Wyznania nałogowca

Dziś wpis nietypowy. Krótkie rozważania o różnicy między pasją a nałogiem. Zastanawialiście się nad tym kiedyś?

Pasja jest twórcza. Wzbogaca nas, rozwija, czyni bardziej interesującymi dla innych, ale też szczęśliwszymi. Dla siebie samych. Nałóg utrudnia życie. Niekoniecznie zupełnie je rujnując – nie każdy nałóg prowadzi do bezdomności, trwałych uszczerbków na zdrowiu czy śmierci – w większości przypadków skutki będą znacznie mniej spektakularne: umiarkowanie uciążliwy dyskomfort fizyczny (kac czy zwyczajne przemęczenie), zawalanie terminów, specyficzne trudności w kontaktach z ludźmi, dyskomfort psychiczny objawiający się poczuciem winy, brak kontroli nad uciekającym czasem lub pieniędzmi.

Co jednak, jeśli mamy pasję, która przeradza się w nałóg i ostatecznie spełnia kryteria obu przypadłości?

Mam taki pasjonujący nałóg. I nie mam tu na myśli perfum. To pasja starsza i głębsza. Czynnik, który mnie ukształtował. I jednocześnie namiętność, którą od lat bezskutecznie usiłuję trzymać w ryzach. Czasem, kiedy obowiązki nie pozwalają na przyjemności, wręcz spychać na margines życia. Niestety, jak klasyczny nałogowiec – kiedy tylko przestane się pilnować – wpadam w ciąg. Ruszam w tango. Na tydzień, miesiąc – do wyczerpania.

Czytam.

Brzmi to banalnie i dość nieszkodliwie. Rzecz w tym, że ja czytam bez opamiętania. Nie zauważam upływu czasu, nie pamiętam o świecie i obowiązkach. Liczy się tylko kolejny strzał, kolejna dawka wrażeń, kolejne godziny kiedy wyobraźnia dostaje tego niesamowitego boosta danych do obrabiania. Nie istnieją dni i noce – zasypiam pomiędzy książkami albo wtedy, kiedy naprawdę nie potrafię już skupić wzroku. Otwieram oczy i sięgam po książkę. W ciągach – doba, dwie, trzy. Bez marnowania czasu na przygotowanie jedzenia czy kąpiel. Czytam.

Tym razem czynnikiem wyzwalającym „ciąg” była choroba. Złapałam paskudne zapalenie płuc. Z powikłaniami, bo pierwsze dni choroby spędziłam prowadząc prelekcje, spotkania i panele dla uciechy i pożytku innych książkowych nałogowców. Potem już tylko łapałam oddech i kolejne dawki inetelektualnych „dopalaczy”.

Podsumowanie najcięższego etapu choroby wygląda tak:

To wtedy zaplanowałam powrót do życia i pisania. Niestety, nałóg nie puszcza łatwo. Drugi stosik zaowocował nawrotem choroby. Kiepskie jedzenie i, przede wszystkim, niedospanie. Codzienność nałogowca. 😉

Patrząc na sprawę akademicko – jestem nałogowcem. To wspaniały nałóg, ale czegokolwiek by nie twierdzili specjaliści od czytelnictwa… Nałóg. Nigdy, naprawdę nigdy w życiu nie udawało mi się trzymać czytania w ryzach. Zarywane noce, brak snu, najpierw problemy z relacjami z współprzedszkolakami, które nie czytały, potem wieczne przysypianie na lekcjach, wieczne starcia z rodzicami nie pojmującymi tego, że można marnować czas w tak nieproduktywny sposób… Znacie to?

Kiedy byłam dzieckiem, mama gasiła mi światło przed snem. Nietrudno zgadnąć, że nie na długo. Zaczęła więc wykręcać żarówkę. Byłam sprytnym dzieckiem – skombinowanie nowej nie było wielkim problemem – zaczęła więc zabierać całą lampkę. A potem chować latarki. I świece. I znicze. Używanie tych ostatnich łatwo było wykryć, bo strasznie kopciły i rankiem wszystko było usmolone sadzą.

Przełomem był moment, w którym rodzice odkryli, że czytam siedząc na parapecie. Od zewnętrznej strony. Wtedy oddali mi lampkę. I ostatecznie przegrali batalię o spanie w nocy.

