Nikt nie lubi zdrajców. O ile zdarzają się ludzie podatni na urok despotów i okrutników, o tyle zdrajców, oszustów, judaszy nikt nie poważa.
Czy aby na pewno?
Jednym z etyczno – filozoficznych dylematów chrześcijaństwa jest spór o rolę Judasza w historii zbawienia. Czy Judasz był zwykłym zdrajcą i kanalią? Czy raczej postacią tragiczną, od której heroicznej zdrady zależało to, czy wypełni się Wola Boża? Czy bez Judasza potomkowie Adama i Ewy zostaliby zbawiani? Czy, będąc krytycznym ogniwem bożego planu, Judasz w ogóle miał wybór?
Jednak nie będzie to wpis o Judaszu, choć Pochwała Zdrajcy dedykowana jest „wszystkim Judaszom świata”. Dziś opowiem o postaci o wiele bardziej jednoznacznej i antypatycznej. O postaci, która powinna budzić odrazę, a jednak, za sprawą popkultury, stała się ostatnio… Modna? Trendy? Atrakcyjna?!
Zdradzić zdrajcę – to nic zdrożnego
Czy wyobrażacie sobie, jak gorzkie jest życie zdrajcy? Jak postrzega świat człowiek, któremu nie można ufać?
Według psychologicznej zasady lustra każdy z nas dokonuje projekcji własnych cech na innych. Człowiek uczciwy wierzy w uczciwość innych. Kłamca jest zawsze otoczony kłamcami. Człek podstępny wszędzie wietrzy podstęp. Czyż istnieje gorsza kara za zdradę?
Eloge du Traitre zaczyna się gorzko. Pierwszy wdech wdziera się w gardło szorstko, jak rozgryziony rzep. Piołun. Bylica, która boli w ustach i dziwne rzeczy robi w głowie.
Po chwili zapach zmienia się. Piołunowy rzep odwraca się miękkim brzuszkiem do góry, jak podstępne zwierzę, które usypia naszą czujność. Jak ból, który niepostrzeżenie staje się rozkoszą.
Najpierw pojawia się wyrazisty, ekspansywny aromat geranium – kropelki słodkiej krwi na kolcach. Towarzyszy mu jaśmin – niejednoznaczny, nieuchwytny aromat kremowych kwiatów. Lekki jak babie lato, „dziurawy” jak postrzępiony woal, z którego kolczasty szczyt kompozycji wyrwał pojedyncze nitki zapachu.
Serce Eloge du Traitre jest zielone. Z zawiści, z zazdrości, ze złości. Z żądzy.
Zdrajca pożąda laurów. Ten wymarzony laurowy wieniec nosi w sercu i to on jest słodyczą jego żywota. Władza, sława, uznanie, miłość wreszcie. Przepięknie żywy aromat laurowych listków tworzący, wraz z słodką sosną, główny akord kompozycji Maisondieu opowiada o tym, że nawet największy niegodziwiec marzenia ma piękne.
Lat temu kilka, w serii „Obrazki z mitologii nordyckiej” jeden z zapachów marki Odin zadedykowałam Baldurowi – najmądrzejszemu z Azów, prawdomównemu i łaskawemu. Najjaśniejszemu z bogów, czystemu jak światło i dobremu jak słońce. Dziś swoją olfaktoryczną opowieść dostaje jego zabójca – największa kanalia panteonów wszelkich. Loki.
Eloge du Traitre przenosi nas w czasy, gdy Loki nie był jeszcze znienawidzonym przez wszystkich monstrum o wyżartej jadem twarzy. Na razie jest bogiem, jest piękny, jest nawet kochany… Przez niektórych. Przez tych, których jeszcze nie zdradził. Jest też przyjmowany z honorami na dworze Odyna – Ojca Bogów. To mu jednak nie wystarcza. Na tym polega tragedia ludzi zawistnych. Zawsze chcą więcej.
Odyn dzieci miał niemało. Pośród synów bożych Edda Poetycka wymienia Baldura i Hödura, których Chytrooki spłodził z Frigg Przędącą Chmury. Poślubioną podstępem i porzuconą rychło.
