusowy – zdecydowanie i bez szans na negocjacje czy krok w tył. I tym razem sygnalizuje nam… zmysłowość.
Ambrowo – drzewna baza z wyraźnie wyczuwalnym, syntetycznym podbiciem dodaje tej relatywnie klasycznej kompozycji nowoczesności i stanowi idealne tło dla krągłych akordów z wyższych szczebli zapachowej piramidy.
Euphoria reprezentuje kobiecość bujną i ciepłą – bez względu na jej wymiar w centymetrach czy funtach. Kobiecość ze swej kobiecości kontentą. Akceptującą swoją siłę i sprytnie wykorzystującą swą słabość. Kobiecość na swój sposób prostą i w szczególny sposób szczerą – i dzięki temu nieodparcie uwodzicielską.
Interesujący jest fakt, że oficjalnie Euphoria charakteryzowana jest jako perfumy drzewne – mimo owocowej słodyczy i wyraźnego akordu kwiatowego. Nie zamierzam polemizować z tą klasyfikacją – zapach czerwonego drewna zmiękczonego jasnym sandałowcem i ambroksanem rzeczywiście w znacznym stopniu przesądza o charakterze kompozycji. Bo Euphoria, choć popularna i łatwa – jest zapachem niebanalnym i bardzo charakterystycznym. I te właśnie cechy sprawiają, że jest tak rozpoznawalna.
Niestety, nie sposób nie wspomnieć o tym, o czym pisałam także przy okazji recenzowania Light Blue: o wszędobylskich podróbkach i odpowiednikach (czyli tez podróbkach, tylko sprytnie oprotezowanych martketingowym kłamstwem). To im zawdzięcza Euphoria etykietkę perfumeryjnego „zajzajera”, a kobiety pachnące Euphorią opinię niemądrych, obdarzonych banalnym gustem i bez klasy. Tymczasem należy powiedzieć uczciwie – używanie oryginalnych perfum, bez względu na cenową półkę z której pochodzą i na to, jak są popularne nigdy nie świadczy braku klasy. W przeciwieństwie do używania podróbek.
Rzekłam.
Data powstania: 2005
Twórcy: Dominique Ropion, Carlos Benaim, Loc Dong
Trwałość (ocena dotyczy wersji edp): ok 6 godzin
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: owoc granatu, daktyle, zielone liście
Nuty serca: kwiat lotosu, kwiat champaca, czarna orchidea
Nuty bazy: płynna ambra, czarny fiołek, akord kremowy, mahoń
- Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony totallycoolpix.com.
33 komentarze o “Karnawał, kobiety i perfumy – Euphoria Calvin Klein”
Euphoria to moje pierwsze perfumy z górnej półki."Szarpnęłam się" kilka lat temu. Lubię je do chwili obecnej, mam do nich sentyment… I również nie określiłabym ich jako drzewne. ;>
Podobno była reformulacja, ale za mało wiem, żeby napisać coś więcej.
Nie czuję się koneserem Euphorii, więc nie wiem, co z tą reformulacją, ale faktycznie mam wrażenie, ze pamiętam ją nieco inaczej. Tyle, ze powodem może być zima i kaloryfery… Nie znoszę zimy – zamknięte okna, suche powietrze, brak bodźców "przyrodniczych"… Bo zima pachnie – tak naprawdę, uderzająca – tylko wtedy, gdy nadchodzi. Pierwszy zimowy dzień to potężna zmiana. Potem… Potem jest mniej efektownie. No, chyba, że odwilż. Ale o jakiej odwilży mon=żna mówić, kiedy pogoda jest…. jaka jest?
Niestety niektóre udane kompozycje z perfumeryjnych półek padły ofiarą własneggo sukcesu a ich popularność właśnie negatwnie odbiła się na ich wizerunku. A szkoda, bo Euphorię cenię i lubię, i chętnie kiedyś jeszcze po nią sięgnę. Przykro czytać tyle negatywych komentarzy (nie tu, ale na rozmaitych forach) że be i niedobre bo tyle osób nosi, więc ucieszyła mnie Twoja pozytywna recenzja 🙂
Jest jak piszesz. Podobny los spotkał wspomniane Light Blue. Także Piątka Chanel przestała być postrzegana przez większosć ludzi jako zapach i stała się bezrefleksyjnie przyjmowanym symbolem. A szkoda.
Nie wiem, czy się nie mylę, ale mam wrażenie, ze ostanio Euphoria stała się nieco rzadsza – jak gdyby moda nieco przebrzmiała. i paradoksalnie, myślę, ze dobrze jej to zrobi. nauczymy się znów ją dostrzegać.