No dobrze, przyznaję. Powyższy wpis jest próbą usprawiedliwienia długiego milczenia. Naprawdę byłam chora. Ale prawdą jest również to, że wyjście z choroby, nawet ciężkiej, jest łatwiejsze, niż wyjście z czytelniczego ciągu. Rozumiecie?

Na pocieszenie zapowiadam nie tylko szypry, ale i wspaniały, cenny flakon do rozlosowania. Dajcie mi tylko troszkę poświętować. Dziś mam urodziny. Dziś nie czytam. Dziś piję. Za nasze pasje. Niechaj nie mutują w nałogi. 😀

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

60 komentarzy o “Wyznania nałogowca”

  1. ehehehe dobry wpis :3 i jeszcze raz sto lat 🙂

    ja muszę ogarnąć się i wrócić jak człowiek do czytania bo wstyd 😛

  2. Mimo wszystko: po każdym z nas jedyne co zostanie to opowieści o nas. No i buty.

    Wszystkiego najlepszego! :* wielu kolejnych pasji i pomyślnego ćpania 😉

  3. Raz jeszcze wszystkiego najlepszego! Tym razem bez tej części o snach 😉 hehe
    Książki wielbię z niemal równą Twojej pasją. Zatrzymałam się jednak na etapie latarki. Zniczy i parapetów nie praktykowałam 😉
    Ale z tym parapetem, to było na poważnie???

    1. Na powaznie. Za oknem stała latarnia – ale nie na wprost – tak, żeby świeciła do pokoju, tylko na rogu bloku. jak się wychyliło daleko za okno, światło było wystarczające do czytania. 🙂
      Z oknami to ja w ogóle mam kilka opowieści na składzie. Może kiedyś przy okazji jakiegoś tagu… 😉
      Dziękuję za życzenia, Kat. 🙂

  4. Przede wszystkim – wszystkiego pachnącego! 😉

    Oj doskonale Cię rozumiem, zawsze dużo czytałam, szczególnie przed pójściem na studia i podobnie jak Tobie, zdarzało mi się czytać w różnych ekstremalnych warunkach czego skutkiem jest teraz dość mocna wada wzroku – no ale czegóż się nie robi by przenieść się do innego świata? 😉
    Ostatnio staram się łączyć dwie pasje – książki i perfumy, i wyszukuję wszystkie pozycje dotyczące zapachów, przez co trafiłam na kilka całkiem przyjemnych lektur. A może Ty masz mi coś do polecenia jeszcze? Przeszłam już przez 'Erotykę perfum' 'Świat perfum', coś tam z kreatorami mody i perfum, 'Jak pachnie rezeda?', a teraz zaczynam najnowszą pozycję 'Perfumy – uwarunkowania społeczno-kulturowe' 😉

    1. To ja dodam do tej listy "Co wnosi nos?" – moja ulubioną pozycję z tej dziedziny, pisaną nie z punktu widzenia perfumiarza, ale bardziej socjologa. Wszelkie "Podstawy perfumerii" i inne takie pozycje to dla mnie powtórka podstaw materiału, ale "Co wnosi nos" czytałam w prawdziwą przyjemnością.
      I NIE polecam Krajskiego "Perfumy – instrukcja obsługi". To chyba jedyna pozycja, której naprawde szczerze nie polecam.http://www.sabbathofsenses.com/2012/01/perfumy-instrukcja-obsugi-recenzja.html

  5. Publiczna Pralnia

    Dobrych książek, Nałogowcu 🙂 i flakonów. No i zdrowia! Też choroba to i w ciąg czytelniczy wpadam, więc łączę się w nałogu 🙂

    1. To taki nałóg, którego człowiek nawet się nie wstydzi. I wszelkich współnałogowców, którzy faktycznie przyznają się do tych ciągów wita jak swego rodzaju współspiskopwców wspólnie kontestujących zwyczajne życie… Heh… Ściskam mocno i życzę wspaniałych lektur. 🙂