Baldur był dziecięciem ukochanym, Hödur zaś nie tylko brzydszy był i mniej „jasny”, lecz także ślepy. I dodatkowo obciążony fatalną przepowiednią, wedle której zostać miał zabójcą własnego brata, która to przepowiednia skłoniła Frigg do wymuszenia na wszelkich żywych istotach przysięgi, że nie skrzywdzą jej ukochanego syna.
Jedną z ulubionych zabaw bogów było miotanie przeróżną bronią w Baldura. Włócznie, topory i strzały, wierne złożonej Frigg obietnicy, nie imały się młodego boga. Jedynie pozostający wiecznie na uboczu, samotny Hödur nie brał udziału w tych zabawach. Ani w żadnych innych.
Lokiego spotykamy go w dniu, w którym realizuje plan zdobycia wyższej pozycji na odynowym dworcu. Nie mogąc zasłużyć na miłość, nie potrafiąc zaskarbić jej sobie dobrocią i mądrością postanawia zdobyć ją tak, jak potrafi. Niszcząc.
Widzimy go, jak w skupieniu struga strzałę z jemioły – jedynej żywej istoty, która uniknęła wymuszonej przez Frigg przysięgi. Jego zręczne dłonie osadzają grot i owijają lotki jedwabną nicią. Umysł snuje wizje śmierci ukochanego dziecka Ojca Bogów z rąk niewidomego brata – jest wszak Loki zdrajcą, nie rewolucjonistą, nie wystąpi jawnie. Z resztą włożenie strzały w ręce Hodura załatwia także problem drugiego syna.
Eloge du Traitre nie pachnie jemiołą, lecz laurem. Zapach jest drzewny i zielony. W miarę jego rozwoju gorzkie, zawistne otwarcie przechodzi najpierw w zielone skupienie – moment, w którym Zdrajca okazuje się elokwentnym rozmówcą o łagodnym głosie; później natomiast w nuty ostre jak grot strzały, jak krzyk matki, jak gniew.
Głęboka baza perfum zapowiada koniec tej historii. Nie uwierzycie, ale to podstępne zabójstwo jeszcze uszło Lokiemu na sucho. Zapłacił za nie Hodur, w którego ręce włożył Loki łuk i śmiertelną strzałę. Dopiero kolejne występki sprowadziły na niego gniew bogów i karę – paczulowo – piżmowy cień węża. Ale to już zupełnie inna opowieść…
Data powstania: 2006
Twórca: Antoine Maisondieu
Trwałość: powyżej 8 godzin
Zapach pokrewny: Laurel Comme des Garcons
Nuty zapachowe:
sosna, laur, bylica piołun, goździki, geranium, jaśmin, paczula, skóra, piżmo
- Zdradzić zdrajcę – to nic zdrożnego. To pobić go jego własną bronią.- Larysa Mitzner
- Na wszystkich zdjęciach Tom Hiddleston. Wiadomo.
29 komentarzy o “Pochwała zdrajcy – Eloge du Traitre Etat Libre d’Orange”
Jestem zauroczona Twoim opisem tego zapachu! Czarujesz jak nikt inny, twoje słowa da się "powąchać " przez ekran:) Swoją drogą poruszyłaś aspekt psychologiczny nad którym się zastanawiałam.
Dziękuję Ci bardzo. :*
Ten mechanizm psychologiczny i mnie intryguje od dawna. Obserwuję ludzi, obserwuję siebie i obserwuję reakcje ludzi na siebie. Mnie ludzie często wypominają "A bo ty wszystkich lubisz". No tak – w każdym człowieku jest coś pięknego. I ja wierzę, że dobrego także.
czasem dostaję za to po tyłku od życia, ale nie chciałabym inaczej. 🙂
Lubię tego zdrajcę. Perfumowego. Może nie na tyle, żeby starać się o własny flakon ale przyjemnie się z nim obcuje i nie jest to czas stracony. 🙂
Za to w kwestii mitologicznej… Nie oglądałam ani jednego "Thora" czy "Avengersów" (Z tego uniwersum mam na sumieniu tylko pierwszego "Iron Mana" i ostatniego "Kapitana Amerykę"), nie znam komiksowych pierwowzorów ale mimo to z rozbawieniem obserwuję popkulturowy szał na Lokiego. :] Z perspektywy osoby obeznanej z "Eddą" jest jednocześnie tak naiwny, że aż rozczulający oraz cholernie niepokojący. Prawdę mówiąc nie bardzo wiem, co o nim myśleć.
