Każdy, kto przebywał w Tjlandii, bezbłędnie rozpozna zapach tych perfum. Cobra Balm – zwany także King Cobra od kobry królewskiej. Cudowne remedium na prawie wszystko – mające swój odpowiednik także i u nas, w postaci Maści Żmijowej. Cobra Balm to mieszanka ziół, żywic i innych składników aktywnych, wśród których królem jest jad kobry właśnie. Szczegółowych receptur jest wiele – jak to zazwyczaj bywa z przepisami przekazywanymi z pokolenia na pokolenie, z babki prababki na wnuczki prawnuczki – ale właściwie każda z nich, poza jadem kobry – zawiera kamforę, eukaliptus, świeże żywice, wosk i olejki eteryczne z ziół. Dokładnie jak receptura perfum King Cobra.
Prin Lomros jest Tajem. Doskonale zna te balsamy i doskonale wiedział, jaką opowieść tka tymi perfumami. Wąchając King Cobra uświadomiłam sobie, że charakterystyczne wonie tajskich balsamów i niesamowita aromatyczność tajskiej kuchni to jest najpewniej właśnie to, co ukształtowało styl kompozycji tego niesamowicie zdolnego perfumiarza.
King Cobra to jest perfumeryjne DNA Lomrosa. I można ten styl kochać albo… nie kochać. Ale nie sposób nie uznać, że jest wyrazisty.

Trzy akordy. Trzy akordy, które są przepisem na przebój.
W muzyce są to zazwyczaj cztery akordy, ale tu Lomros zagrał trzy. I wystarczy.
- Jasna, dzika zieloność.
- Kamfora wprost z maści kobrowej, żmijowej czy tygrysiej.
- I ziemia.
Jest to niszowa niesamowitość, która nikogo nie pozostawi obojętnym.

Z czasem zaczynamy dostrzegać kolejne niuanse kompozycji, ale balans między trzema wiodącymi akordami będzie stanowił filar tej opowieści do samego końca.
Zieloność szybko przesycha. Przechyla się w kierunku aromatu ziół, lekko gorzkich, ekscytująco pikantnych.
Kamfora nabiera kwiatowych niuansów i zaczyna przypominać goździki – przyprawę, nie kwiatki.
No i ziemia. Pięknie złożony bukiet opowiadający nie tylko glebę, ale i życie w niej. Korzenie drzew i marchewki. Przyczajone mchy i butwiejące listki. Czekoladowa paczula. Zapach torfu zawieszony gdzieś pomiędzy mistycznym kadzidłem, a zupełnie niemistyczną whisky. I wreszcie rozsypana na tę ziemię herbata.
Tyle nieoczywistego piękna jest w tych perfumach!

I pozwólcie, że o nieoczywistym pięknie wspomnę jeszcze raz, bo to jest nieoczywiste piękno z akcentem na nieoczywiste.
Jeśli przeszkadza Wam ziemistość Nietoperza Zoologist czy Nocnego Latacza Olympic Orchids, to nie fatygujcie się testowaniem King Cobra. To jest ta sama ziemia. Przynajmniej do czasu.
Bo po… powiedzmy trzech godzinach, King Cobra traci wielowymiarowość i ruchliwość. Staje się mirażem zawieszonym nad skórą.
Eteryczny, apteczny aromat brzmi przyjemnie, ale już nie robi takiego wrażenia. Z dystansu wybijają się nuty żywiczne i czekoladowa paczula. Przy skórze prym wiodą akcenty kamforowe i przyprawowe, z wyraźnie kwiatową, bardzo przyjemną nutą goździków.
Zupełnie gubią się na mnie akcenty dymne i ziemiste – co szalenie mnie zasmuca, bo gdyby trwały, to są szanse na to, że zamarzyłby mi się flakon.
Nieco cienia daje kompozycji późna i dość grzeczna nuta herbaty – w sam raz czarnej i w sam raz gorzkiej. Ogólnie wytrawność jest zdecydowaną zaletą tych perfum. Ale nie wystarczającą, by utrzymać niszowe napięcie z pierwszych kwadransów i godzin.

Dla porządku zaznaczę, że kanabisu czyli konopi nie odnajduję zupełnie – ale też nie przywiązywałam do tej nuty wielkiej wagi akurat w tych perfumach. Być może wyższa temperatura otoczenia wydobyłaby z kompozycji Prina Lomrosa inne akcenty, ale recenzja powstała na podstawie próbki – nie mam więc szansy na trzeci test, przynajmniej dopóki nie wybiorę się do Lului po kolejne zapasy inspiracji.
Nosiłam King Cobra w chłodne majowe dni i czuję się w obowiązku zaznaczyć to w recenzji, bo mam głębokie przekonanie, że upał będzie sprzyjał tym perfumom. Perfumom szalenie interesującym i wartym testów na własnej skórze.
Data premiery: 2024
Kompozytor: Prin Lomros
Projekcja: początkowo potężna, po 2-3 godzinach już bardzo delikatna
Trwałość: bardzo dobra, ale z zastrzeżeniami dotyczącymi projekcji
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: kanabis (konopie indyjskie), kamfora, pomelo, liść figowca, petitgrain, mandarynka
Nuty serca: tinktura ziemi, czarna herbata, kmin rzymski,
Nuty bazy: kadzidło, mech, wetiwer, paczula, bursztyn