  6. To wszystkiego najlepszego. Najnajlepszego ;P

    Nałóg, cóż, zdarza się ;P
    U mnie obyło się bez świeczek i latarek; dochodziło jednak do pomniejszych scysji, ponieważ od dzieciństwa miałam przykry zwyczaj ignorowania poleceń, których nie miałam zamiaru wypełniać (w tym "zgaś w końcu to światło), jak i również z podziwu godnym uporem kontynuowałam zapalanie lampę, którą mi gaszono 😉
    Do najpoważniejszego starcia doszło, gdy miałam dziewięć lat, a Tata (po raz pierwszy skazany na samodzielne wychowywanie dziecka, w związku z dłuższym wyjazdem "pracowym" mojej Mamy) pewnego późnego wieczoru, doprowadzony do rozpaczy i wściekłości moją obojętnością i cudowną niesubordynacją, wparował do mojego pokoju, wyrwał mi książkę i rzucił nią w kąt pokoju ;P Jako, że nie byłam przyzwyczajona do przemocy domowej, nie zareagowałam strachem, tylko świętym oburzeniem, wydobyłam tak podle potraktowaną książkę zza tapczanu, po czym rozdarłam się (tak, tak) na biednego rodziciela "no i coś ty zrobił?!?! okładka się zagięła!!" 😉

    1. Ja pamiętam, jak matka podarła mi książkę. Nie dość, ze nie moją, tylko z biblioteki, to jeszcze wypożyczoną przez chłopaka, który mi się podobał… I nie do odzyskania. Pamiętam, że pierwszy raz spotkałam ją po wielu, wielu latach na allegro. Raz. 🙁
      I pomimo, że ja akurat byłam przyzwyczajona do przemocy, podarcie książki to był dla mnie wandalizm – coś gorszego, niż przemoc. Heh… Niedobre wspomnienia. Bardzo niedobre.

  7. Zdrowia Sabb.. I mniej takich przerw..w czasie, których człowiek się zastanawia co się z Tobą dzieje..
    Co do nałogów..to niestety mam tak samo..Książek mam więcej niż flaszek..i z powodu braku miejsca..trzymam całe mnóstwo jednych i drugich w pracy:/.. I tylko mi wstyd jak ktoś mi do szaf zagląda..

    1. Jaki wstyd?! Jesteś kolekcjonerem dzieł sztuki. Ja to tak nazywam. A książek mam… Oj, mam. 😉
      Tło zdjęć odrobinę o tym mówi. To nie jest biblioteka – to mój dom. 🙂

  8. Całkowicie Ciebie rozumiem i cieszę się, że jest już lepiej 🙂
    Ta biblioteczka w tle hipnotyzuje 😉

  9. WSZYSTKIEGO NAAAAJJJJ 🙂 Świętuj hucznie!
    Co do Twojej pasji czytania – mam podobny problem i w dodatku widzę, że moja córa odziedziczyła po mnie ten "nałóg"…. Dzięki temu jednak wiem, co kupować jej na wszelkie okazje i mam 100% pewność, że trafię z prezentem 😉

    1. Książka i płyta to najpewniejszy prezent. Tyle, że trzeba wiedzieć, jaką wybrać. Ja dostałam talon do księgarni. 🙂

  10. Z okazji urodzin życzę Ci szczęścia na miarę 🙂

    U mnie nałóg czytelniczy nie ma racji bytu choćby z tego prostego powodu, że jak tylko zaczynam czytać wieczorem to po prostu zasypiam (ileż to razy dostałam książką w łeb ;)).

    1. Na mój rozum to znaczy, ze wybierasz niewłaściwe książki. Przy własciwej nie zaśniesz dopóki się nie skończy… 🙂

  11. Ida_Pingala

    Po pierwsze życzę zdrowia i energii na rozwijanie swoich pasji.
    Po drugie, jeśli chodzi o nałogi, to mi akurat nie udało się żadnego mieć (a próbowałam, Bóg mi świadkiem), zbyt głęboko wryło mi się w duszę takie motto "Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę"… Więc do urodzinowych życzeń dorzucam jeszcze: asertywność względem książek 😉

    1. Heh… Ja rozważałam inne nałogi, ale poza czytaniem jestem do znudzenia rozsądna. Przynajmniej kiedy sprawa staja się poważna. A może po prostu nie mam tendencji do pozostałych nałogów? Bo próbowałam chyba wszystkiego…

  12. N o kosmetykach

    To dziwne, ale tylko Tolkiena z pokazanych przez Ciebie książek czytałam. Też mam ten nałóg, ale ostatnio wpadłam w inny – seriale i od tego czasu nic nie jest takie samo, a tomy książek zostały zastąpione seriami seriali… ech.