I nawet świadomość, że gdyby tę postać zagrał inny aktor, pewnie w ogóle nie stałaby się AŻ TAK, hmm… kultowa, niespecjalnie poprawia mi humor. 😉
Ja też nie jestem miłośniczką tej serii filmowej, choć komiksy częściowo znam. I nie podoba mi się fascynacja Lokim. Zwróć uwagę na to, ze jest ona nie tylko skutkiem serii filmów. Na bohatera swojego cyklu wybrał Lokiego także Jakub Ćwiek. Nota bene to ten ćwiekowy loki bardziej pasuje mi do wizji – jasnowłosy, męski, ładny. Taki typowy kłamca.
Nie jest to więc kwestia wyłącznie doboru aktora, tylko wyraz jakiegoś trendu. bardzo mi się to nie podoba, bo ja zakłamanych, fałszywych su…synów organicznie nie cierpię. 🙁
Ha, a więc nie wyimaginowałam sobie tego trendu na fascynacje szumowinami. I akurat fascynacja popowymi popłuczynami po Lokim w wersji Hiddlestona wydaje mi sie stosunkowo niegroźna, szczególnie w porównaniu do szału na Heisenberga, nie Waltera White'a, a właśnie jego totalnie odpychające przestępcze wcielenie, Heisenberga.
Dziękuje, musiałam sie podzielić swoim zdegustowaniem 😀
Popowe (bardzo przyjemne) popłuczyny po Lokim w sumie i mnie nie bulwersują. Heisenberga w pierwszym sezonie rozumiałam. Dalsze sezony serialu są dla mnie studium tego, jak zatraca się wrażliwość i człowieczeństwo. Niepokoi mnie sympatia dla tej postaci. Ale jeszcze bardziej niepokoi mnie sympatia dla Hannibala Lectera. Nie podoba mi się ta moda na złych ludzi.
Perfumy wydają się intrygujące, opis jak zwykle świetny 🙂
oczywiście dodatkowy plus za Lokiego. Filmowego w wykonaniu Hiddlestona bardzo lubię, bo aktor naprawdę dobrze go zagrał. a tego Marvelowskiego zawsze lubiłam, zanim jeszcze powstały filmy. Trzeba przyznać, ze ma w sobie to coś, jakąś charyzmę, która sprawia, że jakoś tak nie pozostawi nas obojętnymi.
Zgadzam się z tym, ze Hiddleston zagrał wielką rolę. To w ogóle dobry aktor jest.
Dlatego wybrałam jego zdjęcia, choć jak pisałam wyżej, do nastroju zapachu bardziej pasowałby mi Loki z serii o Kłamcy Jakuba Ćwieka. 🙂
Och chyba poszukam. Brzmi jak coś co na ten czas mogłoby mi się sodobać 🙂
Umów się ze mną, a nie będziesz musiała szukać. 😀
Ojoj, po kilku nieudanych spotkaniach z zapachami od Etat Libre d'Orange jakoś straciłam zapał do tej marki, ale po TYM wpisie chyba jednak się zainteresuję 😉 Zwłaszcza skoro ma być gorzko i ziołowo ;P (Nawiasem mówiąc fajny pomysł z tą "kategorią zapach pokrewny"; nie wiem od jak dawna tu jest, ale dopiero dziś zauważyłam).
