Pictura Fragrans Quetora Zohar

To jedno z tych dzieł sztuki, o których się mówi.

Niekoniecznie dobrze, ale jeśli ktoś przewąchał Quetora Zohar, to spore są szanse, że o nich wspomni w rozmowie. Oczywiście pula osób, które w ogóle zetkną się z tymi perfumami jest ograniczona, bo Pictura Fragrans to jednak mocno niszowa marka. I, oczywiście, pula rozmówców zainteresowanych tematem także jest ograniczona, bo to nie jest tak, że idę do dentysty i opowiadam pani stomatolog, że oto takiego zacnego śmierdziela wąchałam. Choć nie… Akurat przykład z dentystą jest w moim przypadku nietrafiony, bo moja dentystka jest miłośniczką niszowych perfum i systematycznie wymieniamy się uwagami na ten temat. Ale rozumiecie co mam na myśli: kiedy widziałam się z Kubą Pietrynką, to właśnie o tych perfumach (między innymi) rozmawialiśmy.

Już samo otwarcie jest przedziwne. Jak gdyby połączono w nim coś przyjemnego i miłego jak futerko chomika z czymś… no paskudnym. Zapach zepsucia, głębokiej fermentacji – przeniesionej poza dosłowność zgnilizny w kierunku jakiejś fermentacyjnej, intrygującej archeologii. Jak gdybyśmy otwierali sarkofag sprzed tysiącleci.

Głównym akcentom, wrażeniom, czy wizjom 😉 towarzyszą nuty łatwiejsze do zidentyfikowania, ale dobrane z fantazją godną podziwu.
Syczuański pieprz – naprawdę ostrrrry, pachnący dalekowschodnio, dla europejskiego nosa egzotycznie.
Kadzidło frankońskie – jasne, czyste, błękitne. W tym zestawianiu nut robiące niesamowite wrażanie czegoś z innego świata, z innej opowieści.
Akord, który z braku lepszego słowa nazwę nasiennym. Zapach nasion tuż przed ułożeniem ich w ziemi. Zapach oczekiwania na zmartwychwstanie.

Wszystko to podziwiamy siedząc na starej skrzyni skarbów i pogryzając tosty wprost z Jeux de Peau Serge’a Lutensa.

Skojarzenie ze starożytnym grobowcem nie jest w tych okolicznościach przypadkowe, bo tak jak w starożytnych grobowcach odnajdujemy wiele przeróżnych przedmiotów przeróżnego przeznaczenia mających zapewnić zmarłej osobie dostatnie i wygodne życie w zaświatach, tak i w Quetora Zohar mnóstwo woni od sasa do lasa. Aromaty kulinarne – zarówno te kojarzące się z potrawami wytrawnymi, jak i te deserowe. Żywice ciepłe i zimne, wysuszone, skamieniałe, nierozerwalnie splecione z zapachem suchego drewna. Fascynująco niejednoznaczny bukiet nut roślinnych: od suchych kwiatów, przez ziemiste kłącze irysa, po turpistycznie piękny akord nasienny, o którym wspominałam wyżej i do którego powracam ze względu na jego fascynującą dziwność.

Zdarzają się momenty, mgnienia wyrazistości konkretnej nutki: na przykład pieprzu czy owocu chlebowca. Zdarzają się chwile, w których kompozycja Jenkinsa nabiera charakteru bardziej ziemistego, laktonowego lub dymnego. Zdarzają się zmiany nastroju, gdy klimat niesamowitości zastępuje zapach chleba i nostalgiczne poczucie tęsknoty… Ale jednoznacznie zaklasyfikować tych perfum nie jestem zdolna.

Są niesamowicie bogate w nuty i faktury, ale to bogactwo robi wrażenie przytłumionego brakiem światła i pyłem czasu. Są złożone, abundantne, ale zarazem w perfidny, okrutny sposób okrojone z barw i świeżości. Są wreszcie brzydkie – niewątpliwie brzydkie i jednocześnie jest w nich piękno, które prawie rozczula.

I, zdając sobie sprawę z proporcji tego skojarzenia, przywołuję moment, o którym Carter i jego zespół mówili że był rozczulający właśnie. Kiedy otworzono sarkofag z mumią Tutanhamona i oczom dwudziestowiecznych badaczy ukazała się twarz młodzieńca sprzed ponad trzydziestu dwóch stuleci. Bogactwo przedmiotów czy, w tym przypadku, nut przestaje mieć znaczenie, kiedy pojawiają się emocje. Quetora Zohar emocje wywołują. Obcując z przedziwną olfaktoryczną wizją DL Jenkinsa czujemy zadziwienie, niedowierzanie i rozczarowanie. Czujemy się zaintrygowani i zainspirowani. Trochę czujemy się rozczarowani, a trochę wręcz przeciwnie: olśnieni.

Analizując moc emocji wywoływanych przez te perfumy, jest to niewątpliwie dzieło sztuki – bo sztuka ma budzić emocje. Jestem przekonana, że ostateczne podsumowanie tych emocji będzie się różniło u różnych odbiorców – i to także jest wartościowe w sztuce. Ja osobiście jestem zafascynowana tymi perfumami. Kusi mnie ponoszenie się z nimi dłużej… ale zarazam nie wiem czy uniosę; czy kiedy zniknie pierwiastek zadziwienia i przygody podróż z Quetora Zohar Pictura Fragrans nadal będzie przyjemnością.

I z tym dylematem Was zostawiam. I z rozbudzoną ciekawością.

Na koniec wygenerowana za pomocą sztucznej inteligencji grafika, którą DL Jenkins promuje Quetora Zohar

Data premiery: 2025
Kompozytor: DL Jenkins
Projekcja: w pierwszych, fermentacyjnych chwilach mocna, potem futerkowo przyskórna
Trwałość: po trzech godzinach nie ma po nich śladu

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: drzewo figowe, pieprz syczuański, daktyle, yuzu, kardamon, elemi, buzdyganek naziemny
Nuty serca: oud indyjski, figa, mirra, hiacynt, kadzidło, suszone owoce, bób tonka, kolendra, opoponaks, tost
Nuty bazy: kadzidło, drzewo świętojańskie, sandałowiec z Mysore, ambra, ambrette, piżmo

Korek: 100% labradoryt

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Perfect Women

Zapraszam Was do kolejnej tagowej zabawy. Mam ich jeszcze kilka w zanadrzu. 🙂   Zasady: 1.  Wybierz idealne, Twoim zdaniem, kobiety w 3 kategoriach: –

Czytaj więcej »