    1. Seriale u mnie nie działają. Nie jestem w stania obejrzeć nawet jednego odcinka, bez robienia przerw. Chyba, ze przy jedzeniu. Przy samym oglądaniu czuję jakąś nerwowość, nie potrafię się skupić, jak gdyby mózg szukał dodatkowego zajęcia i zawsze kończy się tym, że coś podczytuję w tle. Dlatego w kinie zwykle jem popcorn. 😉

  13. Głupi nigdy nie byłem i nie jestem chyba,ale czytać nie lubiłem i nie lubię.Wyjątkiem są książki naukowe,poradniki,blogi itp.Wymyślone przez autorów historie po prostu mnie męczą i wcale nie obchodzą,tak już mam.Lubię wiedzieć wiele o świecie,ludziach zwierzętach i roślinach tylko nie wyssane z palca historie.Czy to źle?Sam nie wiem.Na wyobraźnie nie narzekam,zwłaszcza zapachową.Zasób słów czerpię ze spotkań z ludźmi.No może tylko ta ortografia i interpunkcja pozostawia coś do życzenia.Podziwiam książkowych nałogowców ,choć sam tego bym nie zniósł.Życzę powodzenia w wytrwaniu w zdrowiu i nałogu, bo wiem że ten nałóg wpływa na wyjątkowość twoich recenzji,które bardzo lubię.

    1. Dziękuję, Piotrze. Faktycznie moje recenzje to często moje lektury i pasje przefiltrowane przez moją wrażliwość. Chyba wszystkich piszących to dotyczy. Także prawdziwych pisarzy – przecież tym, co kształtuje nas i nasze dzieła są nasze doświadczenia. Co do wyssanych z palca historii – dla mnie książka zyskuje ostateczny kształt dopiero, kiedy jest czytana. To wyobraźnia czytelnika daje opowieści kształt, emocje i moc. Ta sama lektura dla jednej osoby będzie nudna, dla innej poruszająca. Moja wyobraźnia jest narowista i pewnie dlatego ksiązki tak do mnie przemawiają. W ciszy tw2orzę własne światy. Pierwotna opowieść to tylko inspiracja.

  14. chciałbym by ludzkość trapiły tego rodzaju nałogi 😉 przynajmniej nie miałbym powodu do pozwania MEN za fuszerkę, jakiej niejednokrotnie doświadczam czytając, tfu próbując ogarnąć niektóre treści w internecie… pław się dalej w tym nałogu Sabb i z okazji urodzin, życzę Ci jak najwięcej nowych i wartościowych tomów do połknięcia (przynajmniej nie pójdą Ci w biodra) i przede wszystkim duuuuużo zdrowia… 🙂

    1. Piracie kochany, nie chciałabym Ci tu śwoatopoglądu rujnować, ale jeśli ja po polsku piszę i do tego relatywnie sprawnie myślę, to nie dzięki działalności MEN, a raczej pomimo niej. Sorry.
      Dziękuję Ci za życzenia. Fragment o biodrach mnie rozwalił. Toż to najsłuszniejsza słuszność! :)))

  15. ancynamonka

    Sabb jesteśmy urodzone tego samego dnia!! Wszystkiego naj naj!! No i ja też jestem nałogowym czytakiem…. na domiar złego jakoś nie do końca umiem przestawić się na e-booki i ciągle dźwigam ze sobą książkowe opasłe tomiszcza. Nie daj boże jeszcze jestem bliska dokończenia lektury wtedy dźwigam dwa tomiszcza bo przecież nie da się dojechać do pracy nie czytając!!! Aktualnie zamiast przygotowywać się do egzaminów doktoranckich i specjalizacyjnych konsumuję lubieżnie trzeci tom 1Q84. Ehh

