Przy okazji tworzenia listy Dziwnych Róż odkopałam próbkę i… ta recenzja musiała powstać.
Pierwszy wdech to dymna pomarańcza. Pierwszy wdech jest intrygujący i niezwykły. Ale już drugi… Drugi wdech to orgia woni.
Ślad cytrusów. Pierwszy oddech pożarł całą słodycz, teraz zostały tylko wytrawne skóry. I lepkie galbanum.
Róża. Ostra, geraniolowa, lekarstwiana. Róża z charakterem pozwalającym jej użerać się z resztą rozpasanej piramidy zapachowej.
Czy ja napisałam „piramidy”. To nie piramida. To stos!
Nuty dymne. Zapach tlących się mokrych futer i mokrych liści. Żadnego przyjemnego kadzidełka i żadnych kominków. Nuty dymne w Smolderose są stłamszone, tłuste i czołgają się przy ziemi.
Akcent przyprawowy przywodzi na myśl kociołek wiedźmy, która brudnymi rękami dorzuca kulki ziela do misktury z róż i krwi.
I wreszcie słodycz. Animalna, szorstka, płochliwa jak wystraszone zwierzątko. Słodycz, która poci się lepko i prowokacyjnie. Zjedz mnie, zjedz mnie, zjedz mnie.
Po kwadransie, może dwóch cała ta obłędnie atrakcyjna, lecz zarazem nużąca kawalkada nut dociera do celu podróży.
Dzikie nuty przysiadają łagodnie na miękkich futrach i piją różaną miksturę wiedźmy. Wszystkie. Wszystkie te olfaktoryczne niesamowitości zalane zostają ostrą, geraniolową, szorstką różą. Gęstą, imponującą i upojną. I wcale nie miłą i chyba nawet wcale nie ładną.
Róża w Smolderose jest despotyczna. Okrutna wręcz.
Mam wrażenie, że trochę się wymknęła Johnowi Biebelowi spod kontroli i rozpanoszyła. Ale możliwe też, że wszystkie te obłędnie ekspansywne nuty przedstawione zostały w otwarciu tylko po to, byśmy w miarę rozwoju zapachu obserwowali ich klęskę i upokorzenie.
Miodowa słodycz i animalny retro sznyt, dym i skórzaste labdanum, przyprawy i wykastrowane z soczystości cytrusy – wszystkie te nuty kulą się pokornie pod panowaniem Carycy Róży Wielkiej i Pierwszej i Jedynej na Wieki i po Kres.
Dixi.
Data premiery: 2015
Kompozytor: John Biebel
Recenzja dotyczy perfum w formie olejku.
Trwałość i projekcja: organiczna. John Biebel nie opanował esencji i najpierw dostajemy w nos szaloną mocą, ale ta moc pada, bo nie udało się jej utrwalić, ogarnąć w czasie. Więc projekcja jest początkowo obłąkańcza, ale po godzinie zapach leży na skórze. I esencja różana z podbitym geraniolem leżałaby tak samo, więc… no raczej warsztat się kłania.
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: mandarynka, trawa cytrynowa, pomarańcza
Nuty serca: róża, geranium, arcydzięgiel, kolendra, miód, pieprz, galbanum
Nuty bazy: labdanum, kastoreum, tytoń, brzoza, oud, drewno kaszmirowe, paczula, olibanum, wanilia, dym
12 komentarzy o “Mikstura z róż i krwi – Smolderose January Scent Project”
Mhmmmm ♥ bardzo mi się podoba ta róża w opisie! Ciekawe, czy na żywo też mnie tak zauroczy. Kiedyś się przekonam.
Noooo… wiele o niej mogę powiedzieć, ale żeby urocza była to… niekoniecznie. 😀
mnie zaurocza nie tylko "ładne" 😉 głównie interesujące, piękno jest takie subiektywne…
Bardzo mi to pasuje, bo ja najbardziej wrażliwa jestem na piękno nieoczywiste. Oczywiste jest zbyt… oczywiste. 😉
Nie mam pojęcia gdzie znajdę tę różę, poszukam. Ciekawe jak ją odbiorę. Niestety 😉 opis wybrzmiewania kompozycji brzmi jakbym to ja tu wystąpiła z moim miksem-śmiksem :najpierw grzmot a potem cisza. Czuję że Biebel to moja bratnia dusza 😉
Dobrze brzmi ta mroczność a szczególnie skórzaste labdanum. „Stłamszone,tłuste czołgają się przy ziemi „ bardzo podziałało na moją wyobraźnię.
Na stronie January Scent Project sprzedają próbki. Po trzy dolce. i wysyłają do Polski.
Kurczę… przynajmniej wysyłali.
To ja poczekam ma resztę recenzji i dopiero o tym pomyślę. Nie znalazłam nigdzie w Polsce , szkoda. Tak zawsze łatwiej.
Oj prawda. Niestety, nie będzie reszty. Będzie jeszcze tylko jedna. Też z olejku. Próbki dotarły do mnie z recyclingu i w spirytusowych zostało za mało na recenzje.
😉 nie brzmi to zachęcająco.
Czyżby porażka twórcy na całej linii?
Nie chcę się wypowiadać, bo serio mam za mało danych na jakieś zobowiązujące opinie. porządnie testowałam dwa olejki. Ale na tej bazie myślę, ze marka może być trochę amatorska. W sensie kompozycyjnie.
Johna Biebela kojarzę z tekstów na Fragrantice, nie wiedziałam, że komponuje swoje zapachy. To chyba raczej taka ciekawostka, niż poważna propozycja, zwłaszcza sądząc po tekście drobnym druczkiem 😉
No, ciekawostka Fajny był pomysł ze Smolderose, ale powiem uczciwie: Bitter Rose Broken Spear to to nie jest. A idea jakby…