Giacomo Girolamo Casanova – w masowej wyobraźni synonim romantycznego uwodziciela, wspaniałego kochanka, uroczego awanturnika. W opozycji do Don Juana Tenorio uważany nie tylko za zdobywcę serc (i nie wyłącznie serc) niewieścich, ale też za szczerego kobiet miłośnika.
Z przekazów historycznych wyłania się obraz awanturnika, nałogowego hazardzisty, notorycznego oszusta, naciągacza i kłamcy uciekającego lub wydalanego za kanciarstwo i długi z większości miast i krajów, w których się pojawiał.
Kobiety kochał, lecz nie przeszkadzało mu to wyłudzać od nich pieniędzy, oszukiwać i porzucać, kiedy przestawały sypać groszem. Nie miał też oporów wobec kobiet lekkich obyczajów, z którymi łączyły go czasem interesy, czasem namiętności, a czasem rzeżączka.
Co sprawiało, że tak potężny był urok najstarszego z szóstki dzieci weneckich aktorów?
Z portretów patrzy na nas twarz przeciętnej urody: z nosem nieco zbyt wydatnym, pełnymi, zmysłowymi ustami i wyraźnie zarysowanym podwójnym podbródkiem świadczącym o skłonnościach do nadwagi.
Pamiętniki malują obraz Casanowy – wolnomyśliciela i humanisty. Ale czyż można wierzyć autorowi, który jest jednocześnie i sędzią, i stroną?
Pierwszą przesłanką ku temu, by Casanowę uznać za postać złożoną i wielowymiarową jest jego miłość do wiedzy, poszanowanie dla rozumu i fascynacja możliwościami ludzkiego intelektu. Już jako dwudziestokilkulatek wyznawał pogląd, że:
– Nie ma na świecie nikogo, kto by mógł posiąść wiedzę o wszystkim, ale każdy człowiek, który czuje, że jest obdarzony zdolnościami i który mniej więcej zdaje sobie sprawę ze swej siły moralnej, powinien się starać dowiedzieć jak najwięcej.
Literaturą parał się w okresach, kiedy z przyczyn obiektywnych, nie mógł oddawać się rozpuście i trwonieniu pieniędzy: najpierw w więzieniu I Piombi, w którym spędził szesnaście miesięcy oskarżony o czary, potem już jako bezzębny, schorowany relikt poprzedniej epoki (za życia Casanovy w niebyt odeszła Francja ludwikańska i Republika Wenecka) żyjący na łasce dawnych towarzyszy z masońskiej loży.
A jednak – jego teksty świadczą o tym, że umysł miał bystry i piórem władał doskonale. Jego przekład „Iliady” jest więcej niż przyzwoity; drobne, publikowane dla zarobku satyry świadczą o otwartości i zmyśle obserwacji, a rozprawka „Kozia wełna”, w której sprzeciwia się powszechnemu wówczas poglądowi, że rozumem kobiety rządzi wagina czyni z niego nieomal feministę…
Najważniejszym dziełem Casanovy jest „Historia mojego życia” będąca nie tylko barwnym opisem epoki, ale też porywającym hołdem dla życia, ze wszystkimi jego urokami, także tymi występnymi.
Dwie historie Casanovy
Casanova Histoires de Parfums opowiada nam historię Giaccomo upudrowaną i przefiltrowaną przez sito popkultury. Bez mrocznych sekretów, brzydkich postępków i trudnych lat na wygnaniu. I nie jest to zarzut – bo czy ktoś chciałby nosić perfumy będące olfaktorycznym obrazem brudnych interesów, niszczących nałogów i kolejnych chorób wenerycznych?
Jasne i wytrawne cytrusowo – lawendowe otwarcie kompozycji będące udaną metaforą nadziei i szczerej radości życia, przed banałem broni smuga aromatu lukrecji zmieniająca charakter zapachu tak, jak pierwsza wielka, zakazana namiętność niepostrzeżenie zmienia chłopca w młodzieńca.