Cieszę się, ze ucieszyła Cię moja recenzja. Czasem zatrzymuję się w swoich poszukiwaniach po to, żeby oddać sprawiedliwość dziełom, które sa tak znane, ze nikt na nie już naprawde nie patrzy. A warto. 🙂
Rasowe i niepowtarzalne dziełko z mainstreamu nie do pomylenia z żadnym innym. Lubię tą sympatyczną woń, kiedyś używała siostra później dobra kumpela i zawsze dobrze wybrzmiewał swoim, wrecz kuszącym i uwodzącym europejskim orientem… Chyba najbardziej rozpoznawalne i ekskluzywne damskie pachnidło od Calvina.
Prawda? Warte słów więcej, niż kilku. 🙂
Kojarzę nazwę z prasy, jednak nigdy nie miałam okazji poznać zapachu tych perfum i przyznam, że nawet mnie jakoś specjalnie nie kusiło. Ale teraz czuję się zaciekawiona, więc pewnie jak będę w okolicy jakiejś perfumerii, sprawdzę z ciekawości.
Bo nazwa jest tak oklepana, że człowieka podświadomie odrzuca. Ale przetestować zawsze warto (ja znowu swoje :))).
Uwielbiałam swego czasu te perfumy, niestety dawno już je skończyłam. A że nie lubię kupować dwa razy tych samych, to pozostaje mi wąchanie od czasu do czasu koreczka 😉
Ano, tyle jest pięknych zapachów na świecie, że trudno jest zachować wierność. 😉
Sabbath wybacz że nie na temat ale czytałem u Ciebie że dorwałaś flakon Balmain Carbone w mega cenie ,jeśli miałabyś jakieś namiary będe Ci bardzo wdzięczny bo ceny w których widziałem go w perfumeriach stacjonarnych są mocno zawyżone .
Tomaszu, trzeba polować w perfumeriach sieciowych. Ja ustrzeliłam w którejś w sieci za 100 zł z hakiem. Nie pamiętam jednak, w której. 🙁
Dla mnie euphoria to prawie czyste iso e super wzmocnione plastikowo karmelowo-paczulową angelowatą słodyczą dziwne że nie wspomniałaś o tym.
Może dlatego, ze dla mnie ISO to wzmacniacz zapachu i w ten sposób go traktuję, a w Euphorii jest mnóstwo innych nut, poza wzmacniaczem. 🙂
Lubię Euphorię, nawet bardzo, świetnie się w tym zapachu czuję. Przeszkadza mi jednak ta głupia świadomość, że pewnie za chwilę minę inną kobietę pachnącą tak samo. A tego zapachu nie da się pomylić z innym.
Ano, trudno byłoby. 🙂
Pocieszające jest to, ze szczyt popularności chyba ma Euphoria za sobą. Może kiedyś stanie się rzadkim klasykiem, jak teraz Poison?
To są jedne z moich ulubionych perfum. Na zawsze.
W takim razie mam nadzieję, ze recenzja Ci się podobała. 🙂
przez zatrzęsienie "hitami", często nawet nie znam ich zapachu. nie ciągnie mnie, by je wąchać w sieciówkach (co i tak rzadko robię, bo boję się ekspedientki, która zaraz zaszczebiocze mnie na śmierć). pewnie coś tracę, mówi się trudno ;]
Ja chodzę z koleżanką. Albo kilkoma – najlepiej podczas zlotu perfumeryjnego. Kiedy wpada nas do perfumerii całe stado, najlepsza ekspedientka nie da nam rady. Nec Hercules contra plures. 😉
Na niektórych kobietach pachnie obłędnie. Nie dziwię się zatem mężczyznom, co rozum tracą…
Mężczyźni tracą rozum dla kobiet, nie dla perfum. Ale też im się nie dziwię. 😀
To ciekawe, że do ilustracji wpisu o Euphorii wybrałaś fotografie Brazylijek z sambodromu. Bo okazało się, że myślimy o zapachu CK tymi samymi kategoriami. ;>
Z tym, że dla mnie jest to kompozycja w sam raz dla świata, w którym kobiety mają prawdziwą obsesję na punkcie własnego wyglądu. W którym postrzega się kobiety głównie przez pryzmat ich fizyczności [niby norma w naszej cywilizacji ale kurcze! Nie na taką skalę]. Gdzie chirurgiczna korekta nosa jest wymarzonym prezentem dla dziewczynki z okazji jej pierwszej komunii (a więc w wieku siedmiu-dziewięciu lat) a pierwszy kolagen w usta wstrzykują sobie już piętnastolatki, o ile rodziców na to stać. Gdzie normalne powiększanie/pomniejszanie biustu albo liposukcja to pryszcz w porównaniu z tolerancją, jaką okazuje się dla łamania nóg tudzież szczęki oraz wycinania dolnych żeber aby móc pochwalić się talią osy.