    1. Zaczynam odpowiedzi od Twojego komentarza, bo czytając go co chwilę myślałam – ja też, ja też, ja też.
      Po pierwsze spóźnione życzenia urodzinowe. Spełnienia marzeń Ancynamonko!
      Po drugie też nie potrafię przestawić się na e-booki. Papierowa książka to dla mnie zestaw fizycznych doznań, którego nic nie zastąpi. nie tylko opowieść, ale i dotyk i szelest kartek, zapach, cała niesamowita konwencja estetyczna, która była mi przyjacielem przez wiele parszywych lat życia. I ten ciężar grubego tomu, który chwyta się całą dłonią, który po rozłożeniu wypełnia przestrzeń przed oczami… Jedynym powodem, dla którego w końcu przestawię się na ebooki jest chyba to, że ksiązki czytane przy jedzeniu zamykają się w nieodpowiednich chwilach i wymagają całego skomplikowanego rytuału przykładania brzegów a to cukierniczką, a to kubkiem, a to pilotem. 😉
      I owszem, także wożę dwie książki, jeśli akurat jedną kończę. nie jestem w stanie przeżyć kwadransa bez czytania. Pojęcie siedzenia i nic nie robienia jest mi organicznie wstrętne. Nie potrafię tego wytrzymać. 😉
      Na koniec Murakami – tu mam poważne zaniedbania. Muszę się wziąć za jego książki w końcu. Od czego polecasz zacząć?

    2. ancynamonka

      o tak …przykładanie brzegów tym co akurat jest pod ręką niejeden raz skończyło się małą katastrofą:) Co do Murakamiego … Sama jeszcze nie połknęłam absolutnie wszystkiego co wyszło spod jego pióra ale.. jeśli wolisz bardziej rzeczywistą fabułę i jeśli Twój obecny stan ducha pozwoli znieść odrobinę nostalgii to polecam "Norwegian wood". Jeśli jednak jest to z jakichś powodów trudny dla Ciebie okres lub czytając uwielbiasz odnajdować równoległe światy to polecam "1Q84"

    1. Dziękuję pięknie. tego samego i Tobie życzę. bez okazji także, bo to życzenia zawsze na czasie, prawda? 🙂

  16. człowiek matka blog

    Tak, moja droga czytam, czytamy i wszyscy "czytajo". Czyli witaj w domu opanowanym przez dzieci, koty i… książki:) To taka przyjemność, która nie tuczy, a uczy. czasem irytuje a czasem doprowadza do łez;)
    Pozdrawiam.

    1. A czasem do załamania, kiedy obowiązki wzywają, a tu jeszcze 200 stron… 🙂
      Że Ty czytasz to ja wiem doskonale. :)))

  17. Sabbath, pożycz McGammona! Może jak będę miała cudzą, fizyczną kopię, to w końcu tę książkę przeczytam. 😛

    1. Ja go mam z klubowej biblioteki. Mogę po prostu oddając przepisać go na Ciebie i dać Twojemu mężowi. Chcesz? Warto.
      W sumie mogłabym nawet przywieźć osobiście… 🙂

    2. Chyba prędzej Beryl, bo nie wiem, czy Miś będzie jutro w klubie. Pewnie by chciał.

      Mam ebooka, ale nie umiem się za niego zabrać, a pożyczone książki staram się na bieżąco czytać. Mniej więcej.

  18. Moja najdłuższa przerwa od czytania trwała tydzień. Miałam wtedy jakiś kryzys, nic mi się nie podobało, żadna książka mnie nie potrafiła zainteresować. Zrobiłam więc odwyk a po tygodniu… zaczęłam czytać trzy książki na raz 😀

    Jestem uzależniona.

    naczytane.blog.pl

    1. Dziękuję za odwiedziny. Już do ciebie zajrzałam i bardzo mi się podobało. :)))
      Co do "nicniepodobania" – miewam tak po lekturze wyjątkowo dobrze napisanej. Zdarza mi się wówczas sięgać po kilka książek i mieć nieprzyjemne poczucie "brzydoty języka", niedostatków warsztatu. Bardzo nieprzyjemne uczucie.

  19. Marcelina Pawelec

    Trochę po czasie, ale serdeczne życzenia urodzinowe!

