Nieczęsto zaczynam wprowadzanie nowej marki na Sabbath of Senses od zachwytów designem opakowania, ale tym razem pozwolę sobie na słów kilka, bo warto.
Oriza L. Legrand to marka z imponującą historią.
Maison Oriza została założona przez królewskiego perfumiarza Jean-Louisa Fargeona w roku 1720. W roku 1811 markę – wraz z recepturami – wykupił Louis Legrand.
W 1979 roku – kierowana już wówczas przez młodego wspólnika Legranda – Antonina Raynauda Maison Oriza rusza na podbój świata. Pomysł Raynauda – perfumy sprzedawane wraz z towarzyszącą im, spójną zapachowo linią pielęgnacyjną – okazał się sukcesem.
W uznaniu dla zasług swojego mentora i wspólnika Antonin Raynaud zmienia nazwę marki na Oriza L. Legrand dodając do pierwotnej nazwy inicjał imienia i nazwisko Louisa Legranda.
Wracając do designu: flakony dla Maison Oriza, a później Oriza L.Legrand przez lata tworzone były w królewskiej manufakturze kryształów w Baccarat, a projekty i grafiki „pudełkowe” tworzyli artyści tacy jak Alphonse Mucha czy Cesare Saccaggi. I te grafiki i estetykę flakonów zachowano do teraz, co daje marce unikalny, urokliwy retro vibe – z tymi klasycznymi pudełkami, wnętrzem wyścielonym pluszem, kształtem flakonów i korków oraz urokliwym kutasikiem przypominającym ozdobne pompki bez dodawania do flakonu pompki. I piszę to z prawdziwą satysfakcją, albowiem pompki uważam za relikt przeszłości, który słusznie odszedł w (prawie) niepamięć. Każda z pompek, jakie miałam była nieszczelna. Każda. A jubileuszowej Habanity straciłam przez to prawie cały flakon.
Dodam jeszcze, że flakonik dostaje się wraz piękną retro kartką pocztową z grafiką Alpgonse’a Muchy na awersie i stylizowanym znaczkiem pocztowym emitowanym przez Oriza L. Lefrand Parfums na rewersie. Przynajmniej w House of Merlo, skąd pochodzi mój skarb.
Wszystko jest spójne kolorystycznie, pudrowe, jak gdyby nieco wyblakłe i to także jest część tej wysmakowanej, konsekwentnej stylizacji. No cudo. 😍
Taką pocztówkę dostajemy wraz z flakonem |
Reve d’Ossian to, wedle opisu producenta, hołd dla osjanizmu. I znów… trudno mówić o osjanizmie nie referując do „Pieśni Osjana”.
Wyobraźcie sobie sytuację:
Jest XVIII wiek. Nie odnoszący szczególnych sukcesów poeta obwieszcza światu, że oto odnalazł średniowieczny rękopis zawierający zbiór celtyckich pieśni. A autorem pieśni jest bohater celtyckich mitów i legend, syn Fionna mac Cumhaila i Sadb zamienionej w łanię. I on, ten poeta, osobiście przełożył te pieśni z gaelickiego i oto proszę bardzo… „Pieśni Osjana” ponownie ujrzały światło dnia.
„Osjan śpiewający” Nicolai Abildgaard |
Tylko, że nie. 😋
James Macpherson faktycznie inspirował się celtyckimi legendami i faktycznie wydał zbiór pieśni, których bohaterami są postaci z tych legend, ale cała część o rękopisie i tłumaczeniu to bujda. Co z resztą rychło wyszło na jaw, ale nieszczególnie wpłynęło na sukces dzieła, które okazało się nie tylko dobre, ale też szalenie wpływowe.
Echa „Pieśni Osjana” i poetyki tego zbioru znajdujemy u wielu romantyków – od „Króla Olch” Goethego poczynając. I tu tylko nadmienię, że „Król Olch” debiutował siedem lat przed oficjalnym odpaleniem Romantyzmu (i obaleniem Bastylii), choć przecież jest to Romantyzm w najlepszym wydaniu. A Goethe wielkim poetą był. 😍
Przprszm, nie mogłam się powstrzymać. Już wracam do meritum. 😁
Gdybym miała wskazać kompozycję, w której udało się absolutnie odciąć kadzidło frankońskie od frankońsko – katolickich konotacji, byłaby to Reve d”Ossian. Fascynujące jest to, że jednocześnie jest to kadzidło odcięte od orientalnych korzeni. Przy zachowaniu charakteru i pełnego spektrum kadzidlanego brzmienia – z charakterystycznym błękitnym chłodem, z cytrusowymi podtonami w otwarciu, ze śladem słodyczy w sercu i, metafizyczną wręcz, eteryczną żywicznością.