Serce zapachu ukazuje nam Giaccomo w kwiecie wieku: doświadczonego już, ale jeszcze nie skażonego starością. Zepsutego, lecz wciąż czarującego i dbającego o pozory.
Cytrusy odchodzą w niepamięć, wygładzonym wanilią nutom spożywczym androgynicznego, dandysowatego uroku dodają lukrecja i anyż. Między tymi wszystkimi zawiesistymi składnikami przebłyskują delikatne nuty kwiatowe: nie tylko sucha, szeleszcząca lawenda, lecz także zawiesisty, zbytkowny aromat tuberozy.
Tłem dla tego statycznego, lecz efektownego akordu uczynił Ghislain spójną i piękną bazę uplecioną nie tylko z wymienionej w składzie wyrazistej, lecz łagodnej ambry i nut drzewnych, ale też z niejednoznacznych, szorstkich aromatów mchu dębowego i piżma.
W miarę dojrzewania, a może już przejrzewania kompozycji ujawniają się jeszcze dwie charakterystyczne nuty. Pierwszą są gniecione wraz ze skórkami migdały, drugą ślad aromatu tytoniowych liści. Czynią one Casanovę Histoires de Parfums u schyłku swego żywota bardzo interesującym towarzyszem.
Trudno mi wszakże napisać, że chciałabym spędzać czas z tak poskładaną perfumeryjną osobowością. Są to bowiem perfumy ładne w klasycznym, normalnym ujęciu. Ładne w sposób, który, w moim odczuciu, czyni z nich uniseks ze wskazaniem na żeńską stronę ludzkości.
Być może na męskiej skórze Casanova pokaże inne oblicze, na damskiej jednak jest zbyt grzeczny i upozowany. Ta odrobina mroku u schyłku nie czyni z niego grzesznika, awanturnika i świntucha, którego, przyznaję, oczekiwałam.
Jednak jeśli ktoś chce spotkać Casanovę z dziewczęcych fantazji i romansów… Zapraszam. 🙂
Data powstania: 2008
Twórca: Gérald Ghislain
Nuty zapachowe:
Nuty głowy: bergamota, cytrusy, grejpfrut, lukrecjaNuty serca: lawenda, anyż gwiaździsty
Nuty bazy: wanilia, migdał, sandałowiec, cedr, ambra
* Autorem portretu Casanovy jest Alessandro Longhi
** Na drugim zdjęciu rękopis „Pamiętników” Casanovy
*** Pozostałe zdjęcia pochodzą z filmu „Casanova” z Heathem Ledgerem w roli tytułowej
10 komentarzy o “1725 – Giacomo Casanova Histoires de Parfums”
Tym Heathem Ledgerem to mi zrobiłaś przyjemność z rana 😀
Co do zapachu, to bardzo chcę go poznać,chociaż nuty mnie odstraszają [cytrusy na prawdę podobały mi się tylko w Libertynie]. Poza tym bergamotka czasami na mnie jakaś dziwna wychodzi 🙁
Ja znam ten zapach i również potwierdzam, że jest z gatunku klasycznych. Tzn. dużo się dzieje, jest trochę mydełkowo. Bardziej do gustu przypadł mi rocznik 1826, więcej w nim powietrza i zieleni, ale nie wiem jaka to postać 🙂
Mówisz, że upudrowany libertyn? Pewnie jeszcze z niemytymi zębami. 😉 To ja chyba podziękuję… 🙂 Ostatnio cierpię na przesyt "męskimi" klasykami. Choć, skoro się Historie zjawią w Q. i nie trzeba się fatygować do Warszawy, to chętnie nadrobię węchowe zaległości.