A co do Lokiego… Pamiętam Twój wpis o Baldurze i myśl, która mi wtedy niecnie zaświtała w głowie "Ej, nigdy się nie przyznawaj, bo Sabbath straci do ciebie tę nić sympatii" 😉 Bo… no cóż, ja od dziecka miałam do tej postaci słabość. Nie, nie do Lokiego-Hiddlestone'a, tylko właśnie do Lokiego "mitologicznego" 😉 Czułam pewien moralny dysonans, bo uczono mnie zawsze, że kłamstwo to jeden z najobrzydliwszych postępków, który nie zostanie mi wybaczony, ale jakoś tak wyszło ;P Może dlatego do dziś pamiętam swoją złość i rozżalenie, gdy podły Loki zaczął przesadzać w swoich wyczynach; dlaczego on, do cholery, nie mógł się opamiętać? ;P I, może głupio to zabrzmi, ale we wspomnianym micie zawsze jakoś bardziej było mi żal Hodura niż Baldura. Ale ja zawsze za bardzo przeżywam losy "fikcyjnych" postaci 😉
Mnie także bardziej żal Hodura. Baldur był taki… zbyt. Zbyt wszystko. Hodur był zawsze gorszy, jakiś taki niekochany. Dlatego tak straszliwie wkurzył mnie Loki tym, ze go podle wykorzystał. I to Hodur za wszystko zapłacić. Oczywiście.
Tak, też przeżywam losy fikcyjnych postaci. 🙂
Co do Lokiego – zapytałam kiedyś Kubę Ćwieka, z którym łączą mnie więzy przyjaźni (luźne ostatnio, ale wciąż), dlaczego u licha wybrał taka kanalię na bohatera swoich tekstów. Kuba rzekł był wówczas:
– Bo ma poczucie humoru. Tak, to kanalia, ale ma pokręcone poczucie humoru i dlatego chce się o nim pisać.
O, to, to; miałam tak samo 😉 I dodatkowo mam jeszcze tak, że strasznie mnie denerwuje, kiedy jakiś bohater, do którego zdążę poczuć sympatię nagle przechodzi na "ciemną stronę mocy" i uparcie nie chce do końca zdobyć się na żadną głębszą autorefleksję (tak, wiem, taka dziecinada z mojej strony).
Oj, Ty masz szczęście znać tylu Pisarzy ;P
No tak. 😉 Jeśli chodzi o "sławnych ludzi", to znam głównie pisarzy właśnie. I perfumiarzy. To moje kręgi. Za to gwiazdy telewizyjne są mi totalnie obce nawet "na oko".
W kwestii bohaterów – boleję nad nimi tak samo, jak nad ludźmi. Nie rozumiem ludzi, którzy czynią zło. Nie potrafię ogarnąć tego, jak mogą. Czemu? Po co? Jak potrafią z tym żyć. Nawet jeśli właściwie nie żyją, bo są wymyśleni. nigdy nie miałam pociągu do czarnych charakterów. Chyba, ze rozumujemy stereotypowo na poziomie aniołek – diabełek. To wybieram diabełka. Bezwolnych cieląt tez nie lubię. 🙂
Tym razem dzięki Tobie mogłam czytając recenzję, zaciągać się jednocześnie zapachem :* Logicznie rzecz biorąc, nie wierzyłam, że skomponowane z takich nut perfumy mają szansę mi się spodobać, bo i nie szaleję za zielonością, igłami, laurami i tego typu historiami, a jednak… Jest w tym zapachu coś takiego, co intryguje. Powiem szczerze, nie jest to moja aromatyczna "druga skóra", którą bym na siebie narzuciła i nosiła nie myśląc o niej. Ten zapach wzmaga czujność, niepokoi, daje o sobie znać, a jednak mimo to wciąż w jakiś niepojęty dla mnie sposób nosi się całkiem dobrze. I w zasadzie, gdyby się nad tym głębiej zastanowić, idealnie współgra to z inspiracją zapachu 😉
Tak, tak! Dokładnie coś niepokojącego w nim jest. jest gorzki, ostry, uwierający (mnie zieloność też nie leży), a jednak nosi się go dobrze. To tak, jak z Lokim – jest wredny, podły, zły, a jednak ludzie go lubią. 🙂
Niezmiennie gdy czytam Twoje wpisy zastanawiam się gdzie mogłabym dostać choć kroplę tego cudownego eliksiru, o którym raczyłaś nam opowiedzieć. Dzisiaj było nie inaczej, a gdy dotarłam do pierwszego słowa "geranium" to przepadłam. Gwoździem do trumny okazało się zdanie "Serce Eloge du Traitre jest zielone.". Z braku dostępności i możliwości powąchania tego cudu idę do sypialni męczyć moje geranium, niech wypuści odrobinę soku i ukoi moje spragnione zmysły.