Reve d’Ossian to olfaktoryczna pieśń mitycznego barda. Bohatera pięknego i spowinowaconego z bogami. Tęskna i pierwotna… ale nie do końca. Jest to bowiem mityczny bard rodem z romantycznej poezji, nie z celtyckich legend. Doskonale ostrzyżony i odziany zgodnie z kanonami… nie wiem, z jakiego okresu ale są to bardzo dobre kanony. Blady, smukły, z błyszczącymi oczami. Władający słowem i gestem. Wychowany i wykształcony nienagannie. Uperfumowany nienatrętnie. 😉
Osjan z Reve d’Ossian jest romantykiem prawdziwym i przeszedłby wszelkie próby jak księżniczka na ziarnku grochu.
„Osjan grający na harfie” Francois Pascal Simon Gerard |
Pierwsze słowa opowieści to sprawne, choć oszczędne nakreślenie okoliczności przyrody. Chłodny, mglisty dzień, iglasty las, wilgoć w powietrzu – a wszystko namalowane zgaszonymi barwami i zaśpiewane barytonem.
Pięknie perfumeryjna, zadumana eteryczność sosny i błękitny dym kadzidła rychło splatają się z ciepłym akordem przyprawowym. Suchym jak puder, złotym jak jesienne liście.
Nuty żywiczne w Reve d’Ossian brzmią łagodnie, pudrowo – bez zadziornej lepkości i goryczy świeżej krwi.
Gdzieś za lasem, za smugami kadzidła i złotym blaskiem żywic czai się ślad kwiatowej miękkości – ulotny jak wspomnienie, ale obecny.
I jeszcze piżmo – wyczuwalne na skraju, albo wręcz poza skrajem percepcji – czyste, mydlane, przypominające o tym, że pieśń, której słuchamy jest pieśnią poety, a nie starego wojownika wspominającego czasy świetności swego rodu i cielesnej powłoki.
Reve d’Ossian to artystyczna incepcja: sentymentalna opowieść o romantyzmie opowiadającym mit. Pierwotna dzikość kilkukrotnie przefiltrowana przez cywilizację, opowiedziana w sposób, w jaki tęsknotę za natura wyśpiewują ludzie natury nie znający. Pięknie akcentowana, z nienagannym rymem, rytmem i środkami stylistycznymi stosowanymi zgodnie z kanonem.
I możemy mieć zastrzeżenia, że opowieść taka niewiele ma wspólnego z losem wojownika, który walczył, cierpiał i tęsknił. I zabijał. I będzie to prawda. Ale takie opowieści kochamy. Tego oczekujemy: wzruszenia, nie przerażenia.
Reve d’Ossjan jest arcydziełem w tej kategorii. Od kulturowej inspiracji począwszy, przez konsekwencję w doborze nut zapachowych i szaty graficznej, po sugestywnie wintażowe brzmienie samej kompozycji. Ta kulturowa mimikra sprawia, że Pieśń Osjana jest czymś więcej, niż perfumy – jest podróżą między dziedzinami sztuki i podróżą w czasie zarazem.
Data premiery: 2012
Kompozytor: Hugo Lambert
Projekcja: bardzo oszczędna
Trwałość: nieskończona
Nuty zapachowe:
Nuty głowy:
kadzidło, sosna
Nuty serca: cynamon, żywica benzoesowa, fasola tonka, opoponax
Nuty bazy: balsam tolu, drewno sandałowe, skóra, labdanum, ambra, piżmo
2 komentarze o “Podróż w czasie – Reve d’Ossian Oriza L. Legrand”
Podróż marzeń w kolorze sepii.
Wszystkie nuty zapachowe bardzo lubię, kadzidło kocham, tylko skórę ciut mniej, ale daję jej szansę.
A dekoracyjne detale, to miód na moje serduszko spragnione piękna wokół aromatu życia!💫
Skóra to w ogóle teraz nuta na topie. Zauważyłaś? I tak, jak nie mam dość kadzideł i oudów, tak skóra zaczyna mi się powoli nudzić.
A szansę dac warto, oj warto, bo stosunek jakość – cena jest świetny.