A Casanovę rzeczywiście czyta się prosto, co jednak wcale nie znaczy, że poglądy miał prostackie! 🙂 Kiedyś czytałam, jak to Casanova zjawił się w moim kochanym mieście (wówczas Breslau 🙂 ), zaraz po rejteradzie z Polski i… się był zakochał. Tak "na poważnie" i o-ja-nie-mogę! W swoim młodszym żeńskim odpowiedniku; o czym dowiedział się jako ostatni. 🙂 Oczywiście, przeżył zawód. Niestety, całą historię poznałam dawno i – choć są dowody na jego pobyt we Wr. – nigdy nie udało mi się ostatecznie potwierdzić wersji o nieszczęśliwej miłości. Szkoda. Byłaby cudowna legenda do prospektów reklamowych. 😉
Hisoko, cieszę się. 🙂
Cytrusy w Casnovie są nietypowe, wytrawne, suche i występują tylko w otwarciu. Jeśli wolno mi gdybać, to casanova chyba nie okaże się do końca Twój. Ale nie z powodu cytrusów, tylko ogólnego "upudrowania".
Kali – 1826 to cesarzowa Eugenia. Niezły wybór. 🙂
I jak najbardziej, Casanova jest klasyczny, kosmetyczny, na mnie trochę "kremowy" (jak zapach masła do ciała, czy coś w tym stylu).
Wiedźmo, wedle mojej wiedzy, on zakochiwał się w życiu kilka razy – tak szalenie, na umór i głęboko. Ale o Polkach nie miał dobrego zdania. 😉
Za to musiał chyba czuć respekt przed Polakami, skoro Polska była jedynym krajem, z którego wyjechał (wygnany przez króla z resztą) dopiero po spłaceniu wszystkich długów. Nie z własnej woli, oczywiście. :)))
Casanova to nie jest męski klasyk. A już na pewno nie męski klasyk w kolońskim stylu. Jak dla mnie to uniseks i tego się będę trzymać.
…i pewnie dlatego zakochał się w Prusaczce. 😉
O jego miłościach też wiem, chodziło mi o aspekt, zawarty przez Aleksandra Fredrę w słowach: "śmieszniejszego cóż być może, niż gdy zwodzić chce zwiedziony?" (to z "Zemsty") 🙂 Taki chichot losu.
A respekt czuł z pewnością.
Co do zapachu, to po prostu nie mam ostatnio cierpliwości do cytrusów (męskie Szanele wpadły mi w łapki). Ale niech no się tylko pojawi na horyzoncie… 😉
Teraz to już naprawdę zmykam. 🙂
Ile ja sie u Ciebie dowiaduje rzeczy… czytajac Twoje posty czuje, ze jeszcze wiele przede mna zaleglosci i wiedzy na ten temat, jestes niesamowita…!
Pozdrawiam cieplutko. M
Uwielbiam Cię za te poetyckie opisy zapachów!!! Chylę czoła!
Wiedźmo, ja z natury nie mam ani cierpliwości, ani zamiłowania do cytrusów. Nawet jeść nie bardzo lubię. Doceniam i sympatią darzę aromat bergamoty z czarną herbatą, czyli klasycznego earl greya.
Casanowa naprawde nie łapie się pod zapach cytrusowy. Ale tez nie podejrzewam, by był szczególnie mocno Twój. 🙂
Mamsan, dziękuję. To tylko taki mały konik. Nie wszyscy muszą go dosiadać. Ale miło mi, że czytasz i że Cie moje pogawędki nie nudzą. 🙂
Katalino, staram się brać metafory na smycz i jednak pisać o nutach, nie tylko malować bardziej lub mniej nadete obrazki. Ale czasem wychodzi ze mnie romantyk. Niekoniecznie w pozytywnym znaczeniu. 🙂
Piękny opis historyczno zmysłowy i zdjęcia takoż 😀 Ale sam zapach jakoś nie zaciekawił, mimo nut drzewnych błąkających się w bazie. Poza tym…pachnieć Casanową to iść na łatwiznę ;P
Hihihi! Ano owszem. Zapach jest ładny i łatwy. Taki miał być, ale to nie zmienia faktu, że… Że jest ładny i łatwy. ;)))