A wiesz, że ja kiedyś nie znosiłam zapachu geranium? Dopiero w perfumach nauczyłam się go doceniać. I uwielbiam ten ostry, różany aromat kwiatów geranium. Liście są bardziej niszowe, ale też ciekawe.
W ogóle zamiłowanie do perfum sprawiło, że lubię właściwie wszystkie zapachy. Niekoniecznie na sobie, ale tak… Doceniam najdziwniejsze dziwolągi. 🙂
Jak to możliwe? Ja właśnie uwielbiam zapach liści geranium. Jest fenomenalny. Do tego kocham aromaty kamfory i eukaliptusa.
W przeciwieństwie do Ciebie dzielę zapachy na: piękne – mogę nosić i piękne ale nie powinnam się do nich zbliżać na mniej niż 5 metrów bo będzie migrena 😉
Jestem szczęściarą – mogę wszystko. No, prawie. 😉
Dla mnie od lat piękne zapachy to drewno i wszystko wokół drewna (żywice, cynamon, kamfora, kłąki jakieś). Wszystkich innych nut musiałam się uczyć. Kwiaty, owoce, cytrusy… Wciąż nie są moje. Doceniam, czasem podziwiam, ale jakoś ciągle nie noszę. 🙂
To rzeczywiście tylko pozazdrościć 😉
O, cynamon też uwielbiam 🙂
W takim wypadku jestem Twoim przeciwieństwem bo kwiaty, owoce i cytrusy to moje klimaty ale cięższe nuty już niestety nie :/
To ja tylko dodam, że doceniam także inne nuty. I staram się oddać sprawiedliwość każdemu pięknemu zapachowi, jaki opisuję. Nawet serię tuberozową czy jaśminową miałam. 🙂
Pięknie opisałaś te perfumy, wplatając je w narrację o zdrajcy. 🙂
Ja do Lokiego zawsze miałam słabość, tego nordyckiego szczególnie. Jakoś doszukuję się w nim uporczywie czegoś ponad podłość, jakiejś zwichrowanej szlachetności, jakiegoś pięknego umysłu, może bólu? Może po prostu dałam mu się oszukać.
Nie mam litości dla tej postaci. Ale to chyba dlatego, że sama jestem niezdolna do knucia i podstępów i wielokrotnie już dałam się zranić zdrajcom. To cecha, której najszczerzej nienawidzę. Wielkie słowo, szczególnie u mnie, bo ja nie nienawidzę właściwie nikogo. Ale zdrada, podstęp, zimne sukinsyństwo… Przeraża mnie. Totalnie.
Pojawiłaś się tutaj po przerwie i od razu dałaś mi złotego strzała! Wiele przemyśleń dostałem dzięki tej lekturze, poruszyłaś sprawy które gdzieś między wierszami mojego życia nie dają mi spokoju i ciągle wracają. Nie będę się tu aż nadto otwierał ale lub bo, dostrzegłem w tej historii coś uniwersalnego… Choć mnie nieco wmurowało. Chyba ma szansę mi się spodobać ta kompozycja.
Kompozycja jest urocza. Niejednoznaczna, uspokajająca i stymulująca zarazem. A "sprawy"… Ważne są. Dla mnie bardzo ważne. Zakłamanie i zdrada to coś, czego nie znoszę najbardziej na świecie. I z czym sobie nie radzę. Zupełnie.
I historia i zapach mnie zaintrygowały. Wprawdzie teoretycznie zupełnie nie mój to tak zaintrygowałaś , że będę go wypatrywała na horyzoncie.
Moda na czarne charaktery rzeczywiście niepokoi. Nawet Bond stał się bardziej przyziemny, pełen słabości…
Ale akurat słabości nowego Bonda są takie ludzkie, dobre, ciepłe. Nie lubiłam dawnego Bonda. A nowego, paradoksalnie, rozumiem. Jest jak Boromir – jego największa siła jest jego największą słabością.
Zakochałem się w tej recenzji.