Jeżeli komuś to pasuje, to czemu nie? Jej ciało, pieniądze, wybór. Tylko dlaczego miałabym się tym zachwycać?? Skoro nawet docenić nie mam ochoty.
Owszem, gdzieś w tle tego "postrzegania siebie przez pryzmat kobiecości" jest fizyczność. może nawet nie w tle. Bo taka prosta, bezdyskusyjna, pozbawiona jakichkolwiek watpliwości kobiecość musi skupić się na atrybutach. I raczej nie jest to szydełkowanie. Czy to źle? Możemy na to wyrzekać, ale ludzie tego własnie chcą. Chcą być ładni, a nie mądrzy. Bądźmy uczciwi – nawet jeśli gdzieś wewnątrz są mądrzy, to i tak chcą być ładni. I Euphoria jest o tej ładnej stronie pań. Nie o mądrości, nie o szydełkowaniu, nie o charakterze ze stali. 🙂
Tylko, że ja nie pisałam o pragnieniu bycia ładną (bo rzecz w naszej kulturze tak powszechna, że już naturalna a do tego sama uważam, że w tym przypadku zawracanie Wisły kijem jest bezcelowe) ale o wypaczonym postrzeganiu tegoż. No nie wiem, ma wrażenie, że wycinanie sobie żeber, aby być "wystarczająco ładną" w świetle obowiązujących gdzieś (w tym przypadku w Brazylii albo wśród mechanizmów tworzących dzieła Euphoriopodobne) norm to trochę jak radosne oczekiwanie na zarazę.
Demoralizuje i/lub psuje rynek.
Choć jeszcze raz podkreślam: jeżeli ktoś nie widzi w tym niczego złego jasne, że nie mam prawa tego kogoś oceniać. Po prostu ogólnie wyrażam swoją opinię.
A ja po prostu ją przyjmuję do wiadomości i szanuję. Spokojnie, Wiedźmo, nie musisz się ubezpieczać – po pierwsze lubię to, że masz zdecydowane poglądy na wiele spraw, po drugie nie zawsze musimy się zgadzać.
W tym przypadku akurat nieszczególnie protestuję – rozumiem, co masz na myśli, ale po prostu mam do tego mniej emocjonalny stosunek. Owszem, to nienaturalne – podobnie jak coraz częściej u nas spotykane robienie sobie botoxu przed trzydziestką, ale z kultem piękna i młodości nie sposób polemizować. A w każdym trendzie część przegnie.
Ludzie chcą być piękni i chcą płacić za to wysoką cenę. W sumie…. Zawsze tak było. Tylko teraz mamy większe możliwości.
Teraz to mogę się tylko zgodzić. 🙂
I ubezpieczałam się nie z Twojego powodu – bo wiem, że nie masz zwyczaju nikogo skalpować za poglądy – ale na okoliczność przeczytania moich słów przez kogoś innego, kto mógłby wyciągnąć niewłaściwe wnioski. To asekuranckie, zgoda, ale chyba lepsze niż wzmacnianie wizerunku osoby wyniosłej i autorytarnej.
Podchodziłam do Euphorii kilka razy, chcąc poznać ten fenomen popularności. Nie dało rady. Jest coś w tym zapachu, co mnie drażni, coś fałszywego. Teraz pewnie nie poprzestałabym na pierwszym wrażeniu, tylko zastanowiła się, o co chodzi. W sumie – jestem ciekawa, co mi się tak bardzo w tym zapachu nie podoba
Dlatego napisałam, ze Euphoria sprytnie wykorzystuje swoją słabość. Bo perfidna jest. Ale kobiety podobno tak mają.
Żart, to żart! 🙂
Nie zapoznałam się nigdy z Euphorią. Omijałam szerokim łukiem na półkowych sklepach i "wymiankach". Była taka… wszędobylska. A ja nie lubię wszędobylskich, nudzą mnie i drażnią. Po Twojej recenzji może jednak nastąpi małe spotkanie. Euphoria, witam, tak, to mój nos, poznajcie się.
😀 😀 😀
Tez nie lubię wszędobylskich. Sporo musiałam się nawąchać i namyśleć o perfumach, zanim udało mi się tę wszędobylskość zignorować. Czy warto? Warto. Czy koniecznie trzeba? Zupełnie nie trzeba. Umów się z nią niezobowiązująco, na luzie i na krótkie spotkanie. Co dalej – okaże się. 🙂
Mam i lubię, ale tylko od czasu do czasu używam, ponieważ szybko się nudzi :/.
Bo bardzo charakterystyczna jest i może zmęczyć. 🙂