    Też kocham książki, ale przebiłaś mnie tym czytaniem na parapecie od zewnętrznej strony:) Sama mam kilka pasji ocierających się o nałóg. Czasem wpadam w ciągi, ale na szczęście mam jeszcze resztki rozsądku i udaje mi się trzymać narzuconych finansowych limitów, dzięki czemu na moim koncie są jeszcze jakieś oszczędności.

    Ale te hamulce wynikają głównie z obawy, że jak wydam wszystko na jedną pasję, to nie będę miała na inną;) Więc to chyba jednak uależnienie…

    Pozdrawiam!

    1. U mnie to nie jest kwestia pieniędzy. No, chyba, że chodzi o to, że tracąc czas na "ciągi" nie mam czasu na to, żeby zarabiać. 🙂
      I tak, znam to uczucie, kiedy taplając się w jednej rozpuście żałuję, ze przez to nie mam czasu na taplanie się w drugiej. 🙂

  20. darla_riderphantom

    Wcale nie taki niebezpieczny nałóg 🙂 Zazdroszczę Ci, że umiesz się tak wciągnąć, u mnie to zjawisko w ostatnim czasie zupełnie zanika, a może po prostu nie mogę trafić na odpowiednią książkę. Fajnie się czasem przenieść w inny świat…
    Wszystkiego, co najlepsze 🙂

    1. Jak nie niebezpieczny? Przemęczenie, niedożywienie, niedotlenienie, break ruchu, wady wzroku, niedostosowanie społeczne, zawalanie pracy i inne takie… Same szkody! 😉

      A w kwestii drugiej – zdecydowanie to brak odpowiedniej ksiązki. Miałam to oststnio – to poczucie, że niegdyś czytałam z większą pasją. I doszłam do wniosku, ze to wina lektur. Bo Maupassanta czytało się tak, że zaczynasz i nagle fffffuch! Książka się kończy. Dosłownie. 🙂

  21. Najlepszego czarna Sabbath !
    Wiem że spóźnione ale jednak szczere. 😛
    Wracaj prędko do zdrowia, bo jak mawiała moja kochana Mama – Nic nie jest ważniejsze. I jest W tym wiele racji jeśli nie czysta prawda – "Szlachetne zdrowie nikt się nie dowie…"

    Nałogi, hmm.. znam to,doskonale. A jako ten odstający od rzeszy zbawionych owieczek doświadczam ich chyba intensywniej. Również kiedy przestanę się pilnować to wpadam na dłużej po czym znów się wynurzam do bycia w systemie.

    Nie są to książki, choć po pół roku męczenia skończyłem autobiografię M.Davisa i w końcu łyknąłem ją po przerwie w mgnieniu oka, a ona zmieniła naprawdę wiele w moim obecnym życiu.
    Zapachowy świat na pewno w większym stopniu mogę nazwać nałogiem choć z braku płynnej gotówki chyba nieszkodliwym materialnie. O innych raczej nie wypada tutaj pisać… Pewnie niektóre niebezpieczne ocierają się już o obsesje ale staram się je w pełni zrozumieć by się kiedyś wyzwolić… Ale czy naprawdę tego chcę 😉

    Pozdrowienia z mojej fantazji _Lucado .

    1. Rzesza zbawionych owieczek… Nie ma chyba nic gorszego, niż być zbawionym za życia, więc odstawanie najbardziej pozytywnym, co nas może w życiu spotkać. I powiadam to ja, która też odstaje. Co więcej, moim nałogiem jest odstawanie.
      A obsesje… To chyba cecha charakteru. Ja nie potrafię niczego robić "trochę". Zawsze rzucam się na głęboką wodę. To jest dobra metoda na życie. Przynajmniej u mnie działa. 🙂

  22. wiedźma z podgórza

    Spóźnione ale serdeczne życzenia wszystkiego najlepszego! Zaraz będę śpiewać, wszyscy obecni proszeni są o zasłonięcie uszu:
    STOO LAT, STOO LAT NIECH ŻYYJE, ŻYYJE NAAAAM!
    😀

