Etat Libre d’Orange to mistrzowie
prowokujących nazw. Poza, ikonicznymi już dziś Wspaniałymi Wydzielinami,
przedstawili nam Pałacową Dziwkę, Grubego Elektryka i Koniec Świata.
A także perfumy pod wieloznacznym tytułem: Nie Zrozum Mnie Źle Kochanie
– Nie Połykam, których kontynuacją jest: Nie Zrozum Mnie Źle Kochanie –
Tak, Robię To. No ok; tylko krowa nie zmienia poglądów.
ELd’O romansowało już z osobowościami świata mody, filmu czy muzyki. Marka wypuściła perfumy dla domu towarowego Henriego Bendela, perfumy Tildy Swinton czy punkowego Sex Pistols. Perfumy z nazwiskiem Rolanda Moureta w tytule nie są więc niespodzianką.
Amourette czyli Miłostka to świetna nazwa dla kompozycji. Opowieść pisze się sama. Bo Une Amourette to prawdziwa pachnąca miłostka – ładna, miła w kontakcie; przyjemnie i łatwo kładąca się… na skórze.
Ta łatwość jest jej największą zaletą i największą wadą zarazem.
Pierwszy i główny akord kompozycji to zasługa nowej molekuły Givaudan – akigalawood. Aromat drzewny, wyraźnie pieprzny, lekko techniczny. Subtelnie podbity nutą kadzidła i zmiękczony srebrzystym irysem.
Drugi plan to wanilia w ciemnych strąkach i ładna, orzechowa paczula.
Gdzieś pomiędzy tymi pięknymi i, w mojej opinii zupełnie wystarczającymi, akordami snuje się blade neroli. Najchętniej wyegzorcyzmowałabym to widmo.
W wywiadach promujących Une Amourette (na przykład w tym wywiadzie dla Enter the Room) twórca marki Etat Libre d’Orange Etienne de Swardt opowiada anegdotę, wedle której stojąca za kompozycją Daniela (Roche) Andrier pierwotnie planowała stworzenie kompozycji bazującej na drzewnej molekule akigalawood i nucie irysa. Podczas pierwszych testów nosząc wstępną wersję zapachu zapomniała o tym, że przed aplikacją użyła kremu do rak o zapachu neroli. I wyobraźcie sobie, że to przypadkowe złożenie tak panią Andrier zauroczyło, że postanowiła wzbogacić kompozycję o nutę neroli właśnie.
Niech diabli porwą ten krem!
Rozumiem zamysł przełamania schematu, bo drewno z irysem to zaiste nie jest rewolucja. Z mojego punktu widzenia jednak neroli niepotrzebnie rozmywa dobrze rokującą, subtelnie pikantną i subtelnie kadzidlaną kompozycję.
Une Amourette jest jak miłostka a nie miłość także w innym wymiarze – po krótkim olśnieniu gubi napięcie i przestaję ją czuć.
Nie dlatego, że perfumy te mają jakąś szczególnie nikczemną moc czy trwałość – po prostu nosząc je przestaję zwracać uwagę na ich urodę już kilka chwil po aplikacji. Każdorazowo. Nawet pisząc tę recenzję.
Data powstania: 2017
Twórczyni: Daniela (Roche) Andrier
Projekcja: umiarkowana
Trwałość: sześć godzin. Chyba.
Nuty zapachowe:
neroli, irys, wanilia, Akigalawood
8 komentarzy o “Miłostka bez miłości – Une Amourette Etat Libre d’Orange”
I znowu wanilia… i znowu paczula 😛 drewno z irysem chętnie przyjmę, ale wanilie i paczule zostawię innym 😉
Ale tej paczuli tam jest za mało. Wanilii też, choć nie wierzę, że to piszę. Drewno z irysem sama bym przyjęła. Ale nie to. Moim zdaniem babka zmarnowała świetną molekułę.
No, zdarza się. Ale co zrobić? Można westchnąć, zignorować i poczekać na następny zapach.
Jaśmin misie zaczął podobać (ale na kimś, nie na mnie), a ostatnio mam fioła na szałwię w jednej takiej wodzie toaletowej męskiej i chyba się szarpnę… (chociaż pewnie jak zwykle będą inne wydatki, pilniejsze, heh).
Jaka to woda?
Mysle, ze bylby to zapach dla mnie 🙂 pozdrawiam i zapraszam 😉
Zaskoczyłaś mnie. 🙂
Właśnie wrzuciłem na skórę Rien… Po dłuższej przerwie wciąż zachwyca. Nadal mój namber one tej marki. 😉
Co ciekawe, czytając nagłówek do recenzji już przeczuwałem że to będzie ELdO, wyrobili sobie to coś bardzo rozpoznawalnego a i ty przekazałaś to z gracją.
Moim faworytem jest wciąż Like This. Choć noszę rzadko.
Dziękuję za miły komplement. 🙂