    Nie życzę Ci pasji, bo komu jak komu ale Tobie nie można zarzucić jej braku w życiu; nie życzę Ci odwagi, bowiem tę masz w sobie od bardzo dawna – a przynajmniej takie sprawiasz wrażenie. 🙂 Nie życzę Ci też szczęścia, bo czym ono jest? Czy nie po prostu naszą codziennością? Nie życzę Ci także braku problemów, bo te cholery i tak zawsze skądś się przyplączą i człowieka uczepią.
    Życzę Ci, żeby każdy Twój dzień rozpoczynał się zastanowieniem, co też ciekawego Cię dzisiaj spotka i żebyś kładąc się spać mogła uznać, że nie zmieniłabyś nawet minuty z mijającego właśnie czasu. Życzę Ci, aby Twoje glany zawsze niosły Cię w tę stronę, w którą sobie życzysz i żeby Twoje zapachy przyciągały do Ciebie ludzi, zamieniając ich w kolejnych oddanych przyjaciół. Życzę Ci tego oraz zdrowia. Jego nigdy za mało. 🙂

    No i może jeszcze tego, żebyś patrząc na stosik książek do przeczytanie nie mogła się zdecydować, po która sięgnąć najpierw, bo wszystkie wydają się jednakowo interesujące. 😉 [No ale tego samego życzyłabym też samej sobie, bom i ja kolejny beznadziejny nałogowiec czytelniczy do kolekcji, więc przyjmijmy, ze są to uniwersalne życzenia dla wszystkich książkofili. 😉 ]

    1. Piękne życzenia, Wiedźmo. Dziękuję. 🙂
      Nie wiem, czy możliwe jest chociażby zbliżenie się do tego życzeniowego ideału, ale przecież zawsze życzymy "wszystkiego najlepszego", choć wszystkiego przecież nikt by nie zniósł. Chciałabym choć się zbliżyć.
      A uniwersalne życzenia faktycznie uniwersalne. dlatego odbijam i Tobie życzę takich pociągających stosików. Na wieki wieków. 🙂

  23. Aleksandra GGS

    To urodziny już parę dni temu, ale i tak życzę Ci wszystkiego o czym marzysz! Spełnienia Pachnąca Kobieto.
    A co do książek, to uwielbiam to wpadanie w ciąg czytelniczy! Oh jak ja wtedy tęsknię do czasów, gdy nie było tylu obowiązków (i tak się tego wtedy nie doceniało). Tylko że zauważam u siebie dziwną zależność. Gdy np.zbliżają się święta, to mnie wtedy przeważnie opęta czytelniczy i za żadne skarby nie mam ochoty wziąć się do roboty! ;-))))

    1. Prawda. Kedyś kiedy zawalało się coś z powodu czytania, ktoś "dorosły" ratował sprawę. Zwykle wiązało się to z awanturą i ogólną furą nieprzyjemności, ale nie kończyło się totalnym Sajgonem i odrabianiem przez miesiąc.
      Dziękuję za życzenia i wzajemnie życzę radosnych ciągów bez konsekwencji. 😉

  24. Wszystkiego najlepszego! Życzenia spóźnione, ale szczere 🙂

    Czytać także uwielbiam, efektem czego jest wiele nieprzespanych nocy. Byłam zatwardziałą fanką książek papierowych. Nie mieszkam jednak w Polsce, więc polskich książek tutaj nie mam, angielskich jest niewiele, a w tutejszym języku nie jestem na tyle biegła, by płynnie czytać książki. Wożenie ich z Polski to jakieś wyjście, niestety objętość i waga są ogromnym ograniczeniem. Kupiłam w końcu czytnik imitujący ekranem książkowy papier i jestem bardzo zadowolona. Raz z dostępu, dwa z wymienionego już powyżej faktu gimnastykowania się przy przywracaniu stron. No i w razie niespodziewanego zamknięcia "książki" nie ma problemu z wyszukaniem aktualnie czytanek strony 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Max Mara Kashmina Touch

. Obiecałam unikać zbyt rozbudowanych dygresji, więc tym razem zagajenie będzie krótkie. Odlewkę Kaschminy dostałam zupełnie niespodziewanie od pewnej wyjątkowej Osoby. Ta Osoba lubi żonkile.

Czytaj więcej »

Kadota Michael Storer

. Staram się nie wpadać w ciągi. A już z pewnością unikam marudzenia w ciągu dłuższym, niż dwie recenzje. Dlatego dziś zdecydowałam się na testy

Czytaj więcej »